Forum Weselne miasta Łodzi
Forum weselne, wesele i ślub w Łodzi i woj. łódzkim

Mężatki - Stres podczas ceremonii ślubnej

Linka - Pon Maj 09, 2005 8:48 pm
Temat postu: Stres podczas ceremonii ślubnej
Wielki dzień coraz bliżej. Wiem, że oboje będziemy się pioruńsko denerwować podczas ślubu. Napiszcie kochane mężatki jak Wy przeżyłyście tą chwilę. A może macie jakieś dobre rady i godne polecenia sposoby czy środki na złagodzenie stresu. :shakeU: Ja mam oczy w mokrym miejscu, więc pewnie się rozkleję... :beksa:
kryszka - Pon Maj 09, 2005 9:06 pm

W ogóle się nie stresowałam, bo czym? :wink: Zero myśli o tym co robię, że to koniec pewnej epoki, jak wypadnę itp.
Co najwyżej lekkie podniecenie w całym dniu i wielkie emocje jak tata mnie prowadził do ołtarza i wymawiałam przysięgę. Wtedy musiałam powstrzymywać łezki, ale dałam radę, nic nie poleciało. :30:


Dziewczyny pisały o lekkich ziołowych tabletkach na uspokojenie, a na łezki myślenie o tym żeby makijaż się nie rozmazał. :wink:

tusia_queen - Pon Maj 09, 2005 11:17 pm

a mnie stresuje to, że albo mnie zatka i słowa z siebie nie wydobędę
albo to, że powiem, biorę Ciebie za żonę a nie męża.........

to by było straszne........

Kasiawka - Wto Maj 10, 2005 8:05 am

Ja tez sie stresuje, że "palnę" coś nie tak i przysięge trzeba będzie powtarzać ( bo podobno jak się powie coś nie tak, trzeba od nowa, aby przysięga była wypowiedziana bez błednie, bo inaczej jest nie ważna). Mam nadzieję, ze się nie :beksa: chociaz jestem skora do płaczu.
Nawet nie chcę myśleć o innych nieszczęściach typu: potknięcie w drodze do ołtarza, nie wiem, świadek mi stanie na suknii i się podrze, ...przesadzam? hm, no ale to już najgorsze warianty :wink:

lvi - Czw Maj 12, 2005 11:21 pm

A ja biedna plakalam w czasie skladania przysiegi :doubletear: nie mogłam wymówić słowa.ksiadz mnie uspokajał,nawet wyłaczył na chwile mikrofon zeby nie było slychac mojego placzu-tak mnie emocje poniosly :( no ale moj maz uwaza ze ta moja przysiega byla naprawde cudowna-taka wzruszajaca i pelna milosci :) wogle to placzek jestem :oops:
Akacja - Czw Lip 07, 2005 12:30 pm

Dziewczynki ja tez jestem placzek jakich malo :beksa: , ale w dzień ślubu byłam bardzo podekscytowana i bardzo szczęśliwa :jumpingmrgreen: . Balam sie tak jak i wy czy sie poplacze w tym dniu albo w kosciele, miłą niespodzianka bylo to, ze mialam uśmiech przyklejony do twarzy taka bylam szczesliwa :smilegirl: . Składając przysiege patrzylam na mojego meza porosto w oczy i usmiechalam sie do niego bo to przeciez najpiekniesza chwila w zyciu. Owszem zaczelam sie denerwowac jak juz jechalismy do kosciola, ale tylko dlatego, ze wszyscy dookola byli bardziej przejeci np. rodzice i wzbudzali panikę, najwazniejsze- :blackglassesgirl: nie słuchac,nie przejmowac się, myslec tylko o sobie i mezu i ze to najwspanialszy dzien i nikt i nic go nie zepsuje. Wydaje mi sie, ze nasze podejscie sie sprawdzilo, nie przejmowac sie niczym nawet jak cos pojdzie nie po waszej mysli, ten dzien trwa tak krotko, ze szkoda czasu radosci trwonic na stres i zamartwianie lepiej cieszyc sie dniem slubu po mimo wszytsko!!! :) Bylo u nas kilka wpadek, ale coz dopiero po slubie jakis miesiac po martwilam sie ze jakos wyszlo cos nie tak, a to juz nikt nie pamietal :) :tonguegirl:
Dziewczynki radze sie cieszyc wasza miloscia

Pozdrawiam i caluje :girl :

megi - Czw Lip 07, 2005 1:28 pm

ZEROOOOOOOO STRESU< CZUŁAM TYLKO SZCZ??CIE!!!!!!!!
Kati - Czw Lip 07, 2005 1:38 pm

A to dokładnie tak jak JA 8) :graba:
Linka - Sro Lip 27, 2005 7:03 pm

Już mogę sobie sama odpowiedzieć :lol: na to pytanie. To było fantastyczne uczucie szczęścia i o dziwo! spokoju. ?adnych stresów tylko podekscytowanie i, jak nam potem mówiono, nie zchodzący z twarzy uśmiech. :D
joanna_25 - Czw Lip 28, 2005 10:29 am

A ja się potwornie stresuję :smut: Bo to jest ogromne publiczne wystąpienie,każdy się będzie na mnie gapił,cały ślub i wesele.Nie cierpię być w centrum uwagi.Przeraża mnie to.A jeszcze od czasu jak usłyszałam swój głos przez mikrofon to mam kolejnego stresa:że koszmarnie będzie brzmiał mój głos podczas przysięgi.
Znając mnie to się zatnę w kościele.
Nie wspomnę już nawet o pierwszym tańcu czy tym że goście będą wołać;" gorzko,gorzko" i ja będę się musiała przed nimi całować.
Cóż taka już jestem...czasami rozmyślam że może źle zrobiłam i trzeba było wziąć malutki ślub w kościele z udziałem tylko najbliższych i bez całego tego wesela.
:roll:

Mam nadzieję że jednak nie będzie tak źle i zdołam opanować ten swój stres.

tusia_queen - Pią Lip 29, 2005 9:31 am

Joanno, ja też mam okropny głos i sama nie mogę się słuchać
ale przecież wszyscy bliscy znają Cię już tak długo
i dla nich Twój głos jest normalny!!
tym się wcale nie przejmuj

gosiael - Pią Lip 29, 2005 10:14 am

Jeśli chodzi o "gorzko, gorzko" to mogę sie podzielić pewną radą.
Mój M. uznał ten zwyczej za głupi i powiedział, a ja zaakceptowałam, ze zrobimy to tak iż zaraz po wejsciu jak rodzice wygłoszą przemówienia powitalne, to on wystąpi, powita gości, podziekuje itd. A na zakonczenie powie, że zwyczaj picia do pierwszego pocałunku pochodzi z czasów kiedy małżeństwa były kojarzone przez krewnych, a Młodzi widzieli się dopiero na ślubie. Wówczas niejednokrotnie przed pierwszym pocałunkiem trzeba siębyło napić. My wybraliśmy siebie sami i chcemy ten pocałunek zrobić absolutnie na trzeźwo, a nie w oparach alkoholu. I w tym momencie się dłuuuuugo pocałujemy :-) )
Sprzedaję ten scenariusz tym, którzy mogą mieć problem z "gorzko , gorzko" i podobnymi obrzędami.
Oczywiście każdy zrobi to, co mu się podoba, ale ja uważam, ze tradycyjny scenariusz wesela można modyfikować do swoich potrzeb.
Naturalnie jeśli macie orkiestrę czy wodzireja trzeba ich uprzedzić o modyfikacjach, a goscie.... niech będą zaskoczeni. Wówczas dłużej zapamietają.

Pozdrawiam

Gosia

Kati - Pią Lip 29, 2005 10:24 am

Hmmm powiem tak: moja rodzina to by dopiero oczy wybałuszyłą ze zdziwienia :shock:
hiihihi

Dla mnie jednak jest to sympatyczny zwyczaj :) Pocałowaliśmy się, orkiestra przestała liczyć, a my dalej... ale był ubaw :mrgreen:

Kasiawka - Pią Lip 29, 2005 10:25 am

Kati napisał/a:
Hmmm powiem tak: moja rodzina to by dopiero oczy wybałuszyłą ze zdziwienia :shock:
hiihihi


u mnie chyba by było podobnie, wszyscy by sie bardzo :shock:

Żaneta - Nie Lip 31, 2005 5:40 pm

A ja się strasznie denerwowalam!!!!!!!! Bylam klębkiem nerwów!!!!
Calą mszę w kościele trzęslam się!!!!! :roll:

Dotka - Czw Sie 18, 2005 8:43 pm

Wielki stres dopadł mnie na błogosławieństwie (oczy mokre i lekko płakałam) a potem jeszcze podczas ceremoni ślubnej w kosciele. Ja to jeszcze jakoś to wytrzymałam raczej cały czas ukrywałam stres usmiechem natomiast mój Misio to był tak bardzo zestresowany że myslałam że zaraz się rozryczy na całego taki spięty był (z tego wszystkiego to przed ołtarzem zapomniał mi z twarzy podnieść do góry welon :) , teraz dopiero to na luzie wspominam i smiejemy sie z tego.
joanna_25 - Pią Sie 19, 2005 8:55 pm

:D
Dzisiaj byliśmy załatwiać formalności w USC.?ebyście zobaczyli jaki zestresowany był mój M. jak tam szliśmy.... aż strach pomyśleć co będzie na ślubie :D chyba mi zemdleje chłopina :lol:

Pusiak - Pon Sie 22, 2005 2:34 pm

Na pewno nie będzie tak źle :)
Basia - Wto Sie 30, 2005 6:32 pm

Wydawalo mi sie, ze nie jestem zestresowana, i ze wszystko jest pod kontrola, ale okolo drugiej w nocy po prostu padlam. Wyciagnelam mojego meza na spacer i oswiadczylam we lzach, ze juz mam dosc tego wszystkiego i chce spac. Moj maz nie byl zbyt zadowolony, bo spedzal milo czas, ale coz... jakis czas potem zniknelismy, czego naprawde nikt nie zauwazyl (zawsze moglismy byc w jednym z licznych miejsc w ogrodzie gdzie bawili sie goscie). Impreza zreszta wkrotce sie zakonczyla sama z siebie - nie bylo pozegnan, wszyscy spotkali sie na sniadanku. Teraz juz wiem, ze to byl po prostu okropny stres, ktory ze mnie w ten sposob wyszedl. Ohyda ;-)
Kasiawka - Sro Sie 31, 2005 8:03 am

byłam wczoraj na przymiarce, byłam tak zestresowana, że nawet na zdjęciach widać. Więc aż boje sie pomysleć co będzie na uroczystości slubnej :shock:
maliga - Pią Wrz 09, 2005 2:33 pm

U nas było dość śmiesznie- ja, zawsze panikująca i trzęsąca się ze strachu, byłam przeszczęśliwa, radosna, uśmiechnięta i zrelaksowana, a mój M., który zawsze podchodzi do wszystkiego na luzie i się nie przejmuje był zestresowany na maxa (co nie znaczy, że nie był przeszczęśliwy :) Ja nie miałam czasu myśleć o nerwach, powiedziałam sobie, że co ma być to będzie i może dlatego po prostu cieszyłam się tym szczególnym dniem. A inna sprawa może to też dlatego, że cały czas czułam się trochę jak za szybą, jakby to wcale nie mnie dotyczyło.....
Mika - Pon Wrz 12, 2005 12:33 pm

Ja czułam tylko spokój i szczęście, zero stresu :D :D:D Najfajniejsze jest też to, że prawie wszystko pamiętam :D
szoko - Pon Wrz 12, 2005 6:22 pm

Ja też nie denerwoawałam sie w ogóle- mozna rzec iż prawie skakałam ze szczęścia ze idę do ołtarza- barrrdzo mi się to podobałao.Oj chciałabym przeżyć to jeszcze raz
Pusiak - Sro Wrz 21, 2005 10:12 am

Ja się denerwowałam do momentu w którym zaczęliśmy iść do ołtarza, a potem jeszcze mała chwilka stresu, gdy podchodziliśmy przed ołtarz, by wypowiedzieć słowa przysięgi :) No a potem jeszcze przez chwilkę trzesły mi sie nogi :) Mefiu też był zestresowany, co zresztą było słychać w jego głosie podczas przysięgi, ale jakoś sobie poradziliśmy :) Ale oczywiście najbardziej ze wszystkiego byliśmy szczęśliwi :)
monique - Sob Paź 01, 2005 9:17 am

maliga napisał/a:
U nas było dość śmiesznie- ja, zawsze panikująca i trzęsąca się ze strachu, byłam przeszczęśliwa, radosna, uśmiechnięta i zrelaksowana, a mój M., który zawsze podchodzi do wszystkiego na luzie i się nie przejmuje był zestresowany na maxa (co nie znaczy, że nie był przeszczęśliwy :) Ja nie miałam czasu myśleć o nerwach, powiedziałam sobie, że co ma być to będzie i może dlatego po prostu cieszyłam się tym szczególnym dniem. A inna sprawa może to też dlatego, że cały czas czułam się trochę jak za szybą, jakby to wcale nie mnie dotyczyło.....



chyba ten dzień (czytaj 20 sierpień) tak na nas wpłynął. :D
U mnie było podobnie. Jetsem strasznym ryczkiem i płaczkiem, a mój J. podchodził do wszystkiego na luzie. Do dnia ślubu....
Bo tego pięknego dnia od rana co prawda byłam nieco zdenerwowana, ale miałam dokładnie zaplanowany dzień i uważałam, że ze wszystkim sie wyrobię. Najbardziej obawiałam się błogosławieństwa bo nasze mamy to straszne płaczki więc jak zobaczyłabym je płaczące to też by było :beksa: . Ale jak się okazało moje obawy sie nie potwierdziły, co prawda mojej mamie zaszkliły się oczy ale dumnie wytrzymała. A później był totalny luz - az się wierzyć nie chce. Wszyscy mówili że byłam tak radosna i szczęśliwa. I tak było - zero stresu, natomiast mój J. na początku ze stresu to nawet swojego wymarzonego długiego welonu nie zauważył!! Tak koniecznie chciał żebym miała długi welon i nawet go nie zauważył ( ja chciałam krótki o czym wiedział a ten długi to była niespodzianka).
A tak szczerze mówiąc to chciałabym jeszcze raz to powtórzyć, tak sie bałam a taki to cuuuuudowny dzień był....

Edi - Sro Paź 05, 2005 5:52 pm

Ja jestem straszna płaczka, czasami nawet smutna muzyka na jakimś filmie (patrz "Zabić księdza" itp.) poruszy mnie tak że bede płakać i płakać..
:cry: Dlatego bardzo obawiam sie że sie w kościele rozpłacze albo ze nie będe wstanie słowa wymówić.
Kurcze zostało jeszcze 10 miesięcy do ślubu a ja już sie martwie. To chyba jakieś "skrzywienie ślubne"
:smut:

Żaneta - Sro Paź 05, 2005 10:43 pm

Edi! Nie jest to żadne skrzywienie ślubne!
Tak już jest!
?lub to naprawdę cudowne przeżycie i dziwne byloby gdyby nikt się nie denerwowal!

Edi - Sro Paź 05, 2005 10:48 pm

Ale ja w pewnych sytuacjach po prostu nie umie przestać płakać. A jeśli zaczne płakać na początku i tak będe chlipać całą msze?? To będzie chyba żałośnie wyglądać.. i makijaz sie rozmarze.... nie wspomne o moim samopoczuciu.
Pisze tak bo w kościele w którym bierzemy ślub organista tak pięknie gra różne pieśni i melodie że czasem jak jestem na zwykłej mszy niedzielnej to łezka mi już staje w oku, takie to wzruszające. A co będzie na ślubie?? :beksa:

gosiaczek - Czw Paź 06, 2005 8:33 am

Strasznie sie denerwowałam do południa, potem ze mnie to zeszło. I nawet, kiedy (jeszcze) narzeczony puścił "strzałkę", że jedzie, byłam spokojna. Emocje opanowały mnie na krótko w czasie błogosławieństwa. W drodze do ołtarza byłam spokojna i szczęśliwa jak nigdy, mój Kochany uspokoił się dopiero, kiedy skończyli grać pierwszy utwór. W czasie mszy denerwowałam się tylko, czy mój proboszcz nie wyskoczy z czymś w stronę organisty, bo od tego zaczął. Jak się później okazało, dzieliłam ten niepokój z mamą i bratem ;)
Kasiawka - Sro Paź 19, 2005 1:03 pm

Stresu nie było wcale, cały dzień byłam usmiechnieta, zadowolona, trochę zasmarkana, ale stresu nie czułam, ani mąż.
Dopiero przez chwilkę w Kościele poczułam co się dzieje, ale zdenerwowanie szybko minęło.

Jestem płaczka a tu nic nawet kropelki, straszne jakaś znieczulica się zrobiłam czy jak??

gambi - Wto Lis 08, 2005 3:43 pm

stresowalam sie i to sporo w ciagu calego dnia. najpierw o to czy ze wszystkim zdazymy, potem okazalo sie, ze po blogoslawienstwie, mielismy jeszcze duzo czasu wolnego.
przed kosciolem witajac sie z goscmi zupelnie zapomnialam o czekajacej nas ceremoni i dopiero w przedsionku kosciola uswiadomilam sobie co ma sie za chwile wydarzyc.
po przysiedze opuscilo mnie zdenerwowanie, bo dopiero wtedy poczulam jak zimno bylo w kosciele i cala sie trzeslam.
choc tez naleze do placzek, mialam lzy w oczy ale nie plakalam ani razu. :wink:

magda81 - Wto Lis 29, 2005 2:51 pm

Stresuje sie strasznie... :oops:
nie naleze do osob bojazliwych , i zadko sie stresuje..ale wesele ...jestem przerazona skladaniem przysiegi..strasznie sie boje ze moj glos nie da rady ze bedzie sie trzasl..etc...
na samam mysl serce zaczyna mi mocniej bic

Alma_ - Wto Lis 29, 2005 2:57 pm

Ja jak narazie się nie stresuję, ale zobaczymy co bedzie ;)

Boję się tylko, że się rozpłaczę ze wzruszenia i nie będę w stanie wypowiedzieć słowa, nie wspominając już o makijażu… :roll:

Linka - Wto Lis 29, 2005 3:00 pm

Zupełnie nie potrzebnie sie stresujesz magdo. Wiesz, ja miałam takie wrażenie jakbyśmy byli sami w kościele - tzn z księdzem. W ogóle zapomniałam o tłumach gości za nami, i uświadomiłam to sobie dopiero oglądając film. W ogóle nie czułam się jak osoba, na którą patrzą wszyscy. Mój spokój zdumiewa mnie do dziś - ja się szybko denerwuję i trzęsę z wrażenia w wielu sytuacjach, a tu nic.... Zobaczysz nie taki diabeł straszny... :D
Alma_ - Wto Lis 29, 2005 3:01 pm

Linka, i nie płakałaś? :hm:
Mika - Wto Lis 29, 2005 3:03 pm

Dziewczyny strach ma wielkie oczy naprawdę nie ma się czym stresować w tym dniu zapomina się o stresie. Co do płaczu to nawet łza w oku mi się nie zakręciła wszystko działo się tak szybko i było tak pięknie...
Linka - Wto Lis 29, 2005 3:03 pm

Ani trochę Almo. :D Nawet na błogosławieństwie...nic... a potrafię się upłakać na głupim romansidle :lol:
magda81 - Wto Lis 29, 2005 3:09 pm

Wszytsko sie okaze w tym dniu...wiem tlumacze sobie, ale zawsze gdy bylo duzo ludzi i mialam cos powiedziec to moj glos drzal...dlatego tak sie tego obawiam, z jednej strony nie moge sie juz doczekac, a z drugiej boje sie strasznie...
karmelcia - Sro Lis 30, 2005 9:26 am

Zaczelam sie zastanawiac nad ytm dniem i powiem Wam ze chyba bede miala problem juz przy wyjsciu z domu :( - a co dopiero w kosciele- wesele to juz chyba po pierwszym tancu pestka :)
Martita - Sro Lis 30, 2005 7:05 pm

Jak sobie pomyslę o tym stresie to też chyba najbardziej przeraż mnie myśl wyprowadzki z domu bo wtedy to dopiero poczuje że coś sie w moim zyciu naprawde zmienia... :beksa:
magda81 - Czw Gru 01, 2005 7:03 pm

Wiecie co :) najlepiej nie myslmy o tym stresie..(jak to mozliwe nie myslec :roll: )
Zacznijmy sie stresowac dzien przed albo w dniu slubu albo wogole :)
ale bylo by fajnie... eh

joanna_25 - Wto Gru 06, 2005 9:36 am

magda81 napisał/a:
Wszytsko sie okaze w tym dniu...wiem tlumacze sobie, ale zawsze gdy bylo duzo ludzi i mialam cos powiedziec to moj glos drzal...dlatego tak sie tego obawiam, z jednej strony nie moge sie juz doczekac, a z drugiej boje sie strasznie...


Magda81 ja mam tak samo.Stresuję się przy każdym wystąpieniu,ogólnie jestem bardzo nieśmiała.I bałam się ślubu koszmarnie
Ale jakoś przeżyłam swój ślub :wink: Ze strachu byłam półprzytomna,to znaczy od błogosławieństwa czułam się jakby mi się wszystko to śniło i jakby to nie był mój ślub.Wiesz...pewnie miałaś kiedyś takie uczucie że jesteś gdzieś indziej?
I dlatego że tak się czułam to nie czułam stresu.No może tylko jak wchodziłam do kościoła i wszyscy patrzyli na nas.Ale poza tym wspominam ślub i wesele dobrze,nawet na pierwszym tańcu się nie stresowałam :shock:

magda81 - Wto Gru 06, 2005 8:52 pm

Skoro tak mowisz :) to moze nie bedzie tak zle, no ale jak mowilam zawsze mi drzy glos podczas jakis przemowien :( i tego najbardziej sie boje a przez mikrofon to bedzie slychac strasznie... eh
Edi - Wto Gru 06, 2005 11:09 pm

U nas też przysięgę mówi się przez mikrofon ale ostatnio dowiedziałam się, że można sobie wybrać czy chce się mówić przez mikrofon czy bez. :30:
Troche mnie to uspokoiło bo też nienawidze publicznych wystąpień.

Alma_ - Wto Gru 06, 2005 11:11 pm

No tak - ale czy będzie Cię słychać w całym kościele bez użycia mikrofonu?
karmelcia - Sro Gru 07, 2005 9:30 am

Alma_ napisał/a:
No tak - ale czy będzie Cię słychać w całym kościele bez użycia mikrofonu?


zalezy jaki kosciol- tzn. jak duzy.
My wybralismy sobie maly kosciol i mysle ze zrezygnujemy z mikrofonu i bedzie nas slychac :)

gosiaczek - Sro Gru 07, 2005 1:22 pm

Nawet jesli będziecie mieli we Florianie (zgadłam?), będziecie musieli głosno krzyczec, jeśli, poza księdzem i świadkami, miałby Was ktoś usłyszeć :)
Kati - Sro Gru 07, 2005 6:11 pm

Mnie tam było wszystko jedno czy przez mikrofon czy bez. Ale kościół był baardzo duży i i tak ludzie na końcu niewiele słyszeli (nawet bez mikrofonu) :roll:
Edi - Sro Gru 07, 2005 8:01 pm

Alma_ napisał/a:
No tak - ale czy będzie Cię słychać w całym kościele bez użycia mikrofonu?


Bierzemy ślub w ogromnym kościele i na pewno słabo będzie nas słychać.
Ale ja właśnie tego chciałam. Nie lubię przemawiać do mikrofonu. :hm:

karmelcia - Sro Gru 28, 2005 4:37 pm

gosiaczek napisał/a:
Nawet jesli będziecie mieli we Florianie (zgadłam?), będziecie musieli głosno krzyczec, jeśli, poza księdzem i świadkami, miałby Was ktoś usłyszeć :)

NIe :( wybralismy sobie Mateusza:(
Musze isc w sobote na jakis slub i posluchac i zastanowic sie i zapytac czy istnieje mozliwosc mowienia bez mikrofonu

szczako - Czw Paź 05, 2006 10:48 am

podczas pierwszych kilkunastu minut trzęsły mi sie nogi i jedyne o czym myślałam, to czy moaj suknia trzęsie się razem z nimi i czy to widać :)

przysięge składaliśmy przez mikrofon i podobno dobrze było nas słychać. nie pomyliliśmy się. chociaż tej drugiej (przy obrączce) już nie pamiętam. składałam ją jak w transie.
no i podczas składania przysięgi zaczęły bić dzwony. fantastyczny zbieg okoliczności.

adriannaaa - Czw Paź 05, 2006 11:13 am

generalnie nie stersowaliśmy wsie wcale:) oboje byliśmy bardzo szczesliwi, że TO wreszcie sie dzieje:), że od teraz będziemy mężem i żoną. Ja ponoć wygladałam na lekko zdenerwowaną:) a nawet powyskakiwały mi takie czerwone plamy na plecach z nerwów, ale.. tak na prawdę nie czułam się zestresowana..a przynajmniej nie bardzo.. No i bardzo pilnowałam się, by głośno i wyraźnie składać przysięgę - bo mam tendencję do bardzo szybkiego i cichego mówienia:))) Po uroczystosci mój tato, którego ciężko jest zadowolić, stwierdził, że "o dziwo bardzo ładnie mówiłam podczas przysięgi" :)
Alma_ - Czw Paź 05, 2006 4:20 pm

szczako napisał/a:
podczas pierwszych kilkunastu minut trzęsły mi sie nogi i jedyne o czym myślałam, to czy moaj suknia trzęsie się razem z nimi i czy to widać :)

Nie było :lol:

Edi - Czw Paź 05, 2006 5:56 pm

Ja w kościele w ogóle się nie stresowałam, przeciwnie - cały czas się uśmiechałam bo byłam bardzo szczęśliwa. Ale nie przewidziałam takiego przebiegu wypadków, jeszcze siedząc w bryczce zastanawiałam się jak to będzie w kościele i snułam domysły ale wyszło pięknie.
Paweł jak wracaliśmy na salę przyznał się, że na początku mszy św. tak się zdenerwował że myślał że zemdleje ale potem było ok.

senra - Nie Paź 08, 2006 7:36 pm

Ja się nie stresowałam, za to za bardzo wzruszyłam się przy przysiędze i ledwo udało mi się powstrzymać łzy. Na szczęście zaraz po ksiądz rozładował atmosferę prosząc o brawa dla nowo zaślubionych. :) Przy zakładaniu obrączek nie wiedziałam nawet na którą rękę mam tę obrączkę wcisnąć, na szczęście mąż mi podpowiedział :)
Madzialena - Pon Paź 09, 2006 4:16 pm

Początkowo bałam się, że się rozkleję. Łzy płynęły mi, kiedy wybierałam utwory do oprawy muzycznej w kościele i zaczynałam czuć lekką telepkę kilka tygodni przed ślubem.

Mniej więcej dwa dni przed ceremonią wszystko ucichło i nawet się dziwiłam, że taka stałam sie nagle wyciszona i pogodna. Potem miałam wrażenie, że traktowałam ślub jako coś zupełnie naturalnego i bezpiecznego, wszystko co najważniejsze było niezależne ode mnie, a reszta ...

Po ślubie siedzieliśmy z mężem w aucie i pierwsze co nam przyszło do głowy to "Jakoś poszło ośle, jakoś poszło..." i oboje się roześmialiśmy.

W sumie to chyba bardziej stresowały mnie wszystkie przygotowania niż sam ślub.

emilkaa - Wto Paź 10, 2006 1:20 pm

ja na kazdym slubie sie wzruszam.. nawet obcych mi osob...

a na swoim nic :)

nawet przy zyczeniach

chociaz w domu przy blogoslawienstwie, a nawet u fotografa przy zyczeniach juz mi lezki lecialy... z chwila wejscia do kosciola jak reka odjal... nie ta Emila zupelnie... ktos mnie musial podmienic :D :D :D

przy zakladaniu obraczek podobno juz "brzmialam" na bardzo wyluzowana... :) :)

Agas - Sro Paź 11, 2006 8:28 am

no to bardzo dobrze tylko pogratulowac takiego dobrego "trzymania " sie bez widocznego stresu :]
fiona83 - Sro Paź 11, 2006 6:51 pm

emilkaa napisał/a:
przy zakladaniu obraczek podobno juz "brzmialam" na bardzo wyluzowana... :) :)


Zieloni potwierdzają. Byli nausznymi swiadkami 8)

misia-misia - Czw Lis 02, 2006 8:15 pm

Ja się bardzo stresowałam. Emocje mną targały na wszystkie strony.

pojawienie się świadków w domu - łzy ze wzruszenia
Blogosławieństwo - łzy ze wzruszenia
chwila przed ceremonią, witanie gości pod kościołem - radość na przemian ze łzami
nasza "droga" do ołtarza - ostatkiem sił powstrzymywałam łzy wzruszenia
cała msza - emocje, mocne bicie serca, stres
przysięga - wewnętrzna walka o powstrzymanie łez. Tu juz bez mała płakałam ale starałam się powstrzymywac łzy i usmiechac się ile wlezie. Ponoc dało to efekt jakbym się śmiała...
droga od ołtarza - ostatnie stresy i ostatnie silne emocje

Z tego wszystkiego nie bałam się jednego o czym zawsze myślałam. Zawsze bałam się, zeby podczas ślubu nie popełnic jakiejś gafy, bałam się że coś z "elementów" ceremonii poprostu pominę . Efekt był taki że całkowicie o tych obawach zapomniałam :)

motylica - Sob Lis 04, 2006 7:55 pm

> my generalnie prawie wcale sie nie streowaliśmy... jeszze w dzien łsubu rano wygłupialismy się w pidżamach w domu :) całe przygotowania tez minęły nam beztsresowo, bardziej chyba widziałam przejęcie mojej mamy czy bliskiej rodizny niz swoje... wręcz ich wszytskich uspokajałam przed błogosławieństwem... jeszcze w drodze do kościoła żartowaliśmy sobie w aucie [ typu: ciekawe dokąd nas teraz wiozą? ... albo: co teraz mamy w programie :) ] totalnie na luzie. przyznac trzeba że jest cos takiego, że w kościele chwyta za serducho... szybsze tętno :) w końcu to sakrament, rzecz święta :) jednak juz poczas przysięgi emocje opadały i znów byliśmy spokojni :) :):): widac to zresztą po nas było - tak przynajmniej potwierdzaja przybyli :D
Agas - Wto Lis 07, 2006 9:06 am

dzień przed ślubem i rano w dzień ślubu jeszcze sie tak nie stresowaliśmy, nie docierało do mnie nawet to że to ja mam ślub i że to właśnie j a mam wesele(bo zazwyczaj to sie chodzi na czyjeś wesela) kiedy zaczęłam sie ubierać, powoli zaczęły dochodzić do mnie myśli że jednak wychodzę za mąz i to sie faktycznie dzieje... :]
w momemcie bycia u fotografa u mnie luz totalny u mojego męża już sie zaczeło.ja odczułam to dopiero przed kościołem , widząc masę znajomych, przyjaciól i rodzinkę, ratowała mnie myśl że jest obok mnie P. i nasi świadkowie brat męza i moja siostra a noi oczywiście myśl że tuż za nami w pierwszym rzędzie siedzieli nasi rodzice, którzy chyba bardziej przeżywali to wszystko niż my :hyhy:
punkt kulmminacyjny ceremoni - przysięga. Tu moje emocje sięgneły zenitu, w tym momencie nie pamiętałam o niczym, totalne wyłączenie sie od świata.
ale po wyjściu z kościoła i przyjechaniu na salę już ochłoneliśmy na maxa..

Ilona83 - Pon Mar 19, 2007 10:48 pm

oj ja sie już teraz zaczynam stresować
asia84 - Pon Mar 19, 2007 10:54 pm

ja uważam, że trochę adrenaliny nie zaszkodzi, ale duży stres......... to ma być dzień pełen radości a nie stresów!!!!!!!! :) ))))))))))))
soseczka - Pon Mar 19, 2007 11:00 pm

czytajac te wszystkie posty odlatuje juz do dnia naszego wesela... ja sie najbardziej obawiam slubu ,przeysięgi ze zacznę sie jąkać itp ale na pewno bedzie dobrze :) :)
Balbina - Wto Mar 20, 2007 4:41 pm

Było stresu - 0.Ani przed, ani w czasie uroczystości.Tylko wspaniałe uczucie radości.Właściwie do tej pory nie potrafię tego wytłumaczyć ani zrozumieć. :lol:

[ Dodano: Wto Mar 20, 2007 4:41 pm ]
Może jestem nienormalna? :wink:

madzia8181 - Pon Kwi 23, 2007 12:24 pm

Ja zaskoczylam samą siebie... zero stresu, ja generalnie to boidudek jestem i bylam pewna ze trząść się bedę jak osika a tu nic! radosc, usmiech i naprawde sama przyjemnosc :) niezapomniana chwilla :buja w oblokach:
gosc - Pon Kwi 23, 2007 8:57 pm

a ja pewnie będę się denerwować, nie byŁabym sobą :) Jedyny problem jest taki, że jak się denerwuję to na szyi i dekolcie takie brzydkie czerwone plamy wychodzą :?
kochecka - Pon Kwi 23, 2007 9:24 pm

ja też napewno będę się denerwować (a wtedy nie jem wogóle)bo to byłoby bardzo dziwne gdyby tak nie było.napewno będę się nieźle trzęsła :lol:
ewuncia80 - Czw Maj 03, 2007 10:31 pm

Ja się zaczęłam stresować dopiero w Kościele, nie wiedziałam czy się uśmiechać czy być poważna, wydawało misię ze się za bardzo bujam w przód i w tył, a powinnam stać prosto:)
Serce waliło mi baaaaaaaaaardzo mocno i stres odpuścił mi dopiero po przysiędze.

Agha - Pią Sie 29, 2008 2:42 pm

Ja się zestresowałam na 5 minut przed przyjazdem młodego, gdy zobaczyłam moją kochaną rodzinkę. Rozkleiłam się, a z drugiej strony stres czy się nie rozmarzę i nie będę miała czerwonych oczu i nosa.
potem łzy na błogosławieństwie.
A podczas ceremonii na przemian chciało mi się i śmiać i płakać :-)

podrozniczka - Sob Sie 30, 2008 11:15 pm

Ja bylam dziwnie spokojna. Nawet moja swiadkowa powiedziala mi ze denerwowala sie bardziej niz ja. Natomiast wzruszylam sie tuz przed Ave Maria- bylam taaaaaaaaaak szczesliwa. Maz byl zdenerwowany bo jednak dla niego byl to slub poza jego krajem. Ale pod koniec ceremonii byl juz wyluzowany.
izunia_82 - Nie Lut 15, 2009 6:14 pm

Ja także byłam spokojna, w ogóle nie było po mnie widać stresu. Bardziej stresowałam się wcześniej, głównie tym czy ze wszystkim zdążymy. A w kościele jakby mi opadły emocje.
Hatifnatka - Nie Lut 15, 2009 7:09 pm

byłam zestresowana,ledwie rejestrowałam co się dzieje ;) natomiast w kościele o wiele bardziej dopadło mnie wzruszenie - co spoglądałam na mojego męża, łapało mnie na nowo.i on też miał mokre oczy,ale na szczęście żadne z nas się nie rozkleiło :)
owieczka_foto - Nie Lut 15, 2009 7:21 pm

nic... a nic... ale ja jakaś dziwna jestem.
niesia2708 - Pią Lut 20, 2009 11:18 pm

Przed cywilnym nic a nic :)
Dopiero gdy pani kierownik USC mówiła formułkę o rodzinie zaczęłam się stresować...Ciekawe jak przy kościelnym będzie....

Tajgete - Pon Mar 02, 2009 1:27 pm

Stresowałam się bardzo przy błogosławieństwie, później jakoś mi przeszło. W kościele się nie stresowałam, ale było tak straszliwie zimno, że modliłam się, żeby ceremonia potrwała krócej :wink:
agunia84 - Czw Maj 14, 2009 8:47 am

Ja się zaczęłam stresować od rana, gdy moja fryzjerka zaspała i się spóźniła 30 min. Później stres się tylko nasilał i trwał aż do pierwszego tańca.
Martuś i Jaruś - Wto Cze 23, 2009 8:27 am

Mnie stres łapał po wyjściu z domu do Kościoła i przed pierwszym tańcem - był to po prostu ból brzucha.... trwało to jednak chwile i mam wrażenie że jak tylko zobaczyłam Kościół i gości to już było dobrze :) byłam uśmiechnięta i panowałam nad tym co robię - pamiętam każdy szczegół a cała msza była dla mnie wyjątkowa - mimo przygód z Proboszczem... stres jednak chyba był, bo jak wytłumaczyć że się trzęsłam.... nie mogłam tego opanować (a tak myślałam żeby wziąć coś na rozluźnienie mięśni... :) ) ale i tak jestem z siebie dumna, bo nie płakałam, głos mi się nie zacinał, nie byłam czerwona jak burak :)
ppola - Pią Cze 26, 2009 4:07 pm

Ja sie stresowalam najpierw rano, potem jak czekałam na narzeczonego i na blogosławieństwo. Tesciowa przybiegła z kieliszkiem brendy i jakoś poszło :) Ale trzesłam sie cała od nóg po zęby...
evelinka - Pią Cze 26, 2009 10:14 pm

Tak czytam o tym stresie i się zastanawiam, jak to jest. Jedyne co pamiętam, że mnie stresowało, to pierwszy tanie, bo bardzo chcieliśmy, żeby się nie pomylić. Poza tym NIC! Ani w domu, ani w kościele. ZERO stresu :smile:
misiao1983 - Sob Cze 27, 2009 12:19 am

A ja czuję, że będę ryczeć. Na błogosławieństwie bedę ryczeć, w kościele będę ryczeć ... na bank... będę szlochać jak szalona :) Na cudzych ślubach płaczę a co dpiero na swoim!!!
krzysiaa - Czw Lip 09, 2009 3:49 pm

Mnie i mojego męża stres dopadł dzień przed ślubem. Nawet się wtedy pokłóciliśmy, co praktycznie nigdy nam się nie zdarza. Przepłakałam cały piątek by w sobotę rano obudzić się we wspaniałym humorze. W dniu ślubu nie byliśmy zdenerwowani a jedynie wzruszeni, zwłaszcza podczas składania przysięgi. To było naprawdę piękne, niezapomniane przeżycie. Podczas wesela bawiliśmy się wspaniale i wszystko znakomicie się udało. Myślę, że ten spokój zawdzięczam jednak w dużym stopniu wcześniejszemu przemyśleniu i dopracowaniu wielu szczegółów (naprawdę dużą pomoc uzyskałam na tym forum). A poza tym założeniu, że na wszystko i tak nie mam wpływu i nie ma sensu przejmować się takimi drobiazgami jak nie do końca udana fryzura, czy oczko w pończoszce, a nawet pogoda, która odbiega od ideału.
Debussy - Wto Sie 18, 2009 11:37 am

Mnie na szczęście stres w czasie ceremonii ślubnej nieco ominął :twisted:
Byłam w miarę trzeźwa, świadoma wszystkiego i baaardzo szczęśliwa :mrgreen:

truskawka_ja - Wto Sie 18, 2009 11:55 am

misiao1983 napisał/a:
A ja czuję, że będę ryczeć. Na błogosławieństwie bedę ryczeć, w kościele będę ryczeć ... na bank... będę szlochać jak szalona :) Na cudzych ślubach płaczę a co dpiero na swoim!!!

Ja tez placze na wszystkich slubach, na swoim cywilnym tez plakalam jak bobr a na koscielnym - nic, caly czas mialam usmiech od ucha do ucha. Zupelnie nie rozumiem jak dalam rade. Czulam sie dosc dziwnie - nie czulam sie zestresowana ale wszystko bylo jakies takie przytlumione jakbym ogladala swiat przez szybe, jakby to nie dotyczylo mnie. Bardzo dziwne uczucie.

ppola - Wto Sie 18, 2009 12:23 pm

truskawka_ja, czulam sie tak samo, jakbym film ogladala a nie siedziala przed oltarzem, poza tym w pewnym momencie powiedzialam do meza ze chyba sie rozplacze to mi odpowiedzial ze jeszcze za wczesnie i makijaz mi sie rozmarze ;)
Tissaia - Wto Sie 18, 2009 12:29 pm

My się trzymaliśmy podczas ceremonii, ale błogosławieństwo, podziękowanie dla rodziców... masakra, głos mi się łamał, łzy... W kościele miałam jakąś taką mobilizację, że nie będę płakać, bo jak to brzmi, biorę ślub łykając łzy, a poza tym mój głos drżący ze wzruszenia brzmi naprawdę kretyńsko ;P tak więc do mikrofonu było twarde "chcemy", wzruszenie zostawiłam sobie na inne momenty.

Ale do końca życia nie zapomnę, jak zwróciliśmy się do rodziców w domu i ja: kochani rodzice, chcielibyśmy was prosić o... prosić o... o...
mąż: ...o błogosławieństwo!

Żeby mnie nie wybawił, pewnie do dzisiaj bym tego z wrażenia nie wydusiła :P
(Na filmie to musi być absolutnie boska scena...)

Natomiast szokiem dla mnie było, że małżonek, który trzymał się dzielnie podczas najbardziej stresujących momentów, nagle rozkleił się totalnie przy życzeniach na sali, normalnie łzy spływały mu strumieniem po twarzy. Ja już wtedy byłam wyluzowana, może wypłakałam się wcześniej "na raty".

Ambrozja - Wto Sie 18, 2009 2:25 pm

Nie było żadnego stresu, aż się oboje sami dziwiliśmy, że jesteśmy tacy spokojni :) Podczas przysięgi patrzyliśmy na siebie i mówiliśmy z uśmiechem od ucha do ucha. Co nie zmienia faktu, że czułam jakbym wyszła z siebie stanęła obok i sobie wszystko oglądała z boku a nie uczestniczyła... ciekawe uczucie, nie powiem :wink:
Tissaia - Wto Sie 18, 2009 6:31 pm

W dzień ślubu chyba 500 osób zapytało nas, czy się nie stresujemy. Odpowiedź była niezmienna: my się nie stresujemy, to inni nas stresują!

I taka jest prawda o dniu ślubu :D

Ze swojej strony to bardziej... ja wiem... wzruszenie?

ava - Sob Paź 03, 2009 6:55 pm

U mnie stres pojawił się rano w dniu ślubu i to niestety dosyć poważny :roll: Po wizycie u fryzjera mi przeszło, potem znowu pojawił się, gdy dowiedziałam się, że mój ówczesny narzeczony wyruszył już razem ze swoimi gośćmi ze swojego domu, napięcie trwało do momentu, gdy się w końcu zobaczyliśmy, wtedy cały mój stres minął mi jak ręką odjął, bo zobaczyłam, że S. w ogóle nie jest zestresowany :lol: :lol: :lol: On pewnie też się wczesniej lekko stresował, ale ogólnie był wyluzowany :mrgreen: No i oczywiście podczas przysięgi towarzyszyło nam pewne napięcie, połączone ze wzruszeniem w moim przypadku :)
Kamelija - Pon Paź 12, 2009 11:44 pm

Do dnia ślubu nie czułam stresu, ale od samego rana zaczęło się... Najpierw mały stres, że nie zdążymy ze świadkową do fryzjera na 9, potem, ze fryzjerka nie zdąży uczesać świadkowej, a miałyśmy razem wizytę u kosmetyczki. Jak się jednak udało i zdążyłyśmy, to stres minął. Myślałam, że już będzie luzik, ale jak tylko stanęliśmy z D.na czerwonym dywanie w oczekiwaniu na marsza, to tak się spięłam, wzruszyłam i roztrzęsłam, że nie mogłam patrzeć w drodze do ołtarza na gości, bo rozpłakałabym się od razu... -masakra :? Po prostu zdałam sobie sprawę, ze za chwilę spełni się jedno z moich największych marzeń :) A potem stres minął i pojawił się spokój i uśmiech na twarzy.
darling - Sro Lis 18, 2009 2:33 pm

Ja cały czas od rana byłam zadziwiająco spokojna. Nie stresowałam się do momentu stanięcia w drzwiach kościoła. Potem tylko po bukiecie widziałam jak bardzo drżą mi ręce, a wyobrazić sobie tylko mogę jakie były lodowate. W czasie przysięgi niestety się popłakałam, ale to chyba było bardziej wzruszenie niż stres (dobrze, że nasz świadek miał chusteczki w kieszeni). Potem wszystko minęło jak ręką odjął. No może jeszcze pierwszy taniec przyspieszył bicie serca :)
ava - Sro Lis 18, 2009 3:29 pm

misia-misia napisał/a:

przysięga - wewnętrzna walka o powstrzymanie łez. Tu juz bez mała płakałam ale starałam się powstrzymywac łzy i usmiechac się ile wlezie. Ponoc dało to efekt jakbym się śmiała...

U mnie było bardzo podobnie - mnie nie chciało sę płakać, ale byłam tak spięta, że nie mogłam dopowiedzieć słów do końca... ale uśmiech ciągle był... Efekt dźwiękowy - prawie wszyscy myślą, że się wtedy śmiałam. Kiedy obejrzałam nagranie z tego momentu, to gdyby nie wyraz moich oczu, sama stwierdziłabym, że to był tłumiony śmiech :roll:

martka - Pią Kwi 30, 2010 3:33 pm

I ja mogę wreszcie wypowiedzieć się w tym temacie :)
To byl tak piękny dzień, że aż żal by było gdyby minął tylko pod znakiem stresu. Rano owszem jakieś zdenerowanie było, ale później, po wizycie u fryzjera i kosmetyczki, wszystko minęło i był tylko uśmiech. I towarzyszył mi prawie cały czas :) Opuścił mnie jedynie na krótką chwilke przy błogosławieństwie i już po ceremoni przy składaniu niektórych życzeń.
Podczas ceremoni była tylko radość. Ksiądz fantastycznie rozluźniał atmosferę. Czasami nawet miałam wrażenie że za dużo się śmiejemy :)
Jestem pozytywnie zaskoczona swoja reakcą - myslałam, że wyleje w ten dzień potok łez a tu taka miła niespodzianka :)
Nie jesteśmy w stanie przewidzieć naszych reakcji w Tym dniu. Tyle sie dzieje dookoła, że żal tego wszystkiego nie dostrzec.

kasia_m85 - Sro Cze 23, 2010 6:19 pm

A ja się w ogóle nie stresowałam czym sama byłam zaskoczona. Na błogosławieństwie trochę się wzruszyłam (ale nie płakałam) a potem w tym przez całą mszę chciało mi się śmiać co nie zawsze udało się powstrzymać:)Bartek na początku był trochę zestresowany ale w czasie mszy mu przeszło...
rusałeczka:) - Sro Cze 23, 2010 9:05 pm

A ja od samego rana czułam sie tak wyluzowana, że aż się bałam sama o siebie czy wszystko ze mną jest w porządku? Jednak stres mnie dopadł jak zaczęli zjeżdżać się goście. A w kościele byłam zestresowana jak zakładałam mojemu mężowi obrączkę na palec, bałam się że nie dam rady jej chwycić z tymi paznokciami, chociaz nie były aż tak długie :D
skalimonka - Sro Cze 23, 2010 9:15 pm

Ja nie denerwowałam sie wcale, ani dzień przed, ani w dniu ślubu... stres złapał mnie dopiero gdy staliśmy przy wejściu do kościoła i to dlatego, że świadkowa, spytała sie mnie, czy się denerwuję... no i zaczełam :smile: Tak więc drogi do ołtarza nie pamietam :smile: Później już szybko stres opadł i do przysięgi zupełnie się wyluzowałam. Mój A. za to się stresowal dzien przed i w dzień ślubu łyknął ziołowy lek na uspokojenie, który jak sam przyznał niewiele mu pomógł. Też się martwił, że na początku mszy zemdleje, ale trzymał się dzielnie, do momentu przysięgi powtarzał w pamięci tekst przysięgi !! :smile: (mówilismy z pamieci)... później już luz ;)
katrina - Sro Cze 23, 2010 10:08 pm

my wcale sie nie denerwowaliśmy :) mój mąż był do 15 w pracy :D ja do 14 sprzątałam mieszkanie, a podczas samego ślubowania ryjki nam się śmiały od ucha do ucha :)
ewex - Czw Cze 24, 2010 8:45 pm

Ja zawsze denerwuję się ważnymi wydarzeniami i ten dzień tez przeżywałam do tego stopnia że rano jadąc do fryzjera rozpłakałam się . Później już było lepiej ale podczas przysięgi głos mi lekko drgal a ręce trzęsły nie dlatego że miałam wątpliwości ale dlatego że bałam się po prostu że cos pomylę i w ogóle tylu ludzi nas obserwowało :D
Cały stres minął dopiero na przyjęciu po lekkim znieczuleniu :wink:

Misiak87 - Wto Cze 29, 2010 9:31 am

Ja się stresowałam przed ślubem (bo za długo byłam u fryzjera i bałam się, że nie zdążę do kosmetyczki). Później luzik. Stres trochę powrócił, gdy zobaczyłam ile samochodów stoi pod kościołem, pomyślałam że bardzo dużo ludzi przyjechało aby być z nami w tym dniu. :) Ale zaraz stres przeszedł i do ołtarza szliśmy na luzie. Mnóstwo ludzi nam mówiło, że nie widziało jeszcze tak wyluzowanej i uśmiechniętej pary w dniu ślubu. :)
anuszkaa - Wto Cze 28, 2011 9:37 am

a ja w ogóle się nie stresowałam :smile: Podeszłam do tego na luzie i muszę przyznać, że aż sama się temu dziwię. Goście mówili, że widać było u mnie ten luz i brak stresu :)
martula_87 - Wto Cze 28, 2011 11:18 am

W dniu ślubu totalny luz i relaks :smile:
Większy stres towarzyszył mi podczas przygotowań.
Przysięgę wypowiedzieliśmy z uśmiechem na twarzy chodź bałam się ataku płaczu.
Myślę że to dzięki Michałowi bo był mega wyluzowany i rozbawiony.
Stres jedynie się odezwał w momencie w którym Michał do mnie przyjechał i jak zareaguje na mój widok a ja na jego.

kasialenarczyk - Pią Lip 08, 2011 7:34 pm

Zazdroszczę wam tego relaksu ja nie byłam tak zrelaksowana byłam mega zestresowana aż przestałam mówić przysięgę był mały stop masakra ale to już było ....
sloneczkoo - Wto Lip 12, 2011 10:59 am

W kościele bez stresu.. podobno miałam inny głos podczas przysięgi ale na spokojnie z łezką (ze szczęścia) w oku mówiłam bez pomyłki ;)

Stres to miałam ale z 4h przed ślubem..

justine81 - Sob Lip 16, 2011 6:13 pm

Mój stres zakończył się tak z 2h przed ślubem, potem było już na spokojnie, zarówno podczas ceremonii jak i pierwszego tańca :)
kakonka - Sob Lip 16, 2011 6:57 pm

u mnie zero stresu :) miałam wrażenie, że idę na ślub kogoś innego :D
mąż troszkę bardziej, ale jak przyjechał do mnie to widać było, że odetchnął :D i później były żarty w samochodzie :) za to mama i teściowa- nerwy!!

marciami - Pią Sie 26, 2011 11:56 am

Ja się bardzo stresowałam. Jak Kuba przyjechał po mnie, tzn. udawał, ze przyjechał, bop ubierał się w pokoju obok, to trochę mi było lepiej. W aucie już byłam totalnie roześmiana. Stres wrócił w kościele, gdy siedziałam przed ołtarzem. A później na weselu jeszcze jechaliśmy na adrenalinie :D Generalnie wspominam ten dzień jako baaaardzo stresujący, ale piękny.
tomcia - Czw Lis 03, 2011 8:16 pm

mnie w kościele stres minął jak siedzieliśmy przed ołtarzem i chyba w tym samym momencie przeszedł na M. Chyba zdał sobie sprawę, że za późno na ucieczkę;)
Ja swoją przysięgę powiedziałam z drobną przerwą (niektórzy myśleli, że śmiać mi się chciało, ale to był niespodziewany atak wzruszenia), natomiast mój niedoszły jeszcze wtedy mąż nie wypowiedział "miłość, szacunek i wierność małżeńską", a jedynie miłość i wierność! :zly: (czy "małżeńską, to nie wiemy-jeszcze nie mamy nagrania). Także moje małżeństwo obędzie się bez szacunku czyli jak to określił M-jak już będzie bił, to tak żeby nie było widać :oh:

M4rcysi4 - Czw Lis 03, 2011 11:19 pm

tomcia padłam :x_rot Doceń to, że będzie bił żeby nie było widać :smile:
Verenica - Pią Lis 04, 2011 9:44 am

Ja z natury bardzo szybko się wzruszam. Już sama myśl o ślubie powodowała u mnie łzy w oczach, np oglądanie "Salonu Sukien Ślubnych" na TLC. Wszyscy się śmiali, że będę ryczeć jak bóbr. Ja zresztą też byłam o tym przekonana, że nawet kazałam mojemu P. zaopatrzyć się w chusteczki :D .
Jak P. po mnie przyjechał wraz z rodzicami to już się zaczęło. Ale w momencie błogosławieństwa to już było apogeum :cry:
W samochodzie byłam już wyluzowana. Ale w momencie kiedy Tato prowadził mnie do ołtarza i wszyscy na nas patrzyli znowu byłam bliska płaczu.
Jednak jak już usiadłam obok mojego przyszłego męża - wszystko minęło jak ręką odjął. Byłam opanowana, spokojna - normalnie jak bym była na haju. Zero stresu, nerwów, wzruszeń, łez. Sama byłam w szoku :o

ava - Pią Lis 04, 2011 12:04 pm

tomcia napisał/a:
"miłość, szacunek i wierność małżeńską"
A to nie jest przypadkiem "miłość, wierność i uczciwość małżeńską"? W takim razie spokojnie może Cię oszukiwać i okłamywać, choć nie wiem czy to jest dużo lepsze niż bicie :D
tomcia - Pią Lis 04, 2011 4:07 pm

ava, jesteśmy ewangelikami, taki też mieliśmy ślub i przysięgą różni się nieco od katolickiej. Co do szacunku, to jakaś jego część mieści się w miłości, więc liczę na to, że nie będzie tak źle:)
oreska - Wto Lip 17, 2012 12:55 pm

my się nie stresowaliśmy (no może tylko 1% w sumie nie wiem czy stresu czy takiego podniecenia ;) ), cała msza mineła nam na uśmiechu, niektórzy goście myśleli że się smialismy bo się stresowaliśmy :? to już nawet cieszyć się na ślubie nie można :razz: :razz: w sumie nasz ślub był chyba pierwszym na którym para młoda była tak wyluzowana i uśmiechnieta cały czas (mówię o slubach na których byliśmy) 8)
Rusałka_Maja - Sob Sie 03, 2013 11:49 pm

My byliśmy cały czas mega uśmiechnięci - wszyscy mówili, że widać było po nas tą ogromną miłość i szczęście w tym dniu i , że wyglądaliśmy przez to jakbyśmy się nie stresowali.. otóż ja stresowałam się niezmiernie i prawdę powiedziawszy nie mogę doczekać się filmu bo z ceremoni nie wiele co pamiętam pzrez te emocje :smile:
Żuczek007 - Wto Sie 06, 2013 3:41 pm

Ja się odstresowałam w trakcie mszy, ale z samego wejścia do kościoła prawie nic nie pamiętam. Mój Luby sprawiał wrażenie strasznie skupionego, ale też mu w trakcie przeszło.
Juska - Sro Cze 18, 2014 7:20 pm

Żuczek007 napisał/a:
Ja się odstresowałam w trakcie mszy


Podobnie jak ja, chyba najbardziej się stresowałam, czekając na Tomka w domu. Miałam jeszcze mały spadek formy, jak stanęłam z tatą pod rękę w drzwiach kościoła, i zobaczyłam cały ten tłum i mojego przyszłego jeszcze męża przed ołtarzem :)
W trakcie ceremonii nie byłam jakoś szczególnie spięta, chyba bardziej wzruszona :) Ale ciągle trzymaliśmy się za ręce i mój Tomek albo mi puszczał oczko, albo uśmiechał się do mnie :P

Sisska - Pon Cze 23, 2014 5:07 pm

w dniu slubu nie stresowalam sie w ogole, po prostu cieszylam sie dniem ;) A. chyba sie stresowal, a przynajmniej sprawial takie wrazenie. w kosciele byl spiety i w ogole sie nie usmiechal :( za to ja - za rada foto - mialam non stop banana :smile:
lovinlizard - Pon Cze 23, 2014 9:33 pm

troche był przyjechaliśmy do kościoła osobno, nie widzieliśmy się wcześniej
nie byłam pewna czy Ł już jest czy mogę już wchodzić i czy ogólnie jest wszystko ok

Skyler - Czw Cze 26, 2014 11:16 pm

U nas też się podzieliliśmy ja zestresowana, Tomek przez cały dzień i wieczór z bananem na ustach :smile:
Catylyn89 - Nie Sie 24, 2014 11:37 pm

Stres miałam, ale z jednego powodu. Tak mi zjechała podwiązka z nogi, że aż do przysięgi miałam ją do kolana. Później mi zleciała już do kostki i bałam się, że ją zgubię w drodze do stolika, gdzie podpisywaliśmy papiery. Ale dotrwała do czasu gdy wsiadłam do samochodu :P A tak to nie... Na przysiędze mi łezka poleciała ze wzruszenia i głos mi się załamał, ale poza tym luzik :)
msmika - Pon Sie 25, 2014 6:20 am

U nas stress był tylko na pierwszym tańcu...a cała ceremonia przebiegła z uśmiechami...:)
Dorotka_ - Pon Sie 25, 2014 6:23 am

Arek się stresował, bo pas smokingowy mu się odpiął :smile:
ja nie czułam stresu w ogóle, było mi tylko smutno, bo jak wchodziliśmy nie widziałam, dużej liczby naszych znajomych. A później się wszyscy odliczyli.

karolina84 - Czw Sie 28, 2014 12:09 pm

A my się stresowaliśmy z pół roku przed :) a jak nadszedł dzień ślubu to już tylko troszkę-przed przysięgą,żeby się nie pomylić i przed pierwszym tańcem,gdy mamy szukały guziczków w morzu falbanek,żeby podpiąć tren :D
ithanielle - Sro Wrz 17, 2014 12:03 am

Nie stresowałam się, nie było na to czasu :)
Selene - Pią Wrz 19, 2014 12:52 pm

Ja w samym kościele dopiero poczułam jakikolwiek stres, wcześniej w ogóle, wszystko poszło na luzie. Po odebraniu nagrania, zobaczyłam jak bardzo było po mnie widać ten stres :) aż ciężko oddychałam, nie myślałam że aż tak :D
Smerfetkaa - Sro Cze 15, 2016 10:16 am

W moim przypadku stres zaczął się jakieś 6 godzin przed ślubem. Raczej były to nerwy związane z tym czy wszystko ogarniemy w porę. Kiedy wsiedliśmy do auta i jechaliśmy w stronę kościoła wszystko odpuściło... Jak wysiedliśmy cały czas się uśmiechałam:) W kościele miałam wrażenie, że jesteśmy tylko my i ksiądz.. Nie czułam w ogóle, żeby towarzyszyła nam jakaś "publiczność".
Strasznie mnie to zaskoczyło bo spodziewałam się wielkiego stresu (jestem strasznym nerwusem). ;)

Gomigo - Czw Sie 25, 2016 7:07 pm

W ogóle się nie denerwowaliśmy... czuliśmy się tak jakbyśmy byli tylko my i pani urzędnik. :D Może trochę przed... najbardziej tym czy wszyscy się stawią, ale naprawdę trochę. Było wspaniale :)

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group