Forum Weselne miasta Łodzi
Forum weselne, wesele i ślub w Łodzi i woj. łódzkim

Luźne rozmowy - rozwody

Martysia - Sob Sty 12, 2008 12:24 pm
Temat postu: rozwody
smutne ale prawdziwe. kto wie co bedzie z nami forumkami!

http://wiadomosci.onet.pl/1672138,11,item.html

EwelinaKrzys - Pią Sty 18, 2008 9:41 pm

tez tego się obawaim, na obecną chwilę jest to moj kochany mężus, czy tak będzie zawsze...
Petitka - Nie Sty 20, 2008 9:10 pm

Moze to i banal, ale uwazam, ze wszystko zalezy tak naprawde tylko od nas - od naszych staran. Slub to przeciez poczatek, a ludzie czesto traktuja go jak koniec - mam juz zone/meza, wiec nie musze sie starac. A i ludzie stali sie bardziej wygodni i coraz wiecej drobnostek im przeszkadza.
Ja jestem idealistka, wierze w Milosc, ale uwazam, ze ona jest jak kwiat, ktory trzeba pielegnowac, by nie usechl

tweety - Pon Sty 21, 2008 5:23 pm

Zgadzam sie z Toba w 10000000000% Uwazam, ze milosc trzeba pielegnowac. Bez tego wszystko sie sypie. I tez uwazam, ze wszystko zalezne jest od nas samych.
Mac-erson - Wto Sty 22, 2008 12:59 am

NIe ten to znajdzie się następny. Nie ma co rozpaczać na zapas dziewczyny :mrgreen:
Petitka - Wto Sty 22, 2008 9:33 am

No no no!!! Drogi Panie Adminie, coz to za podejscie :?: :!: :nonono:
EwaM - Sro Sty 23, 2008 7:58 pm

Zgadzam się, że nasze życie zależy od nas i że miłość trzeba pielęgnować, ale na temat rozwodów mam swoją teorię, choć nie wiem czy słuszną.

Kiedyś ludzie się pobierali i koniec - droga zamknięta. Przynajmniej dla kobiety. Wszystko co facet wymyślił, czym się stał i co robił musiała zaakceptować. Kobiety były w pewien sposób zniewolone, z wielu powodów:
- tradycja i ludzkie gadanie
- brak pracy i środków do życia, bo wychowuje dzieci
- siła fizyczna
- czynniki kulturowe
- wiele innych.
Mało która w razie kłopotów miała odwagę i siłę postawić się mężowi i odejść. Raczej zaciskały zęby i brnęły dalej niezależnie od tego czy były szczęśliwe czy nie.
Ale na nieszczęście dla mężczyzn czasy się zmieniły. Kobiety są silniejsze, potrafią same o siebie zadbać, pracują itd. W efekcie one nie boją się już rozwodów, a mężczyzna musi się bardziej starać, bo wymagania kobiety wzrosły. Efekt - liczba rozwodów wzrosła.

Ale jest też moim zdaniem inny powód. Stajemy się egoistyczni. W miarę poprawy jakości życia, coraz więcej chcemy i coraz mniej jesteśmy w stanie z siebie dać. i niestety brakuje właśnie dbałości o małżeństwo, brakuje gestów w kierunku drugiej osoby. Jeśli pojawia się kryzys dla wielu ludzi łatwiej jest się odwrócić i odejść niż walczyć i starać się. :( A że rozwidy wpisały się już w naszą świadomość i nie stanowią swoistego skandalu (jak kiedyś było) to jest jeszcze łatwiej.

cosola - Sro Sty 23, 2008 8:01 pm

Ewo bardzo trafna analiza, zgadzam się w 100% :)
i uważam że czasem lepiej się rozwieść niż być całe życie nieszczęśliwym, zgorzkniałym i tak naprawdę samotnym w nieudanym małżeństwie...

EwaM - Sro Sty 23, 2008 8:05 pm

Cosola, też tak uważam. I nikt mi nie wmówi, że lepiej dla dzieci jak rodzice się nie rozstają. Lepiej mieć dwoje osobnych rodziców, którzy są szczęśliwi i spełnieni w życiu niż atmosferę niezrozumienia i braku miłości w domu.
cosola - Sro Sty 23, 2008 8:07 pm

EwaM napisał/a:
Lepiej mieć dwoje osobnych rodziców, którzy są szczęśliwi i spełnieni w życiu niż atmosferę niezrozumienia i braku miłości w domu.

Oczywiście że tak, znam to z autopsji.

Petitka - Sro Sty 23, 2008 8:08 pm

Ewuniu, zgadzam sie z toba w 100% - zreszta tez o tym pisalam wyzej, tylko w mniej rozbudowanej formie :)
Uwazam, ze mimo tej negatywnej strony, tzn naszego wygodnictwa i egoizmu, i tak sytuacja jest lepsza niz kiedys, bo jednak wiele par nie powinno ze soba byc (przemoc, alkoholizm, a nawet zupelne niedopasowanie). Jestesmy dorosli i wolni - co nie znaczy, ze popieram to wspolczesne wygodnictwo, bo tak nie jest, ale mimo wszystko dobrze, ze maltretowane kobiety, zdradzani mezowie/zony maja dzis szanse na normalne zycie u boku normalnego kochajacego czlowieka.
Sa dwie strony medalu, jednak mimo wszystko, to rozluznienie obyczajow jest pozytywne - po co byc z kims dla widzi mi sie rodziny, w imie tradycji czy "bo co ludzie powiedza?"?

EwaM - Sro Sty 23, 2008 8:10 pm

No ja akurat nie, ale tak sobie wymyśliłam :)
Martita - Wto Mar 04, 2008 9:02 am

A w moim przypadku rozwód uprzytomnił mi, że teraz dopiero mogę normalnie żyć i funkcjonować. Miłość była ślepa...teraz zupełnie inaczej patrze na wiele spraw i jestem dużo szczęśliwsza. Na dodatek zmieniłam wiele w sobie na lepsze... Czyli...same pozytywy...
Alotka - Wto Mar 04, 2008 8:09 pm

Niby teraz łatwiej znieść rozwód, bo nie jest to "piętno", ale z drugiej, dawniej nie było czegoś takiego jak "pomieszkajmy razem ze 2 latka". Rozluźnienie dotyczy też sfery przedmałżeńskiej, więc wzrost liczby rozwodów w zasadzie nie powinien występować...

Teraz (w zasadzie) zajście w ciążę nie jest równoznaczne z szybkim ślubem. Wspólne mieszkanie też powinno ułatwiać podjęcie decyzji i lepszy dobór partnera, bo nie ma co się oszukiwać, seks był i jest ważnym czynnikiem w związku i niedopasowanie może powodować później narastającą frustrację, rozczarowanie, kompleksy, itp, itd. Nie twierdzę oczywiście, że dopasowanie fizyczne jest najważniejsze, ale bardzo często jego brak prowadzi do kryzysów w związku.

Z drugiej strony, wiele osób "stara" się zupełnie inaczej, kiedy nie ma pewnej sytuacji. ?lub, czyli mójci-on-ona, daje poczucie osiągnięcia pewnego celu (brutalnie to nazywając - partner jest upolowany i wiadomo, że nie ucieknie za łatwo), więc po prostu przestajemy się starać. A to nagle rośnie tyłek, a to stare, poplamione dresy są nowym ulubionym strojem, a to mecz co sobotę ważniejszy niż wypad do kina. I 4 Litery z romantyzmu, a realności niektóre związki nie zniosą...

Z 3 (ale się rozpisuję znowu :P ) czytałam ciekawy artykuł (chyba w jakimś staaaarym numerze Wysokich Obcasów), że człowiek najnaturalniej wchodzi w związki 3-4 letnie. 3-4 lata wystarczały mniej więcej na odchowanie potomstwa do wieku, w którym potomstwo jest w stanie samodzielnie się poruszać, a potem rodzice mieli wolną drogę do dalszej wymiany genów, z innymi partnerami. Wspomniano także, że to nie działa tak dobrze od kilku tysiącleci, ale w naturze ludzkiej zostało. 3-4 lata to zazwyczaj okres pierwszej i największej fascynacji w związku.

Mój ślub za parę miesięcy i sama zastanawiałam się czy wiem co robię. Narzeczony nie jest Polakiem, widzieliśmy się 5 razy, w sumie przez może 60-70 dni, znamy się 2 lata, z czego 1,5 to coś więcej niż przyjaciele, ale na prawdę chcę zostać jego żoną. Mam nadzieję, że nam się uda i nie traktuję rozwodu jako opcji.

Nie przejmowałabym się statystykami. ;)

ava - Sob Mar 08, 2008 6:38 pm

EwaM i Alotka- bardzo trafne analizy, nic dodać nic ująć :)
Dejzibi - Sro Mar 26, 2008 8:15 pm

Moze ktos mi podpowie ile sie czeka na 1 rozprawę rozwodową w łódzkim sadzie ??
Martita - Czw Mar 27, 2008 1:41 pm

To zależy czy są dzieci i jak długo trwało małżeństwo no i czy oboje chcecie rozwodu. Jeśli bez orzekania o winie to powinno byc bardzo szybko. Ja czekałam dwa miesiące, a sprawa skończyła się na pierwszej rozprawie.
mateO5 - Pon Wrz 10, 2018 12:58 am

Czasem warto zasięgnąć pomocy mediatora rodzinnego bo nie zawsze jest wszystko stracone.
Bać się na zapas nie ma co :) Lepiej tą energię poświęcić na pielęgnowanie uczuć


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group