Forum Weselne miasta Łodzi
Forum weselne, wesele i ślub w Łodzi i woj. łódzkim

Luźne rozmowy - Zbiera Wam się na płacz jak się musicie na długo rozstać?

Magdzik - Czw Maj 26, 2011 3:49 pm
Temat postu: Zbiera Wam się na płacz jak się musicie na długo rozstać?
Jak przychodzi czas wyjazdu, czas rozstania na długo, to łzy Wam się cisną? Ja nigdy nie byłam płaczkiem, ale jak mój narzeczony wyjeżdża to łzy same mi ciekną po policzkach. Wiem, że wróci, ale to samo z siebie wychodzi z tym płaczem :cry: Bardzo się z nim zżyłam i ciężkie są dla mnie rozstania, a mój A. wyjeżdża do pracy 2 razy w roku za granicę. Nie znoszę rozstań, chciała bym, żeby to już się skończyło wreszcie :(
Karola5 - Czw Maj 26, 2011 10:16 pm

Heh, po jakimś czasie człowiek zaczyna się cieszyć, że ma chwilkę dla siebie ;P
paulinkaaMU - Czw Maj 26, 2011 10:55 pm

Magdzik, my mieszkamy z T. razem 3 lata i każde nasze rozstanie (myślę o takich kilkudniowych, kiedy tylko jedno z nas może jechać do domu) jest ciężkie i nie raz zbiera mi się na łzy. Może też dlatego, że całą rodzinę mamy daleko, 200 km od Wrocławia, te rozstania są ciężkie.
Ale z drugiej strony, zgadzam się z Karola5 :) Takie rozstania też dobrze robią związkom, ja mam wtedy czas na dłuuugie surfowanie w Internecie, czytanie przez pół dnia książki, oglądam Seks w wielkim mieście i horrory (których T. nie ogląda :wink: )

Magdzik - Pią Maj 27, 2011 8:38 am

paulinkaaMU napisał/a:
Takie rozstania też dobrze robią związkom,

Wiem :wink: jak się zatęskni trochę za sobą, to później fajne są powroty jak brakuje nam tej drugiej osoby, a tak to jak się ma na co dzień to co innego :D Najgorszy jest ten pierwszy tydzień jak A. wyjeżdża, bo taka pustka zostaje, nie ma komu podokuczać, a później to już leci czas :roll:
Hmm dziś w nocy znów wyjazd :(

Agnieszka19 - Pią Maj 27, 2011 8:58 am

Karola5 napisał/a:
Heh, po jakimś czasie człowiek zaczyna się cieszyć, że ma chwilkę dla siebie ;P


Dokładnie ;P

chudzielec7 - Pią Maj 27, 2011 9:05 am


Magdzik - Pią Maj 27, 2011 9:08 am

Pociesza mnie fakt, że jak wróci weźmiemy ślub :zakochany: :D
kakonka - Pią Maj 27, 2011 10:57 am

Karola5 napisał/a:
Heh, po jakimś czasie człowiek zaczyna się cieszyć, że ma chwilkę dla siebie ;P


oj tak :) jasne czasem mi smutno szczególnie jak mam się sama kłaść spać, ale ile mam wtedy miejsca w łóżku- mogę w poprzek spać :)

Karola5 - Pią Maj 27, 2011 11:51 am

Magdzik, pomyśl, że macie całe życie przed sobą!
A jak mój mąż gdzieś wyjeżdża to się umawiam z przyjaciółkami na babski wieczór i nie jest tak smutno :)

Debussy - Pią Maj 27, 2011 11:58 am

Cytat:
Jak przychodzi czas wyjazdu, czas rozstania na długo, to łzy Wam się cisną?

U nas to się raczej nie zdarza, że się długo nie widzimy. Chociaż rok temu jak wyjechałam z mamą do Jastarni na tydzień, to już po dwóch dniach strasznie tęskniłam, wisieliśmy cały czas na telefonie, pisaliśmy. Ale jak spotkaliśmy się na Kaliskim, to takie było przywitanie, że warto było się rozstać na ten czas :wink: Cóż to była za radość. :smile:

W sierpniu znowu ja wyjeżdżam z mamą, tym razem na dwa tygodnie. Na pewno będę bardzo tęsknić, ale z drugiej strony, może czasem właśnie trzeba od siebie troszkę odpocząć, nabrać dystansu i przekonać się, że jednak faktycznie żyć bez siebie nie możemy. :)

justinaa - Pią Maj 27, 2011 12:35 pm

my się nie widzieliśmy ok. 3 m-cy jak byłam na studiach w Niemczech, poza tym przez ostatnie parę lat co najmniej kilka razy w roku wyjeżdżałam sama na tydzień, dwa i nigdy mi się na płacz nie zbierało, ale może ja po prostu mało uczuciowa jestem ;P
Misiak87 - Pią Maj 27, 2011 12:57 pm

justinaa napisał/a:
nigdy mi się na płacz nie zbierało, ale może ja po prostu mało uczuciowa jestem

To chyba ja tak samo. ;P
Rozstawaliśmy się na wyjazdy już tyle razy, na dłużej i na krócej, łez by mi nie starczyło. ;)

Dodatkowo, jak K. gdzieś wyjeżdża to nie "wiszę na telefonie", nie zawracam mu głowy smsami, mailami, i on wobec mnie tak samo, zwłaszcza gdy są to wyjazdy służbowe i wiemy że na to nie ma czasu. Tęsknić tęsknimy, ale bez przesady.

A tak w ogóle, to znam wiele par które mimo że mieszkają ze sobą dzwonią do siebie w ciągu dnia po kilkanaście razy... My z K. dzwonimy do siebie tylko jak mamy coś ważnego do przekazania, przypomnienia. Przecież się zobaczymy w domu, to o czym wtedy będziemy gadać? :smile:

justinaa - Pią Maj 27, 2011 1:01 pm

Misiak87 amen!
szaraczarownica - Pią Maj 27, 2011 7:03 pm

Karola5 napisał/a:
Misiak87 amen!

Popieram!

Mojego męża nie było prawie rok w domu. Wracał tylko na weekendy. Najgorsze było to, że: 1. wyjechał miesiąc po ślubie, więc nie mieliśmy czasu nacieszyć się sobą jako małżeństwem; 2. wyjechał dzień po mojej operacji, więc po wyjściu ze szpitala musiałam sobie dać radę sama (w sumie nie dałam i przygarnęli mnie rodzice, ale to inna sprawa :wink: ).
Za to jak wracał, to ja byłam przerażona. Ułożyłam już sobie życie jako weekendowa żona i nie wiedziałam czy się nie pozabijamy. Było ciężko na początku, ale daliśmy radę :smile:

Co do rozstania: zazwyczaj nie płakałam, bo co to da. Najczęściej byłam po prostu wkurzona. A już najbardziej, jak mąż został przeniesiony do Warszawy i musiałam co poniedziałek wstawać o 5 i odwozić go na pociąg na 6.

Hatifnatka - Pią Maj 27, 2011 7:31 pm

my na szczęście nie musimy się na dłużej rozstawać. a co by było gdyby? sądzę, że byłoby mi ciężko :(
Ambrozja - Pon Maj 30, 2011 3:33 pm

szaraczarownica napisał/a:
musiałam co poniedziałek wstawać o 5 i odwozić go na pociąg na 6.

Ale przecież nie musiałaś, tylko chciałaś :smile:

No i ja też raczej z tych mniej uczuciowych jestem.

Audiolka - Pon Maj 30, 2011 4:09 pm

Gdy zdarza się nam rozstać na dłużej, to muszę wcześniej kupić w Tesco zapas chusteczek higienicznych, bo w planach jest przepłakanie całej nocy, dnia, nocy, dnia...i później ze łzami w oczach rzucam się na szyję, gdy wraca mąż do chałupy.
Idę do wypożyczali po filmy typu "List w butelce", "Szkoła uczuć" - żeby jeszcze bardziej wczuć się w atmosferę słomianej wdowy.
Przed wyjazdem Misiaczka, staramy spędzić ze sobą każda wspólna chwilę, najczęściej leżąc zwinięci w kształt serduszka. A gdy go nie ma, siedzę ramię w ramię z teściowa i oglądamy zdjęcia z jego dzieciństwa. Zaprzyjaźniłyśmy się bardzo od tego czasu.

A gdy do mnie dzwoni i mówi "Skarbie wracam" to ja odpowiadam "Musisz już?" :twisted:

Meerkat - Pon Maj 30, 2011 4:49 pm

Audiolka, uśmiałam się prawie do łez :smile:

A żeby nie było off-topic'u, to wprawdzie rzadko się rozstajemy na dłużej, ale to fajny moment na domowe SPA, wypad z koleżankami, czy inne przyjemności, którym można się oddać, "jak za dawnych panieńskich czasów" :wink:

No i to całe wielkie łóżko dla siebie... 8)
A! No i mogę wtedy albo wcale nie gotować obiadu, albo jakiś bezmięsny zjeść, co przy moim mięsożernym mężu rzadko mi się zdarza... :)

niesia2708 - Pon Maj 30, 2011 9:49 pm

Och, ja też chyba teraz odporna jestem :) :) Baaa nawet lubię jechać sama do rodziców na dzień, dwa i odpocząć :) Chociaż zupełnie inaczej było kiedy widywaliśmy się TYLKO w weekendy :roll: Wtedy każde rozstanie było straszne bo na cały tydzień :roll: :roll:
Cytat:
My z K. dzwonimy do siebie tylko jak mamy coś ważnego do przekazania, przypomnienia.

Dokładnie :)
Meerkat napisał/a:
A! No i mogę wtedy albo wcale nie gotować obiadu, albo jakiś bezmięsny zjeść, co przy moim mięsożernym mężu rzadko mi się zdarza...

8) 8) 8)

Magdzik - Pon Maj 30, 2011 9:56 pm

Audiolka napisał/a:
Gdy zdarza się nam rozstać na dłużej, to muszę wcześniej kupić w Tesco zapas chusteczek higienicznych, bo w planach jest przepłakanie całej nocy, dnia, nocy, dnia...i
Ojej nie chodzi mi o ryczenie cały dzień tylko czy łezka się w oku kręci. A Ty od razu wyolbrzymiasz. I chodzi mi o długie wyjazdy, bo tydzień lub dwa to pikuś :roll:
Audiolka - Pon Maj 30, 2011 10:06 pm

Magdzik napisał/a:
A Ty od razu wyolbrzymiasz

:x_rot
w zasadzie taki komentarz wystarczy

MalaJu - Pon Maj 30, 2011 10:37 pm

Audiolka, jak zawsze boska! ;)
Dobra, przyznaję, że od czasu ciąży rozstania nie są mi obojętne. Tzn. kiedyś, w narzeczeństwie też nie były. Wtedy potrafiłam się popłakać. Teraz się wkurzam, bo wiem, ilu idiotów jeździ po drogach a wizja mojej córki jako półsieroty mnie zwyczajnie wkurza. Więc wściekam się, jak mąż musi wyjechać w trasę. Co godzinę musi się meldować. O, taka jestem.

EwaM - Pon Maj 30, 2011 11:18 pm

MalaJu napisał/a:
a wizja mojej córki jako półsieroty mnie zwyczajnie wkurza. Więc wściekam się, jak mąż musi wyjechać w trasę.


A walnąć ci? :twisted:

Mieliśmy kilka trudnych rozstań - jak jeszcze-nie-mąż jechał na dwa lata do innego miasta, gdzie był skoszarowany i przyjeżdżał dwa razy do roku na weekend. No miłe to nie było. Odkąd jesteśmy już małżeństwem to jak wyjeżdża to nie mogę się doczekać, żeby już wyszedł z domu i skończył się ten cały harmider pakowania i żegnania. Przecież i tak pojedzie to po co się zadręczać niepotrzebnie.
Jedyne co jest dla mnie istotne to jak idzie na służbę chcę go usłyszeć na chwilę wieczorem i następnego dnia rano jak służbę kończy. Ale to jest dosłownie kilka słów. Nie wisimy na telefonie.

Malwina_łódź - Wto Maj 31, 2011 8:47 am

Zastanawia mnie, co w tym pytaniu popycha do szydery z odczuć innych??

Kurczę, każdy jest inny, każdy reaguje na różne sytuacje w różny sposób, ale po co od razu szydzić, jak ktoś ma inne zdanie?
Jedni są bardziej, inni mniej odporni psychicznie na różne sytuacje.
Dla jednych wyjazd narzeczonego/męża jest okazją do odpoczynku i nadrobienia braków w kontaktach koleżeńskich, a dla innych jest smutnym wydarzeniem.

Też nie lubię się rozstawać na dłużej. Nie płaczę po kątach, ale też nie jestem zbytnio szczęśliwa. Taki mamy model związku. Nie ograniczamy się, ale też nie lubimy się rozstawać. ;)
I nie mówię tu o wyjściu do pracy, na zakupy czy spotkaniu ze znajomymi, ale mówię o wyjazdach itp.
A już Pary, które podejmują decyzję o wyjeździe jednego z małżonków do pracy na drugi koniec Polski albo za granicę, podziwiam. Ja bym nie umiała. Zresztą mój mąż też. Chociaż znam osoby, które bardzo dobrze w takim modelu się odnajdują.

Karola5 - Wto Maj 31, 2011 12:14 pm

Malwina_łódź, post Audiolki był raczej zabawny :smile:
Ze stażem w związku idzie często większa swoboda i mniejsza potrzeba dosłownej bliskości partnera.
Mąż mnie dziś podsumował "wstałem rano i wyszedłem na minutę, wracam a ty już na całej szerokości łóżka 1,6m, nie było się gdzie wcisnąć!"

Malwina_łódź - Wto Maj 31, 2011 12:22 pm

Znam troszkę Audi i też dla mnie było to zabawne i wiem, że taki miał być wydźwięk, ale zdaję sobie sprawę, że to są słowa pisane, gdzie brane są najczęściej dosłownie przez odbiorców :)
Dla jednych będzie to więc zabawne wyolbrzymienie, a inni mogą poczuć się dotknięci. ;)

Z tym stażem to jest prawda :)
Nabiera się dystansu ;)

Asiek - Wto Maj 31, 2011 12:31 pm

Malwina_łódź - dzięki za Twojego posta. :)
Podpisuję się pod tym co napisałaś.
Postawa "jestem taka cool" :cool: "cieszę się jak "stary" wybywa, bo wreszcie mogę odpocząć" :roll: - ma być niby standardowa i taka fajna? Ja tam nic fajnego w tym nie widzę, mimo, że staż małżeński mam niemały - to tak odnośnie argumentu, że "stare, dobre małżeństwa" tak po prostu mają. Nie wszystkie.
Magdzik - rozumiem, że chodzi o wyjazd dłuższy niż na tydzień, a to chyba kilku forumowiczkom umknęło, gdy odpowiadały na posta.
Jasne, są małżeństwa, które są szczęśliwe jak widzą się dwa razy do roku, ale nie oznacza to, że reszta, która tęskni i czuje się samotna w takiej sytuacji jest dziwna i dziecinna. :-? Nie, nie jest. Ludzie mają różną wrażliwość, oczekiwanie odnośnie bycia razem - zresztą świetnie to podsumowała Malwina_łódź, więc nie będę się powtarzać.
I nie chodzi mi o to, że trzeba być ze sobą 24 godziny na dobę i trzymać się za rączkę - uprzedzam ewentualne skrajne "argumenty" odnośnie swobody w związku.
Gdyby mój mąż wyjechał na kilka miesięcy - na pewno nie byłabym z tego powodu szczęśliwa, że wreszcie od niego odpocznę i będę mogła robić co chcę. Bo i tak to robię. :P
Magdzik, rozumiem, że będziesz tęsknić i będzie Ci czasem smutno i samotnie. Trzymaj się! :)

Meerkat - Wto Maj 31, 2011 12:55 pm

Dziewczyny, nie chodzi o kpienie z czyiś uczuć, albo zgrywanie bohaterki.
Większość z nas jest z partnerem z miłości i wiadomo, że nie jest przyjemnie, jak nie można z ukochaną osobą być. Dla jednych przykra rozłąka to będą 2 dni, a dla innych 2 miesiące - każdy ma inną wrażliwość :)
Mnie chodziło o takie optymistyczne spojrzenie na sytuację i niezamartwianie się, bo to niczego nie poprawi :wink:

Audiolka - Wto Maj 31, 2011 4:21 pm

Malwina_łódź napisał/a:
Jedni są bardziej, inni mniej odporni psychicznie na różne sytuacje.

Znajdź w necie kogoś obcego, kto Cię będzie głaskał po głowie za każdą uwagę, która Cię zaboli. Nie ma takiej opcji. Jeszcze Ci dowalą tak, że tydzień nie wstaniesz z łóżka.
Mój wpis miał być taki jaki był, tak jak słusznie zauważyła Karola :) No ok i Ty też :razz:

asia7 - Sro Cze 08, 2011 9:48 pm

my pracujemy razem (tak tak w jednym pokoju biurowym) i mieszkamy razem, do tego razem ze znajomymi w weekendy jeździmy na moto, dlatego ehhh muszę przyznać, że nie rozpaczam gdy P. jedzie na jakieś kilkudniowe konferencje :twisted:
Audiolka - Sro Cze 08, 2011 10:02 pm

asia7 napisał/a:
muszę przyznać, że nie rozpaczam gdy P. jedzie na jakieś kilkudniowe konferencje

Ech jak możesz? Bez serca jesteś :twisted:
Ja bardzo chętnie wysłałabym mojego męża na konferencję. Mało to realne, dlatego sama jadę do Gdańska.

ManaMana - Pią Kwi 11, 2014 5:24 pm

Ja męża nie widziałam już 2 miesiące :( Czekam i czekam..
Rusałka_Maja - Pią Kwi 11, 2014 5:33 pm

Ja nie jestem jakoś bardzo płacząca ale za to bardzo wrażliwa więc jeśli mąż wyjeżdza w delegację choćby na kilka dni to bardzo kiepsko to znoszę :\
PrzystojnyMłody - Sob Kwi 26, 2014 1:38 pm

Ja bym nie mógł na długo rozstać się z przyszłą żoną...serce by umierało!
dorotka0603 - Sro Lut 04, 2015 12:30 pm

A mnie jest smutno w każdą niedzielę, bo w tygodniu w ogóle nie mamy dla siebie czasu. Narzeczony pracuje od 7 do 22, dwa etaty... i w soboty też pracuje, niedziele ma wolne, jest cudownie, a potem znowu tydzień i praca, praca, praca... o 22 jak wraca to zjemy cos idziemy spać i tyle..
herbatnik - Sro Lut 04, 2015 3:53 pm

ja zdecydowanie źle znoszę rozłąki z moim kochanym, pewnie dlatego, że od początku jesteśmy ze sobą na codzień
jak mojemu narzeczonemu zdarza się jakaś delegacja lub inny wyjazd łapię ogromnego doła i usycham z tęsknoty :) ale staram się z tym walczyć i z czasem jest coraz lepiej
mimo wszystko, na słowa "szykuje mi się wyjazd" serce mi staje :) ale myślę, że takie rozłąki i tęsknoty trochę pomagają w związku, przełamują rutynę

emiiskaa - Sro Lut 04, 2015 5:00 pm

na szczescie na razie rozstajemy się max na kilkanaście godzin, ale nasze początki były takie, że przez dwa lata widywaliśmy się co dwa tygodnie, czasem co tydzień... tylko weekendy.. straszne to było.
ManaMana - Nie Lut 15, 2015 12:47 pm

U mnie różnie, kiedyś bardziej przeżywałam wyjazdy, teraz wydaje mi się, że to trochę przyzwyczajenie, że wiem, że jest w domu ale niedługo wyjedzie. Chociaż w moim mniemaniu przechodzimy lekki kryzys może dlatego już tak nie przeżywam wyjazdów, ale rozmawiamy codziennie przez telefon, mam na głowie dom, wszystkie sprawy, dwoje małych i brojących dzieci, jedno wiecznie chore, zawsze coś to kaszel to angina, nie mam nawet czasu tęsknić.
tobik - Pią Kwi 10, 2015 2:10 pm

Grunt to czymś zająć sobie głowę, książka czy coś inteligentnego :) Mamy XXI w., są komórki, smartfony, zawsze można zadzwonić, nawet głos drugiej osoby pociesza ;) .
karmazyt - Wto Kwi 14, 2015 6:42 pm

Dokładnie, ja tez zawsze tęsknie, ale wystarczy zadzwonić albo napisac smsa i juz jest troszkę lepiej :)

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group