Forum Weselne miasta Łodzi
Forum weselne, wesele i ślub w Łodzi i woj. łódzkim

Dom - Mieszkanie - darowane czy samemu kupione?

Debussy - Pią Paź 10, 2008 9:53 am

Przez ten cały krach na giełdzie, kredyty na mieszkanie są już o wiele mniej korzystne :zdegustowany: Kiedys dawali 110% ceny mieszkania, żeby człowiek jeszcze miał na ewentualny remont.. a teraz? 90% ? W tym wkład własny. Masakra...
W tej sytuacji chyba będziemy musieli zacząć "urabiać" babcię, żeby przyszła mieszkac do moich rodziców, do mojego pokoju, a my może u niej... Ale nie wiem czy się uda :-?

kryszka - Pią Paź 10, 2008 10:28 am

A jak raty rosną :evil: :evil: :evil:
mietka - Pią Paź 10, 2008 10:32 am

a ja w poniedzialek zanosze reszte dokumentow do banku........ wypadaloby zaczac remont, a pieniadze w skarpetce nie leza......
Debussy - Pią Paź 10, 2008 10:42 am

kryszka napisał/a:
A jak raty rosną :evil: :evil: :evil:


No właśnie... liczyliśmy sobie średnio że spłata kredytu kosztowałaby nas ok. 2000 zł miesięcznie... masakra... (przy kredycie malejącym na początku 2500 zł, a juz końcowe raty za 30 lat ok. 800 zł).
Uzmysłowiam sobie jakie to straszne obciążenie, jak ciężko byłoby nam w ogóle na coś odłożyć (wakacje), czy samochód nowy... Nie mówiąc już o sytuacji kiedy pojawiłoby się dziecko. Zastaw się, a postaw się. Nie chcę takiego życia :-?
Ale nie chcę też mieszkać z rodzicami, ani teściową... :roll:

klara76 - Pią Paź 10, 2008 10:45 am

Debussy napisał/a:
liczyliśmy sobie średnio że spłata kredytu kosztowałaby nas ok. 2000 zł miesięcznie


w jakiej wysokości chcecie wziąć kredyt jeżeli taka jest rata? ja mam 666,63 zł i już jest ciężko :?

Debussy - Pią Paź 10, 2008 10:46 am

klara76 napisał/a:
w jakiej wysokości chcecie wziąć kredyt jeżeli taka jest rata? ja mam 666,63 zł i już jest ciężko :?


Na nowe mieszkanie, 300 tyś złotych.

[ Dodano: Pią Paź 10, 2008 10:47 am ]
Tzn, nie nowe budownictwo oczywiście, tylko już takie kilkuelnie. Ale takie są niestety ceny.

kryszka - Pią Paź 10, 2008 10:52 am

Debussy - coś źle liczysz albo jakiś ogromniasty kredyt chcecie wziąć.
mietka - Pią Paź 10, 2008 10:55 am

tez mi sie tak wydaje, bo my w sumie na 150 tys mamy rate wyliczona na jakies 800 zl i to tez malejace ale w CHF
Debussy - Pią Paź 10, 2008 10:57 am


kryszka - Pią Paź 10, 2008 11:07 am


Debussy - Pią Paź 10, 2008 11:19 am

Chociażby z tego względu, że babcie już coraz bardziej potrzebują pomocy. Moja babcia odwala już takie numery, że jest to niebezpieczne. Np. zostawiają czajnik na gazie i zapomina.. Wczoraj dzwoniła do mnie z płaczem, że ma depresję bo nie może znieść samotności. Zreszta, ja też bym dostawała bzika jakbym siedziała całe dnie sama. Jasne, że ją odwiedzamy, ale wiadomo że nie codziennie. Tutaj babcia miałaby cały czas towarzystwo, poza tym jest winda (a ona mieszka na czwartym piętrze).
To nie jest tak, że myślę tylko o naszej wygodzie. Po prostu byłoby tak dobrze dla obu stron.

[ Dodano: Pią Paź 10, 2008 11:21 am ]
A i kupować kawalerkę - jakoś nie wydaje mi się to dobrym pomysłem. Bo na ile nam to wystarczy? Tak czy siak brać kredyt, spłacać go i gnieździć się w ciasnocie?

mietka - Pią Paź 10, 2008 11:22 am


klara76 - Pią Paź 10, 2008 11:22 am

kryszka napisał/a:
Debussy - w ogóle nie rozumiem jak możesz wymagać od którejkolwiek z babć żeby przeniosły się do córki czy synowej albo od mamy czy teściowej oczekiwać przyjęcia babci do siebie.
Dla mnie to jest niepojęte. Pobieracie się, więc jesteście dorośli i musicie sobie radzić sami. Chcecie mieszkać na swoim? To kupcie tylko kawalerkę w starym budownictwie. Dlaczego oczekujesz że ktoś ci coś poda na tacy?


zgadzam się z Kryszką; jesteście dorośli, chcecie być samodzielni, to zróbcie wszystko żeby tak było ale nie kosztem kogoś

Debussy - Pią Paź 10, 2008 11:23 am

mietka napisał/a:
mieszkanie mozna tez kupic za 200 tys i to 3 pokojowe

A jesteś w stanie mi pokazać jakąś konkretną ofertę?
Bo jak szukaliśmy, to najtańsze były za 270 tyś. Ale do generalnego remontu, albo 10 piętro.

[ Dodano: Pią Paź 10, 2008 11:24 am ]
klara76 napisał/a:
zgadzam się z Kryszką; jesteście dorośli, chcecie być samodzielni, to zróbcie wszystko żeby tak było ale nie kosztem kogoś

Starsza babcia, 82 letnia potrzebuje opieki, więc nie byłoby to kosztem niej.

truskawka_ja - Pią Paź 10, 2008 11:27 am

Debussy napisał/a:

Starsza babcia, 82 letnia potrzebuje opieki, więc nie byłoby to kosztem niej.

To wprowadźcie się do niej...

mietka - Pią Paź 10, 2008 11:27 am

http://nieruchomosci.onet...91&ID=106376615

7 pietro, ale to jest znalezione bez wysilku, na pierwszej stronie nieruchomosci w onecie

kryszka - Pią Paź 10, 2008 11:28 am


Debussy - Pią Paź 10, 2008 11:38 am

Tylko widzicie, całe życie odkąd odrosłam od stołu babcia mi wmawiała wręcz, że to mieszkanie będzie moje jak wyjdę za mąż.
Jasne, że siłą jej nikt nie przeprowadzi ;)
Po prostu z nią porozmawiam, może sama to zaproponuje. Miło by było, bo naprawdę by nam to pomogło.

A co do propozycji zamieszkania z babcią, to odpada choćby z tego względu że babcia jest osobą nadopiekuńczą do ogromnej przesady. Wiem to, bo mieszkałam z nią kiedyś. Wydzwaniała do mnie, zamartwiała, myślę, że nie mielibyśmy życia. Ani nigdzie wyjść wieczorem, ani nic.

A to mieszkanie, no tak 230 tyś. Pewnie jestem wybredna, wolałabym z 10 metrów większe. No ale dzięki, jak będzie potrzeba to będziemy myśleć o tym kredycie.

[ Dodano: Pią Paź 10, 2008 11:40 am ]
Poza tym, ja bym mimo wszystko na miejscu babć wszelakich pomogła swoim wnuczkom, lub w tym wypadku jedynej wnuczce. Wydaje mi się to naturalne.

mietka - Pią Paź 10, 2008 11:42 am

Cytat:
A co do propozycji zamieszkania z babcią, to odpada choćby z tego względu że babcia jest osobą nadopiekuńczą do ogromnej przesady. Wiem to, bo mieszkałam z nią kiedyś. Wydzwaniała do mnie, zamartwiała, myślę, że nie mielibyśmy życia. Ani nigdzie wyjść wieczorem, ani nic.


to w takim razie dlaczego twierdzisz, ze ktos inny mialby latwiej? jezeli jest nadopiekuncza, mysle, ze tak samo daloby sie to we znaki innym, ktorzy by z nia zmaieszkali, nie tylko Wam

Debussy - Pią Paź 10, 2008 11:43 am

Moi rodzice już od wielu lat nie prowadzą nocnego trybu życia :)

[ Dodano: Pią Paź 10, 2008 11:44 am ]
Ale dobra, już koniec dyskusji. Zaatakowałyście mnie jakbym chciała babcię co najmniej na bruk wyrzucić. Koniec tematu.

klara76 - Pią Paź 10, 2008 11:45 am

Cytat:
A to mieszkanie, no tak 230 tyś. Pewnie jestem wybredna, wolałabym z 10 metrów większe. No ale dzięki, jak będzie potrzeba to będziemy myśleć o tym kredycie.


myslę, że jesteś trochę wybredna; jeszcze jedno z przysłów, skoro już dwa były: "jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma..."

Debussy - Pią Paź 10, 2008 11:47 am

Klaudynko, bo tu jednak chodzi o ogromne pieniądze. 230 tyś czy 300.. w sumie mała różnica. Więc wychodzę z założenia, że wolałabym jak najlepsze warunki nam stworzyć.
Ale np. mieszkanie które odziedziczę po babci, ma tylko 2 pokoje i 46 m2 i wybrzydzać nie będę bo darowanemu koniowi to wiadomo co.

klara76 - Pią Paź 10, 2008 11:52 am

znalazłam takie na gratka.pl
http://dom.gratka.pl/tres...b60b3d922ad&s=1

marysia - Pią Paź 10, 2008 11:53 am

tu inne przykłady tylko że z dwoma pokoikami
http://allegro.pl/item451...odzi_tanio.html
http://allegro.pl/item454...zposrednio.html

Niusia80 - Pią Paź 10, 2008 11:59 am

Do kosztów zakupu mieszkania musisz doliczyć jeszcze koszty administracyjne, notarialne itd. Są one niemałe, bo jest to wielkość rzędu 8 - 10% wartości nieruchomości. Co przy kwocie 300 tyś za samo mieszkanie stanowi dodatkowo jeszcze ok. 30 tyś. (będą jeszcze większe gdy zdecydujesz się skorzystać z usług biura nieruchomości)
Tajgete - Pią Paź 10, 2008 12:00 pm

Sugeruję, żeby z tego wydzielić temat o obowiązkach rodziców wobec dorosłych dzieci, bo jest bardzo ciekawy...

Debussy - 70 tys. z odsetkami to jak dla mnie jest ogromna różnica. :roll: Tak na oko 4-8 lat spłacania. I wiesz co... ja też powinnam powiedzieć, że inni mają łatwiej, bo nie dosyć, że zamieszkamy z troszeczke nadopiekuńczymi Wojtka rodzicami, to jeszcze będziemy brali kredyt, żeby spłacić jego siostrę, żeby każdemu było po równo... I mimo wszystko wydaje mi się to sprawiedliwe. Dodatkowo jeszcze postanowiliśmy sami sfinansować sobie wesele. Jak dla mnie w momencie gdy postanowiłam sama podejmować decyzje o swoim życiu i uznałam się za osobę dorosłą, to każda pomoc ze strony rodziny jest tylko i wyłącznie miłym gestem, a w żadnym wypadku "naturalnym obowiązkiem".

Debussy - Pią Paź 10, 2008 12:01 pm

dzięki. Mój L. widać kiepsko szukał abo miał za wysokie wymaganie bo faktycznie te co wkleiłyście mogłyby być :) Nie ma co się poddawać, trzeba kombinować. A babcia sama postanowi co chce zrobić :smile:
Klaudynka - Pią Paź 10, 2008 12:01 pm


Debussy - Pią Paź 10, 2008 12:03 pm

No jasne, że to nie babci obowiązek. Tylko fakt faktem, że mogła tak nie obiecywać :razz: W każdym razie babcia to świętość i nic bez jej zgody nie zrobimy. Chociaż jak to już pisałam - "fajnie by było", ale jak nie, to będziemy szukać innego rozwiązania.
Mika - Pią Paź 10, 2008 12:06 pm

Debussy 230tys a 300tys + ewentualny remont to bardzo duża różnica nie mała, poza tym ja bym wolała nawet 2 pokoje za niższą cenę skoro nie stać by mnie było i szybko w miarę spłacić, a potem kombinować sprzedać mieszkanie i kupić nowe lub zamienić. Poza tym 53m2 to nie jest mało a chyba nie planujesz drużyny piłkarskiej? Moja siostra ma tyle właśnie metrów i dwie córki i nie widzę problemu na samym początku z córkami mieszkali w kawalerce i też nie było problemu, byli szczęśliwi, że mają gdzie mieszkać.
Poza tym za 250-255tys 63m2 mieszkanie też można znaleźć, znalazła moja koleżanka i znalazłam je ja, więc da się, tylko trzeba troszkę poszukać.

Ela_i_Adam - Pią Paź 10, 2008 2:28 pm

kurcze czytam to co napisałyście i jestem przerażona my nie chcieliśmy mieszkać z żadnymi rodzicami ani dziadkami ale do głowy by nam nie przyszło zeby chociaż prosić którąś babcie zeby się przeniosła więc poszukaliśmy i wynajęliśmy mieszkanie na które nas było stać a teraz szukamy czegoś własnego ale nigdy nie zdecydowałabym się wziąć takiego kredytu i zarzynać się od razu na duże mieszkanie. Mieszkanie 40-metrów dwa pokoje można kupić za ok 100tys (co dla nas już jest ogromną sumą) i myślę ze dla dwojga a nawet trojga (z małym dzieckiem) bez problemów wystarczy na początek a potem zawsze łatwiej sprzedać albo zamienić a i spłacać łatwiej. My niestety nie mamy teraz możliwości wzięcia kredytu przez ten cały krach na rynku więc mieszkanie znowu przeszło nam koło nosa :(
Kati - Pią Paź 10, 2008 2:43 pm


Tajgete - Pią Paź 10, 2008 2:53 pm


Kati - Pią Paź 10, 2008 2:54 pm

Masz rację! absolutną! :evil:
Debussy - Pią Paź 10, 2008 4:37 pm

A ja właśnie byłam u babci, z mamą. I nie miałam się czego obawiać. Powiedziałam, że chcemy wziąć kredyt, a babcia się skrzywiła i powiedziała, że gdybyśmu u niej chcieli mieszkać to przecież możemy, ale pewnie nie będziemy chcieli takiego mieszkania.
Ona się obawiała, że my nie chcemy!!
Później znowu przyznała się, że chciała zaproponowować to, ale bała się że moja mama nie będzie chciała z nią mieszkać. Moja mama od razu zaprzeczyła.
Więc babci spadł kamień z serca. No i oczywiście, że chce takiego rozwiązania. Ulżyło mi i cieszę się, że sama to zaproponowała. Chociaż zapewniłam ją, że gdyby zmieniła zdanie, to weżmiemy kredyt i absolutnie do niczego nie będziemy jej namawiać.
Nie mam prawa mieć postawy roszczeniowej, zwłaszcza że babcia pomaga nam od wielu lat.

szaraczarownica - Pią Paź 10, 2008 5:23 pm

Temat mnie też interesuje, bo w zasadzie w chwili obecnej jesteśmy na etapie poszukiwania mieszkania. Ale my chcemy kupić za maksymalnie 130 tys. zł.

No i druga sprawa jest taka, ze nas nie "ciśnie" tak, bo ja jestem właścicielką mieszkania, w którym mieszkają moi dziadkowie, więc docelowo mieszkanie kiedyś mieć będziemy. A jak nie znajdziemy żadnego do kupienia, to najwyżej wynajmiemy na razie.

Do Debussy: A, no i podstawowa kwestia: na razie marzycie, czy sprawdzaliście sobie zdolność? Bo my przy całkiem niemałych zarobkach jak na 8 miesięcy pracy mamy zdolność tylko na 166 tys. Więc jeżeli jeszcze tego nie zrobiliście polecam sprawdzić, czy macie chociaż cień szansy na kredyt. Bo napalić się jest łatwo (sama to dobrze wiem), ale potem jest przykre zderzenie z rzeczywistością.

EwaM - Pią Paź 10, 2008 5:47 pm

U nas jest trochę inna sytuacja, zdecydowanie przyjemniejszy wybór. Mieszkamy w nowym, ślicznym mieszkaniu wynajmowanym od mojego brata ciotecznego. Początkowo mieliśmy mieszkać w 40 metrowym mieszkaniu po rodzicach męża. Ale stwierdziliśmy, że za pieniądze, które musielibyśmy włożyć w remont mamy 3 lata najmu w dużo lepszych warunkach i dużo wyższym standardzie. Chcemy odkładać pieniądze na jak najszybszą budowę domu, ale teraz pojawiła się sugestia rodziców, że jednak powinniśmy kupić sobie najpierw mieszkanie, najlepiej to, w którym mieszkamy. I sama nie wiem czy to dobry pomysł. Z jednej strony na pewno na tym nie stracimy i będziemy mieli już coś swojego. A z drugiej, na pewno odwlecze się budowa domu. A na dzień dzisiejszy nawet w przybliżeniu nie jestem w stanie określić kiedy byłoby nas na ten dom stać.
gebka - Pią Paź 10, 2008 6:56 pm

my tez spłacamy kredy wszylo nas niecyaly 1000 zł i dla nas to i tak duze obciazenie a mieszkanie kupowlaismy w maju wiec mysle ze jak sie dobrze poszuka mozna miec cos niezlego my kupilsmy 3 pokoje w sumie nie remontowalismy na tyle nas stac i nie ma co wybrzydzac i po co zadluzac sie nie wiadomo jak
magda26 - Pią Paź 10, 2008 8:56 pm

I ja należę do "szczęśliwców" spłacających kredyt mieszkaniowy...za nami dopiero kilka rat (do tego nie pełnych, na razie spłacamy same odsetki, gdyż budowa nie jest jeszcze zakończona i nie dostaliśmy jeszcze wszystkich pieniążków) więc na razie "raczkujemy" ze spłatą. Pełne raty będziemy płacić w 2010 roku, więc póki co możemy jeszcze coś odłożyć z bieżących pensji. Podpisując umowę ( wzięliśmy z bratem wspólny kredyt na budowę, po 200 tys.) pani w banku wyliczyła nam ratę ok 1000 zł, niecałe, ale jakie będą naprawdę okaże się...
W sumie my mieliśmy wyjście w postaci pomieszkania w jednym pokoju u rodziców i przez jakieś 6-7 lat odłożylibyśmy na mieszkanie...ale wspólnie pojęliśmy decyzję, że wolimy kredyt, chcemy sami żyć, nie z rodzicami, i do tego budować się w wieku 40 lat? Może to by było jakieś wyjście, jeśli w ogóle można to nazwać wyjściem. A co z dzieckiem? Też w wieku 40 lat?
Mam też dziadków i oni mają swoje mieszkania, ale w życiu nie przyszło mi do głowy by czekać na te mieszkania czy kombinować jak tu przenieść babcie czy dziadka do rodziców i samemu się wprowadzić. Nie rozumiem takiego zachowania, takiego myślenia ..ale każdy jest inny.
Co do kredytu który wzięliśmy...nie starczy na całą budowę, tzn. na wykończenie wszystkiego, to będziemy musieli stopniowo z bieżących pensji robić, mieliśmy zdolność na więcej, ale strach o to jak może wyglądać za jakiś czas nasza sytuacja z pracą wziął górę i wzięliśmy mniejszą sumę. I tak boję się czy sobie poradzimy…nie mamy bogatych rodziców od których dostalibyśmy mieszkanie, ani dziadków czy ciocie czy wujka…wynajmować całe życie to też nie jest wyjście, dla nas kredyt to było jedyne rozwiązanie. Fakt przez 25 lat będę pracować na to mieszkanie, ale po tych 25 latach będzie nasze…nasze gniazdko :)

[ Dodano: Pią Paź 10, 2008 9:20 pm ]
Dopiero teraz przeczytałam ukryte posy Kati i Tajgete odnośnie spłacania...ponieważ my rozbudowujemy dom rodziców to w pierwszej wersji miało być tak,że spłacę brata z połowy działki i domu i całość bedzie na mnie, ale w tedy musiałabym wziąć dużo większy kredyt a to już nie byłoby takie proste. Poza tym, to co dałabym bratu nie starczyłoby mu na mieszkanie, a sam z narzeczoną nie ma zdolności kredytowej i postanowiliśmy oboje się dobudować. Dzięki temu żadne z nas nie ma problemu ze spłaceniem drugiego, brat dostał kredyt jako że bierzemy go wspólnie, rodzice przepiszą po połowie na nas działkę i istniejącą część. Dwa, takiego jak tu metrażu (170 m2) nigdy nie miałabym w blokach czy kamienicy, trzy: podwórko, pomoc rodziców, brata.
Cieszę się z takiego wyjścia, nie ma właśnie problemów ze spłata, ale nie każdy ma taką sytuację. Domyślam się też, że nie każdy chciałby takiego wyjścia, wspólnego mieszkania,ale mi ono odpowiada.

temidaaa - Pią Paź 10, 2008 9:33 pm

ja jestem zdania, że zanim podejmie się decyzję o ślubie, zakładaniu rodziny, trzeba przemyśleć kwestię mieszkaniową również. Nie twierdzę oczywiście, że jeżeli kogoś nie stać na kupno mieszkania, to nie powinien się żenić/wychodzić za mąż. Dziwi mnie ostatnio jednak tendencja młodych małżeństw/par do oczekiwania pomocy od wszystkich dookoła... Jak jest się dorosłym a nie "dorosłym" to można przyjąć oczywiście oferowaną pomoc, ale przede wszystkim trzeba liczyć na siebie i samemu dawać sobie radę.

nie bijcie, ale ostatnio po rozmowach z kilkoma osobami, stwierdzam, że Ci "dorośli" to są tylko z nazwy, a tak na prawdę nadal utrzymują ich rodzice...

Hatifnatka - Pią Paź 10, 2008 10:57 pm

my na szczęście nie mamy jako takiego problemu mieszkaniowego. mieszkamy z moimi rodzicami, rozkład mieszkania świetnie nam to umożliwia a i problemów z wzajemną komunikacją nie ma. mój Tata jest na rencie chorobowej, więc tym lepiej, że mieszkamy razem, bo można sobie pomagać :)
jak dobrze pójdzie, za jakieś 5 lat rodzice przeprowadzą się do domu na wsi, zostawiając nam mieszkanie. także podsumowując jesteśmy bardzo zadowoleni z naszej mieszkaniowej sytuacji. a i metraż mieszkania mamy niemały, bo to kamienica.

misia-misia - Sob Paź 11, 2008 7:44 am

my też najprawdopodobniej... staniemy się "szczęśliwcami" spłacającymi baaardzo długo kredyt mieszkaniowy. Wszystko się okaże za jakiś czas...
owieczka_foto - Sob Paź 11, 2008 9:01 am

Artykuł
klara76 - Sob Paź 11, 2008 10:14 am

misia-misia napisał/a:
my też najprawdopodobniej... staniemy się "szczęśliwcami" spłacającymi baaardzo długo kredyt mieszkaniowy


my już jesteśmy takimi "szczęśliwcami" - kredyt na 40 lat :twisted: , za nami już rok spłacania :hurra:

ava - Sob Paź 11, 2008 1:55 pm

Kurczę, jak czytam o tych kredytach spłacanych przez 40 lat, to aż mnie ciarki przechodzą :roll: Nigdy nie wiadomo co się wydarzy w takim czasie.
Mój kuzyn kilka miesięcy temu wziął kredyt chyba na 20 lat, by móc kupić większe mieszkanie, teraz okazało się, że jego żona jest w ciaży (mają już kilkuletniego synka, nie planowali raczej więcej dzieci, na pewno nie teraz), a on dosyć poważnie zachorował :(

Balbina - Sob Paź 11, 2008 3:10 pm

Kilkadziesiąt tysięcy udział własny?Matko,jak to uzbierać z nauczycielskiej pensji?
klara76 - Sob Paź 11, 2008 3:19 pm

ava napisał/a:
Kurczę, jak czytam o tych kredytach spłacanych przez 40 lat, to aż mnie ciarki przechodzą


mnie też przechodzą, ale nie mieliśmy wyjścia

Debussy - Sob Paź 11, 2008 8:05 pm

szaraczarownica napisał/a:
Do Debussy: A, no i podstawowa kwestia: na razie marzycie, czy sprawdzaliście sobie zdolność?

My jako małżeństwo nie mielibyśmy zdolności. Z prostej przyczyny - ja jeszcze nie pracuję, więc kredyt musiałby wziąć narzeczony np. z moją mamą pod hipotekę np. mieszkania moich rodziców. Tak więc gdybyśmy w ten sposób wzięli kredyt, to nawet nie bylibyśmy oboje jego właścicielami.
Ciężka sprawa.

magdasid - Sob Paź 11, 2008 9:15 pm

My zdolność mieliśmy, wzięliśmy 110 tyś kredytu. Niestety, tylko na kawalerkę, ale na szczęście A. ma jeszcze jedno mieszkanie w którym na razie mieszka Babcia. Więc kiedyś oba się sprzeda i kupi się większe
555 - Pią Paź 17, 2008 11:24 pm

ja zostalam obdarowana mieszkaniem (kiedys byly mozliwosci bardzo taniego "wykupienia" mieszkania) zanim jeszcze osiagnelam pelnoletnosc, przed matura zaczelam mieszkac sama, a kiedy zaczelam pracowac, to i zaczelam sie sama utrzymywac.. niestety, w moim (a teraz juz naszym) mieszkanku przydaloby sie sporo wyremontowac (chociaz najwazniejsze, czyli kuchnie i lazienke, mamy w miare przyzwoite), a to jednak bardzo duze koszty..
mysle, ze z naszym podejsciem do kredytow jeszcze dluuuuuuuuuuuuuuuuuuuugo musielibysmy odkladac, zeby sie usamodzielnic bez niczyjej pomocy..

kryszka - Sob Paź 18, 2008 1:28 pm

Debussy napisał/a:
My jako małżeństwo nie mielibyśmy zdolności. Z prostej przyczyny - ja jeszcze nie pracuję, więc kredyt musiałby wziąć narzeczony np. z moją mamą pod hipotekę np. mieszkania moich rodziców. Tak więc gdybyśmy w ten sposób wzięli kredyt, to nawet nie bylibyśmy oboje jego właścicielami.

1. Jako małżeństwo kredyt bierzecie razem, jeśli nie możecie wziąć razem lub nie chcecie musicie zrobić rozdzielność majątkową.
2. Kredyt bierze się pod hipotekę kupowanego mieszkania, a nie na inne mieszkanie.
3. Mieszkanie byłoby własnością męża, współbiorca kredytu nie ma nic do własności mieszkania (w akcie notarialnym jest tylko wymieniony jako współkredytobiorca).
4. W czasie spłacania kredytu zawsze możecie znieść rozdzielność.

Tajgete - Sob Paź 18, 2008 3:27 pm

Krzyszka - z tego co słyszałam, to można wziąść pożyczkę hipoteczną pod dowolne mieszkanie z dowolnym celem. Z tym, że są to chyba jeszcze większe koszty, niż kredyt... :roll:
Marika007 - Sob Paź 18, 2008 4:26 pm

Myślę, że to nie jest nic dziwnego, że rodzice czy dziadkowie chcą pomóc dzieciom (wnukom) z mieszkaniem. To normalna rzecz. Jak ja będę miała własne dzieci też będę starała się w miarę możliwości pomóc im z mieszkaniem. W obecnej sytuacji na rynku bałabym się wziąć kredyt. Tym bardziej np na 30 lat, przecież w tak długim okresie wszystko może się wydarzyć. Akurat jesteśmy w bardzo dobrej sytuacji, ponieważ mamy mieszkanie, które rodzice przepisali na mnie 2 lata temu, a sami przeprowadzili się do drugiego. Gdybym jednak nie miała mieszkania, to na pewno pomyślałabym o kredycie, gdyż to lepsze niż płacić nie małe pieniądze za wynajem mieszkania, które i tak nigdy nie będzie nasze. Tylko, że my marzymy o domku jednorodzinnym i będziemy się starać sfinansować ten cel z własnych pieniążków, ewentualnie sprzedamy mieszkanie na rzecz domku, ale zobaczymy jak się poukłada wszystko. Jak dotąd udało się odłożyć na działkę (oczywiście nie w Polsce)... ;)
szaraczarownica - Sob Paź 18, 2008 4:39 pm

kryszka napisał/a:
Debussy napisał/a:
My jako małżeństwo nie mielibyśmy zdolności. Z prostej przyczyny - ja jeszcze nie pracuję, więc kredyt musiałby wziąć narzeczony np. z moją mamą pod hipotekę np. mieszkania moich rodziców. Tak więc gdybyśmy w ten sposób wzięli kredyt, to nawet nie bylibyśmy oboje jego właścicielami.

1. Jako małżeństwo kredyt bierzecie razem, jeśli nie możecie wziąć razem lub nie chcecie musicie zrobić rozdzielność majątkową.
2. Kredyt bierze się pod hipotekę kupowanego mieszkania, a nie na inne mieszkanie.
3. Mieszkanie byłoby własnością męża, współbiorca kredytu nie ma nic do własności mieszkania (w akcie notarialnym jest tylko wymieniony jako współkredytobiorca).
4. W czasie spłacania kredytu zawsze możecie znieść rozdzielność.


Ponieważ:
a) pracuję w banku
b) miałam swego czasu do czynienia z kredytami mieszkaniowymi i to nie od strony klienta
c) sama jestem ostatnio bardzo zainteresowana tematem
pozwolę sobie ustosunkować się do obydwu wypowiedzi oraz do wypowiedzi Tajgete:

1. Może nie tyle razem, co współmałżonek musi wyrazić zgodę na zaciągniecie kredytu. No i zdolność jest liczona dla gospodarstwa domowego, więc niepracujący małżonek obniża zdolność. Za to z drugiej strony nie trzeba być małżeństwem, żeby wziąć wspólnie kredyt. I co więcej można przecież kupić mieszkanie we spółwłasności również nie będąc małżeństwem.
2. Zabezpieczeniem kredytu może być dowolna nieruchomość, niekoniecznie należąca do kredytobiorcy, ale właściciel nieruchomości musi wyrazić na to zgodę (Tu pozwolę sobie na komentarz: Właściciel byłby głupi gdyby się zgodził, ale zdarzają się przypadki takiej indolencji umysłowej). Oczywiście wartość nieruchomości będącej zabezpieczeniem musi być nie mniejsza (są wyjątki) niż wnioskowana kwota kredytu (co jest oczywiste, bo zazwyczaj kredyt jest jakimś procentem wartości nieruchomości). Zabezpieczenie tego typu nie wpływa na koszt udzielenia kredytu (to komentarz do wypowiedzi Tajgete).
3. Pod warunkiem, że mieszkanie jest tylko na męża. Może kupić przyszły mąż i mama Debussy i wtedy mieszkanie będzie własnością dwóch osób. Albo może kupić przyszły mąż i sama Debussy, tylko jej mama musi jej przekazać połowę kwoty kredytu w darowiźnie. Koniecznie formalnie z odprowadzeniem podatku, bo US może się zainteresować skąd niepracująca osoba wzięła tyle pieniędzy.
4. Nie mam pojęcia. Chociaż zastanawiam się czy nieruchomość nabyta przed zniesieniem rozdzielnosci nie jest przypadkiem dalej własnością tylko współmałżonka. I mam obawy (nie, to nie obawy, w sumie bym się cieszyła, gdyby tak było - no ale nie moge tak napisać :wink: ), że właśnie tak jest.

Generalnie ważne jest kilka rzeczy:
- nie trzeba być małżeństwem, żeby wziąć wspólny kredyt
- nie wszyscy kredytobiorcy muszą być właścicielami mieszkania
- nie wszyscy właściciele mieszkania muszą być kredytobiorcami, ale muszą wyrazić zgodę na obciążenie hipoteki


No to jeszcze komentarz do postu, który pojwił się w międzyczasie:
Marika007 napisał/a:
Tylko, że my marzymy o domku jednorodzinnym i będziemy się starać sfinansować ten cel z własnych pieniążków, ewentualnie sprzedamy mieszkanie na rzecz domku, ale zobaczymy jak się poukłada wszystko.


Największa głupota jaką możesz zrobić. Sprzedać mieszkanie, które jest tylko Twoją własnością i włożyć w nieruchomość we współwłasności. To tak jakbyś oddała mężowi połowę mieszkania za darmo. Niestety taka jest rzeczywistość, że w momencie sprzedaży mieszkania pieniądze przechodzą we współwłasność.
Ja naprawdę życzę Ci jak najlepiej, ale nie jestem huraoptymistką i nie twierdzę, że życie zawsze kończy się happy endem.
A dlaczego uważam to za głupotę? Podam przykład, bo zazwyczaj sprawy wspólnoty lub rozdzielności majatkowej, to zbyt skomplikowany temat, żeby bez przykładu zrozumieć.

Jesteś właścicielką mieszkania A w miejscowości M (darowizna np. od dziadków). Twój mąż zarabia wiecej od Ciebie i firma wysyła go do oddziału w miejscowości N. Sprzedajesz swoje mieszkanie A i kupujecie identyczne mieszkanie B w miejscowości N. W tym momencie mieszkanie B jest już współwłasnością i nikogo nie obchodzi, że pieniądze na zakup pochodziły ze sprzedaży Twojej własnosci (mieszkania A). Kłócicie się, rozwodzicie. I w tym momencie masz prawo tylko do połowy mieszkania A, więc albo spłacasz w połowie męża (dajesz mu jeszcze raz pieniądze, które już w zasadzie mu dałaś), albo on spłaca Ciebie i odzyskujesz tylko połowę wkładu, który wniosłaś w zakup mieszkania B.
W skrócie: zrobiłaś niezły prezent swojemu byłemu mężowi.

Na tej samej zasadzie nie możecie zaciągnąć kredytu hipotecznego na Twoje mieszkanie, bo również przechodzi we współwłasnosć (tylko w przypadku małżeństw tak jest).

Najlepszym wyjściem byłoby zaciągnięcie kredytu pod hipotekę domu i wynajęcie mieszkania, zeby spłacało część raty kredytu.

kryszka - Sob Paź 18, 2008 10:20 pm

szaraczarownica - mam wrażenie że teoria jedno, a praktyka drugie. Sama przez to przeszłam, więc coś tam wiem.

szaraczarownica napisał/a:
1. Może nie tyle razem, co współmałżonek musi wyrazić zgodę na zaciągniecie kredytu.

W ogóle nie wchodziło to w grę. Jedyny sposób, żeby mój mąż nie miał nic wspólnego z kredytem była rozdzielność.
I nie liczył się wtedy jako osoba na utrzymaniu. Nie liczyło się zresztą na szczęście również przyszłe dziecko (byłam w 9. miesiącu ciąży).

szaraczarownica napisał/a:
2. Zabezpieczeniem kredytu może być dowolna nieruchomość

Teoretycznie. Praktycznie kupując mieszkanie zabezpieczeniem jest to mieszkanie.
Ja wzięłam kredyt z rodzicami, rodzice chcieli dać jako zabezpieczenie posiadaną przez nich nieruchomość - nie było w ogóle mowy.

szaraczarownica napisał/a:
Może kupić przyszły mąż i mama Debussy i wtedy mieszkanie będzie własnością dwóch osób. Albo może kupić przyszły mąż i sama Debussy, tylko jej mama musi jej przekazać połowę kwoty kredytu w darowiźnie. Koniecznie formalnie z odprowadzeniem podatku

Nie zakładam współkupowania przez mamę tylko pomoc w kredycie. A podatku od darowizny nie byłoby, bo najbliższa rodzina jest z niego zwolniona.

szaraczarownica napisał/a:
4. zastanawiam się czy nieruchomość nabyta przed zniesieniem rozdzielnosci nie jest przypadkiem dalej własnością tylko współmałżonka.

Na pewno tak jest. Trzeba po prostu przenieść darowizną część na współmałżonka.

szaraczarownica - Sob Paź 18, 2008 11:10 pm

kryszka napisał/a:
szaraczarownica - mam wrażenie że teoria jedno, a praktyka drugie. Sama przez to przeszłam, więc coś tam wiem.


Wycięłam resztę, bo za dużo tego, ale odpisuję na całość :)
To bardzo dziwne. Nie chcę wnikać w to zbyt dokładnie, bo nie o to tu chodzi, ale na własne oczy widziałam takie kredyty jakie opisuję. Możliwe, że każdy bank inaczej do tego podchodzi i niektóre pozwalają na różne konfiguracje, a niektóre nie.
I w sumie wynika stąd kolejna rada dla kredytobiorczyń: posprawdzajcie w tylu bankach w ilu Wam się uda, bo może się okazać, ze "obcy" (nie Wasz) bank, będzie oferował lepsze warunki.


kryszka napisał/a:
Nie zakładam współkupowania przez mamę tylko pomoc w kredycie. A podatku od darowizny nie byłoby, bo najbliższa rodzina jest z niego zwolniona.


Ok, doczytałam. Nie będę przepisywała tylko wrzucę link:
http://www.is.gdansk.pl/i...=721&Itemid=133
Rzeczywiście można dostać całkiem sporo. Chociaż uzasadnienie jest z 2006 roku i mogło sie zdezaktualizować. Jak ktoś znajdzie jakieś nowsze, to sama z chęcią przeczytam jak to teraz wygląda :)
A mnie się wydawało, ze można dostać tylko te 9 z hakiem. Ale opieraliśmy się na zapisach ustawy no i cel nie był mieszkaniowy, tylko zakup samochodu. Dobrze wiedzieć. Przyda się niedługo :lol:

EwaM - Nie Paź 19, 2008 12:06 pm

Szaraczarownica, przeraziło mnie to co napisałaś o sprzedawaniu mieszkania nabytego przed ślubem. Ja rozumiem, że życie to nie bajka i małżeństwa różnie się kończą, ale przy takim podejściu do związku to wogóle nie opłaca się pobierać. W momencie kiedy się pobieramy wszystko staje się wspólne i koniec. Nawet jeśli wg prawa tak nie jest to w rzeczywistości tak. A jeżeli małżeństwo się rozpadnie to trudno. Jeden na tym traci, a inny zyskuje (wyłącznie finansowo). Każdy ma jakiś wkład we wspólne życie i nie da się tego wkładu podzielić na części, dlatego dzieli się równo.
Poza tym na pozostawienie mieszkanie podczas budowy domu mogą sobie pozwolić tylko nieliczni. Zazwyczaj trzeba sprzedać mieszkanie, żeby kupić większe lub postawić dom. Czynsz najmu nie zawsze zapracuje na raty kredytu. I jest jeszcze jedna kwestia - raz najemca jest, a raz go nie ma. Raz płaci, a innym razem zalega. Jeden będzie dbał o mieszkanie, a drugi je zdewastuje. Czasem lepiej sprzedać i pozbyć się problemu.

Całe szczęście, że my nic nie mieliśmy jak się pobieraliśmy :wink:

szaraczarownica - Nie Paź 19, 2008 3:14 pm

Każdy postępuje po swojemu. Ja tylko chciałam ostrzec, żeby później nie było niespodzianek. A czy ktoś tego posłucha, to już jego sprawa.
Ja też tak podchodziłam do tego, ale widząc szopki jakie odwalają moi przyszli teściowie od momentu kiedy poinformowani zostali o chęci zakupu przez nas wspólnego mieszkania, stwierdziłam, że muszę bacznie pilnować mojej własności. Nie, nie przed przyszłym mężem - przed przyszłymi teściami.

Marika007 - Nie Paź 19, 2008 4:10 pm

ja podchodzę do tego tak, że po ślubie wszystko stanie się nasze wspólne, przecież razem dążymy do wszystkiego i to co uda nam się osiągnąć, będzie naszą wspólną zasługą bez względu na to co kto miał przed ślubem. Dlatego nie chcę rozgraniczać tego, że mieszkanie jest np moje. Bo tak nie jest. Mieszkanie jest nasze :wink:

szaraczarownico powiedz czy teściowie nie chcą abyście wspólnie kupili mieszkanie? dlaczego robią przeszkody?

555 - Nie Paź 19, 2008 5:59 pm

widze, dziewczyny, ze jestescie niesamowitymi idealistkami.. dla mnie to, co napisala czarownica to calkowicie naturalna sprawa, tak samo jak i to, ze mamy oddzielne konta i umowny podzial niby wspolnych wydatkow.. ale kazdy robi, jak uwaza..
Ela_i_Adam - Nie Paź 19, 2008 6:17 pm

kurcze konta co prawda mamy oddzielne bo tak zostało żebyśmy nie musieli zmieniać w pracy ale mam dostęp do konta męża a on do mojego zwłaszcza że mamy pensję w różnych terminach a wydatki wspólne są wspólne a każde z nas ma zawsze swoje pieniądze i swoje wydatki z których się sobie nie tłumaczymy a co do mieszkania to mamy wynajęte ale już byliśmy bliscy wzięcia kredytu na nasze mieszkanie. Ja wiem ze są rózne sytuacje w życiu ale skoro zdecydowalismy się żyć razem to nie wyobrażam sobie rozdzielnosci majątkowej twoje moje :roll:
555 - Nie Paź 19, 2008 6:41 pm

my nie mamy rozdzielnosci majatkowej, ale mamy oddzielny majatek nabyty przed slubem albo po slubie na drodze dziedziczenia i jest to nasz oddzielny majatek.. oczywiscie, wiekszosc decyzji na jego temat podejmujemy wspolnie, tym niemniej jest to majatek oddzielny i jesli ja mialabym jego czesc przeistoczyc w majatek wspolny, to oczekiwalabym podobnego wkladu ze strony męża (na przyklad dwamieszkania zamieniamy na jedno wspolne).. i wydaje mi sie to normalne..
jesli chodzi o pensje, to kazde z nas dysponuje swoja we wlasnym zakresie, z tym, ze umowilismy sie jakie wydatki wspolne ponosi każde z nas (oplaty za mieszkanie, jedzenie, telefony, utrzymanie samochodu, ubezpieczenia, wyjazdy itp).. oczywiscie, czasem wynikaja potrzeby chwili i to sie zmienia, ale kazde z nas ma poczucie decydowania o wlasnych pieniadzach, co dla nas akurat jest wazne.. nie odpowiadaloby mi, gdybysmy mieli wspolne konto i mąż miałby calkowity wglad do wszystkich operacji przeze mnie wykonywanych..

EwaM - Nie Paź 19, 2008 6:53 pm

Dla mnie to jest niewyobrażalne. Nawet grosza nie dzielimy na moje i twoje. Nie mamy przed sobą tajemnych wydatków. Nawet nie rozdzielam, że z moich pieniędzy idzie 300 zł na rachunki i z jego tyle samo, no bo po co? Wszystko jest nasze. Tak samo będzie z majątkiem, którego się wspólnie dorobimy.
I nie bardzo rozumiem podejście jednakowego wkładu. To znaczy, że co? Jak ja mam mieszkanie i chcemy kupić większe to on musi harować w pocie czoła i każdy swój grosz odkładać na kupno mieszkania (drugiego, bo przecież ja już jedno mam), żeby potem oba sprzedać i kupić większe? A ja w tym czasie z moich pieniędzy będę sobie kupowała ciuchy i jeździła na wakacje? A jak ty będziesz w ciąży i będziesz gorzej zarabiać? Twoja strata, bo mąż ci nie kupi ze swoich pieniędzy leków i ciążowej sukienki? :o :kwasny:
Wybacz, ale nie tak sobie wyobrażam WSPÓLNE życie. Dla mnie to nie jest wspólne, tak można żyć obok siebie, a nie ze sobą.

555 - Nie Paź 19, 2008 7:11 pm

Ewa, ja nigdzie nie napisalam, ze na biezace wydatki wydajemy po rowno, mamy ustalony podzial zalezny od wysokosci naszych pensji..
a jesli chodzi o wklad we wspolna nieruchomosc, to wyobrazam sobie to tak, ze jesli jedno z małżonkow jest juz wlascicielem mieszkania, a maja ochote je zamienic na wieksze i biora na ten cel kedyt, to raty kredytu sa splacane z pensji tego wspolmalzonka, ktory tej nieruchomosci nie mial..
oczywiscie, to jest wszystko umowne, byly okresy, kiedy zarabialam tylko ja, byly takie, kiedy pieniadze do domu przynosil mąż, ale wtedy ustalalismy inny podzial wydatkow..

EwaM - Nie Paź 19, 2008 7:25 pm

555 napisał/a:

a jesli chodzi o wklad we wspolna nieruchomosc, to wyobrazam sobie to tak, ze jesli jedno z małżonkow jest juz wlascicielem mieszkania, a maja ochote je zamienic na wieksze i biora na ten cel kedyt, to raty kredytu sa splacane z pensji tego wspolmalzonka, ktory tej nieruchomosci nie mial..


No i może się okazać, że ten kto miał mieszkanie będzie przysłowiowo opływał w luksusach, a temu drugiemu nie starczy na własne wydatki typu nowa kurtka czy nawet prezent urodzinowy dla szczęśliwego posiadacza przedmałżeńskiego mieszkania. Bo rozumiem, że spłacający kredyt nadal łoży ze swojej pensji na bieżące wydatki na życie. Bo jeśli jest z tych wydatków zwolniony to rozdzielność majątków i pensji jest ułudą.
Nadal nie wyobrażam sobie takiej sytuacji w małżeństwie, że jedno ma na swoje wydatki, a drugie nie. Jeśli np mąż zarabia więcej to dlaczego żona ma sobie z jego pieniędzy nie kupić kosmetyków jeśli jej nie starcza ze swojej pensji? To nie jest wg mnie małżeńska równość. Powtarzam, że dla mnie jest to życie obok siebie a nie ze sobą i ja nie chciałabym tak funkcjonować.
Może łatwo mi mówić, bo mamy finansową swobodę, ale z drugiej strony u par, które muszą liczyć się z każdym groszem tym bardziej taki model jest nie do zaakceptowania.

555 - Nie Paź 19, 2008 7:46 pm

moze dla mnie ten podzial jest sprawiedliwy rowniez dlatego, ze oboje niezle zarabiamy i w zasadzie i tak wydatki dzielimy sprawiedliwie.. zadne z nas nie jest w gorszej sytuacji.. :))
szaraczarownica - Nie Paź 19, 2008 8:19 pm

Marika007 napisał/a:
szaraczarownico powiedz czy teściowie nie chcą abyście wspólnie kupili mieszkanie? dlaczego robią przeszkody?


Tak, robią przeszkody i niestety nie wiem dlaczego. Mój narzeczony też wydaje się być zaskoczony podejściem swoich rodziców.


Do 555: dziękuję za to, że pokazałaś mi, że są ludzie, którzy myślą podobnie jak ja. Przywróciłaś mi wiarę w niektóre rzeczy :)

Tajgete - Nie Paź 19, 2008 9:40 pm

Ja się podpisuje pod tym co napisała Ewa. Wszystko po ślubie jest wspólne... Ja zarabiam nieco gorzej od Wojtka i w obecnej sytuacji, chociaż oboje zarabiamy nieźle, po wpłacie na wspólne konto na wydatki, po wpłacie na konto oszczędnościowe na wesele (w proporcji 2-3) i zrobieniu moich własnych opłat (telefon, ubezpieczenia itp.) zostaje mi 200 zł. Jemu zostaje nieco więcej... I w tej sytuacji nie moglibyśmy nigdzie wyjść, bo tylko Wojtek by płacił. W sytuacji, gdy zwykła zmiana fleków w butach kosztowała mnie ostatnio 33 zł powstaje pytanie... to wpólny wydatek, czy tylko mój? A jeśli mój, to czy krem który sobie kupuję też powinnam kupić z tych 200 zł? A lekarstwa, gdy się rozchoruję? A szampon przeciwłupieżowy dla Wojtka? A np. podpaski? No to jest przecież tylko mój wydatek. A gdy pojawi się dziecko (a odkładanie na wesele zastąpimy spłatą kredytu), to ja nie mam już prawa kupić sobie niczego, żeby przypadkiem z Wojtka pensji nie zostało na owo dziecko wydane więcej? Moim skromnym zdaniem, to nie jest naturalne... :roll:

Byłam też w związku, gdy to ja zarabiałam więcej i mój uwczesny chłopak bardzo chciał, żebyśmy wszystko dzielili równo. I były np. problemy z wyjściem do kina, chociaż ja mówiłam, że za nas zapłacę. Dlatego też mam porównanie i wiem, że gdybym zarabiała więcej niż narzeczony, też byłabym za tym, żeby mieć jedno konto...

555 - Nie Paź 19, 2008 9:57 pm

dziewczyny, troche sie temat przeniosl na wspolne wydatki, a to jest temat o nieruchomosciach.. moim zdaniem, to inny ciężar gatunkowy.. kazdy robi jak uwaza i ja po prostu opisalam, jak my uwazamy i jak sie dobrze czujemy, kazda z Was zrobi, jak uwaza..
Agnieszka19 - Pon Paź 20, 2008 2:29 pm

Mnie nie chce siępowtarzac po Ewia ale zdecydowanie się z nią zgadzam.
Nie chodzi o tto że żyjęw bajce i nie znam życia czy coś takiego ale po prostu dla mnie to nie jest małżeństwo z takim podjeściem. :?

gosc - Pon Paź 20, 2008 3:44 pm

Przypominam, że ten wątek dotyczy rozważań mieszkaniowych - kupić, nie kupić.
Natomiast wątek poświęcony budżetowi domowemu i podziaŁowi bieżących wydatków w maŁżeństwie znajduje się tutaj . Proszę "pilnować" tematu dyskusji

anuleczkam - Pon Paź 20, 2008 6:13 pm

My dostaliśmy mieszkanie trzy lata temu od moich rodziców, kiedy ceny były "maleńkie" w porównaniu do dzisiejszych.
Nie wyobrażam sobie teraz kupować mieszkania.
Debussy a może wstrzymacie się chwilowo, podobno ceny mają polecieć na łeb na szyję ...

justinaa - Sro Lis 26, 2008 7:59 pm

anuleczkam napisał/a:
podobno ceny mają polecieć na łeb na szyję ...


moja mam tez tak twierdzi, ale ja tego na razie obserwując ogłoszenia nie widzę

agunia84 - Sro Lis 26, 2008 9:54 pm

Ja też w to nie wieże, bo już słyszę o tym od wiosny 2008.
doni_iza - Czw Lis 27, 2008 9:20 am

My niestety musimy sami sobie radzić, czyli jedyna i według nas najbardziej optymalna opcja to kupno mieszkania. Moim zdaniem ceny jednak troszkę w dół poleciały, w zestawieniu z zeszłym rokiem, mam nadzieje że po nowym roku będzie to bardziej widoczne i uda nam się kupić własne M., które niestety będziemy spłacać przez 20 lat :smile:
mietka - Czw Lis 27, 2008 10:11 am

niestety polecialy... widze to po wycenie mojego mieszkania... ostatnio bardzo sie zdziwilam ;/
EwaM - Czw Lis 27, 2008 11:56 am

ALe chyba teraz już ceny powinny się z grubsza utrzymać na tym poziomie. Mam przynajmniej taką nadzieję, bo chciałabym kupić mieszkanie i za kilka lat je sprzedać (jeśli wszystko potoczy się po naszej myśli).
justinaa - Czw Lis 27, 2008 2:57 pm

doni_iza napisał/a:
które niestety będziemy spłacać przez 20 lat

my chyba też :roll:

EwaM - Czw Lis 27, 2008 6:31 pm

Dziewczyny 20 lat to i tak jeszcze nie jest źle, bo teraz ludzie biorą kredyty nawet na 30 lat i więcej. Głowa do góry. Inflacja zjada raty i po kilku latach okazuje się, że nie są tak dotkliwe jak były wcześniej. Pod warunkiem oczywiście, że ktoś nie straci pracy. :|
gosc - Czw Lis 27, 2008 6:38 pm

EwaM napisał/a:
Inflacja zjada raty i po kilku latach okazuje się, że nie są tak dotkliwe jak były wcześniej. Pod warunkiem oczywiście, że ktoś nie straci pracy. :|

ja mam kredyt na 6 lat (gotówkowy a nie mieszkaniowy - więc może jest trochę inaczej, nie znam się na tych mechanizmach za bardzo) i każdego roku, właśnie z powodu inflacji (podobno) bank podnosi wysokość rat (odsetek), więc de facto mój kredyt wciąż rośnie - od kwoty początkowej ok. 430 zeta do obecnie prawie 500 zł więc raczej nie liczyłabym na stopniowe malenie odczuwalności kredytu.

co do utraty pracy, teraz chyba każdy bank oferuje dodatkowo płatne ubezpieczenie właśnie w takim przypadku.

EwaM - Czw Lis 27, 2008 6:47 pm

No to ja nie wiem co to za kredyt Sajonara. Nigdy się z czymś takim nie spotkałam. Generalnie rata kredytu może się wahać w zależności od WIBOR'u (lub LIBOR'u i kursu waluty jeśli kredyt jest w walucie). A istnieje coś takiego jak zmiana wartości pieniądza w czasie. I tak, przy 3% inflacji 1000 zł za 10 lat będzie warte tyle co dzisiaj 744 zł (jeśli się nie pomyliłam w obliczeniach).
justinaa - Pon Sty 12, 2009 7:07 pm

my chcieliśmy kupić mieszkanie w tym roku, byliśy w Expanderze, więc wiemy, że zdolność kredytową mamą i generalnie jest kilka fajnych opcji kredytowych, ale generalnie mówi się o tym, że w ciągu już pół roku mieszkania mają pójść w dół co najmniej o 10% plus dzisiaj w gazecie prawnej czytałam artykuł, że tylko do końca tego roku będzie można bez dodatkowych opłat przekształcić mieszkanie spółdzielcze własnościowe we własność, ale z drugiej strony nie wiem do końca, jakie mieszkanie własnościowe (ale nie spółdzielcze) ma faktycznie korzyści, może macie jakieś doświadczenia w tej kwestii?
Elle - Nie Lut 04, 2018 12:06 pm

Wynajmowane.

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group