Forum Weselne miasta Łodzi
Forum weselne, wesele i ślub w Łodzi i woj. łódzkim

Ślub konkordatowy - Prowadzenie do ołtarza

Asiek - Wto Mar 30, 2004 7:31 pm
Temat postu: Prowadzenie do ołtarza
Czy poprowadził Was do ołtarza tata?

Czy szliście do ołtarza razem - Wy i Wasz narzeczony?

A przyszłe panny młode myślicie już, jak to będzie na Waszym ślubie?


Mnie prowadził Tata. :D Był to pomysł mojego Ukochanego, bo tu w Niemczech jest to tradycja i chciał, żeby ten zwyczaj był na naszym ślubie (jedyna rzecz odnośnie ceremonii przy której się "uparł"). Ja trochę się wzbraniałam (w moim otoczeniu nie był to popularny zwyczaj), mój Tata, o dziwo, od razu się zgodził.
Nie żałuję! :happygirl: Przyszłego Męża zobaczyłam pierwszy raz w dniu ślubu właśnie w kościele jak prowadził mnie do niego mój kochany Tata!
To było piękne przeżycie i takie symboliczne przekazanie opieki nade mną z ojca na męża. Nawet jak teraz sobie przypominam ten moment to jestem bardzo wzruszona.

Asiek z łezką w oku.

kryszka - Wto Mar 30, 2004 7:57 pm

Mnie będzie prowadził tata. :D Od zawsze wiedziałam że tak będzie, tata nawet się nie zdziwił jak mu to oznajmiłam. I tak jak napisała Asiek - jest to fajna symbolika przekazania córki mężowi.


Tyle że jedni się zżymają że to nie polska tradycja, ale mało mnie to obchodzi, bo z kolei inni mówią że też tak kiedyś w Polsce było. :roll:

gosia - Wto Mar 30, 2004 8:12 pm

A my szliśmy oboje ja i mój narzeczony :D
Kati - Wto Mar 30, 2004 8:16 pm

ja chcę tak jak Gosia - wg. polskiej tradycji
Asia - Wto Mar 30, 2004 9:40 pm

Ja równiez chcę iśc do ołtarza z narzeczonym.
olenka - Wto Mar 30, 2004 10:02 pm

Ja juz od dawna razem pokonuję drogę z Łosiem. I chce do ołtarza "po pasie startowym" iść tylko z nimi. To on poprowadzi mnie i nikt mnie nie bedzie nikomu oddawał:)
W pełni świadomie sama sie oddam:)


Ale jak ktoś sobie życzy inaczej to czemu nie :happygirl:

Chętnie zobacze

Ania - Sro Mar 31, 2004 4:21 pm

A mi się też podoba ten zwyczaj z prowadzeniem panny młodej przez ojca, jeszcze o tym tak szczegółowo nie myślałam ale chyba najwyższy czas zakomunikować tacie że to on mnie będzie prowadzić, żeby miał czas troszkę schudnąć, hihihihii :lol:
olenka - Sro Mar 31, 2004 7:03 pm

ja do Aska mam pytanie "techniczne"

Jak to jest, Tata prowadzi panne młoda a narzyczony stoi przed ołtarzem, wchodzi pierwszy do kościoła czy juz tam jest przed goścmi i księdzem?

Bo ja się spotkałam (u nas w kościele) że ksiadz wychodzi po młodych. I co wtedy?

Asiek - Sro Mar 31, 2004 7:11 pm

Zacznę może od końca, czyli od wychodzenia księdza po młodych.
Tydzień przed moim ślubem poszłam zobaczyć jak wygląda ślub w moim kościele.
I właśnie ojciec prowadził młodą a wyszedł po nich (młodą z ... ojcem!) ksiądz! Wyglądało to beznadziejnie.
Przy najbliższym spotkaniu ksiądz mi wyznał, że to był największy cyrk w jakim brał udział, żeby wychodził po młodą z ojcem!




A teraz jak to było u nas.
Mój narzeczony był w kościele pierwszy wraz z dwoma świadkami (którzy i tak muszą być wcześniej - podpisywanie dokumentów). Ja przyjechałam z Tatą tuż przed ceremonią i Tata wprowadził mnie do kościoła.

olenka - Sro Mar 31, 2004 7:27 pm

Tak tez sobie pomyślałam.

Ja bym nie chciała aby po nas wychodził ksiądz. Bo ksiądz leci do ołtarza a młodzi wolniutko sobie ida i to mi sie kojarzy jakby im sie "niespieszyło":)


a bez ksiedza to moga sobie iśc wolniutko i nie ma odniesienia co do szybkości

ps.
ale wymysliłam:)

laurena - Czw Kwi 01, 2004 12:43 am

Mnie tez prowadzil do oltarza tata. byla jedna zabawna historia z tym zwiazana. swiadkowie i ice stali przy oltarzu a moja mama zbierala jeszczez gosci i wchodzila za nami - na koncu. My z tata tego nie slyszelismy ale do mamy dotarla czesc rozmowy dwoch pan siedzadzych w ostatnich lawkach - takie stale bywalczynie kosciola a nie goscie. Jedna do drugiej powiedziała:
- zobacz, jaki stary ten mlody
natomiast druga chyba sie zorientowala bo odpowiedziala jesj:
- no cos ty, to nie mlody, to ojciec mlodej.
Mama sie zasmiewala do lez a tata jak sie dowiedzial byl dumny ze w tym wieku na tyle dobrze wyglada ze moglby brac slub i nie za bardzo by to kogos zdziwilo.

Akla - Czw Kwi 01, 2004 10:53 am

Ja też kiedyś chciałam, żeby wprowadził mnie Tata, ale tak w sumie, to jest to święto moje i mojego G. Dlaczego on ma wchodzić pokryjomu jakimś bocznym wejściem, albo trochę wcześniej - ale sam i czekać tam na mnie... Jakoś tak dziwnie :roll:
Jesteśmy razem 9 lat i razem do kościółka wejdziemy :lol:

olenka - Czw Kwi 01, 2004 11:46 am

Siedze w domu sama. Na cały regulator leci Milowicz tancuje w slubnych butach, z przypietym welonem (oszalałam?:) i walśnie wpadło mi do głowy.

Ok, tata prowadzi córkę do ołtarza, młodzi sie widza dopiero tam poraz pierwsza
a co z błogasławienstwem od Rodziców?

Asiek - Czw Kwi 01, 2004 11:55 am

olenka napisał/a:
a co z błogasławienstwem od Rodziców?

Rodzice prawdziwie i tak bez planowania pobłogosławili nas po zaręczynach - mieliśmy wtedy szczególną sytuację (nie chcę o tym pisać na forum).
Zawsze czuliśmy ich miłość, poparcie i wiele razy mówili jak bardzo się cieszą i że życzą nam wszystkiego najlepszego.
Rodzice ucałowali mnie przed wyjazdem do kościoła i powiedzieli słowa, które noszę w sercu. :D
To błogosławieństwo z klęczącą parą młodą skrzętnie filmowane i fotografowane wygląda bardzo nienaturalnie , choćby było jak najbardziej szczere. Nie brakuje nam tego.
Jeśli kogoś uraziłam tym tekstem to nie miałam takiego zamiaru.

laurena - Czw Kwi 01, 2004 12:08 pm

No u nas nie bylo tak bardzo przestrzegany zakaz widzenia sie przed slubem. Ice przyjechal po mnie do domu z rodzicami, bylo blogoslawienstwo, pozniej pojechalismy robic zdjecia w plenerze, pozniej w studiu, i pozniej podjechalismy pod kosciól - razem jednym, samochodem. Pod kosciolem przywitalismy sie z goscmi, a pozniej swiadkowie i ice weszli do kosciola, a mnie poprowadzil tata.
olenka - Czw Kwi 01, 2004 12:10 pm

dziś ma dziwny dzien
wciaz mi sie łzy do oczu cisna ale nie smutku tylko radości

Asiek" nosze je w sercu"

nie nie, wzruszyłam sie :)

Asiek - Czw Kwi 01, 2004 12:11 pm

laurena napisał/a:
No u nas nie bylo tak bardzo przestrzegany zakaz widzenia sie przed slubem.

:zdziwko:
Laureno, jaki zakaz?
To była czysta przyjemność! :mrgreen: Połączona z piękną niespodzianką. :wink:

laurena - Czw Kwi 01, 2004 12:15 pm

no niby tak ale my mielismy slub o 19.00 wiec zdjecia w plenerze nalezalo zrobic wczesniej, a oczywistym jest ze do tych zdjec musielismy byc razem.
Asiek - Czw Kwi 01, 2004 12:17 pm

laurena napisał/a:
a oczywistym jest ze do tych zdjec musielismy byc razem.

No, RACZEJ razem. :wink:

Edyta - Nie Kwi 04, 2004 11:15 pm

Ja byłam na ślubie, gdzie ojciec prowadził córkę do ołtarza..... i powiem naprawdę szczerze, że wyglądało, to tandetnie!!!

po 1-tak jak pisała Asiek - ksiądz wydszedł do córki i ojca
po 2 - przekazanie Panny Młodej było żałosne (moim zdaniem niedopracowane i na "odwal się")

gosia - Pon Kwi 05, 2004 8:34 pm

Asiek napisał/a:
olenka napisał/a:
a co z błogasławienstwem od Rodziców?

Rodzice prawdziwie i tak bez planowania pobłogosławili nas po zaręczynach - mieliśmy wtedy szczególną sytuację (nie chcę o tym pisać na forum).
Zawsze czuliśmy ich miłość, poparcie i wiele razy mówili jak bardzo się cieszą i że życzą nam wszystkiego najlepszego.
Rodzice ucałowali mnie przed wyjazdem do kościoła i powiedzieli słowa, które noszę w sercu. :D
To błogosławieństwo z klęczącą parą młodą skrzętnie filmowane i fotografowane wygląda bardzo nienaturalnie , choćby było jak najbardziej szczere. Nie brakuje nam tego.
Jeśli kogoś uraziłam tym tekstem to nie miałam takiego zamiaru.


Asiek u nas było tak samo, rodzice nas ucałowali przed wyjsciem bez żadnego kropidła i klękania, myslałam że tylko My tak mielismy, ale jednak nie :graba:

Asia - Sro Kwi 07, 2004 3:23 pm

Asiek napisał/a:
To błogosławieństwo z klęczącą parą młodą skrzętnie filmowane i fotografowane wygląda bardzo nienaturalnie , choćby było jak najbardziej szczere.


Asiek, chyba troszkę przesadziłaś - przecież podniosłe chwile w kościele (przysięga, modlitwa) równiez sa skrzętnie filmowane. Czy wygląda to sztucznie?

Kati - Sro Kwi 07, 2004 6:21 pm

Zgadzam się. Tradycję trzeba kultywować - a to właśnie jest tradycja. Dla moich rodziców ten ceremoniał wyjścia z domu i błogosławieństwo z kropidłem wiele znaczy.
Jeśli ktoś to utrwala na taśmie to widać chce zapamiętać. Myślę że to że coś jest nagrane nie oznacza zarazem że jest na pokaz...

olenka - Czw Kwi 08, 2004 9:42 am

Asia ja tego nie napisałam:( (chyba cos sie porobiło nie tak) ja jestem za błogosławienstwem i mam nawet przygotowany fajny teks na ta okazje:)
Kati - Czw Kwi 08, 2004 10:51 am

O ile się dobrze orientuję to rzeczywiście był cytat z wypowiedzi Asiek a ne Oleńki...Oleńka zadała pytanie: a co z błogosławieństwem....?
Asiek - Pią Kwi 09, 2004 1:48 pm

Szkoda Asiu, że nie zacytowałaś o dwa zdania więcej z mojej wypowiedzi.
Brzmiało to mianowicie tak : "To błogosławieństwo z klęczącą parą młodą skrzętnie filmowane i fotografowane wygląda bardzo nienaturalnie , choćby było jak najbardziej szczere. Nie brakuje nam tego.
Jeśli kogoś uraziłam tym tekstem to nie miałam takiego zamiaru."

Kinga - Nie Maj 09, 2004 7:50 pm

olenka napisał/a:
Ja juz od dawna razem pokonuję drogę z Łosiem. I chce do ołtarza "po pasie startowym" iść tylko z nim. To on poprowadzi mnie i nikt mnie nie bedzie nikomu oddawał:)
W pełni świadomie sama sie oddam:)


Ale jak ktoś sobie życzy inaczej to czemu nie :happygirl:


ja też sama się oddam :wink: - tylko Misiowi :P

Kati - Nie Maj 09, 2004 8:28 pm

Asiek napisał/a:
Szkoda Asiu, że nie zacytowałaś o dwa zdania więcej z mojej wypowiedzi.
Brzmiało to mianowicie tak : "To błogosławieństwo z klęczącą parą młodą skrzętnie filmowane i fotografowane wygląda bardzo nienaturalnie , choćby było jak najbardziej szczere. Nie brakuje nam tego.
Jeśli kogoś uraziłam tym tekstem to nie miałam takiego zamiaru."


Pewnie. Samo błogosławieństwo to tradycja - trzeba ją zachować. Ale recytowanie wyuczonych ról :?: Co to to nie

Asia - Nie Maj 09, 2004 10:05 pm

olenka napisał/a:
Asia ja tego nie napisałam:( (chyba cos sie porobiło nie tak) ja jestem za błogosławienstwem i mam nawet przygotowany fajny teks na ta okazje:)



Oleńko, przepraszam Cię bardzo - rzeczywiście coś się "porobiło" przy cytowaniu wypowiedzi Asiek. Postaram się poprawić - ale nie wiem czy przy edycji istniejącego postu mozna cytować?

Asia - Nie Maj 09, 2004 10:13 pm

Asiek napisał/a:
Szkoda Asiu, że nie zacytowałaś o dwa zdania więcej z mojej wypowiedzi.
Brzmiało to mianowicie tak : "To błogosławieństwo z klęczącą parą młodą skrzętnie filmowane i fotografowane wygląda bardzo nienaturalnie , choćby było jak najbardziej szczere. Nie brakuje nam tego.
Jeśli kogoś uraziłam tym tekstem to nie miałam takiego zamiaru."


Asiek, wybrałam tylko jedno zdanie z Twojej wypowiedzi, bo własnie z nim się nie zgadzałam i do niego chciałam odnieść. Nie cytowałam, że nie miałaś zamiaru nikogo urazić - to dla mnie oczywiste. Nawet gdybyś tego nie dodała, to ani przez moment nie podejrzewałabym, że napisaś coś by którejś z nas zrobić przykrość. Jeśli tak zrozumiałaś fakt, że wybrałam to jedno zdanie z Twojej wypowiedzi, to bardzo Cię PRZEPRASZAM :przytul:

Cytowałam część Towjej wypowiedzi, bo uważam, że fakt fotografowania błogosławieństwa nie odbiera mu naturalności, tak samo jak fakt fotografowania ślubu. :przytul:

Asiek - Nie Maj 09, 2004 10:17 pm

Oj, dawne dzieje (sprzed miesiąca) :wink:
Ale fajnie Asiu, bo nie jestem taka
:przytul:

Asia - Nie Maj 09, 2004 10:28 pm

Asiek napisał/a:
Oj, dawne dzieje (sprzed miesiąca) :wink:
Ale fajnie Asiu, bo nie jestem taka Obrazek
:przytul:


Sorki, że dopiero teraz wyjaśniłam - gapa ze mnie - dopiero dziś zauaważyłam...

Mój cytat absolutnie nie miał wskazywać, że jesteś be!!!

:iconpray: :iconpray: :iconpray:

Asiek - Nie Maj 09, 2004 10:37 pm

Asiu, wszystko OK. :girl :
Kati - Nie Maj 09, 2004 10:48 pm

kryszka napisał/a:
Mnie będzie prowadził tata. :D Od zawsze wiedziałam że tak będzie, tata nawet się nie zdziwił jak mu to oznajmiłam. I tak jak napisała Asiek - jest to fajna symbolika przekazania córki mężowi.


Tyle że jedni się zżymają że to nie polska tradycja, ale mało mnie to obchodzi, bo z kolei inni mówią że też tak kiedyś w Polsce było. :roll:


No i tu mam klops... też myślałam że to nie polska tradycja, ale już nie pamiętam gdzie :roll: ostatnio czytałam że jest na odwrót... za dawien dawna młodzi spotykali się dopiero w kościele.... :D

Asiek - Nie Maj 09, 2004 10:51 pm

Kati napisał/a:
za dawien dawna młodzi spotykali się dopiero w kościele.... :D

Wychodzi więc na to, że my byliśmy najwięksi tradycjonaliści. :wink:
A Mąż mówił, że to u nich stary zwyczaj...

Kati - Nie Maj 09, 2004 10:52 pm

No no... właśnie gdzieś to wyczytałam. :oops:

:mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:

marchefka - Nie Maj 16, 2004 11:17 pm

Mnie do ołtarza prowadzil Chmurek. Nie zastanawialiśmy się, dlaczego, bo to było dla nas oczywiste. Teraz, jak zaczęliśmy się zastanawiać, Chmurek stwierdził, że on wie, czemu tak było: " Bo w trudnych momentach życia powinniśmy się wspierać " :) ))
marchefka

kawas - Sro Maj 19, 2004 2:59 pm

My także pójdziemy do ołtarza razem, ramię w ramię. Przecież od dawna wszystko robimy razem, dlaczego tym razem ma być inaczej...
gosia - Sro Maj 19, 2004 6:20 pm

kawas napisał/a:
My także pójdziemy do ołtarza razem, ramię w ramię. Przecież od dawna wszystko robimy razem, dlaczego tym razem ma być inaczej...


Kawas, masz racje :graba:

Kiwax - Sro Maj 19, 2004 8:14 pm

A mnie będzie prowadził tata, to będzie bardzo symboliczne i dla niego bardzo ważne. Tak de facto nie jestem jego córką i sam fakt, że właśnie jego o to poprosiłam jest dla niego bardzo ważny. W końcu to on był mi ojcem przez ostatnie 25 lat.....


No i podoba mi się ten zwyczaj i już:)

myszkapl - Pią Maj 21, 2004 1:51 pm

olenka napisał/a:
ja do Aska mam pytanie "techniczne"

Jak to jest, Tata prowadzi panne młoda a narzyczony stoi przed ołtarzem, wchodzi pierwszy do kościoła czy juz tam jest przed goścmi i księdzem?

Bo ja się spotkałam (u nas w kościele) że ksiadz wychodzi po młodych. I co wtedy?


Mnie też prowadził do ołtarza tata, a narzeczony ze świadkami czekał przy ołtarzu. Jeżeli chodzi o kwestię księdza my wcześniej poinformowaliśmy, że będzie taka sytuacja on sobie to odnotował i czekał przy ołtarzu. Nie było z tym żadnych problemów.

slonkoplock - Sob Maj 22, 2004 3:24 pm

My będziemy szli do ołtarza razem, może nawet podoba mi sie pomysł z prowadzeniem przez ojca ale u mnie jest to nie możliwe poniewaz rodzice rozwiedli się bardzo bardzo temu i mój ojciec nie utrzymuje ze mna kontaktów, choc mieszkamy w tym samym miescie.
filmowiec - Sro Cze 16, 2004 7:44 pm

wlasciwie powiem ze ani mnie to ziebi ani parzy,ale chyba jakbym juz mial slubowac to wedrowke to oltarza raczej razem bysmy pokonywali...czasmi jak filmowalem to mlodzi przyjezdzali razem a pozniej mlody czeka na mloda przy oltarzu...refleksje zostawiam wam
Kati - Sro Cze 16, 2004 10:36 pm

Właśnie wczoraj oglądałm taki film...
Młodzi podjeżdżają razem, na stępnie młody przekazuje młodą ojcu :? , sam leci do ołtarza, aby tam oczekiwać narzeczonej prowadzonej przez ojca :roll: ..... następnie biedna panna młoda po raz kolejny jest oddawana, tym razem narzeczonemu przez ojca...


Powiem tak : ?MIECHU WARTE - wyglądało to beznadziejnie

gosia - Czw Cze 17, 2004 6:52 am

:frajer: :frajer:
Kati - Czw Cze 17, 2004 8:03 am

Jak dla mnie - czeski film :smilegirl:
suhotnikowa - Czw Cze 17, 2004 5:15 pm

ja bardzo chciałam, żeby Tatuś prowadził mnie do ołtarza :) i mój Tato i K. się zgodzili :) kiedy poszliśmy do Księdza ustalać termin, godzinę napomknęłam Mu o moim pomyśle, i Ksiądz (który ma tytuł doktora i przez wiele wiele lat wykładał w seminarium) powiedział, że On tego nie praktykuje, ponieważ jest to powtórzenie ceremonii - symboliczne przekazanie ma miejsce z chwilą błogosławieństwa...
Troszku mi się zrobiło smutno, bo to było jakieś marzenie z dzieciństwa, ale jak sobie wszystko na spokojnie przemyślałam, przyznałam swojemu Księdzu rację...I chcę do Kościółka wkroczyć z Moim K. w końcu to z Nim będę kroczyła przez życie :D :)

Kati - Czw Cze 17, 2004 11:21 pm

Wow :shock:
NIEZŁY AVATAR :mrgreen: Pani uziemiona

nei - Pią Cze 18, 2004 9:22 am

a nas bylo tak:
-K. wszedl do polowy kosciola (jeszcze przed muzyka)
-ja z tata czekalismy na rozpoczecie marszu Wagnera
-tata poprowadzil mnie do K.
- grabucha :graba: , przekazanie
-dalej szlismy razem....

chcialam isc z K. i byc prowadzona przez tate, wiec mialam co chcialam - dobrze, ze kosciol byl dosc dlugi :) :):)

Anion - Wto Sie 31, 2004 1:52 pm

Ja pójdę do ołtarza razem z narzeczonym. Pójdziemy do ołtarza razem od początku do końca. Znając mojego tatę, czułby sie bardzo niezręcznie, byłby stremowany. Zreszta on jest wielkim tradycjonalistą, a u nas nie ma zwyczaju by ojciec prowadził córkę do ołtarza. Poza tym chciałabym iść razem z moim narzeczonym do ołtarza: uśmiechnięci, szczęśliwi, dumni... Podobno jaka droga do ołtarza, takie całe życie...
gosiaczek - Wto Wrz 07, 2004 11:10 am

Kiedyś myślałam, że zwyczaj z prowadzeniem córki do ołtarza jest taki piękny. I wiem, że tatuś byłby zadowolony, gdybym go o to poprosiła. Ale myślę, że jeśli będziemy witani razem z narzeczonym w drzwiach świątni i razem pójdziemy pod ołtarz, to bedzie znaczyło, że decyzję podjęlismy wspólnie, że razem chcemy prosić o błogosławienie naszego związku. A przekazywanie od ojca mężowi... zdaje mi się, że czyni ze mnie przedmiot transakcji ;)


Kiedyś widziałam taką sztukę: młodzi przywitani w drzwiach kościoła, gdzie podpisali dokumenty, potem ksiądz pognał na swoje miejsce. Najpierw młodego do połowy kościoła odprowadziła jego mama, potem młodą jej ojciec, a dalej poszli razem. Zdaje mi się, że strasznie to zagmatwane

Mia - Wto Wrz 07, 2004 11:22 am

My też idziemy razem. Tata na pewno by chciał mnie odprowadzic, ale on juz dawno mnie oddał w ręce narzeczonego;) W końcu mieszkamy juz razem jakiś czas, a teraz tak nagle oddałby mnie drugi raz..?! Jakoś tego nie widzę. Idziemy przez życie razem i do ołtarza też razem pójdziemy :)
tynencia - Wto Wrz 07, 2004 1:22 pm

Ja będę tradycyjnie szła do ołtarza z moim P. Nie zdołałabym przekonać mojego taty do "nowej" mody. A z resztą ta droga do ołtarza ma być poczatkiem naszej wspólnej życiowej drogi więc przejdziemy ją razem.
Agniesia - Sob Paź 23, 2004 2:19 pm

ja myslalam kiedys o tym, żeby tato mnie prowadzil..... ale tak mi sie wydaje ze to glupio bo K. bedzie sam jak palec czekał na mnie. wydaje mi sie. że takie cos sie praktykuje ale tylko wtedy gdy mlody nnie widzi mlodej przed wejciem do kosiciola. a my sie bedziemy widzieć
Kasia21 - Sob Paź 23, 2004 9:37 pm

My szliśmy razem. W Polsce zwyczaj prowadzenia do ołtarza jakoś się chyba nie przyjął, bo jeszcze nie byłam na takim slubie gdzie było to praktykowane
aggna - Pią Lut 25, 2005 3:08 pm

Ja do oltarza bede szla razem z moim miskiem. Chce pokazac jaka jestem szczesliwa ze wychodze za maz za mojego K. :happygirl:




Bartosz - Pią Lut 25, 2005 3:46 pm

My na pewno bedziemy szli razem wystukujac kroczkami Marsz weselny :wink:
megi - Pią Lut 25, 2005 3:49 pm

My też idziemy sami!! a z druchnami i świadkami!! :D
gambi - Pią Lut 25, 2005 4:05 pm

a my chyba pojdziemy osobno. decyzja jeszcze nie jest podjeta ostatecznie, ale bardzo kocham mojego tate i duzo mu zawdzieczam ( gdyby nie on - posrednio- nie spotkalibysmy sie :lol: ) i chcialabym go wyroznic w tym dniu!! bo jest wazna osoba w moim zyciu.
tak to juz chyba jest ze wszystkimi "coreczkami tatusiow" :D

megi - Pią Lut 25, 2005 4:09 pm

Tak tak ale mo tata jest taki wrażliwy że dla niego byłoby to ciężkie przeżycie nie che mu osłabiać serduszka, i tak w tym dni juz bedzie miał dużo wrażeń :lol:
joa - Pią Lut 25, 2005 4:14 pm

A ja pojde sobie sama.
Mis niech czeka przy ołtarzu.
Moze znajde sobie druhny....jeszcze nie wiem, ale raczej nie planujemy isc tam razem.
Nie bedziemy sie widzec wczesniej i dotrzemy do kosciola osobno.
Jeszcze duzo czasu na przemyslenia :)

megi - Pią Lut 25, 2005 4:16 pm

A na BŁOGOSŁAWIE?STWIE będzie cie widział?????????????

[ Dodano: Pią Lut 25, 2005 4:17 pm ]
Fajny pomysł ja mam druchny mogłabym sama iśc, ale we dwoje chyba raźniej??? :?

joa - Pią Lut 25, 2005 4:26 pm

Moja matka nie jest ksiedzem wiec nie bedzie mnie blogoslawic.Zostawiam to ksiedzu.
megi - Pią Lut 25, 2005 4:36 pm

matka? pytałam bo to taki zwyczaj, raczej normalny a ty odrazu "matka" pewnie nie jest księdzem ale to oni rodzice wobec kościoła powinni to zrobić, Twoja sprawa ja chce miec błogosławieństwo!! :wink:
joa - Pią Lut 25, 2005 4:44 pm

megi napisał/a:
matka? pytałam bo to taki zwyczaj, raczej normalny a ty odrazu "matka" pewnie nie jest księdzem ale to oni rodzice wobec kościoła powinni to zrobić, Twoja sprawa ja chce miec błogosławieństwo!! :wink:


Rodzice wobec koscioła? Co wobec kosciola?
Nie wiem czy w katechizmie istnieje obowiazek blogoslawienia .
Wg mnie to tradycja -blogoslawienie przed podroza, blogoslawienie na droge /tu:nową zycia/,
Moja matka nie wie o co chodzi z tym błogosławieństwem, u mnie w rodzinie nie ma takiej tradycji i nie bedziemy udawac przed rodzina narzeczonego, ze nagle jestesmy kimś innym niż jestesmy ;)
Moj wybór.Nasz w zasadzie.

megi - Pią Lut 25, 2005 4:49 pm

Pewnie że wasz wybór, i to jest tradycja kościoła poprawiam, Tak samo ty joa masz swoje inne przywiązania inne tradycje, i zroisz jak będziesz chciała! :wink:
Agni - Pią Lut 25, 2005 5:09 pm

ja też z wyboru rodzinnego mogłabym nie mieć błogosławieństwa - nikt u mnie nie po prostu takiej potrzeby - ale że dla rodziców mojego lubego to oczywiste - więc moi rodzice są uprzedzeni zeby się dziwnie nie czuć i mają powiedzieć nam coś w stylu "wszystkiego dobrego na nowej drodze życia" :D
megi - Pią Lut 25, 2005 5:18 pm

i o tt chodzi, wszystkiego dobrego i zmykać do kościółka, ja osobiście też chciałabym to pominac z uwagi na stronę mojego kochanego, ale jakoś sobie poradzimy!!!
kryszka - Pią Lut 25, 2005 9:05 pm

Bartosz napisał/a:
My na pewno bedziemy szli razem wystukujac kroczkami Marsz weselny :wink:

Ja tam się nie znam na formułkach, ale zawsze mi się wydawało że przy Marszu Mendehlsona to się wychodzi z kościoła a nie wchodzi. :roll: Poprawcie mnie jeśli się mylę.

tusia_queen - Sob Lut 26, 2005 8:58 am

Mnie będzie tata prowadził do ołtarza,
ale nie wiem jak to oboje przeżyjemy,
bo my tacy uczuciowcy jesteśmy, że jak wpadniemy w płacz........
to będzie straszne

ja nawet jak prosiłam o to tatę, to mi się łezka w oku zakręciła!!
chyba będę na prochach uspokajających bo inaczej to sobie tego nie wyobrażam...

nie wiem tez jak to wszystko rozegrać:
przed kościołem i w kościele??

Asiek - Nie Lut 27, 2005 7:43 pm

kryszka napisał/a:
Bartosz napisał/a:
My na pewno bedziemy szli razem wystukujac kroczkami Marsz weselny :wink:

Ja tam się nie znam na formułkach, ale zawsze mi się wydawało że przy Marszu Mendehlsona to się wychodzi z kościoła a nie wchodzi. :roll: Poprawcie mnie jeśli się mylę.

Kryszka, nie mylisz się. :wink: Przyjęło się, że marsz weselny grany jest na wyjście z kościoła.

joa - Pon Lut 28, 2005 8:20 am

no niewiem , niewiem....
... a jak na amerykańskich filmach panna mloda podąża do ołtarza w takt melodi:
Here comes the bride ...?
To jest chyba marsz Mendehlsona również-ale inna jego część -nie kulminacyjna, ze tak ujme .

megi - Pon Lut 28, 2005 9:04 pm

Prawdopodobnie tak, też tak uwazam ale to ameryka :wink:
gosiaczek - Pią Mar 04, 2005 9:53 pm

A może to Brahms, Joa?
joa - Sob Mar 05, 2005 8:36 am

Nie mam pojecia niestety, bardziej się znam na historii sztuki niż muzyki ;(
Wiem tylko, ze ten kawałek zwany marszem weselnym jest ze Snu nocy letniej Mendelsohna.

gosiaczek - Sob Mar 05, 2005 6:59 pm

Narzeczony chciał kiedyś moją niechęć do tego utworu na wejście powalić nazwiskiem kompozytora. A mnie się i tak nie podoba :?

A ze Snem nocy letniej to się zgadza. I jako utwór o charakterze niesakralnym teoretycznie nie powinien być zagrany ;) Ale to taka ciekawostka tylko

joa - Sob Mar 05, 2005 8:36 pm

Gosiaczku, ja szukałam szczerze mowiac tego Brahmsa, ale nie wiem jak to znaleść.
Mendelhson bywa w melodyjkach na telefon, ale tego: tam tam ta tam, tam tam ta tam...:) jakos nie moge wyszukac....Musze wierzyc, ze to Brahms /ale z jakiego utworu?, na komorki proponuja tylko taniec wegierski ;) )/

kryszka - Sob Mar 05, 2005 10:34 pm

Mam całą melodię "Here comes the bride" w mp3, tego szukacie? Bo się pogubiłam... :oops: Ale jakoś nie kojarzę żeby to była część "Marsza Mendehlsona".
joa - Nie Mar 06, 2005 10:53 am

Kryszko, usiłujemy dociec czy to Here Comes The Bride , to część marsza Mendelhsona, czy cos innego. A jezeli cos innego to kto to napisał, bo Gosiaczek stawia na Brahmsa.
Filomena - Nie Mar 06, 2005 11:12 am

Stawiacie na złego konia :wink: . Już na początku tematu wspominany był Wagner 3 akt Lohengrina. Tu jest aranżacja plus możliwość odsłuchania.

http://www.cambiatapress....ters/Bridal.htm

Pusiak - Czw Mar 10, 2005 11:07 am

My idziemy do ołtarza razem:) I tak musimy sie widziec wczesniej, bo ja musze sie gdzies ubrać:) Nie mówiąc o błogosławieństwie i wyprowadzeniu (przy którym uparła sie moja przyszła teściowa :) )A co myslicie o tak zwanym "orszaku weselnym" :?: mama mojego M. mówi, że bardzo by chciała taki orszak (tzn. 6 panów w czarnych garniturach podążających za para młodą przez kościół :( ) ale dla mnie to jak kondukt żałobny i nie chcę mieć czegos takiego :(
gambi - Czw Mar 10, 2005 1:21 pm

Pusiak napisał/a:
A co myslicie o tak zwanym "orszaku weselnym" :?: mama mojego M. mówi, że bardzo by chciała taki orszak (tzn. 6 panów w czarnych garniturach podążających za para młodą przez kościół :( ) ale dla mnie to jak kondukt żałobny i nie chcę mieć czegos takiego :(


Pusiak nie slyszalam o takim orszaku, tzn slyszalam o roznych innych- dzieci, druhny, swiadkowie itd, ale nie panowie w czarnych garniturach. i niestety kojarza mi sie tak jak Tobie bardziej z pogrzebem :( lub ewentualnie z ochrona, tak na wszelki wypadek zeby zadne z mlodych nie ucieklo :wink:
tez bym sie nie zgodzila na tych "panow w czerni" :lol:

Pusiak - Czw Mar 10, 2005 1:55 pm

Dzieci, druhny czy świadkowie raczej by mi nie przeszkadzali, ale taki orszak... brrrrrrrrr
tusia_queen - Czw Mar 10, 2005 6:03 pm

mi się też taki orszak kojazy raczej z pogrzebem niz ślubem...
juttah - Czw Mar 10, 2005 10:15 pm

Dokładnie, mam podobne odczucia. może to kiedyś było modne, choć też o takim czyms na ślubie nie słyszałam..
Pusiak - Pią Mar 11, 2005 7:21 am

Ufff... to miło słyszeć, że to nie ja jestem dziwna :D
gosiaczek - Pią Mar 11, 2005 8:07 am

Ojej, prawie będę miała taki orszak, tylko z czterech panów w czarnych garniturach :) ))

W instrukcji liturgicznej zdaje się jest napisane jak powinien wyglądać taki orszka, jeśli jest. Nie dam głowy za kolejność, ale ksiądz, młodzi, świadkowie, rodzice młodego i rodzice młodej, a potem reszta gości. Z tymi gośćmi na końcu to już zbytek łaski, ale rodzice... dla mnie do rozważenia

Gniesia - Pią Mar 11, 2005 10:12 am

Mnie będzie prowadził tata do ołtarza. Zawsze o tym marzyłam i myślę, że tak się stanie :D
Co do świadków to jeszcze nie mamy :roll:

Lily - Pią Mar 11, 2005 10:54 am

Moj orszak bedzie taki
Narzeczony ze swiadkiem stoi przy oltarzu i grzecznie czeka
(Ja bede miala slub w Katedrze) 8)
Wiec przez caly kosciol pojdzie dziewczynka zucajac kwiatki (Pozniej damy ksiedzu na sprzatanie Kosciola lol)
Pozniej pojdzie moja swiadkowa z bukietem kwiatow w reku (Ona jeszcze o tym nie wie) :wink:
i pozniej idziemy my. Mnie bedzie prowadzil moj tato. :D

IKA - Pią Mar 18, 2005 10:01 pm

Ja zawsze marzyłam o tym żeby do ołtarza prowadził mnie tato. Mój A. na środku my dojdziemy do niego, tata pocałuje mnie w czoło, dalej podażymy razem...Tylko tu mam pytanie! Jak to rozegrać zeby nasi Rodzice przed Kościołem pobłogosławili nas u mnie w domu jak słyszałam że jeśli pannę młodą prowadzi ojciec to powinna przyjechać do Kościoła odzielnnie,odzielnnie pan młody. Bez sensu! Po błogosławieństwie Rodziców rozejdziemy się do odzielnych samochodów????????? Macie jakiś pomysł???
Lily - Pią Mar 18, 2005 10:14 pm

To chyba jest amerykanki pomysl zeby ojciec prowadzil do slubu i oddawal panne mloda. Para mloda nie widzi sie w dzien slubu z narzeczonym. Do kosciola dojezdzaja osobno. Pan mlody wczesniej ze swiadkiem zanim zejda sie goscie i czekaja na gosci. jak juz goscie sie zchodza kolejnie biorac kobiete pod reke usadzaja w lawkach.

Jak rozegrac blogostwawienstwo. Moze niech kazdy z rodzicow poblogoslawi Was z osobna a pozniej po slubie dostaniecie blogoslawienstwo razem. Lub dostaniecie blogoslawienstwo przed oltarzem, zanim rozpocznie sie slub.
Co myslisz?

Ika swietnego masz kotka!

juttah - Sob Mar 19, 2005 12:45 pm

Mnie też będzie prowadził tata, a z narzeczonym będziemy widzieć się przed ślubem, bo mamy fotografa. Nie wiem, kto to wymyślił, że nie można się widzieć w dniu ślubu?! Pomyślcie trochę, jakbyście wszystkich tych przesądów przestrzegały, to nie wiem czy byście wyszły z domu na ślub. Błagam, nie przesadzajcie z tym. To na serio nie jest najważniejsze.
gosiaczek - Sob Mar 19, 2005 1:24 pm

Hmmmm, trudno się nie widzieć z narzeczonym w dniu, w którym bierze się z nim ślub ;) ))

Ale przed umówioną na błogosławieństwo godziną i tak raczej nie widzę możliwości spotkania.


Chodzi raczej o to, że skoro zazwyczaj rodzice błogosławią młodych przed ich wyjściem do kościoła, robi się miszmasz, gdy młodzi udają, że spotykają się dopiero przy ołtarzu.

just_Kate - Sob Mar 19, 2005 4:05 pm

gosiaczek napisał/a:

Chodzi raczej o to, że skoro zazwyczaj rodzice błogosławią młodych przed ich wyjściem do kościoła, robi się miszmasz, gdy młodzi udają, że spotykają się dopiero przy ołtarzu.


Też tak myślę. Zupełnie inaczej to wygląda, gdy faktycznie nie widzicie się cały dzień przed ceremonią i młody widzi swoją narzeczoną dopiero prowadzoną do ołtarza - nawet dla samych młodych, wydaje mi się, jest to niesamowite przeżycie.

Jeśli macie się widzieć wcześniej w ciągu dnia to to chyba traci swój urok. No i tak faktycznie dziwnie zajechać pod kościół jednym samochodem, potem buzi buzi, młody truchtem do ołtarza a panna młoda do wejścia. :? :roll:
Ale oczywiście to moje zdanie. Poza tym, jak rozegrać to inaczej (np. zajechać dwoma samochodami) to będzie wyglądać ładnie. Ale i tak wrażenie już nie to samo... dla młodych.

juttah - Nie Mar 20, 2005 2:58 pm

I wy wszyscy widzicie się w kościele i jedziecie osobnymi samochodami????
Kiwax - Nie Mar 20, 2005 2:58 pm

A u nas własnie tak było. M przyjechał do moich rodziców, było błogosławieństwo, później mały plenerek w Łagiewnikach przy kapliczkach na potrzeby filmu, później fotograf i dopiero później ślub. I nie było żadnego galimatiasu. M wszedł bocznym wejściem, ja byłam cały czas z mamą i gośćmi i jakoś nie zauważyłam, żeby było coś nie tak. M czekał ze świadkami w połowie kościoła i tam własnie przekazał mnie mój tata. Jedyny problem był z tatą, który z wrażenia zapomniał, że ma mnie prowadzić i sobie usiadł w ławce. Ale szybko sobie przypomniał. Więc w sumie to nawet goście nie mieli czasu sie zorientować, że coś się stało nie tak.
just_Kate - Nie Mar 20, 2005 3:18 pm

juttah napisał/a:
I wy wszyscy widzicie się w kościele i jedziecie osobnymi samochodami????


My pojechaliśmy razem do kościółka, razem czekaliśmy przed kościołem, aż goście wejdą, i razem do kościółka wchodziliśmy. :D

kryszka - Nie Mar 20, 2005 8:29 pm

My przyjechaliśmy razem, przywitaliśmy się z grubsza z niektórymi gośćmi, mieliśmy sesję zdjęciową z rodzicami, a potem razem ze świadkami weszliśmy do kościoła, i do tej pory jeszcze nie wiedziałam czy mam w końcu iść z tatą czy nie. :roll: Wszystko rozwiązał bardzo energiczny zakonnik, który zaraz do nas podleciał, jak tylko usłyszał że mówię "chyba idę z tatą", porwał narzeczonego i świadków i poleciał z nimi do połowy kościoła, tam ustawił i czekali na mnie i tatę.
Tyle że ja do tej pory nie wiem w sumie jak to się działo i skąd się wziął przy mnie tata. :roll: Goście, przynajmniej częściowo, chyba weszli przed nami. :roll:

Pusiak - Pon Mar 21, 2005 4:58 pm

No cóż... nie sposób przyznac racji, że może fajnie jest gdy młodzi widzą sie dopiero w kościele, ale ja myślę, że jeśli zobacza się wcześniej, to również jest to dla nich niespodzianka... w końcu nie po to robimy hece z tym, że pan młody nie powinien widzieć sukni panny młodej, a tym bardziej panny młodej w sukni... Ja chyba tez nie będe obecna przy wyborze garnituru dla mojego M. więc dla mnie to tez będzie niespodzianka jak On będzie wyglądał, a czy zobacze Go dopiero w kościele, czy wczesniej to juz faktu nie zmieni :D
juttah - Pon Mar 21, 2005 7:48 pm

Czyli jednak nie jestem odosobniona, bardzo sie z tego ciesze, bo juz sie bałam....
Pusiak - Czw Kwi 07, 2005 8:00 am

juttah... jasne że nie jestes odosobniona :) Jestem z tobą nie tylko dlatego że tak muszę, bo na upartego mogłabym sie ubierać i szykowac u koleżanki, ale dlatego, że tak chcę, poza tym mamy zaplanowane błogosławieństwo, a nie chcę, żeby wszyscy goście widzieli jak sie popłacze przed kościołem (choć pewnie i tak popłacze sie w kościele :D ) a po trzecie to uważam, że ta drogę powinnam przejść z Nim, a dzielić droge do ołtarza na połowe, to dla mnie nie jest dobre rozwiazanie, choć oczywiście jesli ktos tak chce, to jest jego wybór, którego krytykowac nie zamierzam :)
Mika - Czw Kwi 07, 2005 8:29 am

Pusiak napisał/a:
a po trzecie to uważam, że ta drogę powinnam przejść z Nim, a dzielić droge do ołtarza na połowe, to dla mnie nie jest dobre rozwiazanie, choć oczywiście jesli ktos tak chce, to jest jego wybór, którego krytykowac nie zamierzam :)

Zgadzam się z Tobą. Po pierwsze to nasza chwila i początek wspólnego życia, po drugie będziemy się widzieli na błogosławieństwie i razem dojedziemy do kościoła samochodem więc nie wyobrażam sobie żeby mnie wtedy zostawił wszedł drugim wejściem i czekał przy ołtarzu. Jedynie zaakceptowałabym sytuację w której pan młody wchodzi do kościoła ze swoją matką a po nich wchodzi panna młoda ze swoim ojcem. Z taką właśnie sytuacją spotkała się moja koleżanka na ślubie u znajomych.

Pusiak - Czw Kwi 07, 2005 11:07 am

No własnie My też będziemy sie widzieć na błogosławieństwie, więc nie ma za dużego sensu, żeby potem przed kościołem jakieś sztuki czynić :D
joanna_25 - Pią Lip 22, 2005 8:52 am

Anion napisał/a:
Ja pójdę do ołtarza razem z narzeczonym. Pójdziemy do ołtarza razem od początku do końca. Znając mojego tatę, czułby sie bardzo niezręcznie, byłby stremowany. Zreszta on jest wielkim tradycjonalistą, a u nas nie ma zwyczaju by ojciec prowadził córkę do ołtarza. Poza tym chciałabym iść razem z moim narzeczonym do ołtarza: uśmiechnięci, szczęśliwi, dumni... Podobno jaka droga do ołtarza, takie całe życie...


U mnie jest podobnie.Pytałam nawet taty czy by mnie nie poprowadził do ołtarza ale powiedział że to ślub mój i mojego M. i że to on powinien mnie poprowadzić do ołtarza.
No i w sumie ma rację...takie oddawanie córki mężowi też jakoś mi nie pasuje.Nikt mnie nikomu nie oddaje :lol: wychodzę za mąż i przybywa nowy członek rodziny.

No i podobno jaka droga do ołtarza takie całe życie więc chciałabym żebyśmy z mężem zawsze szli razem przez życie i rodzice żeby się za bardzo nie mieszali :lol:
Więc u mnie będzie tradycyjnie.

Kot - Pią Lip 22, 2005 8:57 am

Czyli tak jak u nas. Mnie również tatuś nie poprowadzi do ołtarza. Pytałam go czy by chciał ale nie ... powody takie jak u Anion- czułby się niezręcznie, byłby stremowany, woli sobie spokojnie popatrzeć na córeczkę z bezpiecznej odległości koscielnej ławki :lol:
Kasiawka - Pią Lip 22, 2005 9:34 am

U nas ksiądz wychodzi po młodych więc też odprowadzenie przez tate odpada, a swoją droga nwet nie wiem czy by chciał tak bo u mnie w rodzinie się takiego czegos nie praktykuje.
Kati - Pią Lip 22, 2005 3:50 pm

U mnie prowadził tata :) I powiem wam że to przekazanie to był i jest jeden z najbardziej wzruszających momentów. A. miał łzy w oczach...
A było tak... podjechjaliśmy razem , weszliśmy po schodach ( około 100 hihi) i A wraz ze świadkami wszedł do kościoła. Powoli poszli przed ołtarz i zatrzymali się jakieś 2/3 drogi. Wtedy zaczęła grać skrzypaczka i tata prowadził mnie... Przywitał się z A, podał mu rękę, potem pocałował w rękę mnie i dalej poszliśmy razem. Tata poszedł do mamy do ławki, a my przed ołtarz :P

Myślałam kiedyś że to sztucznie wygląda i chciałam żebyśmy szli razem - nawet pisałam tak na forum. Ale zmieniłam zdanie i było pięknie.... i cieszę się że tak zrobiliśmy :)

Oli - Pią Paź 21, 2005 4:07 pm

:D
Ja wymarzylam sobie, ze blogoslawienstwa udziela nam rodzice dzien wczesniej..poznej cale przygotowania..wszyscy goscie czekaja w kosciele, moj narzeczonya przyszlu maz czeka na mnie przed oltarzem a ja z tata przyjezdzam do ksciola ..nikt mnie nie widzi...hmm..nie moge sie doczekac :lol:

Alma_ - Pią Sty 20, 2006 10:20 am

Mnie się zwyczaj prowadzenia przez ojca zupełnie nie podoba, widzę w nim za dużo zaszłości patriarchalnych i nie chcę być przekazywana spod opieki (eufemistyczne określenie) jednego mężczyzny pod skrzydła drugiego. Wejdziemy do kościoła i w nowe życie ramię w ramię, na równych zasadach.
szczako - Pią Sty 20, 2006 10:37 am

Alma_ napisał/a:
Mnie się zwyczaj prowadzenia przez ojca zupełnie nie podoba, widzę w nim za dużo zaszłości patriarchalnych i nie chcę być przekazywana spod opieki (eufemistyczne określenie) jednego mężczyzny pod skrzydła drugiego. Wejdziemy do kościoła i w nowe życie ramię w ramię, na równych zasadach.


popieram!!

a do tego moj nieochrzczony Ojciec idacy srodkiem kosciola ... :/

misia-misia - Pon Sty 30, 2006 4:08 pm

Jestem świeżo na czasie z informacjami jak będzie u mnie. Rozmawiałam z księdzem jak to będzie wyglądało i oto proszę. Wszyscy goście ze świadkami i rodzicami wchodzą do kościoła , zajmuja miejsca a my stoimy przed wejściem. Jak zacznie się msza itd my idziemy przez kościól do wyznaczonego miejsca przed ołtarzem. U mnie w parafii nie ma zwyczaju że to ojciec prowadzi panne młodą. To młodzi idą razem przez kościół. Tak będzie wyglądało "wielkie wejście"
Alma_ - Pon Sty 30, 2006 4:16 pm

szczako napisał/a:
Alma_ napisał/a:
Mnie się zwyczaj prowadzenia przez ojca zupełnie nie podoba, widzę w nim za dużo zaszłości patriarchalnych i nie chcę być przekazywana spod opieki (eufemistyczne określenie) jednego mężczyzny pod skrzydła drugiego. Wejdziemy do kościoła i w nowe życie ramię w ramię, na równych zasadach.


popieram!!

a do tego moj nieochrzczony Ojciec idacy srodkiem kosciola ... :/

Szczako, czy Ty nie jesteś przypadkiem jakąś moją zagubioną w latach osiemdziesiątych siostrą? :lol:

szczako - Pon Sty 30, 2006 4:19 pm

Alma_ napisał/a:
Szczako, czy Ty nie jesteś przypadkiem jakąś moją zagubioną w latach osiemdziesiątych siostrą? :lol:


no nie moge ...
jak to sie mowi ...? cos jest na rzeczy ...? :P

dobrze, ze faceta sobie jednego nie wybralysmy :D

dorota20w - Sro Maj 10, 2006 4:27 pm

a my juz uzgodnilismy, że do ołtarza będzie mnie prowadził mój tata :D
fiona83 - Sro Maj 10, 2006 4:35 pm

U mnie też uzgodnione - tata prowadzi i koniec.
Tylko jest mały problem.
Mój tata ma 194 cm wzrostu, a mój miły ... 171 i przy "przekazywaniu córki" widok będzie cudowny ;) [/i]

dorota20w - Sro Maj 10, 2006 4:36 pm

fiona83 napisał/a:
U mnie też uzgodnione - tata prowadzi i koniec.
Tylko jest mały problem.
Mój tata ma 194 cm wzrostu, a mój miły ... 171 i przy "przekazywaniu córki" widok będzie cudowny ;) [/i]


cos ty fiona, czym ty się przejmujesz :D to najwazniejszy i najszczęśliwszy dzień :D nie mozna mysleć o jakichś tam błachostkach :D
głowa do góry :D

fiona83 - Czw Maj 11, 2006 8:21 am

Ale ja się wcale a wcale nie przejmuję ;)
Tylko to zawsze jakaś rozrywka dla gości - NIGDY się bowiem nie zdarzyło w naszej rodzinie, żeby młody był tyle niższy od młodej (jak już gdzieś pisałam ok 12cm).
A wiecie co jest najlepsze?? Komentarze typu : "No tak, to musi być miłość. Przecież oni w ogóle do siebie nie pasują " (w sensie wizualnym oczywiście)
Wiele razu już się z tym spotkaliśmy. I to jest miłość. Tyle że wygląd tu nie ma NIC do rzeczy.

Magda2 - Czw Maj 11, 2006 3:26 pm

My wejdziemy do Koscila razem, a prowadzil nas bedzie ksiadz.
Dotka - Czw Maj 11, 2006 7:10 pm

My wchodzilismy na nową drogę życia razem, to było piekne. Prowadzenie do ołtarza Panny Młodej przez jej ojca jest nie w moim stylu, jakieś dziwne, wolę tradycyjnie. :)
FifthAvenue - Sob Maj 13, 2006 10:47 am

U nas plan jest taki, ze prowadzi mnie moj tatus.... i gdzies tam w polowie "odbiera" mnie moj ukochany.... wychodzi po nas ksiadz i idziemy sobie razem. Ale do wszystko jeszcze do ustalenia... musimy sprawdzic jaka to trasa bedzie do pokonania, bo jesli sie okaze, ze niezbyt dluga to chyba nie ma co robic "szopki" i zamieszania. Wtedy bedzie albo-albo. A ja jakos nie pamietam czy ten nasz kosciol jest dlugi czy nie... :oops:
Alma_ - Sob Maj 13, 2006 11:52 am

FifthAvenue napisał/a:
U nas plan jest taki, ze prowadzi mnie moj tatus.... i gdzies tam w polowie "odbiera" mnie moj ukochany.... wychodzi po nas ksiadz i idziemy sobie razem.

Czyli kompromis? ;)

fiona83 - Sob Maj 13, 2006 11:55 am

U nas od razu była wersja z prowadzeniem do ołtarza przez tatę.
Powiedział, że byłby bardzo szczęśliwy i dumny gdyby mógł prowadzić swoją jedynaczkę :)
Poza tym też ma kłopoty zdrowotne, a perspektywa takiej ważnej roli motywuje go do trzymania się w garści i dbania o siebie ;)

Olusia - Nie Maj 14, 2006 12:41 pm

A my chyba razem podejdziemy do ołtarza, bo przecież zawsze chemy być razem.
Megusia - Pon Maj 15, 2006 9:42 am

Ja chcialabym, by mnie moj tata odprowadzil i 'przekazal' mojemu P., ale raczej nic z tego nie wyjdzie :( . Moj P. uwaza, ze powinnismy razem pojsc do oltarza, bo taki jest zwyczaj. Z drugiej strony musialabym jeszcze namowic tate, wiec raczej sobie daruje. To nie jest najwazniejsze, a nie chce wszczynac klotni o takie drobnostki.
dorota20w - Pon Maj 15, 2006 11:05 pm

Megusia napisał/a:
Ja chcialabym, by mnie moj tata odprowadzil i 'przekazal' mojemu P., ale raczej nic z tego nie wyjdzie :( . Moj P. uwaza, ze powinnismy razem pojsc do oltarza, bo taki jest zwyczaj. Z drugiej strony musialabym jeszcze namowic tate, wiec raczej sobie daruje. To nie jest najwazniejsze, a nie chce wszczynac klotni o takie drobnostki.



moj M tez na początku chciał sam mnie prowadzić, ale z czasem jak o tym mówiłam zmienił zdanie, albo mozna by powiedziec zgodził się na tatę. Moze jednak porozmawiaj ze swoimi mężczyznami jesli ci na tym zależy :D to twój slub :D

Megusia - Pon Maj 15, 2006 11:26 pm

Dzieki za rade. Sprobuje delikatnie z nimi pogadac. Jeszcze ponad rok do slubu, wiec mam duzo czasu na wyprobowanie sily mojej perswazji :)
dorota20w - Wto Maj 16, 2006 7:31 am

Megusia napisał/a:
Dzieki za rade. Sprobuje delikatnie z nimi pogadac. Jeszcze ponad rok do slubu, wiec mam duzo czasu na wyprobowanie sily mojej perswazji :)


no jasne, że tak :D
powodzenia :D

tysia - Sro Maj 17, 2006 1:51 pm

A mnie prowadzil tata i przekazal narzeczonemu przy koncu. I uwazam ze to bardzo piekne i duzo takich opini od gosci pozniej slyszalam. A babcia ze wzruszenia to sie poplakala jak mnie z tata zobaczyla :lol: :lol: :lol:
kryszka - Wto Cze 13, 2006 9:58 am

To tak w temacie napiszę, że moja mam ustawiła sobie w pracy na biurku zdjęcie jak tata mnie prowadzi do ołtarza i wszyscy się nad nim roztkliwiają. 8)
kamui - Pon Wrz 04, 2006 2:13 pm

Nas ksiadz wital w kruchcie i prowadzil do oltarza za nim szla para dzieci z obraczkami i my za nimi. Chociaz to od nas zalezalo jak ma wygladac wprowadzenie. Moze gdybysmy nie widzieli sie wczesniej tylko dopiero w kosciele to zdecydowalbym sie na wprowadzenie panny mlodej przez ojca, ale ze bylismy wczesniej na zdjeciach to zdecydowalismy inaczej.
misia-misia - Pon Wrz 04, 2006 2:41 pm

U nas było chybatradycyjnie...
My staliśmy u wejścia do kościoła, ksiądz stał przy ołtarzu. Gdy zabrzmiały dźwięki Mendelssonha ruszylismy wolnym krokiem w stronę księdza.
Ukradkiem spoglądaliśmy na siebie, na gości.
Ale to było naprawdę niesamowite uczucie gdy razem, pod rękę szliśmy do ołtarza.
Jak kocham tatę, tak te pierwszą wspólną naszą drogę chciałam i przebyłam z moim już mężem!

misiek - Pon Wrz 04, 2006 3:25 pm

Ja rowniez szlam z nazeczonym ale po nas wyszedl ksiadz. najpierw szedl kasiadz potem my, nastepnie dzieci z obraczkami i na koncu swiadkowie.
Edi - Pon Wrz 04, 2006 6:06 pm

Alma_ napisał/a:
Mnie się zwyczaj prowadzenia przez ojca zupełnie nie podoba, widzę w nim za dużo zaszłości patriarchalnych i nie chcę być przekazywana spod opieki (eufemistyczne określenie) jednego mężczyzny pod skrzydła drugiego. Wejdziemy do kościoła i w nowe życie ramię w ramię, na równych zasadach.


Zgadzam sie z tobą Alma w 100 procentach, nic dodać nic ująć.

A po drugie nawet gdybym chciała żeby mój tata mnie prowadził to i tak byłoby to fizycznie niemożliwe :(

Misiamo - Pon Wrz 04, 2006 7:04 pm

Alma, Edi dopisuję się do Was. Mnie też sie ten "zwyczaj" nie podoba.
Poza tym siedząc u fryzjerki slyszałam historię, jak to na ślub przyszły strasze kobitki (nie goscie) i widząc jak Pannę Młodą prowadzi ojciec, skomentowały "ale sobie starego wzięła".

fiona83 - Pon Wrz 04, 2006 7:59 pm

A mój tatuś wprost nie może się doczekać prowadzenia :tuptup:
Ja także :mrgreen:

Wiadomo - jeśli pary mieszkają po kilka lat ze sobą przed ślubem, to zwyczaj może naprawdę wydać się śmieszny ;) Ja jednak dopiero po ślubie wyfrunę z gniazdka, spod opieki rodziców i to "przekazanie" będzie miało szczególne znaczenie.

Alma_ - Pon Wrz 04, 2006 8:02 pm

Fiona, jeśli tak, to Twojego narzeczonego też powinno któreś z jego rodziców odprowadzić - z tego samego powodu :roll:
fiona83 - Pon Wrz 04, 2006 8:05 pm

Bynajmniej. Narzeczony będzie czekał przy ołtarzu jako ten, który przejmuje nade mną opiekę (nie władzę ;) ).

Już widzę teściową jak Zielonego prowadzi :hahaha:

Alma_ - Pon Wrz 04, 2006 8:07 pm

Czyli podwójne standardy? ;)
fiona83 - Pon Wrz 04, 2006 8:12 pm

Zależy w jakim sensie 8)
Zaszłość, zaszłością - ale przy tak bliskich i wspaniałych relacjach jakie panują w moim domu nie wyobrażam sobie innej wersji. Tata już się czuje zaszczycony, a ja choć w taki sposób mogę "publicznie" ;) pokazać jak bardzo jest dla mnie ważny. I już mi się łezka kręci ze wzruszenia :oczami:

Alma_ - Pon Wrz 04, 2006 8:25 pm

Fiona, najważniejsze, że Wam obojgu to odpowiada :)

Ja po prostu wiem, że nie czułabym się komfortowo wpisana w któryś z tych tradycyjnych damsko-męskich scenariuszy, gdzie dokładnie wiadomo, co należy, a czego nie wypada robić w zależności od płci i z góry określone jest miejsce każdego z aktorów. Ale to ja, każdemu wolno żyć po swojemu ;)

fiona83 - Pon Wrz 04, 2006 8:29 pm

Chyba za bardzo generalizujesz ;)
Nie czuję się w nic wpisana, nic z góry nie jest narzucone. Prowadzenie przez tatę było tylko moim pomysłem (do którego musiałam początkowo go namawiać - strasznie się stresuje publiką ;) )

Jeśli o takim aktorstwie mówisz - to zrobię karierę w tej branży :)
Ale to ja :mrgreen:

Alma_ - Pon Wrz 04, 2006 8:32 pm

No, że wymyśliłaś takie rozwiązanie to chyba za wiele powiedziane :lol:
fiona83 - Pon Wrz 04, 2006 8:36 pm

Nie napisałam, że WYMY?LIŁAM, tylko , że był mój pomysł (w sensie przebiegu samej ceremonii Naszego ślubu - nikt bowiem w naszej rodzinie jeszcze tego nie praktykował).

Kończę, bo widzę, że odmienne zdanie staje się niepoprawne politycznie.

Alma_ - Pon Wrz 04, 2006 8:42 pm

Fionka, Twoje odmienne zdanie jest w aktualnej sytuacji politycznej właśnie jak najbardziej poprawne :lol:
imbrulka - Pon Wrz 04, 2006 9:39 pm

Mnie także nie bardzo podoba się pomysł "przekazywania" panny młodej przez ojca narzeczonemu. W końcu jestem jednostką samodzielną i wolę jak to Alma napisała iść z moim narzeczonym "w nowe życie ramię w ramię na równych zasadach". To nasz ?lub - nasz świadomy wybór. Opiekować się bedziemy sobą nawzajem, ale szczególnej troski i przejścia "spod skrzydła pod skrzydło" nie potrzebuję :)
kryszka - Wto Wrz 05, 2006 7:37 am

Fionka - jestem z Tobą. :)

Nie daj się dziewczynom, bo przesadne równouprawnienie i poprawność polityczna przez nie przemawia. :wink:

Alma_ - Wto Wrz 05, 2006 8:12 am

kryszka, chyba właśnie niepoprawność polityczna, ale to się zmienia, jak w kalejdoskopie :roll:
fiona83 - Wto Wrz 05, 2006 8:21 am

Chodzi o "forumową poprawność polityczną", która według mnie, bardzo daje o sobie znać.

kryszko - kwestia dawania-niedawania się mnie nie dotyczy 8)
Wiem czego Nam do szczęścia potrzeba i cieszę się, że jestem w stanie to osiągnąć. A, że przy okazji rodzice będą szczęśliwi - to jeszcze lepiej. Nie jestem zwolenniczką nadmiernago równouprawnienia. Jestem samodzielna, co nie oznacza braku potrzeby silniejszego męskiego wsparcia (czy to ojca, czy męża).

Dlatego prowadzenie do ołtarza ma dla mnie bardzo szczególnąe znaczenie - i nie zamierzam z niego rezygnować :) (i z kwiatów też nie :p )

Alma_ - Wto Wrz 05, 2006 8:37 am

Fiona, nie traktuj każdej wymiany zdań jako próby narzucenia Ci czegokolwiek, nikt nie oczekuje, że z czegokolwiek zrezygnujesz po rozmowie na forum :roll:
imbrulka - Wto Wrz 05, 2006 9:54 am

Oczywiście, oczywiście!
Fionko każdy wypowiada swoje zdanie na dany temat. Tylko tyle. Nikt nie oczekuje, że zmienisz zdanie bo ktoś ma inne. Ja bardzo cenię Twoje wypowiedzi, są konkretne i jasne. Sądzę, że wiesz czego chcesz i masz SWOJE zdanie niezależnie od wszystkiego. I tak trzymać :D Błagam tylko nie obrażaj się :D

fiona83 - Wto Wrz 05, 2006 10:02 am

Kurczę (przepraszam za kolokwializm ;) ) , jakie obrażanie :rotfl:
Never :mrgreen:

Jasne, że każdy ma swoje zdanie i tak trzymać. Czasami wyczuwam tylko silniejszą nutkę w niektórych wypowiedziach :)

Dla mnie ważne jest jedno : niech każdy robi tak, aby być w zgodzie ze swoimi przekonaniami. Rozumiem, że siła forum jest ogromna, ale żeby Fionkę od czegoś odwieść to potrzeba naprawdę potęgi :hyhy:

Tata wczoraj zlustrował sobie ten temat i stwierdził, że nawet mama nie walczyła o niego tak jak ja :hahaha:
fionka - lwica :rotfl:

FifthAvenue - Wto Wrz 05, 2006 10:06 am

fiona83 napisał/a:
Tata wczoraj zlustrował sobie ten temat


:niepewny: jak to..... ? :niepewny:

fiona83 - Wto Wrz 05, 2006 10:07 am

Zlustrował - w znaczniu przenośnym ;) - prześledził ;)
W końcu forum jest publiczne i każdy może poczytać :rotfl:

Megusia - Wto Wrz 05, 2006 10:12 am

Fionka, w kwestii prowadzenia do ołtarza całkowicie się z Tobą zgadzam.
W naszym wypadku oczywiście to byłoby śmieszne, gdyż mieszkamy razem już od jakiegoś czasu.
Gdybym jednak miała się wyprowadzać od rodziców i zaczynać zupełnie nowe życie z mężem u boku, też poprosiłabym tatę o odprowadzenie do ołtarza. Nie traktuję tego jako przekazanie córki mężowi, ale jako miły gest w stronę taty, który może poczuć jak bardzo jest ważny dla swojej córki.

Alma_ - Wto Wrz 05, 2006 10:13 am

fiona83 napisał/a:
Never :mrgreen:

... give up!

Tak to jakoś szło? ;)

Paula-S - Wto Wrz 05, 2006 10:19 am

Mnie się ten zwyczaj nie podoba, jest to zupełnie bezmyślne potraktowowanie patriarchalnej tradycji. Nie jest on polski lecz amełykański, my mamy swój, piękniejszy, stawiający partnerów na równi. Ta amerykańska głupawa obyczajowaść poniża kobiety, jest to symbo ubezwłasnowolnienia i patriarchatu. Partnerstwo to partnerstwo i już! Jak ktoś chce mieć męża za partnera a nie być jego podwładnym to normalnie z nim wejdzie do kościoła! Czyżby znów powrócił snobistyczny zwyczaj uważania wszystkiego co amerykańskie za the best a nasze za najgorsze ? Pozdrawiam :rotfl:

Oczywiście to tylko moje zdanie :hyhy: !

kryszka - Wto Wrz 05, 2006 10:25 am

Paula_S chyba cię poniosło. :? I tak jak pisałam na 1. stronie tego wątku, to niekoniecznie jest amerykański zwyczaj, tylko również dawnej Polski. Jak ktoś w końcu znajdzie na to potwierdzenie będę wdzięczna.
W Polsce kiedyś też nie szło się do ślubu w białej sukni. I co teraz? Jakoś nikt nie wypomina pannom młodym zapożyczenia i naśladowania jakieś głupiej mody w tej kwestii...

fiona83 - Wto Wrz 05, 2006 10:27 am

Paula-S napisał/a:
Jak ktoś chce mieć męża za partnera a nie być jego podwładnym to normalnie z nim wejdzie do kościoła!


Okazuje się, że nawet nie wiemy jaki masochizm tkwi we wszystkich prowadzonych przez ojca do ołtarza ;)
Trudno - podpiszę ten cyrograf.

Lucky - Wto Wrz 05, 2006 10:43 am

A my wejdziemy razem do kościoła i w ten sposób zaczniemy razem naszą wspólną droge :mrgreen: nie wyobrażam sobie innego wejścia, przy D czuję sie bezpiecznie i to jemu będe ślubowała, więc razem będziemy podążac za księdzem do ołtarza :mrgreen:
Nie moge sie już doczekać :wink:

Paula-S - Wto Wrz 05, 2006 10:52 am

Przepraszam za przemawiający przeze mnie feminizm, ale takie mam zdanie. Jest to moda powstała u nas za sprawą zagranicznych seriali ! Symbolika jest dla mnie wystarczająco wymowna. I zapewniam, że mnie nie poniosło, takie mam zdanie na powyższy temat!
FifthAvenue - Wto Wrz 05, 2006 11:07 am

Moze mi sie uda troszke "rozladowac" atmosfere :-)
Mnie bedzie prowadzil do oltarza tata. taki jest wstepny plan. Nie przemawiaja za tym ZADNE teorie w stylu "przekazywanie przyszlemu mezowi" czy "wyfruniecie z rodzinnego gniazdka". ja sama sie juz przekazalam jakis czas temu i z gniazdka tez wyfrunelam.
Po prostu podoba mi sie taka wizja, ze razem z tatusiem bedziemy sobie szli te kilka metrow i wszyscy beda podziwiac jacy jestesmy do siebie podobni i jak fajnie razem wygladamy :-) A wychodzic oczywiscie juz bede z L, wiec bedzie po rowno. Jeszcze musze tylko znalezc jakas ciekawa role dla mojego brata, i juz. W moim slubnym przedstawieniu bedzie gralo w ten sposob 3 najwazniejszych dla mnie mezczyzn :-)


A czy to prowadzenie to amerykanski pomysl czy nie - wszystko mi jedno. Bardzo mi sie podoba jak na amerykanskich filmach ksiadz mowi "teraz moze pan pocalowac panne mloda" i jesli tylko nasz ksiadz sie na cos takiego zgodzi - u nas tez to bedzie. hihi.

emilkaa - Wto Wrz 05, 2006 11:10 am

FifthAvenue napisał/a:
Bardzo mi sie podoba jak na amerykanskich filmach ksiadz mowi "teraz moze pan pocalowac panne mloda" i jesli tylko nasz ksiadz sie na cos takiego zgodzi - u nas tez to bedzie. hihi.


JA TEZ TAK CHCE! Dyskutowalismy o tym z narzeczonym i oboje uwazamy ze to fatalnie iz nie ma tego zdania na naszych polskich slubach... nam tez sie to podoba.. amerykanskie czy nie :P

Paula-S - Wto Wrz 05, 2006 11:20 am

FifthAvenue, nie krytykuje twojego wyboru, bo każdy ma prawo do własnych poglądów, ale czy nie będziesz się przez to czuła nieco uprzedmiotowiona? Wiesz, sami faceci oddajacy, biorący Cię jakbyś Ty nie była im równa (symbolika). Dla mnie jest to również nieco infantylne. Czemy to matka nie prowadzi swojej córki albo to pana młodego nie oddaje się panne młodej? W starożytności, gdzie kobiety były niczym innym jak tylko kartó przetargową i towarem tak właśnie zawierane były małżeństwa. Ale mimo mojego zdania mam nadzieje, że Twój ślub będzie taki jak sobie wymarzyłaś. :mrgreen:
FifthAvenue - Wto Wrz 05, 2006 11:25 am

Paula-S napisał/a:
FifthAvenue, nie krytykuje twojego wyboru, bo każdy ma prawo do własnych poglądów, ale czy nie będziesz się przez to czuła nieco uprzedmiotowiona? Wiesz, sami faceci oddajacy, biorący Cię jakbyś Ty nie była im równa (symbolika). Dla mnie jest to również nieco infantylne.


O moj Boze... ty chyba nie piszesz tego wszystkiego powaznie ?? ???

Dziewczyny..... nie robmy z tego wszystkiego jakiejs strasznej szopki.... bo to juz sie naprawde "niesmaczne" robi.

Kot - Wto Wrz 05, 2006 11:35 am

emilkaa napisał/a:
FifthAvenue napisał/a:
Bardzo mi sie podoba jak na amerykanskich filmach ksiadz mowi "teraz moze pan pocalowac panne mloda" i jesli tylko nasz ksiadz sie na cos takiego zgodzi - u nas tez to bedzie. hihi.


JA TEZ TAK CHCE! Dyskutowalismy o tym z narzeczonym i oboje uwazamy ze to fatalnie iz nie ma tego zdania na naszych polskich slubach... nam tez sie to podoba.. amerykanskie czy nie :P


A u nas tak właśnie było :mrgreen: I nic wcześniej nie uzgadnialiśmy ani nie wymszaliśmy na księdzu :wink: Trafił sie nam wspaniały ksiądz :D


A wracając do meritum... Ja na początku też rozważałam prowadzenie mnie przez tatę do ołtarza. Nie zdecydowaliśmy się na to z powodów, o których już pisałam w tym wątku :wink: Mnie akurat nigdy nie przyszło na myśl by wiązać ten zwyczaj z ideologia feminizmu i stawać po jednej ze stron wzniosionej przez to barykady :lol: Mój tok myślenia był i zawsze będzie taki: zawsze byłam bardzo z tata związana (taka typowa córeczka tatusia :oops: ) stąd pojawił się pomysł by w tym ważnym dniu to tata prowadzil mnie do ołtarza i tam przekazał narzeczonemu. Wynikało to z więzów emocjonalnych, z przywiązania a nie z poczucia bycia czyimś podwładnym :lol:

puella - Wto Wrz 05, 2006 12:07 pm

My z W. idziemy razem do oltarza, w sumie nie rozwazalismy nawet innej mozliwosci. Nie dlatego, ze uwazamy ja za gorsza, tylko po prostu chcemy razem wkroczyc na Nowa Droge Zycia.

Choc musze przyznac, ze prowadzenie do oltarza przez ojca moze byc bardzo wzruszajace. Ostatnio bylam na slubie kolezanki, ktora wlasnie tata prowadzil i wygladalo to pieknie.

Pozniej jak opowiadala to okazalo sie, ze to tata bardziej sie denerwowal niz ona ;) , ale naprawde wygladali przeslicznie :)

fiona83 - Wto Wrz 05, 2006 12:19 pm

OT: Paula, po przeczytaniu Twoich postów automatycznie nasunęło mi się pytanie : po co Ci mąż, skoro taka wyzwolona feministka jesteś :roll: ??

A co do wkraczania na nową drogę...
Gdy będę wchodzić do kościoła z tatą, pewien etap mojego życia będzie się zamykał. Przed ołtarzem otworzą się "nowe drzwi" i nimi wyjdę z mężem.

Ode mnie to by było tyle.

Paula-S - Wto Wrz 05, 2006 12:29 pm

FifthAvenue,tak się składa, że piszę bardzo poważnie. Myślałam, że to forum ma służyć właśnie wymianie poglądów. Nie wiem o co chodzi z tą szopką, soro to, co napisałam jest właśnie moim poglądem na temat oddawania córeczki jej narzeczonemu. Możesz się nie zgadzać z tym, co ja myślę na ten temat, ale nie krytykuj wyrażania przeze mnie mojego zdania. A wracając do tematu to nie twierdzę, że to ładnie nie wygląda ale nie ma zbyt wiele wspólnego z chrześcijańską tradycją. Może w dawnej Polsce tak było, kiedy to ojciec nie tylko mógł prowadzić córkę do ołtarza i oddać ją narzeczonemu ale i jej go uprzednio wybrać i nakazać wyjść za niego, hyhy :mrgreen: .Czyżby powrót do tej tradycji ?Oczywiście żartuje. ?eby tylko ktoś niewtjemniczony, nieoglądający amełikańskiech seriali nie pomyślał, że córcia chce ojca poślubić! :rotfl: A tak poważnie (bo poki co wychodzę na zfeminizowanego, nieuprzejmego złośliwca :zalamany: ) naprawdę nie chciałam nikogo zenerwować moimi postami, czy broń Boże urazić, wyraziłam tylko swoje zdanie w jaki sposób ja to odbieram i wsjo. :zdziwko: Pozdroofki :hyhy:
puella - Wto Wrz 05, 2006 12:29 pm

fiona83 napisał/a:
A co do wkraczania na nową drogę...
Gdy będę wchodzić do kościoła z tatą, pewien etap mojego życia będzie się zamykał. Przed ołtarzem otworzą się "nowe drzwi" i nimi wyjdę z mężem.


Bardzo ladnie to ujelas :)

Paula-S - Wto Wrz 05, 2006 12:35 pm

Fiona83. Po pierwsze nie jestem feministką, poczytaj troszkę historii a dowiesz się skąd tradycja oddawania córki innemu mężczyźnie się wywodzi i może wtedy zrozumiesz skąd mam takie poglądy. Po drugie to nie jest NASZA chrześcijańska tradycja. I po trzecie, ja potrzebuję równoprawnego partnera życiowego, co z moich postów można łatwo wywnioskować. Szkoda, że Tobie się to nie udało. :zdziwko:
FifthAvenue - Wto Wrz 05, 2006 12:36 pm

Alma_ napisał/a:
fiona83 napisał/a:
po co Ci mąż, skoro taka wyzwolona feministka jesteś :roll: ??

To mąż jest potrzebny "po coś"? ;)


jak to po co maz ? do sexu, do sexu :-)
Cd. OT tutaj -> Po co kobiecie mąż? ;)
Alma_


Paula-s: co do chrzescijanskich tradycji: ja nigdy w zyciu nie powiedzialam, ze chce zeby moj slub byl lub nie byl zgodny z chrzescijanska tradycja.
Jak rowniez jasno wyrazilam, ze nie interesuja mnie zadne specjalnie glebokie przeslania zwiazane z niektorymi elementami slubu... tak mam i tyle. Nie chcialam Cie urazic... ja po prostu nie myslalam, ze ktos moze AZ TAKA wage przywiazywac do takich spraw.. i tyle

Paula-S - Wto Wrz 05, 2006 12:43 pm

FifthAvenue. Nie czuje się urażona, mam nadzieje, że Ty również. :D Ja także nie przykładam bardzo dużej wagi do tradycji chrześcijańskiej, ale uważam, że niektóre należy zachować, zwłaszcza, że maja określone znaczenie w historii. Pozdrawiam :mrgreen:
Agnieszka19 - Czw Gru 14, 2006 12:29 pm

A ja zawsze marzyłam o tym żeby to tata mnie do ołtarza poprowadził i tak bedzie. Mnie ten zwyczaj bardzo sie podoba, ma ogromna symbolikę. mieszkamy razem z narzyczonym ale to nie ma znaczenie. ?lub to co innego niz mieskanie. Tata mnie przekazuje do nowej rodziny i nowej drogi życia. Nie uważam że to sugeruje iz jestesmy własnością męrzczyzn. Wszystko zależy od interpraetacji. :)
mischelle22 - Czw Gru 14, 2006 1:19 pm

Mnie mój tata prowadził do ołtarza - przeżycie niesamowite :)
Przy ołtarzu oddał "rękę" córki przyszłemu zięciowi i tak już zostało do dziś :)
(choć w głebi serca - zawsze będę tą malutką córeczką )

żenia - Pią Gru 15, 2006 11:37 am

Ja też planuję żeby tatko prowadził mnie do ołtarza. Często o tym rozmawiamy i śmiejemy się, że to będzie dla niego duże przeżycie ( jestem córunią tatunia) i żeby nie dostał kolejnego zawału albo nie płakał w czasie pokonywania drogi do ołtarza ;)
Pozdrawiam

lmyszka - Pią Gru 15, 2006 2:04 pm

bardzo mi się podoba ten pomysł, ale nie wiem za bardzo jak go wcielić w życie.
Takie coś pewnie trzeba ustalić z księdzem, w sumie bardzo bym chciała aby u mnie tez tak było :)
to taki hołd i pokazanie miłości dla Taty :)

mischelle22 - Pią Gru 15, 2006 2:07 pm

Ja się księdza wcale o zdanie nie pytałam - co on ma do tego?
Może dlatego że wiem iż w tym kościele co my się pobieraliśmy nie było zwyczaju, że ksiądz wychodzi po Młodą Parę aż do drzwi i prowadzi ich za sobą - bo w niektórych ponoć tak jest :roll:

lmyszka - Pią Gru 15, 2006 2:12 pm

no to jak to wyglądało, twój przyszły mąż czekał przy ołtarzu a tata prowadził cie przez kosciół
mischelle22 - Pią Gru 15, 2006 3:46 pm

Dokładnie tak jak napisałaś :)
lmyszka - Pią Gru 15, 2006 7:24 pm

no to bomba :) Tata napewno by sie ucieszył i wzruszył :D
EwaM - Czw Wrz 27, 2007 4:14 pm

Odświerzę temat. Oto moje zdanie:

Amerykańska tradycja prowadzenia młodej przez ojca do ołtarza to wg mnie symbol "przekazania" córki mężowi i zakończenia pewnego etapu w jej życiu. Niemałe znaczenie dla młodych ma to, że pierwszy raz w tym ważnym dla nich dniu widzą się właśnie przed ołtarzem skąd już rozpoczną wspólne życie. Wyobraźcie sobie to oczekiwanie młodego, dreszcz niepokoju, emocje - Oto idzie moja wybranka, za chwilę ją zobaczę, jak ślicznie będzie wyglądać itd. Młoda cały dzień się szykuje, żeby w tym najważniejszym momencie pokazać się przyszłemu mężowi i widząc zachwyt w jego oczach podać mu rękę.

A teraz Polska tradycja. Młody z całym swoim orszakiem, ze swoimi rodzicami jedzie do domu młodej, żeby wspólnie z nią rozpocząć przyszłe życie, żeby razem podążać wspólną drogą. ?eby ją zabrać do ołtarza. Przychodzi specjalnie dla niej, specjalnie po nią. Radość ze wspólnego początku. Ale Polska tradycja przydziela również rodzicom olbrzymią rolę. To oni jako ci, którzy dali młodym życie i prowadzili ich aż do tej chwili dają im błogosławieństwo na nową drogę, życząc im łask bożych i szczęścia. ?aden z rodziców nie jest wyróżniony, każdy z nich jest w tym dniu jednakowo ważny. A po błogosławieństwie młodzi już razem, sami idą tworzyć wspólną rodzinę i dom.

A teraz wyobraźcie sobie, że młody przyjeżdża do młodej z rodzicami. Rodzice dają im błogosławieństwo, młody widzi młodą. A potem: no to tymczasem, do zobaczenia w kościele. A w kościele młody jest pozbawiony zarówno tej niecierpliwości oczekiwania (bo młodą już widział i błogosławieństwo otrzymali) jak i tej radości z kroczenia z przyszłą małżonką do ołtarza. Trochę żal młodego. Tak całkiem z boku zostawiony, żadnego zainteresowania jego osobą, a przecież to też jego dzień.

Podoba mi się zarówno jedna, jak i druga tradycja. Obie są piękne, ale przez pomieszanie elementów obu zatraca się cały i urok i symbolika. Albo rybki, albo akwarium.

Ja zdecydowanie wolę pierwszą, nie dlatego, że fajniejsza, ale dlatego, że Polska. A ja jestem przecież Polką.

lmyszka - Czw Wrz 27, 2007 7:38 pm

a ja miałam połączenie polskiej z amerykańską :) Marcin czekał na mnie w połowie ołtarza a tata prowadził mnie do tej połowy i przekazał Marcinowi i dalej szliśmy już razem :) bardzo wzruszający moment zarówno dla mnie jak i dla taty, cieszę się że tak zrobiliśmy bo tata poczuł się wyróżniony i w ten sposób okazał mu pewne uczucia i w ogóle nie potrafie nazwać tego słowami ale było super :D
Gabro - Pią Wrz 28, 2007 9:53 am

My zachowaliśmy polską tradycję. Mnie osobiście nie podoba się w polskich kościołach zwyczaj prowadzenia panny młodej przez jej ojca. Za bardzo mi się kojarzy z amerykańskimi filmami. Ale to tylko moje zdanie :)
magda26 - Pią Wrz 28, 2007 2:23 pm

Gabro napisał/a:
My zachowaliśmy polską tradycję. Mnie osobiście nie podoba się w polskich kościołach zwyczaj prowadzenia panny młodej przez jej ojca. Za bardzo mi się kojarzy z amerykańskimi filmami. Ale to tylko moje zdanie :)


Podpisuję się pod tym obiema rączkami :)

Kati - Pią Wrz 28, 2007 4:32 pm

Mnie natomiast podoba się baardzo :oczami: i ten dumny wzrok taty....

hmm a walentynki łyknęłyśmy wszystkie, choć są takie hamerykańskie... :smile:

EwaM - Pią Wrz 28, 2007 5:29 pm

tylko, że w Polsce do tej pory nie było tradycji na 14 lutego. Po prostu coś dodaliśmy do listy zwyczajów, a tradycja taty do ołtarza zastępuje naszą własną, Polską, która już istniała. I to mi się do końca nie podoba.
A walentynek wcale nie łyknęłam. Nie mam parcia na obchodzenie tego święta. Owszem staram się ten dzień spędzić z D, ale w domowym zaciszu i nie wymagam od niego kartek, wierszy, kwiatków, prezentów. Wystarczy mi nadprogramowy buziak.

Gabro - Pią Wrz 28, 2007 5:37 pm

Ewo, mam takie samo zdanie :)
Kati - Pią Wrz 28, 2007 5:57 pm

EwaM napisał/a:
t Po prostu coś dodaliśmy do listy zwyczajów,


A tego nie można dodać do listy zwyczajów?
hmm

oczywiście są różne gusta i każdy wybiera to co mu się podoba najbardziej

i dlatego tez wybrałam opcję z tatą

a czyja to tradycja to już miało dla mnie marginalne znaczenie. Zmieniłam zdanie, bo na początku też kojarzyło mi się z amerykańskim serialem. Dopóki nie zobaczyłam na zywo... i nie chciałam już inaczej

EwaM - Pią Wrz 28, 2007 6:23 pm

Kati napisał/a:

A tego nie można dodać do listy zwyczajów?


Jak napisałam, w Polsce mieliśmy (i nadal mamy) już zwyczaj na ten dzień.

Nie krytykuję cię. Wyjaśniam tylko dlaczego ja tak nie chcę.
Aha, i dodam jeszcze, że na jedynym "ślubie z tatą", na jakim byłam, tata był wyraźnie zniesmaczony tym pomysłem i ugiął się niechętnie dla córki. Trudno w tym przypadku mówić o miłości do ojca i chęci sprawienia mu przyjemności. :( Fajnie przynajmniej, że wasi ojcowie tego chcą.

lmyszka - Pią Wrz 28, 2007 6:28 pm

mnie też lotto czyja to była tradycja :) a mój tata jak się dowiedział jak chcemy to zrobić to aż się wzruszył :) było mi bardzo miło widząc jego radość z naszej decyzji, wszystko zależy od podejścia ludzi do tego, jednym się to podoba innym nie :) dlatego nie warto krytykować ani jednego ani drugiego wyjścia :) ja po prostu chciałam tym gestem podziękować tacie za to co dla mnie zrobił i pokazać mu że jest dla mnie ważny i chce aby był przy mnie w tym dniu :)
EwaM - Pią Wrz 28, 2007 6:42 pm

Imyszka, a co z twoją mamą? Ona już nie jest tak ważna jak tata? A rodzice twojego męża?
lmyszka - Pią Wrz 28, 2007 8:18 pm

Mamie to okazuje cały czas, w końcu z mamą jest inaczej a zresztą ona nie mogłą mnie prowadzić do ołtarza :razz:
Kati - Pią Wrz 28, 2007 8:22 pm

Zniesmaczony??

dziwny tata :roll:

kryszka - Pią Wrz 28, 2007 9:18 pm

W Polsce nadal zamiast Walentynek mamy Noc Kupały (?więtojańską). Tyle że amerykańskie Walentynki wyparły to nasze rodzime święto i jakoś nikomu to nie przeszkadza. :twisted: Jeszcze kilka takich zamienionych zwyczai by się znalazło, a prowadzenie przez tatę do ołtarza jest traktowane jak wymysł i zamach na naszą tradycję. :roll: :evil:
Kati - Sob Wrz 29, 2007 9:44 am

Kryszko :zdrowko: :uscisk:
=MiLi= - Nie Wrz 30, 2007 11:29 am

Akurat prowadzenie do ołtarza praktykowane było w Polsce już dawno, dwadzieściakilka lat temu Ojcowie też prowadzili swoje córki do ołtarza... Mój Tata mnie też prowadził i uważam, ze to piękny zwyczaj :) Bałam się, ze Tata się nie zgodzi, ale był bardzo szczęśliwy, ze mógł mnie prowadzić :)
EwaM - Pon Paź 01, 2007 7:31 am

Kati napisał/a:
Zniesmaczony??

dziwny tata :roll:


A mnie się wydaje, że raczej dziwna córka, która zmusza tatę do zrobienia czegoś, czego on nie czuje.
Jeśli wy i wasi tatusiowie tego chcieliście, to ok, ale zmuszać kogoś? Nie niee

mischelle22 - Pon Paź 01, 2007 12:18 pm

Popieram EwęM w 100% jeżeli chodzi o zmuszanie taty jeżeli tego nie chce.
Nic na siłę i taką decyzję powinno się uszanować.
Co innego jeżeli tata jest z tego dumny, że ma możliwość oddać rękę córki przy ołtarzu.

Mnie też tata prowadził do ołtarza i zniesmaczony nie był :wink:

kochecka - Pon Paź 01, 2007 12:19 pm

Mi też bardzo podoba się ten zwyczaj prowadzenia Panny Młodej przez tatę, jest bardzo symboliczny dla mnie. Mój tata również będzie mnie prowadził do ołtarza i wiem że on bardzo się z tego faktu cieszy :)
Kati - Pon Paź 01, 2007 3:55 pm

Mnie chodziło o to, że dziwne mi się wydaje że jakikolwiek tata może tego nie chcieć lub nie być z takiej prośby dumny... hmm :roll:
lmyszka - Pon Paź 01, 2007 4:02 pm

może nie tyle jest to dziwne, bo różne relacje są w rodzinie, bardziej było by mi przykro gdyby tata się tak zachował
Kati - Pon Paź 01, 2007 4:03 pm

Też prawda
gosc - Wto Paź 02, 2007 8:28 pm

a ja byŁam bardzo dumna i szczęśliwa idąc do oŁatarza ramię w ramię z moim obecnym już mężem. To byŁ bardzo wzruszający i niezapomniany moment. Rodzice czekali na nas w pierwszych Ławkach i mieliśmy ich blisko siebie. Rodzice nas wcześniej pobŁogosŁawili przed KościoŁem i to też miaŁo swoją symbolikę - tu oto przed Bogiem Was bŁogosŁawimy; idźcie wŁasną drogą - i poszliśmy do oŁtarza. To byŁo piękne.
EwaM - Sro Paź 03, 2007 5:13 pm

lmyszka napisał/a:
może nie tyle jest to dziwne, bo różne relacje są w rodzinie, bardziej było by mi przykro gdyby tata się tak zachował


Na ślubie tata był bez zarzutu. Ale swoje zdanie wyraził przed ślubem. I trochę nie rozumiem twojego stanowiska, bo nie każdy może się czuć dobrze w takiej roli będąc tradycjonalistą. Nie wszyscy lubią być na świeczniku. Należy to też uszanować. Rozumiem, że tobie bardzo zależało na tym i może dlatego tudno ci wyobrazić sobie sprzeciw taty.

lmyszka - Sro Paź 03, 2007 6:05 pm

no ale z drugiej strony patząc skoro jej tata miała takie podejście do tego , to córka powinna się domyśleć albo i znać podejście ojca do prowadzenia do ołtarza i nie prosić go w ogóle o to, a skoro poprosiła to na pewno było jej przykro słysząc słowa niechęci ze strony taty
Asiek - Sro Paź 03, 2007 8:18 pm

Ło matko! :o :lol:
Nie czytałam tego tematu od bardzo dawna i teraz jak poczytałam posty femistyczne i te ostatnie "problemy" to nie spodziewałam się, że, jakby nie patrzeć błaha sprawa, dzieli forumowiczów, ojców :lol: i resztę ludzkości.
Trochę luzu i nic na siłę - każdemu według potrzeb.

Asiek złotousta. :P

EwaM - Sro Paź 03, 2007 8:27 pm

lmyszka napisał/a:
córka powinna się domyśleć albo i znać podejście ojca do prowadzenia do ołtarza i nie prosić go w ogóle o to


I tu trafiłaś w sedno sprawy. Ja też tak uważam. No ale niestety dla niektórych ich pomysły są ważniejsze od uczuć innych. :zalamany:

juliazuk - Nie Paź 07, 2007 3:26 pm

Asiek napisał/a:

Trochę luzu i nic na siłę - każdemu według potrzeb.


Mądre słowa. Najważniejsze, aby szanować się wzajemnie i jakoś dogadywać.

Zawsze bardzo chciałam, żeby Tata prowadził mnie do Ołtarza. Ale ponieważ jest raczej skrytym człowiekiem, który nie lubi "być na świeczniku" (jak tu któraś z Was napisała), to nie prosiłam go o to. Bo wiedziałam, że nie odmówiłby, ale nie czułby się komfortowo. Nawet polubiłam myśl, że będziemy szli razem- ja i mój przyszły mąż.

Ale to Tata, powoli, po cichu zaczął wychodzić z pomysłem, by mnie prowadzić do Ołtarza. Zobaczyłam, że On tego chce i wtedy Go o to porosiłam. Jestem bardzo szczęśliwa, że będzie obok mnie w tej ważnej chwili. szczególnie, ze jestem typową "córeczką tatusia" :razz:

A mój narzeczony też się bardzo ucieszył, że nie będzie musiał paradować przez cały Kościół :wink:

kasunia - Nie Paź 07, 2007 6:36 pm

My razem będziemy szli do ołtarza.
Moim zdaniem, to jest polska tradycja i ma swój urok i symbolikę - w końcu rodzice "pożegnają" nas już wcześniej poprzez błogosławieństwo w domu :)

a do ołtarza razem czemu tylko ja mam paradować przy wszystkich przez kościół :wink:

Koalinha - Nie Paź 21, 2007 12:18 am

Kati napisał/a:
Mnie chodziło o to, że dziwne mi się wydaje że jakikolwiek tata może tego nie chcieć lub nie być z takiej prośby dumny... hmm :roll:


A wyobraź sobie, że moja mama nie chce podziękowania dla rodziców na weselu. I wcale nie jest moim zdaniem dziwna, po prostu jest skromna, nie chce robić z tego show i wspólnego tańca do kamery. Zamierzam uszanować jej prośbę i nie będę do niczego zmuszać. Tacie jest ta kwestia obojętna, a w kraju narzeczonego w ogóle nie jest praktykowana. (Czyli nie zarzucajcie mi proszę, że z powodu mamy olewam pozostałą trójkę rodziców). Podziękujemy im za wszystko już "po", w zaciszu domowym.

A co do prowadzenia, na pewno zrobi to narzeczony i inaczej sobie nie wyobrażam. EwaM świetnie to napisała, nie mieszajmy tradycji. Skoro jest błogosławieństwo i razem wychodzimy z domu Panny Młodej, to już do ołtarza też kroczymy razem. Poza tym jest jeszcze jedna rzecz, o której nie pisałyście - ważne są nasze układy z ojcami. Mój tata potrafi być fajnym facetem, ale są pewne nieprzyjemne sprawy (o których nie zamierzam tu pisać) i on po prostu nie zasługuje na prowadzenie mnie do ołtarza.

Kiedy wkraczamy do kościoła, organy grają dla Młodej Pary. Głupio bym się czuła idąc wtedy z tatą. On w tym czasie powinien stać w pierwszej ławce z mamą i patrzeć jak zaczynam nowe życie.

lmyszka - Nie Paź 21, 2007 8:53 am

Koalinha napisał/a:
(Czyli nie zarzucajcie mi proszę, że z powodu mamy olewam pozostałą trójkę rodziców). Podziękujemy im za wszystko już "po", w zaciszu domowym.


ależ nikt by nie śmiał :) co osoba to inne zdanie, na tym to polega :)

Koalinha - Nie Paź 21, 2007 11:50 am

:)

Tak tylko wolałam to "zastrzec", bo czasem na Forum ludzie nawzajem ostro się krytykują bez próby wczucia się w sytuację innych.

Imyszko, widziałam Twój film na YouTube (przy okazji wątku o p. Krencjasz). Bardzo mi się podobał :) U Ciebie było prowadzenie przez tatę i ładnie to wyglądało. Mnie naprawdę nie przeszkadza jeśli ktoś w taki sposób sobie to wymyślił :) Po prostu u mnie nie da rady.

juliazuk - Nie Paź 21, 2007 7:37 pm

Właśnie fajnie jest, że każdy może urządzić wszystko po swojemu. Dostosować wszystko do swoich możliwości i preferencji.

Moniko, zebyś nie czuła się osamotniona, to u nas też chyba nie będzie podziękowań dla rodziców (też ma to związek z układami rodzinnymi...).

Anuszka - Pon Paź 22, 2007 10:36 pm

Tez jestem za tym, zeby jednak nie mieszkac tradycji. Uwazam, ze taki polsko-amerykanski eklektyzm nie wyglada naturalnie...Ja bym sie nie zdecydowala. Wole patrzec na dumnego tatusia, stojacego w pierwszym rzedzie:)
juliazuk - Czw Paź 25, 2007 4:26 pm

Nie rozpatruję tego w kategorii "mieszania tradycji". Dla mnie prowadzenie do ołtarza przez ojca jest bardzo pięknym symbolicznym znakiem. Przesłanie, które mówi "daję Ci mój największy skarb, masz moje błogosławieństwo, dbaj o nią". Po prostu. To, że mój Tata będzie przy mnie ma dla mnie ogromne znaczenie. Zawsze będzie dla mnie strasznie ważny. Ale jak pisałam wcześniej, jestem w 100% "córeczką tatusia"...
Dobrze, że każdy może to zrobić po swojmu.

kiri - Sro Mar 05, 2008 10:24 pm

mnie bedzie prowadzil tatus :) Juz podobno trenuje,jest kierowca zawodowym wiec na parkingach przy swoim TIRze spaceruje
calipsoo - Czw Mar 06, 2008 4:01 pm

Ja też postanowiłam że do ołtarza poprowadzi mnie mój tata. Może się jednak okazać że z różnych względów nie będzie mógł tego zrobić. Wtedy zaszczyt ten spadnie na tatę mojego przyszłego męża.
Aniaa - Czw Mar 06, 2008 6:09 pm

My będziemy szli tradycyjnie, czyli razem. Nie uważam jednak, że prowadzenie Młodej do ołtarza jest czymś złym. JEst bardzo słodkie i wymowne. Każdy przecież ma wybór i wybiera to co woli.
ava - Czw Mar 06, 2008 8:14 pm

U nas takie prowadzenie mnie przez Tatę do ołtarza byłoby raczej trudne do jakiegoś sensownego zorganizowania. Tradycyjnie w moim rejonie pan młody przyjeżdża ze swoimi rodzicami i gośćmi do domu panny młodej, gdzie nastepuje błogosławieństwo naszych rodziców. Następnie para młoda i cała reszta jedzie razem do koscioła. Do ołtarza idą młodzi, a za nimi świadkowie. Głupio by było gdybyśmy się z S. potem na chwilę rozdzielili- on stałby przed ołtarzem, a ja w wejściu z Tatą. Jakoś tego nie widzę, choć mojej Mamie strasznie podoba się takie "amerykańskie" oddanie córki :)
Kati - Czw Mar 06, 2008 8:15 pm

To wcale nie jest trudne do zaaranżowania ;)
ava - Czw Mar 06, 2008 10:32 pm

Zdaję sobie sprawę, że dałoby się to jakoś zorganizować, tylko że dla mnie prowadzenie mnie przez Tatę do ołtarza ma sens tylko wtedy, gdy młodzi tego dnia widzą się po raz pierwszy dopiero w kościele- no wiecie jak na filmach- wszyscy zwracają się w stonę panny młodej i jej ojca, zachwycony wzrok jej przyszłego męża, który w końcu widzi ja w sukni ślubnej i te sprawy :) Ja jednak nie chcę rezygnować z tej części "domowej". No i jeszcze jedna sprawa- ze mnie jest straszna beksa, więc w momencie "przekazywania" na pewno rozryczałabym się ze wzruszenia- a tego bardzo nie chcę (choć pewnie w dalszej części ślubu bez tego się nie obejdzie) :)
calipsoo - Czw Mar 06, 2008 10:58 pm

Zobaczymy jak to ostatecznie będzie ale podoba mi się taki motyw z przekazaniem córki przyszłemu mężowi, choć jak sama podkreśliłaś nie powinno się widzieć panny młodej aż do momentu spotkania w kościele, a w naszej polskiej tradycji przecież młodzi postykają sie u panny młodej w domu na błogosławieństwie. Tak to jest jak się miesza zwyczaje polskie z amerykańskimi :)
kryszka - Pią Mar 28, 2008 11:35 am

kryszka napisał/a:
Mnie będzie prowadził tata. :D

[...]jedni się zżymają że to nie polska tradycja, ale mało mnie to obchodzi, bo z kolei inni mówią że też tak kiedyś w Polsce było. :roll:


Z wątku dzienniczkowego:
olciap6 napisał/a:
a ja się ostatnio dowiedziałam, że rpawdziwą tradycją i takim standardem na weselach była księga życzeń lub jak kto woli księga gości na weselu... a ja byłam przekonana , że to jakis zwyczaj amerykański :] tak samo jest z odporwadzaniem Panny Młodej do ołtarza rpzez ojca-to wcale nie jest amerykanskie jak się okazało ;) mam przyszłego teścia historyka i czasami nam takie myslenie prostuje :]

agunia84 - Czw Kwi 03, 2008 8:45 am

U nas będzie tradycyjnie, do ołtarza będziemy szli razem.
Geebril - Czw Kwi 03, 2008 10:02 am

Ja sobie wymarzyłam, że do ołtarza poprowadzi mnie tata :mrgreen: Ale zgadzam sie z tymi, ktore uważają, że nieco traci to sens, jeśli młodzi widzą się tego dnia wcześniej już w "pełnym umundurowaniu" ślubnym. Dlatego chcemy to z A. zaaranżować tak, żeby on pierwszy raz w sukni ślubnej zobaczył mnie dopiero, kiedy stanę w drzwiach kościola z tatą 8) Wiem, że może się to okazać trudne logistycznie do zorganizowania :zakrecony: ale skoro oboje z A. właśnie tak wyobrażamy sobie tę chwilę (A. myślał od początku, że to musi tak wyglądać i się zdziwił, jak mu powiedziałam, że istnieją inne opcje :D ), to przepchniemy naszą wizję :] I nie chcemy przy tym rezygnować z błogosławieństwa - poprosimy rodziców, żeby udzielili nam go zanim wyruszę do kosmetyczki, fryzjera itp. W końcu nie strój w tej chwili najważniejszy :wink:
Agha - Wto Kwi 22, 2008 8:20 am

Do ołtarza? Oczywiście, że tata. Od lat podoba mi się ten zwyczaj, a poza tym to jest niesamowite, mam błogosławi dzieci (młodych) przed wyjściem do kościoła, a ojciec prowadzi i oddaje córkę w ręce jej ukochanego. Bajka.
Bardzo mi się podobało jak ksiądz podczas nauk opowiadał nam jak może wyglądać wejście młodych. Mnie najbardziej przypadła do serca opcja, gdzie tata prowadziłby mnie do połowy kościoła, tam stałby mój K ze świadkami. Uścisk prawicy, mnie całus w rączkę i jużrazem do samego ołtarza. :-)

Kati - Wto Kwi 22, 2008 8:23 am

Agha napisał/a:
tata prowadziłby mnie do połowy kościoła, tam stałby mój K ze świadkami. Uścisk prawicy, mnie całus w rączkę i jużrazem do samego ołtarza. :-)


Jak u mnie :cool:

Agha - Wto Kwi 22, 2008 8:29 am

Kati napisał/a:
Jak u mnie :cool:


Może dlatego, że:
- jest to najładniejsze rozwiązanie
- ksiądz, który to opisywał to proboszcz od św Katarzyny w Zgierzu :-)

Dorotka847 - Wto Kwi 22, 2008 9:59 am

ta opcja z prowadzeniem przez Tate do połowy kościoła jest świetna :) tylko ja sie tak szybko wzruszam a tu jeszcze to a co jak bede płakac jeszcze przed rozpoczeciem slubu :cry:
justinaa - Czw Kwi 24, 2008 8:22 pm

ja też sobie zawsze myślałam jako córeczka tatusia, że tata będzie mnie prowadził do ołtarza, ALE ze względu na to, że mój tata i D. się nie lubią zbytnio ta opcja raczej odpadnie i będziemy szli do ołtarza razem z D.
izunia_82 - Nie Maj 04, 2008 2:36 pm

Mnie do ołtarza będzie prowadził mój Tata. Bardzo mi się to podoba. Mam tylko nadzieję, że tata się nie rozklei zanim dojdziemy, albo nie doprowadzi mnie do ołtarza, mimo tego, że zawsze udaje twardziela, ale w tym dniu może być różnie, zwłaszcza, że jestem jedynaczką i jak to często bywa córeczką tatusia :) .
marta_s3 - Sro Maj 07, 2008 6:46 pm

A my będziemy szli razem do ołtarza bo tak chcieliśmy.
ewcia29 - Czw Cze 05, 2008 10:11 am
Temat postu: :)
Ja osobiście chciała bym żeby mnie prowadził Tato ale niewiem czy na to się zgodzi mój Adam!
Jestem kochaną curusią tatusia i chciała bym żeby mnie doprowadził albo do połowy ołtarza albo do ołtarza!!!
tylko znów jak rozwiązać problem dzieci z koszykami płatków??
:(
Niewiem jak to bedzie dziś przeprowadze rozmowe z narzeczonym :roll:

juta79 - Czw Cze 05, 2008 1:13 pm

marta_s3 napisał/a:
A my będziemy szli razem do ołtarza bo tak chcieliśmy.


My tez bedziemy szli razem. Nawet nie rozwazalam innej mozliwosci :roll:

truskawka_ja - Czw Cze 05, 2008 4:02 pm

My też będziemy szli razem - z domu "wyszłam" już prawie 2 lata temu więc prowadzenie przez tatę byłoby trochę sztuczne.
aniesd - Czw Cze 05, 2008 6:09 pm

izunia_82 napisał/a:
Mnie do ołtarza będzie prowadził mój Tata. Bardzo mi się to podoba. Mam tylko nadzieję, że tata się nie rozklei zanim dojdziemy, albo nie doprowadzi mnie do ołtarza, mimo tego, że zawsze udaje twardziela, ale w tym dniu może być różnie, zwłaszcza, że jestem jedynaczką i jak to często bywa córeczką tatusia :) .

No właśnie z tymi "tatami" bywa różnie. Podczas naszej uroczystości była to osoba, która najbardziej płakała... Nie spodziewałam się. Myślę, że to czy jesteś jedynaczką, czy może jest rodzeństwo - nie ma tutaj największego znaczenia. Córcia jest zawsze córcią tatusia i myślę, że nic i nikt nie jest w stanie tego zmienić :) Ponieważ gdzieś w podświadomości wiedziałam, że mój tato się rozklei, dlatego zrezygnowałam z opcji prowadzenia mnie do ołtarza.

anuleczkam - Pią Lip 04, 2008 2:52 pm

Do ołtarza prowadzi mnie tata. Logistycznie wygląda to tak, że błogosławieństwa rodzice udzielą nam po cywilnemu, później mój P. śmiga do mieszkania mojego brata, a zarazem swojego świadka, tam się ubiera, a ja ubieram się w Naszym mieszkanku. P. do Kościoła przyjeżdża z moim tatą, a ja jadę Naszym ślubnym samochodem. P. wchodzi od zakrystii i czeka na mnie pod ołtarzem, a ja wchodzę do Kościoła z tatą, kiedy ministrant zadzwoni dzwoneczkami i organista zacznie grać :) W ten sposób spotykamy się w strojach galowych dopiero w Kościele :)
narka20 - Pon Lip 28, 2008 1:49 pm

anuleczkam napisał/a:
Do ołtarza prowadzi mnie tata. Logistycznie wygląda to tak, że błogosławieństwa rodzice udzielą nam po cywilnemu, później mój P. śmiga do mieszkania mojego brata, a zarazem swojego świadka, tam się ubiera, a ja ubieram się w Naszym mieszkanku. P. do Kościoła przyjeżdża z moim tatą, a ja jadę Naszym ślubnym samochodem. P. wchodzi od zakrystii i czeka na mnie pod ołtarzem, a ja wchodzę do Kościoła z tatą, kiedy ministrant zadzwoni dzwoneczkami i organista zacznie grać :) W ten sposób spotykamy się w strojach galowych dopiero w Kościele :)



Suuuper pomysł...ja też właśnie myśle jak to zrobić żeby spotkać się z moim narzeczonym w strojach slubnych dopiero w kościele...gratuluje pomysłu naprawde.

Tajgete - Pią Sie 29, 2008 8:51 am

U nas też będzie tradycyjnie. Po pierwsze dlatego, że mój tato nie żyje... :( Po drugie dlatego, że bardzo podoba mi się to, że młodzi to swoje "wkraczanie na nową drogę życia" akcentują już od wspólnego podejścia pod ołtarz. No i jak napisały wcześniej dziewczyny - nikt mnie nikomu nie przekazuje. Sama się wydaję... :wink:
agniesia22 - Pią Sie 29, 2008 8:53 am

U nas również razem będziemy szli do ołtarza. Razem tak postanowiliśmy a ja nawet tak bardziej wolę, bardziej mi się ten pomysł podoba.
Kociadło - Pią Sie 29, 2008 11:13 am

ja bardzo bym chciała żeby do ołtarza prowadził mnie tata narzeczony kreci nosem i sam nie wiem czego chce a mama sie smieje ze najpierw bedzie szedł brzuch taty potem długo długo nic a potem ja:) ale mam nadzieje ze tak że nie bedzie :) - zławsza że jak powiedziła tacie o tym że chciałabym zeby mnie poprowadził to stwierdził że sie za siebie wezmie:):):)
Agha - Pią Sie 29, 2008 11:33 am

u mnie w końcu wszystko było inaczej niż planowałam. Mój tata, w ostatniej chwili zrezygnował, stwierdził, że to amerykańska tradycja. Stwierdził, ze po to jest błogosławieństwo w domu, aby wtedy mógł mnie przekazać przyszłemu mężowi. A poza tym jak to będzie wyglądać, jak podjedziemy razem, a wejdziemy oddzielnie...

i tak z narzeczonym staliśmy pod chórem, rodzice usiedli na pierwszych miejscach, aby się z nami zrównali, za nami stali świadkowie. W momencie gdy rozpoczęła się msza wyszedł po nas ksiądz, przywitał i ruszyliśmy "korowodem": ksiądz, my i świadkowie :-)

Malwina_łódź - Nie Sie 31, 2008 8:30 am

My również będziemy kroczyć razem do ołtarza ;P
skalimonka - Pon Mar 09, 2009 8:58 pm

Ehhh poczytalam ten watek... myslalam, ze mi cos rozjasni w glowie, a teraz tylko wiekszy metlik mam.... teraz juz sama nie wiem co mam zrobic. Bardzo chcialabym, zeby prowadzil mnie tata, tymbardziej, ze jestem jego kochana jedynaczka. Moj A. nie skladal zadnego zazalenia, mowi ze sie dostosuje... tata nawet sie uieszyl jak mu zaproponowalam... teraz mam watpliwosci. Bedziemy razem jechali do kosciola i szli przed slubem podpisywac dokumenty. Pozniej niby moze isc ze swiadkami pod olatrz, a ja z tata wejsc do kosciola. Z drugiej strony mam wrazenie, ze obiore mojemu A. ta przyjemnosc wejscia ze mna do kosciola. Pozniej mysle, ze to bardzo mily symbol oddania pod opieke corki przyszlemu mezowi...i znowu mysle "a moze jednak razem". Sama juz nie wiem. Niby do polowy tez jest jakies rozwiazanie, ale stworzy to zamieszanie dodatkowe, nie wiem czy potrzebna. Nastepna mysl jest taka, ze w tym dniu zamieszanie i tak i tak bedzie :D a pozniej jeszcze mysle sobie, ze to przeciez caly slub jest jednym wielkim pokazem, ludzie przychodza popatrzec, wiec czemu pokazu z tata nie zrobic?? hehehe ratujcie bo wyrwe sobie wszystkie wlosy. Juz nie wiem co mam myslec. :smile:
P.S. Aniaa my sie chyba znamy... :D

yennefer - Pon Mar 09, 2009 9:21 pm

Ja bym ci zwróciła uwagę na to co napisała Taj i takie jest moje zdanie:
Cytat:
bardzo podoba mi się to, że młodzi to swoje "wkraczanie na nową drogę życia" akcentują już od wspólnego podejścia pod ołtarz. No i jak napisały wcześniej dziewczyny - nikt mnie nikomu nie przekazuje. Sama się wydaję... :wink:

Nie ma w tym sztuczności, amerykańskich akcentów, zamieszania i o co tam jeszcze można oskarżyć prowadzenie młodej przez ojca. Nie radzę robić tego, żeby ludzie sobie mogli popatrzeć, bo to niska pobudka. Zasadnicze pytania koncentrują się wokół kwestii jak bardzo chcesz wyróżnić tatę, sprawić mu przyjemność etc. (a trzeba pamiętać, że to nie jest jedyny sposób) czy może lepiej zupełnie skoncentrować się na wspólnym szczęściu w tak ważnym momencie. Kwestia priorytetów. Niestety sama musisz zdecydować.

skalimonka - Pon Mar 09, 2009 9:35 pm

Ale wracamy do punktu wyjscia... ja wcale nie napisalam, ze to dla pokazu, a przynajmniej nie to mialam na mysli... rozwazam taka mozliwosc wlasnie dlatego, ze chcialabym tate wyroznic i mysle, ze mogloby sprawic mu to wielka przyjemnosc :) Chodzi tylko o to. Nie chce robic tego po to, ze ludziom pokazac. Tych ludzi dla mnie rownie dobrze mogloby tam w ogole nie byc. Chodzi o to, ze nachodza mnie rozne mysli, a na koniec mysle sobie "a czemu nie". O to mi chodzilo yennefer, moze jakos zle to wyjasnilam, albo zagmatwalam, a moze Ty zrozumialas jak chcialas.
A co do wkraczania w droge do oltarza jako we spolna podroz w zycie i takie tam... nie chce urazic niektorych dziewczyn, ale ja nie podchodze do tego akurat az tak powaznie. Prowadzenie do oltarza przez tate (jesli sie odbedzie) traktuje jako SYBMOLIKE. Symboliczny i bardzo mysle przyjemny moment, gdy tata, ktory wychowywal Cie i opiekowal sie Toba, teraz przekazuje ta paleczke Męzowi, ktory od teraz bedzie przy Tobie codziennie. Ja traktuje to jako symbolike, bo juz od dawna jestesmy razem i slub jest tylko formalnoscia... juz dawno moj tata pogodzil sie z tym, ze jest jeszcze drugi tak samo dla mnie wazny mezczyzna... :)

yennefer - Pon Mar 09, 2009 9:50 pm

Dobrze zrozumiałam, ale może użyłam zbyt daleko idącego skrótu myślowego. Miałam na myśli, żeby argument "pokazowy" nie był tym, który przechyli szalę, a wręcz żeby w ogóle nie miał statusu argumentu.
skalimonka napisał/a:
Prowadzenie do oltarza przez tate (jesli sie odbedzie) traktuje jako SYBMOLIKE
Nie podejrzewam, żeby któraś inaczej go tego podchodziła.
skalimonka - Pon Mar 09, 2009 9:56 pm

Napisalam o symbolice, bo niektorzy w ogole nie rozumieja dlaczego sie to robi :) Dla przyjemnosci - proste.
Yennefer, moze ja tez zamieszalam, bo ciezko mi jakos sklecic mysli i jeszcze to opisac heh
To dojscie do Pana Mlodego w polowie drogi do oltarza jest pewnym kompromisem... musze porozmawiac o tym z moim A. a takze z tata. To chyba najlepsze wyjscie i razem cos ustalimy. Bo najwazniejsze sa uczucia :) Jak kto czuje, tak niech robi i kazdy bedzie zadowolony :D

kryszka - Pon Mar 09, 2009 10:24 pm

skalimonka napisał/a:
Moj A. nie skladal zadnego zazalenia, mowi ze sie dostosuje... tata nawet sie uieszyl jak mu zaproponowalam...

Skoro narzeczony nie widzi problemu, a tacie już wspomniałaś o tym i się z tego ucieszył to ja bym już nie mieszała.
W przeciwieństwie do niektórych uważam, że i tacie coś się należy. :)

skalimonka - Pon Mar 09, 2009 10:35 pm

Dziekuje Kryszko, Twoje zdanie bardzo sie dla mnie liczy :) Co do mojego A. mowi, ze moze poczekac przy oltarzu, nie widzi przeszkod. Juz dawno powiedzial, ze moze isc, moze tez czekac, ze nie jest to dla niego takie istotne w jakiej formie sie to odbedzie. Mysle, ze zdaje sobie sprawe, ze to dla mnie wazne. Na razie tylko raz tacie pisnelam, zobaczymy co bedzie dalej mowil i jak reagowal. Mysle, ze bedzie dumny jak paw :)

edit: usunęŁam część posta nie na temat
Sajonara6

Agguniaa - Wto Mar 10, 2009 9:41 am

Kiedy byłam młodsza chciałam żeby tato prowadził mnie do ołtarza...ostatnio widziałam u mojej przyjaciółki na ślubie obraz taty prowadzącego córkę do ołtarza......
Wydało mi się to sztuczne, wywołało zamieszanie..tym bardziej że wcześniej jechali razem, w domu błogosławieństwo...
Doszłam do wniosku, że pójdziemy razem do ołtarza jako znak nowej wspólnej drogi życia ;)
Tata prowadzący Pannę Młodą do ołtarza lepiej sprawdza się w realiach amerykańskich...ale to jest moje skromne zdanie ;)

skalimonka - Wto Mar 10, 2009 12:28 pm

Wlasnie ja nigdy nie mialam przyjemnosci byc na slubie, gdzie tata prowadzi mloda do oltarza :( szkoda, bo moze gdybym zobaczyla, tez by mi sie nie spodobalo i zmienilabym zdanie, kto wie... ale slubow jeszcze kilka przed moim, wiec moze sie trafi i bede wiedziala, podobalo mi sie, albo nie. Ale z drugiej strony mysle tez, ze inaczej podchodzi sie do czyjegos slubu przeciez, a inaczej, jak to Twoj tata prowadzi Ciebie... :roll:
Yoanna - Wto Mar 10, 2009 1:36 pm

A ja byłam, widziałam i uważam że to tylko i wyłącznie kwestia zorganizowania się :razz:
EwaM - Nie Mar 15, 2009 2:59 pm

Ja już się przyzwyczaiłam do Panny Młodej prowadzonej przez tatę do ołtarza. Ale nie wyobrażam sobie tego u siebie. Głupio bym się czuła.
skalimonka - Nie Mar 15, 2009 9:00 pm

Wydaje mi sie, ze duzy wplyw na ta decyzje, czy prowadzi tata czy nie, ma to jakie stosunki sa miedzy corka a ojcem. Oczywistym jest, ze jak nie ma kontaktu z ojcem, badz jest, ale marny, to kazda panna mloda chce isc do oltarza z narzeczonym, bo jest to mezczyzna, ktoremu ufa i czuje sie przy nim bezpiecznie. Oczywiscie sa na pewno dziewczyny, ktore pomimo dobrych stosunkow z tata, mimo to chca byc prowadzone przez narzeczonwgo i bardzo dobrze. Ja jednak, jestem corusia tatusia - i nie wstydze sie tego przyznac, zawsze bylam i od zawsze tata byl moim najlepszym przyjacielem, ktory wspieral mnie w kazdej chwili. Jestesmy bratnimi duszami, zawsze wspaniale sie rozumielismy, z mama nigdy nie bylam tak blisko jak z tata. Chce, zeby tego dnia tez poczul sie wyjatkowo, mogac isc ze mna te pare krokow do oltarza.... a pozniej juz kazdy nastepny krok bede stawiac z moim A. :)
myszkatygryska - Czw Mar 19, 2009 11:51 pm

Jestem dokładnie tego samego zdania :) Według mnie to jest tak mocny symbol nowej drogi... Odprowadza cię do ołtarza mężczyzna który troszczył się o każdy twój dzień, zadbał o każdy uśmiech, wzbudzał w tobie ambicje i ducha walki, z dumą przyjmował komplementy od ludzi jaką to piękną i mądrą córkę wychował... Przy ołtarzu czeka na ciebie mężczyzna, który wszystkie te cechy widzi i uwielbia i jest wdzięczny tak cudowną istotę... Hi hi jaka ze mnie romantyczka... Mama we mnie wykształciła prawdziwą niezależną kobietę, pełną szacunku dla samej siebie... Cudownych rodziców mam...
mietka - Pią Mar 20, 2009 10:01 am

mnie prowadzil tata i bardzo sie z tego ciesze... oboje bylismy szalenie przejeci :)
syylwunia - Pią Mar 20, 2009 3:50 pm

zgadzam się z dziewczynami z góry!! do ołtarza poprowadzi mnie tata. wiem ile to dla niego znaczy!! i jaki będzie dumny!! chyba każdy tata o tym marzy żeby swoją zawsze małą córeczkę poprowadzić w tym wyjątkowym dniu :)
owieczka_foto - Pią Mar 20, 2009 8:22 pm

syylwunia napisał/a:
chyba każdy tata o tym marzy żeby swoją zawsze małą córeczkę poprowadzić w tym wyjątkowym dniu :)

oj... od razu każdy ;) my to jak zwykle dziwni jesteśmy, ale mój Tata był szczęśliwy, że Mu nikt głowy nie zawraca i spokojnie może sobie to wszystko obserwować.

truskawka_ja - Sob Mar 21, 2009 7:40 am

owieczka napisał/a:
my to jak zwykle dziwni jesteśmy, ale mój Tata był szczęśliwy, że Mu nikt głowy nie zawraca i spokojnie może sobie to wszystko obserwować.

Moj Tato ma dokladnie takie samo podejscie. :mrgreen:

Majka - Wto Mar 24, 2009 12:35 pm

A ja chciałam, żeby mój tato mnie prowadził.. jakoś tak od dzieciństwa. Poza tym, byłam druhenką na ślubie kuzynki jakieś 20 lat tamu i to mi się wtedy bardzo spodobało (Ślub był w Anglii). Uważam, że nie jest to sztuczne, jeśli jest sensownie zorganizowane (młodzi przyjeżdżają osobno).

Niestety, mój ukochany nie chce tak... no i cóż... nie będę mu robiła tego na siłę.
:(

doni_iza - Wto Mar 24, 2009 1:22 pm

truskawka_ja napisał/a:
owieczka napisał/a:
my to jak zwykle dziwni jesteśmy, ale mój Tata był szczęśliwy, że Mu nikt głowy nie zawraca i spokojnie może sobie to wszystko obserwować.

Moj Tato ma dokladnie takie samo podejscie. :mrgreen:


Mój również :) .

wiedzmapat - Sob Mar 28, 2009 11:23 am

My do ołtarza szliśmy razem, za nami świadkowie i dzieci z obrączkami.
skalimonka - Sob Mar 28, 2009 4:27 pm

Gdyby moj tata powiedzial mi, zebym mu nie zawracala glowy prowadzeniem do oltarza, czy innymi wedlug niego bzdurami, poczulabym sie nie malo urazona. Pisze jak ja osobiscie bym sie poczula, nie mowie ze wszyscy. To bedzie moj dzien i uwazam, ze ojciec, jesli corka ma takie zyczenie, moze wysilic sie na te pare krokow do oltarza. Nie przesadzajmy. Oczywiscie nie ma co nikogo do tego zmuszac, jesli sie broni rekami i nogami. Jednak w moim przypadku, gdyby moj tata zaczal krecic nosem, odebralabym to bardzo osobiscie, bo to w koncu jeden tylko taki dzien i powinien wiedziec, ze skoro go o to prosze-znaczy ze chcialabym zeby tak bylo. Zreszta mojemu tacie glupio by bylo odmowic, wiedzialby, ze zrobi mi przykrosc... na szczescie stwierdzil ostatnio, ze zrobi to z rozkosza :)
owieczka_foto - Sob Mar 28, 2009 5:23 pm

Skalimonko, wszystko zależy od tego co kto chce - super, że będzie prowadził Cię Tata.

My chcieliśmy iść sami. Jakoś nie podoba mi się ta wersja z ojcem... dla mnie jest taka "amerykańska".

Wszystkie decyzje dotyczace naszego ślubu podejmowalismy w dwójkę. Nie było rozmowy z Tatą, czy chce, czy nie... natomiast znam Go na tyle i rozmawialiśmy już po fakcie, że każdemu z nas to odpowiadało. Tata gdzie indziej widział swoją rolę.

Najważniejsze, żeby każda z nas miała tak jak sobie wymarzy.

skalimonka - Sob Mar 28, 2009 8:59 pm

Dokladnie tak jak piszesz Owieczko :) Ja wolalam sie upewnic, czy tata nie ma nic przeciwko, ucieszylo mnie niezmiernie, ze jest zadowolony. Bo pewnie, jakby mi odmowil i jakos sensownie to uzasadnil, to zrozumialabym, ze mu to nie odpowiada i przyjelabym to do wiadomosci :) Ale tak jak piszesz... dobrze, ze kazdy moze wybrac i zrobic to "po swojemu". Inaczej kazdy slub bylby taki sam, oj jakby bylo nudno. Pozdrawiam wszystkich forumowiczow. Skalimonka
Karolka_23 - Wto Cze 16, 2009 3:41 pm

A ja jeszcze nie wiem jak ta kwestia będzie wyglądała na moim ślubie...
Być może poprowadzi mnie mój tato, muszę tylko najpierw z nim to przedyskutować.
Może się okazać, że będzie chciał spojrzeć na to wszystko z boku :)

Debussy - Wto Cze 16, 2009 3:56 pm

My chcemy żeby Ksiądz po nas wyszedł i dalej razem będziemy wchodzić :)
ppola - Wto Cze 16, 2009 4:16 pm

Po nas wychodził ksiądz tak jak jest to w zwyczaju w Klasztorze w którym braliśmy ślub :)
evelinka - Wto Cze 16, 2009 7:04 pm

Dopisuję się do grona kobitek, które do ołtarza szły u boku taty.
Basia.83 - Wto Cze 16, 2009 7:37 pm

mnie prowadzi tata, bo bardzo mu na tym zależało :)
KotaBasia - Wto Cze 16, 2009 8:05 pm

Mnie również do ołtarza prowadził Tata i było wspaniale. Szliśmy wolno, a ja patrzyłam jak przy ołtarzu czeka rozpromieniony narzeczony, który wcześniej nie widział mnie w sukni... Było to bardzo piękne i wzruszające.
Agguniaa - Pią Cze 19, 2009 6:13 am

Drogę do ołtarza pokonaliśmy wspólnie:) a ksiądz czekał na nas przy ołtarzu:)
darling - Pią Cze 19, 2009 8:42 am

My będziemy szli razem do ołtarza. Mój A. mówi, że nie chce stać po ołtarzem sam jak palec :)
Tissaia - Pią Cze 19, 2009 12:38 pm

My szliśmy razem do ołtarza, nie wyobrażam sobie innej wersji: razem otrzymaliśmy błogosławieństwo, wyszliśmy z domu, podjechaliśmy pod kościół i wreszcie razem ruszyliśmy po czerwonym dywanie :) Jakoś do tej wersji jestem bardziej przywiązana, ocena tego, co wygląda ładniej to już oczywiście sprawa gustu. No a symbolika - może jestem nienormalna, ale w kulturze anglosaskiej drażni mnie to przekazywanie kobiety, "who is giving that woman", brrrr. Ostatecznie nie jestem rzeczą, którą jeden mężczyzna oddaje drugiemu. No ale to już moje skojarzenie ;)
ppola - Sob Cze 27, 2009 11:05 am

My szlismy razem, wyszedł po nas ksiadz i on nas poprowadził do ołtarza.
Co do prowadzenia przez ojca zdania nie zmienie, nie podoba mi sie jest na sile napompowane i dorabiana ideologia. Poza tym zeby bylo faktycznie tak jak byc powinno to z domu wychodziloby sie osobno, bez blogoslawienstwa a mlodzi spotykali sie dopiero przed oltarzem. No coz jak dla mnie to ani wzruszajace ani ładne. W koncu w nowa droge zycia ide z mezem a nie z tatusiem...
No i to co pisala Tissaia ani nie jestem rzecza ani kobieta muzułumanska zebym sama nie mogla sie poruszac, tylko przechodzic z opieki jednego faceta pod opieke drugiego...

Tissaia - Sob Cze 27, 2009 9:13 pm

Dobrze, że zwróciłaś uwagę na błogosławieństwo. To prawda, tradycje polskie mają pewną symboliczną spójność: pan młody przychodzi po młodą, są błogosławieni, potem w drogę do ołtarza idą razem, a rodzice ich znowu witają na sali weselnej. Przez okres od wyjścia z domu do dotarcia na salę młodzi są niejako odrębną jednostką, wyruszają w podróż po zmianę stanu cywilnego. Byłoby bardzo dziwne, gdyby pan młody przyjechał po młodą, dostali błogosławieństwo, a potem co, młody stoi z boku, a ojciec prowadzi?
Yoanna - Pon Cze 29, 2009 12:42 pm

A dla mnie prowadzenie przez tatę do ołtarza ma symboliczne znaczenie i wcale nie uważam że "jest na sile napompowane i dorobiono do tego ideologię".

Jestem z tatą bardzo zżyta i ma to dla nas głębszy sens :razz: Myślę, że chodzi tutaj właśnie bardziej o więź i symbolikę przekazania opieki ;) i w żadnym wypadku nie czuję się ani "rzeczą ani kobietą muzułmańską" :lol:

mietka - Pon Cze 29, 2009 12:44 pm

no u nas nie bylo blogoslawienstwa, ale pojechalismy razem. dopiero przed wejsciem do kosciola D. oddal mnie w rece taty , zeby sobie mnie potem z powrotem zabrac :)
narka20 - Nie Lip 19, 2009 1:32 pm

KotaBasia napisał/a:
Mnie również do ołtarza prowadził Tata i było wspaniale. Szliśmy wolno, a ja patrzyłam jak przy ołtarzu czeka rozpromieniony narzeczony, który wcześniej nie widział mnie w sukni... Było to bardzo piękne i wzruszające.



Ja tez planuje taka wrsje tylko powiedz mi jak rozwiazaliscie kwestie blogoslawienstwa?

mała9364 - Nie Lip 19, 2009 8:15 pm

Ja zawsze marzyłam o tym żeby tatuś poprowadził mnie do ołtarza:).Będzie to dla nas baaardzo wzruszający moment.A znając mojego tatę troszkę się wzruszy.
kakonka - Pon Lip 20, 2009 7:35 am

ja z racji nieutrzymywania kontaktów z moim ojcem, i mimo tego ze kiedys bardzo chcailam zeby to on nmie prowadzil do ołtarza... ale siła wyższa.... pomaszeruje z K.
Misiak87 - Pon Lip 20, 2009 1:04 pm

Do ołtarza pójdę z K. A czy ksiądz po nas wyjdzie czy nie- nie wiem. ;)
joannakarolina - Pon Lip 20, 2009 8:20 pm

Mnie do ołtarza będzie prowadził mój K. :)
asiulek82 - Nie Lip 26, 2009 8:32 am

Ja na początku planowałam kroczyć do ołtarza z narzeczonym, ale kiedy spytałam tatę o zdanie, chociaż mi nie powiedział, ale odniosłam wrażnie, że byłoby mu bardzo miło mnie prowadzić. Mój Łukasz nie miał nic przeciwko. Czekał ze świadkami przed ołtarzem. Uważam, że mimo iż zwyczaj jest przeniesiony ze Stanów i może nie wpisuje się idealnie w nasza tradycję (bo przecież narzeczeni widzą się wczesniej, dostają blogosławieństwo i jadą razem do kościoła) to warto się zdecydować na jego kultywowanie w przypadku, kiedy łączą nas z tatą bliskie stosunki a on sam wyraża na to ochotę. W naszej parafii ksiądz określił to jako bardzo ładny zwyczaj i nikt nie miał problemów "logistycznych" :)
yennefer - Nie Lip 26, 2009 2:14 pm

Mój tato dzisiaj stwierdził, że nawet chętnie by mnie poprowadził. W końcu ma jedną córkę (argument na wszystko). Przyznał jednak, że organizacyjnie kiepsko to wygląda. Zatem pozostaję przy zdaniu, że jeśli się zaczyna coś razem, to należy to razem skończyć. Inaczej wychodzi z tego kiepskie widowisko. Niemniej nie zaprzeczam, że to ma wydźwięk emocjonalny. Pozostałe wydźwięki w ogóle mi się nie podobają.
temidaaa - Nie Lip 26, 2009 4:43 pm

i pomyśleć, że jeszcze kilka lat temu nie było takiego dylematu - młodzi po prostu szli razem i bardzo rzadko się zdarzało, żeby Młodą prowadził Tato :)
kryszka - Pon Lip 27, 2009 10:02 am

Dziewczyny, ale czemu wy się tak czepiacie tego "amerykańskiego" zwyczaju. Przecież w Polsce tak było, dawno temu, ale było. :wink:
Fakt, że oprawa kiedyś wyglądała zupełnie inaczej, a ojciec przekazywał córkę "we władanie" zięciowi, więc zwalanie wszystkiego na negatywny amerykański wydźwięk jest bez sensu. Czepiajcie się raczej tego rządzenia przez męża. :razz:

narka20 - Pią Lip 31, 2009 1:50 pm

U nas kwestia błogosławieństwa jest już rozwiązana-odbędzie się w piątek przed ślubem.bez zbednych swiadkow i bez stresu.
Tissaia - Wto Sie 04, 2009 5:27 pm

asiulek82 napisał/a:
warto się zdecydować na jego kultywowanie w przypadku, kiedy łączą nas z tatą bliskie stosunki a on sam wyraża na to ochotę.


Wg mnie decydująca jest wola panny młodej, bo to jej dotyczy, a bliskie stosunki z tatą nie mają tu nic do rzeczy - to znaczy mają, ale jeśli ktoś tego chce, bo jak widać są osoby, które o tym marzą, ale nie mogą. Niemniej nie zgadzam się z równaniem "powinien prowadzić mnie tata, bo mam z nim bliskie stosunki". Ja mam bardzo ciepłe relacje z tatą, ale temat nie pojawił się nawet przez minutę - teściowa próbowała coś w tym stylu sugerować, przeszło bez echa.

(Bo jakoś tak nagle wyszło, że do ołtarza są prowadzone te, co się bardzo kochają z ojcami, a my, wyrodna reszta... no cóż :P :P :P)

Sylwiam - Czw Sie 06, 2009 12:59 pm

Ja będę szła z moim przyszłym mężem - jako mała dziewczynka chciałam, żeby prowadził mnie tata, ale teraz zmieniłam zdanie. Będę szła z moim P. - to będzie nasza chwila :DDD
Nasza wspólna droga... Już się nie mogę doczekać.

Weira - Czw Lis 12, 2009 3:33 pm

Ja będę szła z P. choc kiedys myslalam zeby prowaddzzil mnie tata do oltarza.
I chcialabym aby ksiadz po nas wyszedl.

Malena - Pią Lis 13, 2009 2:51 pm

Ostatnio rozmawiałam z moim Ł i powiedział, ze nawet jabym utrzymywala kontakt z ojcem i chciała, żeby on mnie prowadzi, to Ł chciałby i tak ze mną iść. Zobaczcie, ślub to jednak bardziej dzień panny młodej, wszyscy jej mowią jak pięknie wyglada itp. Pan mlody też chce być ważny, a w kościele razem robimy wielkie wejście i juz do ołtarza idziemy razem, a nie dopiero po udzieleniu ślubu, jest w tym coś romantycznego...Rozumiem to, że o niego też chodzi podczas tego dnia.
misiao1983 - Pią Lis 13, 2009 2:55 pm

A ja chcę iśc nie po amerykańsku tylko po polsku - więc będę szła z moim M.
...martusia.... - Sro Lis 18, 2009 10:01 am

Ja chcę iść do ołtarza z moim Tatusiem. Dotychczas to On mnie ochraniał przed stresującym światem, więc i tego dnia będzie dla mnie podporą :) Jak mu powiedziałam pierwszy raz o tym pomyśle, to nawet nie protestował (choć jest daleki od wszelakich udziwnień), a jak drugi raz była poruszona ta kwestia, to był bardzo dumny z tego, iż może mnie zaprowadzić przed ołtarz. Nie wiem tylko kiedy ma wejść mój narzeczony do kościoła. Na pewno będziemy mieli wcześniej błogosławieństwo, potem razem pojedziemy do kościoła i co dalej? Słyszałam wersję, że matka wprowadza przed muzyką młodego a za nimi idą świadkowie. Jak muzyka się zaczyna, to idzie młoda z Tata. Następnie młody wita młodą, czy młoda staje przy swoim krzesełku i zaczyna się msza?
Elwirka1 - Czw Lis 19, 2009 8:14 am

A ja do ołtarzą pójdę z moim Narzeczonym:) Błogosławieństwo w piatek to fajny pomysł i muszę go przedyskutować:)
agulka1989 - Czw Lis 19, 2009 10:28 am

Ja chciałabym żeby zaprowadził mnie tata i mam nadzieję, że tak właśnie będzie...

A pomysł błogosławieństwa w piątek też mi się bardzo podoba, jednak mój Z nie był zachwycony tą propozycją...
powiedział, że on chce żeby wszyscy to widzieli i wogóle... Więc zapytałam Go czy bierze ślub dla siebie czy pod publikę,żeby rodzina miała na co popatrzeć... Dopiero się wkurzył...
A ja naprawdę nie chcę żeby cała moja i jego rodzina zwalała mi się do mieszkania żeby sobie popatrzeć... a w piątek to by tak na luzie było, bez stresu...

skalimonka - Czw Lis 19, 2009 12:48 pm

Ja chcialabym zaznaczyc, ze pojscie z ojcem do oltarza, jest tylko symboliczne, nie ma tu nic wspolnego z muzułmankami, przekazywaniem rzeczy itp i uwazam za dziwne interpretowanie tego w taki sposob!
Druga sprawa z tym amerykanizowaniem... :roll: nie gadajcie glupot, ze to amerykanska tradycja, akurat kto jak kto, ale Amerykanie nie maja zbyt duzo tradycji, a jesli juz, to nie maja ich znikąd. To fakt, ze jest to tam praktykowane, zaznaczam jednak, jak juz ktos wczesniej, ze w Polsce tez tak kiedys bylo. Czasy sie zmieniaja, ludzie i tradycje rowniez. Ameryke odkryto nie tak dawno temu, wiec nawet trudno mowic o "amerykanskich tradycjach". I nie ma sie co oburzac, ze "prowadzenie przez ojca jest jak przekazanie rzeczy". Otoz przeciez jeszcze te jakies 150 lat temu u nas w Polsce przekazywano sie panne i to z posagiem, nie pytajac sie jej o zdanie :wink:
U nas nie bedzie błogoslawienstwa, wiec akurat z tym problemu nie ma. Chcialam, zeby prowadzil mnie do oltarza tata, jednak ta kwestia jest ciagle otwarta. Nie wiem dlaczego, ale ciagle sie waham. Moj A. pozostawil mi ta decyzje, jednak wiem, ze na pewno chcialby isc ze mna. Z tata tez nie mialam jeszcze okazji porozmawiac o tym na spokojnie :roll: nie wiem jeszcze na co sie zdecyduje, raz mysle w jedna strone, a raz w druga. Rozwazam to tez pod tym kątem, ze moj tata jest na bakier z kosciolem i nie wiem czy to jest dobry pomysl ze wzgledu na morale... :roll: chyba nie, wiec jestem coraz blizej pokonania drogi do oltarza z moim A. Trzeba rozwazyc za i przeciw i postapic zdodnie z wlasnymi odczuciami i potrzebami :)

Bella - Czw Lis 19, 2009 4:16 pm

Ja na pewno będę szła z moim Misiem :) Jakoś nie podoba mi się zbytnio ten zwyczaj prowadzenia przez ojca do ołtarza... Też mam bardzo ciepłe relacje z moim tatą, ale to jest mój dzień i mojego mężczyzny i chcemy iść razem. Zgadzam się również z tym co napisała Malena
Cytat:
Zobaczcie, ślub to jednak bardziej dzień panny młodej, wszyscy jej mowią jak pięknie wyglada itp. Pan młody też chce być ważny, a w kościele razem robimy wielkie wejście i juz do ołtarza idziemy razem, a nie dopiero po udzieleniu ślubu, jest w tym coś romantycznego...Rozumiem to, że o niego też chodzi podczas tego dnia.

Geebril - Czw Lis 19, 2009 5:28 pm

skalimonka napisał/a:
Rozwazam to tez pod tym kątem, ze moj tata jest na bakier z kosciolem i nie wiem czy to jest dobry pomysl ze wzgledu na morale... :roll:


:D Rozbawiłaś mnie tym zdaniem - ale nie piszę tego złośliwie! Po prostu tak sobie pomyślałam, że mój tata brał ślub kościelny jako niewierzący, ja teraz zrobię tak samo i razem wejdziemy do kościoła...łezka się w oku kręci :wink:

skalimonka - Czw Lis 19, 2009 8:08 pm

Geebril faktycznie fajna sytuacja, taki zbieg :) nawet zbiegiem okolicznosci nie mozna tego nazwac, bo to nie przez przypadek, a z premedytacja, ale smiesznie :D
Moi rodzice w ogole nie maja ślubu kościelnego, wiec wiem, ze jesli tata by mnie prowadzil, nie robil by tego z wiary, a tylko i wyłacznie dla mnie, bo ja bym tego chciala. Musze z nim o tym szczerze porozmawiac...

Tissaia - Sro Lis 25, 2009 2:45 pm

skalimonka napisał/a:
Ja chcialabym zaznaczyc, ze pojscie z ojcem do oltarza, jest tylko symboliczne, nie ma tu nic wspolnego z muzułmankami, przekazywaniem rzeczy itp i uwazam za dziwne interpretowanie tego w taki sposob!


Spokojnie - wiemy. Po prostu wyrażamy swoją opinię. Ja zastrzegłam, że to jest MOJE skojarzenie, jeśli dla kogoś prowadzenie przez ojca jest niesamowicie romantyczne i ma prawo to wyrazić w tym wątku, to chyba ja mam prawo napisać, dlaczego dla mnie jest kompletnie nieromantyczne? :)

Przepraszam, że wyraziłam opinię odbiegającą od jedynej słusznej linii. Już nie będę :>

ola88 - Sro Lis 25, 2009 3:12 pm

Ja bym chciała żeby tatuś mnie prowadził do ołtarza, ale troche tak dziwnie by to wyglądało, jak już pare minut wcześniej będzie błogosławieństwo w domu, później z moim przyszłym mężem, będe już jechała autkiem, a tu nagle przed Kościołem On sobie pójdzie pod ołtarz, a ja będe stać z tatą :D no takie małe zamieszania by były ( chociaż może jeszcze mi się odwidzi :] ) a i chciałam żeby obrączki siostrzenica i siostrzeńce nam nieśli jak podołają sprawie :D :) więc chyba przyszły mężuś będzie mnie prowadził do ołtarza :)
skalimonka - Sro Lis 25, 2009 8:59 pm

Tissaia napisał/a:
Przepraszam, że wyraziłam opinię odbiegającą od jedynej słusznej linii. Już nie będę :>


Tissaia, przeciez dobrze wiesz, ze nie glosze jedynej slusznej opinii, a popieram i jedna i druga. Oczywiscie, ze kazdy ma prawo wyrazac swoja opinie, po to jest forum. Ale porownywanie z Muzułmankami, jest troche nie na miejscu, bo co ma piernik do wiatraka... :roll:

Tissaia - Czw Lis 26, 2009 10:47 pm

skalimonka napisał/a:
Ale porownywanie z Muzułmankami, jest troche nie na miejscu, bo co ma piernik do wiatraka... :roll:


To znaczy porównanie do muzułmanek jest obraźliwe? Nie rozumiem.
Tak w ogóle to nie moje porównanie, ja pisałam o tym, że nie lubię tej symboliki przekazywania kobiety, o muzułmankach pisała ppola.

skalimonka - Sob Sty 23, 2010 1:36 am

:razz: Stwierdziłam jednak ostatecznie, ze do ołtarza pójdę z moim A. ;) wiecie jak sie ucieszył>? :D
PositiveAga - Sob Sty 23, 2010 11:15 am

My postanowiliśmy zrobić troszkę inaczej ... na początku będzie prowadzić mnie mój tata ale tylko do połowy ... potem w połowie tata przekaże mnie mojemu R. i już razem dojdziemy do ołtarza :mrgreen:
agulka1989 - Sob Sty 23, 2010 1:05 pm

PositiveAga napisał/a:
na początku będzie prowadzić mnie mój tata ale tylko do połowy ... potem w połowie tata przekaże mnie mojemu R. i już razem dojdziemy do ołtarza

u nas będzie tak samo :)
chciałam żeby tata mnie prowadził i chciałam iść z Z... więc postanowiliśmy, że do połowy doprowadzi mnie tata, a dalej pójdziemy z Z :)

skalimonka - Sob Sty 23, 2010 1:19 pm

PositiveAga napisał/a:
My postanowiliśmy zrobić troszkę inaczej ... na początku będzie prowadzić mnie mój tata ale tylko do połowy ... potem w połowie tata przekaże mnie mojemu R. i już razem dojdziemy do ołtarza


agulka1989 napisał/a:
u nas będzie tak samo
chciałam żeby tata mnie prowadził i chciałam iść z Z... więc postanowiliśmy, że do połowy doprowadzi mnie tata, a dalej pójdziemy z Z


Wiecie kochane, ze ja tez tak kombinowalam (nie dokladnie z tym ze to połowy, tylko w ogóle, tata czy A.), ale im bliżej ślubu, tym bardziej chcę sobie wszystko uprościć i chyba tez jest mi coraz bardziej wszystko jedno. Mysle, ze z czasem oczekiwania ślubu i przygotowan do niego, z wielu rzeczy się rezygnuje, badz zmienia zdanie. Wy macie jeszcze po ponad roku do ślubu, ciekawe, czy tez Wam sie pozmienia :) Teraz pewnie napiszecie, ze nie, bo jestescie pewne, ze chcecie : :cool: Ale dajcie sobie czas hihi Wiem z autopsji, ze nie wszystko robi sie na koniec tak, jak sie o tym myślało na początku... :smile: jestem tego najlepszym przykladem.

agulka1989 - Sob Sty 23, 2010 1:39 pm

skalimonka napisał/a:
ciekawe, czy tez Wam sie pozmienia Teraz pewnie napiszecie, ze nie, bo jestescie pewne, ze chcecie

przyznam, że jest coś w tym co napisałaś... wiele rzeczy może się jeszcze pozmieniać, ale akurat w tej kwestii nie :)
tata jest dla mnie wyjątkową osobą i nie wyobrażam sobie, że miałby mnie nie poprowadzić przynajmniej do połowy... Ostatnio nawet mu powiedziałam, że chciałabym, żeby poprowadził mnie do ołtarza. Nawet nie wiecie jak się ucieszył :D

Agata1234 - Sro Sty 27, 2010 5:11 pm

Tissaia napisał/a:
"who is giving that woman", brrrr. Ostatecznie nie jestem rzeczą, którą jeden mężczyzna oddaje drugiemu.

Ja mam dokładnie takie samo skojarzenie

andzia84 - Sro Sty 27, 2010 5:13 pm

Ja też chcę, żeby tata prowadził mnie do ołtarza ;)
PositiveAga - Sro Sty 27, 2010 9:07 pm

agulka1989 napisał/a:
Ostatnio nawet mu powiedziałam, że chciałabym, żeby poprowadził mnie do ołtarza. Nawet nie wiecie jak się ucieszył :D


Aguś, gdy ja zapytałam się o to mojego taty, to tak się wzruszył że nawet zobaczyłam łezkę w jego oku :-)

Aga1986 - Czw Sty 28, 2010 12:39 am

Mnie również poprowadzi tata do ołtarza, tak naprawdę to nigdy nie rozważałam innej możliwości, bo jest to dla mnie oczywiste i inaczej być nie może. Może i przekazywanie córki zięciowi nie jest zbyt poprawne w obecnych czasach, ale dla mnie to taka akceptacja ze strony Ojca, ze zgadza się na nasz związek. Myślę, że mój tata cieszy się na ten moment i docenia to, ze tego chcę, poczuł się taki ważny. Dla mnie jest to symbol pożegnania panieństwa i domu rodzinnego (chociaż od 2 lat mieszkamy razem :razz: ale tak jak napisałam - symbol) a przywitanie wspólnej drogi z mężem. Myślę że moment wychodzenia z kościoła symbolizuje wkraczanie właśnie na tą nową drogę, a nie wchodzenie do kościoła, ale to tylko moje zdanie. Co do błogosławieństwa to moja mama w ogóel chciała to ominąć, bo na pewno będzie płakać i nie chce robić szopki :) ale ostatecznie zdecydowaliśmy, ze przy błogosławieństwie będą tylko najbliżsi. My postanowiliśmy, ze nie będziemy robić prowizorki, ze Młody przyjeżdża po Młodą i on osobno i ja osobno tylko skoro mieszkamy razem to razem wyjdziemy z naszego domu. Nie będę udawać, ze mieszkamy osobno skoro tak nie jest.
Odnośnie anegdotek o Polskich zwyczajach (i nie tylko Polskich) to wiecie skąd się wziął zwyczaj przenoszenia przez próg ?? otóż dawno temu uważano, że nowa Synowa/Panna Młoda/kobieta przynosi pecha więc Pan Młody przenosił ja przez próg domu swoich rodziców, zeby ona tego pecha do domu nie wniosła...

anuszkaa - Czw Sty 28, 2010 7:47 am

Aga1986 napisał/a:
skoro mieszkamy razem to razem wyjdziemy z naszego domu

my tez mieszkamy razem, ale nie wyobrazam sobie, zebym nie ubierala sie w rodzinnym domu :P

mysza83 - Czw Sty 28, 2010 8:16 pm

Okkk... włączam sie do dyskusji :) Wiem, że mój tato bardzo chciałby poprowadzić mnie do ołtarza, a ja nie mam nic przeciwko, uważam, że to piękny zwyczaj i jestem z tatą bardzo związana. Pytanie jest inne :) Błogosławieństwo będzie w domu rodziców, odjedziemy razem samochodem spod domu... To jak to zorganizować, żeby nie wyglądało dziwnie? :) Nie zastanawiałam się nad tym wcześniej, ale może rzeczywiście to wygląda trochę dziwnie jak najpierw idziemy razem, a potem nagle mamy być osobno? :) ehh... już sama nie wiem co mam zrobić - mam powiedzieć tacie - słuchaj, wybacz, ale organizacyjnie to się ma nijak i nie ma co kombinować? :) nie, trzeba to jakoś tak rozegrać, żeby było dobrze :)
Tissaia - Nie Lut 14, 2010 5:51 pm

Aga1986 napisał/a:
Może i przekazywanie córki zięciowi nie jest zbyt poprawne w obecnych czasach, ale dla mnie to taka akceptacja ze strony Ojca, ze zgadza się na nasz związek.


Jakby się nie zgadzał, toby go nie było na ślubie i weselu :P

Cytat:
Myślę, że mój tata cieszy się na ten moment i docenia to, ze tego chcę, poczuł się taki ważny.


Pan młody też poczułby się ważny i też by się cieszył :D

Cytat:
Dla mnie jest to symbol pożegnania panieństwa i domu rodzinnego


Symbolem tego, o czym piszesz jest błogosławieństwo.

Cytat:
Odnośnie anegdotek o Polskich zwyczajach (i nie tylko Polskich) to wiecie skąd się wziął zwyczaj przenoszenia przez próg ?? otóż dawno temu uważano, że nowa Synowa/Panna Młoda/kobieta przynosi pecha więc Pan Młody przenosił ja przez próg domu swoich rodziców, zeby ona tego pecha do domu nie wniosła...


Gdzieś ty to wyczytała? Przenoszenie przez próg ma tę samą symbolikę co zakaz całowania przez próg. Otóż próg jest w magii ludowej miejscem o niezwykle potężnym oddziaływaniu sacrum, ponieważ wierzono, że mieszkają na nim duchy przodków. Gdyby panna młoda wchodząc potknęła się, mogłaby je obrazić. Dlatego młody aby uchronić narzeczoną przed ewentualnym złamaniem tabu przenosi ją, chroniąc tym samym przed złym omenem.

Kobieta wchodząca do domu i przynosząca pecha to natomiast zwyczaj wigilijny, wywodzący się również z czasów pogańskich, ale nie ma nic wspólnego z weselem!

truskawka_ja - Nie Lut 14, 2010 6:19 pm

Widze ze to Twoj ulubiony temat Tissaia...
Aga1986 - Nie Lut 14, 2010 6:30 pm

Tissaia, na całe szczęście mój tata się zgadza i nie muszę gdybać czy przyszedłby na ślub i wesele. Pan Młody będzie w centrum zainteresowania przez całą resztę uroczystości a w ten sposób chcę też sprawić radość mojemu tacie, nie rozumiem co w tym złego. Mojemu Ł nie przeszkadza to, ze poczeka na mnie przy ołtarzu...
Gdybyś przeczytała ze zrozumieniem całą moją wypowiedź to zrozumiałbyś że wypowiadam się co DLA MNIE jest symbolem i co DLA MNIE jest ważne... nikomu nie narzucam podobnego toku myślenia więc czemu to kwestionujesz?
Tissaia napisał/a:
Gdzieś ty to wyczytała?
nie sugeruj, ze moja wypowiedź jest błędna i że wyczytałam ja w jakimś słabej jakości czasopiśmie, otóż nigdzie tego nie wyczytałam. Na studiach miałam kiedyś zajęcia z antropologii kulturowej i te informacje pochodzą właśnie z tych zajęć.
Tissaia - Nie Lut 14, 2010 6:30 pm

Aż sama nie wiem, co na taki komentarz mam odpowiedzieć...

chyba nie doczytałam regulaminu i tego punktu o tym, że wolno odpisywać tylko w sposób afirmatywny na wszelkie posty, bo zakwestionowanie wypowiedzi przedmówcy jest wbrew zasadzie tego forum. Aha, i był jeszcze punkt o tym, że w każdym wątku wolno wypowiedzieć się raz, najwyżej dwa.

Przepraszam najmocniej, że komuś zepsułam samopoczucie.

truskawka_ja - Nie Lut 14, 2010 6:35 pm

Tissaia, nie trzeba pisac
Tissaia napisał/a:
w sposób afirmatywny
ale nie music wciaz i wciaz przekonywac ludzi do swojego zdania. Zreszta robisz to nie tylko w tym temacie. Tylko nie odpisuj mi ze nikogo nie przekonujesz tylko wyrazasz swoje zdanie bo my juz je znamy bardzo dobrze. :roll:
Aga1986 - Nie Lut 14, 2010 6:36 pm

Ja też nie wiem co powinnam teraz odpowiedzieć ...
nie tak łatwo zepsuć mi samopoczucie, ale ty najwyraźniej jesteś wrogo nastawiona i samopoczucie już masz popsute więc nie będę już nic odpowiadać :)
Pozdrawiam

Tissaia - Nie Lut 14, 2010 10:00 pm

truskawka_ja napisał/a:
ale nie music wciaz i wciaz przekonywac ludzi do swojego zdania.


Przepraszam, ale chyba jesteśmy na forum dyskusyjnym?
Nie wiedziałam, że w każdym temacie wolno wypowiedzieć się tylko raz. Zresztą ta sama sytuacja w wątku o odsłoniętych ramionach - zarzucono mi, że napisałam za dużo postów. Nikt nie odniósł się merytorycznie do argumentów - tylko nastąpiła obraza, że za dużo piszę o swoim zdaniu.
Tylko, że ja nie wiem, co w tym złego, każde forum dyskusyjne polega na tym, że każdy ma jakieś zdanie i konfrontuje je ze zdaniem innych. Jeśli dochodzi do jakiejś dyskusji, to siłą rzeczy pisze się więcej niż jednego posta.

Co wy się tutaj tak boicie wszelkiej dyskusji, czy nikt nie jest gotowy bronić swojego zdania? Dlaczego napisanie czegoś innego niż wy odbieracie jako atak i do tego personalny?

Cytat:
nie tak łatwo zepsuć mi samopoczucie, ale ty najwyraźniej jesteś wrogo nastawiona i samopoczucie już masz popsute więc nie będę już nic odpowiadać


Kochana, jakbym była wrogo nastawiona, to bym ci dała ignora. To po pierwsze.
Napisałam, że to, co piszesz o przenoszeniu przez próg to pomieszanie z poplątaniem, a ty już zaraz, że "jestem wrogo nastawiona", no śmiech. To po drugie.
Jak masz coś do napisania w temacie przenoszenia przez próg lub prowadzenia do ołtarza, to zapraszam, bicie piany o "wrogim nastawieniu" mnie nie interesuje. To po trzecie.

Tak więc wracamy do tematu drogie panie albo kończymy tę jałową wymianę zdań.

mysza83 - Nie Lut 14, 2010 10:06 pm

No dobrze, więc wróćmy do tematu - czy któraś w Was była na ślubie, na którym młodzi przyjechali razem, a potem tata prowadził młoda do ołtarza? A jeśli tak to - czy to wyglądało naturalnie? Z góry dzięki.
EwaM - Nie Lut 14, 2010 11:36 pm

mysza83, coraz częściej stosuje się takie rozwiązanie. Mnie osobiście prowadzenie przez tatę się nie podoba (swoje zdanie na ten temat już w tym wątku wyraziłam), ale już się chyba przyzwyczaiłam i mnie to nie razi.
agulka1989 - Nie Lut 14, 2010 11:39 pm

mysza83, ja byłam na takim ślubie... młodzi mieli błogosławieństwo w domu, po czym wsiedli w samochód, pojechali pod kościół, młody poleciał pod ołtarz a młoda z tatą stanęła w drzwiach... może tragicznie to nie wyglądało, ale było dość nienaturalne... 15 minut wcześniej tata "oddał" córeczkę w ręce narzeczonego a chwilę później, pod kościołem, znów mu ją zabiera... dla mnie to bez sensu. Dlatego rozważam opcję błogosławieństwa w piątek, albo wcale i najlepiej byłoby pojechać dwoma samochodami i spotkać się w kościele... tak mi się wydaje, ale może jeszcze zmienię zdanie co do rozwiązania tego problemu...
mysza83 - Nie Lut 14, 2010 11:46 pm

Hmm... ok, muszę więc to jeszcze przemyśleć, dzięki :)
Aga1986 - Pon Lut 15, 2010 12:24 am

mysza83 napisał/a:
No dobrze, więc wróćmy do tematu - czy któraś w Was była na ślubie, na którym młodzi przyjechali razem, a potem tata prowadził młoda do ołtarza?
ja byłam na takim ślubie, właściwie to u mnie w rodzinie większość ślubów tak się odbywa :) Młodzi przyjeżdżają razem, często stoją dłuższa chwilę przed kościołem i witają gości, a potem, tuż przed, Młody idzie do ołtarza, a Młoda z ojcem ustawia się na czerwonym dywanie :) i u nas też tak będzie :D
fiona83 - Pon Lut 15, 2010 7:12 am

mysza83 napisał/a:
któraś w Was była na ślubie, na którym młodzi przyjechali razem, a potem tata prowadził młoda do ołtarza?



U nas tak było :)

mietka - Pon Lut 15, 2010 7:57 am

u nas tez, ale u nas nie bylo blogoslawienstwa.
caixa - Pon Lut 15, 2010 2:31 pm

Mnie również prowadził tato do ołtarza. Dla mnie to miało OLBRZYMIE znaczenie. To było moje osobiste przeżycie, którego nikt mi nie zabierze. Powiem wam jedno moment kiedy tato stanął przy mnie w przedsionku kościoła był najbardziej wzruszającym momentem (wtedy popłakałam się po raz pierwszy i ostatni). Poczułam się jak jego mała córeczka, o którą dbał tyle lat, żeby oddać ją w ręce innego mężczyzny.

Mój mąż mnie"odebrał" pod ołtarzem i jak się później dowiedziałam tato zapytał męża czy woli mnie czy kluczyki do auta, które trzymał w drugim ręku :D To było już tak na rozluźnienie atmosfery :wink:

Aga1986 - Pon Lut 15, 2010 10:59 pm

caixa napisał/a:
Powiem wam jedno moment kiedy tato stanął przy mnie w przedsionku kościoła był najbardziej wzruszającym momentem (wtedy popłakałam się po raz pierwszy i ostatni). Poczułam się jak jego mała córeczka, o którą dbał tyle lat, żeby oddać ją w ręce innego mężczyzny.

ojj :cry: bardzo wzruszająca chwila, ze mna pewnie bedzie bardzo podobnie :oops: :-)

myszka11986 - Czw Lut 18, 2010 6:45 pm

Aga1986, w jakim kościele bierzesz slub? :) :) bo też tego dnia wychodzę za mąż :)
Aga1986 - Czw Lut 18, 2010 10:38 pm

w Św. Antonim na Żubardziu :wink: a ty? :D
Geebril - Pią Lut 19, 2010 12:24 pm

agulka1989 napisał/a:
Dlatego rozważam opcję błogosławieństwa w piątek, albo wcale i najlepiej byłoby pojechać dwoma samochodami i spotkać się w kościele... tak mi się wydaje, ale może jeszcze zmienię zdanie co do rozwiązania tego problemu...


Też się zastanawiałam jak to zorganizować i właściwie kwestia sama się rozwiązała. Kosmetyczkę i fryzjerkę na 99% będę miała niedaleko Rodziców, a to dokładnie po przeciwnej stronie Łodzi w stosunku do Zgierza, więc pojadę tam już w piątek, jak nie w czwartek. Błogosławieństwa nie będzie, bo bez sensu jechać ze Zgierza taki kawał i się wracać. Więc przyjadę pod kościół z Rodzicami i A. będzie czekał przed ołtarzem aż wejdę z Tatą :mrgreen:

Swoją drogą, nie obraźcie się, straszną ideologię dorabiacie do tych wszystkich zwyczajów. Ich praktyczno-magiczna funkcja raczej wyszła z użycia i są tylko ukłonem w stronę tradycji - i tyle. Miło je kultywować, bo łączą z przeszłością, ale bez przesady... :roll:

mysza83 - Pią Lut 19, 2010 11:32 pm

Geebril napisał/a:
Swoją drogą, nie obraźcie się, straszną ideologię dorabiacie do tych wszystkich zwyczajów. Ich praktyczno-magiczna funkcja raczej wyszła z użycia i są tylko ukłonem w stronę tradycji - i tyle


Chyba masz dużo racji :) Ale ma to też swój urok :)

Geebril - Pon Mar 22, 2010 5:34 pm

mysza83 urok urokiem, ale bez świętej wojny o wyższość racji poproszę :]

Mój tata kilka dni temu zakupił już garnitur na wesele. Podobno stwierdził, że skoro ma prowadzić córkę do ołtarza, to musi się odpowiednio prezentować. Tata nie jest wylewnym człowiekiem i powiem Wam, że ta jego reakcja bardzo mnie wzruszyła. Tym bardziej, że wcześniej nie dawał po sobie poznać, że w ogóle się przejmuje. Zachowywał się, jakby ślub miał być za 5 lat najszybciej, a i to nie na pewno :D A teraz ma garnitur wcześniej od Młodego 8)

Dlatego wydaje mi się, że w tym całym szaleństwie nie powinniśmy zapominać, że nasz ślub jest przeżyciem także dla naszych rodziców :mrgreen:

mysza83 - Pon Mar 22, 2010 9:10 pm

Geebril napisał/a:
Dlatego wydaje mi się, że w tym całym szaleństwie nie powinniśmy zapominać, że nasz ślub jest przeżyciem także dla naszych rodziców


Absolutnie nie odmawiam nikomu przezywania tej chwili, bo ja widzę po moich rodzicach jakie to dla nich ogromne przeżycie ;) czasami mam wrażenie, że denerwują się bardziej od nas. A co do świętej wojny - ja jej tu zdecydowanie nie prowadzę i prowadzić nie zamierzam :)

pawlaczka - Pon Kwi 05, 2010 9:07 pm

Ja chce, żeby to mój narzeczony poprowadził mnie do ołtarza, a nie mój tata. Uważam, że ślub dziecka to bardzo duże przeżycie dla nas samych, ale jeszcze większe dla naszych rodziców.
=MiLi= - Pon Kwi 05, 2010 10:09 pm

Aga1986 napisał/a:
ja byłam na takim ślubie, właściwie to u mnie w rodzinie większość ślubów tak się odbywa :) Młodzi przyjeżdżają razem, często stoją dłuższa chwilę przed kościołem i witają gości, a potem, tuż przed, Młody idzie do ołtarza, a Młoda z ojcem ustawia się na czerwonym dywanie :)

U nas też tak było :) i na większości ślubów na których byłam tak się to odbywało.

Aga1986 napisał/a:
Myślę że moment wychodzenia z kościoła symbolizuje wkraczanie właśnie na tą nową drogę, a nie wchodzenie do kościoła, ale to tylko moje zdanie.

Ja uważam tak samo, bo przecież dopiero przy ołtarzu składamy przysięgę itd i od tego momentu możemy iść nową drogą jako Małżeństwo :)

agulka1989 napisał/a:
15 minut wcześniej tata "oddał" córeczkę w ręce narzeczonego a chwilę później, pod kościołem, znów mu ją zabiera...

Nie oddał tylko pobłogosławił związek :)

Geebril napisał/a:
Podobno stwierdził, że skoro ma prowadzić córkę do ołtarza, to musi się odpowiednio prezentować. Tata nie jest wylewnym człowiekiem i powiem Wam, że ta jego reakcja bardzo mnie wzruszyła.

Hehe z moim Tatą było podobnie :) Niby nie dawał po sobie poznać a garnitur specjalnie na mój ślub uszył na zamówienie :)

Hosiole - Sro Kwi 21, 2010 10:45 am

Mój tata zmarł jak miałam 7 lat, więc oczywistym dla mnie było, że do ołtarza pójdę z K.
Ostatnio jednak ze strony teściów padła propozycja, czy nie chciałabym iść z ojcem K.
Nie ukrywam, że było to bardzo miłe z ich strony. Ja jednak nie zdecyduję się na to, ponieważ uważam, że prowadzenie córki przez ojca jest właśnie takim symbolem przekazania opieki nad córką przyszłemu mężowi.
Do ołtarza pomaszeruję z moim K. :smile:

skalimonka - Sro Kwi 21, 2010 1:13 pm

Aga1986 napisał/a:
Dla mnie jest to symbol pożegnania panieństwa i domu rodzinnego

Tissaia napisał/a:
Symbolem tego, o czym piszesz jest błogosławieństwo.


Tissaia, dla każdego symbol może mieć inne znaczenie... tak samo jak różne rzeczy mogą być symbolem... weź pod uwagę, ze nie w każdym domu i nie przed każdym weselem błogosławieństwo sie odbywa (na przykład u nas) więc zamiast tego może byc inny symbol końca czegoś starego i początku czegoś nowego :P

martula_87 - Nie Sie 29, 2010 2:03 pm

My będziemy szli razem do ołtarza.Nasi ojcowie już nie zyją więc nawet nie miałby kto mnie prowadzic.
paulii - Nie Sie 29, 2010 5:26 pm

My też razem. Mój tata bardzo utyka na nogi, więc chyba by nie chciał (tak było w przypadku mojej siostry, gdy wychodziła za mąż). Zresztą nie mam przekonania do tego zwyczaju, chyba jednak ładniej gdy się idzie z narzeczonym. Poza tym kwestia symboliki przekazywania sobie młodych, która według mnie następuje w chwili błogosławieństwa.
sloneczkoo - Nie Sie 29, 2010 10:50 pm


Hatifnatka - Pon Sie 30, 2010 9:20 am

i my też szliśmy we dwoje do ołtarza :)
owca8712 - Wto Sie 31, 2010 11:55 am

Będąc już małą dziewczynką marzyłam o tym, jak Tata prowadzi mnie do ołtarza. Tak właśnie się stanie. :smile:

Kolejną sprawą jest to,że bardzo mi zależało aby mój P. zobaczył mnie dopiero przy ołtarzu.

Lubię budować napięcie,aż do ostatniego momentu :razz:

K11_06_2011 - Sro Wrz 01, 2010 11:56 am

mysza83 napisał/a:
No dobrze, więc wróćmy do tematu - czy któraś w Was była na ślubie, na którym młodzi przyjechali razem, a potem tata prowadził młoda do ołtarza? A jeśli tak to - czy to wyglądało naturalnie? Z góry dzięki.

tak ja bylam :D i u mnie tez tak bedzie :)
wiec tak-para przyjechala razem i pozniej goscie weszli do kosciola :D a pani mloda zostala z tata przed wejsciem a pan mlody wszedl odzachrstii i nawet nikt nie zauwazyl ze byli przez chwile osobno. fajnie to wygladalo jak nie wiadomo skad pan mody znalazl sie przy oltarzu :D
my zrobimi podobnie :)

sloneczkoo - Sro Wrz 01, 2010 1:38 pm

Ja też byłam na takim ślubie.. ;) tylko, że Pan młody tak się spieszył do ołtarza, że wysiadł z samochodu i młodej drzwi nie otworzył :smile: :smile: :smile: ale + dla kierowcy on wysiadł i zachował się elegancko, a później tata zaprowadził młodą do ołtarzu... ale to chyba jeden jedyny ślub na którym byłam i to z 6-8 lat temu ;p
M4rcysi4 - Czw Wrz 02, 2010 11:01 am

Hosiole napisał/a:
Mój tata zmarł jak miałam 7 lat, więc oczywistym dla mnie było, że do ołtarza pójdę z K.
Ostatnio jednak ze strony teściów padła propozycja, czy nie chciałabym iść z ojcem K.

Masz rację to pytanie ze strony Twoich teściów było bardzo miłe :) . Jednak uważam tak samo jak Ty :) . To powinien być Twój tata, bo inaczej to w ogóle nie ma sensu. Wyglądałoby to raczej jak przytrzymywanie synowej żeby nie uciekła sprzed ołtarza :D .

Dziewczyny, a jak ze świadkami w przypadku prowadzenia młodej przez tatę? Idą za nimi czy czekają z młodym pod ołtarzem? A jeśli połowa drogi z tatą i połowa z (jeszcze)narzeczonym ?
Ja osobiście bylam właśnie świadkiem na takim ślubie. Moja bratowa szła całą drogę z tatą. Mój brat ,ja(świadkowa) i brat młodej(świadek) staliśmy pod ołtarzem i patrząc na nich czekaliśmy ,aż dojdą i tata odda bratu narzeczoną/żonę ;) .
Mieli błogosławieństwo u młodej w domu i oboje się w tym samym domu przygotowywali (brat rodzinny dom w Bełchatowie ,a ślub z weselem w Krakowie , gdzie mieszka młoda i gdzie teraz maja własne mieszkanie). Razem podjechali pod kościół i ja osobiście nie widziałam NIC nienaturalnego z tym ,że młoda została tam z tatą, mimo że się wcześniej widzieli.

Co do tematu ,bo się w sumie jeszcze nie wypowiedziałam, podoba mi się prowadzenie przez tatę. Oczywiście to zależy od relacji jakie są między młodą ,a ojcem. Ja wiem ,że tata byłby zadowolony i dumny i chciałabym ,aby poczuł się ważny ,a ja poczułabym się znów właśnie jak mała dziewczynka. Teraz człowiek ma już własne zdanie i sam decyduje o sobie więc fajnie byłoby przywrócić wspomnienia sprzed lat.
Mimo to jeszcze się nad tym zastanawiam ;)

jula - Pon Wrz 06, 2010 5:18 pm

Ja rok temu byłam na ślubie kolegi i wyglądało to tak, że najpierw powoli do kościoła weszli świadek ze świadkową, później za nimi szedł pan młody prowadzony do ołtarza przez mamę, a za nimi szła panna młoda prowadzona przez swojego tatę :) wiadomo szli w odpowiednich odstępach żeby był efekt. Mi osobiście bardzo się to spodobało.

A ja osobiście marzę o tym żeby do ołtarza poprowadził mnie mój tata....zawsze mieliśmy wspaniałe relacje i jak to wszyscy w rodzinie się śmieją, że zawsze byłam taką malutką i ukochaną córeczką tatusia :) poza tym mój tato kiedyś się przyznał, że chciałby poprowadzić swoje córki do ołtarza. Moja siostra szła do ołtarza razem z jeszcze narzeczonym....ale ja wiem, że chcę być poprowadzona przez tatę :)

Hellen - Sro Mar 02, 2011 3:35 pm

Zastanawiam się czy wszystkie dziewczyny planujące to że tata poprowadzi je do ołtarza rozmawiały już o tym z księdzem udzielającym ślubu.
My idziemy razem, ale z ciekawości zapytałam proboszcza udzielającego nam ślubu co myśli o takim zwyczaju gdzie panna młoda jest prowadzona przez ojca. Powiedział, że on by nie chciał być w skórze tego pana młodego i że u niego takich zwyczajów się nie praktykuje i dał nam do zrozumienia że nie podoba mu się ten zwyczaj i jest to coś w amerykańskim stylu., że polska tradycja jest taka że młodzi idą razem.

Ja tam się na tradycjach nie znam. My pójdziemy razem więc nie mam żadnego problemu. Ale za to możemy sobie dużo w uroczystości Mszy spersonalizować (jakie czytania i kto czyta i kto śpiewa i napisać modlitwę powszechną, więc jesteśmy zadowoleni).

asiaj2001 - Czw Mar 03, 2011 12:15 pm

ja byłam na ślubie mojej przyjaciółki na którym tata ją prowadził. najpierw staliśmy tzn młodzi i świadkowie za nimi w wejściu (zdjęcia itd,) a gdy zaczeli grać my czyli świadkowie, z nami Pan młody szliśmy do ołtarza a po chwili tata z panną młodą. Ogólnie to ok wyglądało. Jedyne ale to takie, że tata był strasznie zestresowany, i potem jak z nim rozmawiałam powiedział że w życiu nie miał takiego stresa nawet jak to on sam brał ślub. Więc pytanie czy wy chcecie sprawić dodatkowy stres tacie :)
Ja ogólnie nie jestem przeciwna, ale na moim ślubem, ja z narzeczonym i świadkami będziemy szli. Nie będę sprawiała mojemu tacie dodatkowego stresu, co sam ślub i wszytsko jest stresujące dla niego nawet jeśli on sam nie chce się do tego przyznać wiem to :)

PositiveAga - Czw Mar 03, 2011 12:44 pm

asiaj2001 napisał/a:
Więc pytanie czy wy chcecie sprawić dodatkowy stres tacie :)

jeszcze jes taka kwestia że tata sam może chcieć, np. mój jest bardzo podekscytowany tak ważną rolą i aż sam palił się do tego aby mnie prowadzić ... także to też zalezy od podejścia samego taty

a ja mam jeszcze pytanie:
czy uprzedzacie wcześniej księdza że planujecie aby tata was prowadził do ołtarza? ja planuję nic księdzu nie mówić, chce uniknąć niepotrzebnych spięć i dodatkowego "kazania" bo nie wiadomo jakie podejście ma ksiądz do takiego zagranicznego zwyczaju

asiaj2001 - Czw Mar 03, 2011 1:32 pm

nie wiem czy trzeba moja koleżanka mówiła księdzu, że tata będzie ją prowadził do ołtarza.
agulka1989 - Czw Mar 03, 2011 2:40 pm

PositiveAga napisał/a:
czy uprzedzacie wcześniej księdza że planujecie aby tata was prowadził do ołtarza? ja planuję nic księdzu nie mówić,

Aguś jasne, że trzeba powiedzieć. Przecież w "normalnych" przypadkach (kiedy młodzi idą razem) ksiądz wychodzi i wita młodych a później idzie przed nimi... A skoro idziesz z tatą, to nie powinien wychodzić i Was witać...
Ja na pewno porozmawiam z moim księdzem i powiem mu, że chciałabym żeby tato prowadził mnie do ołtarza.

martula_87 - Czw Mar 03, 2011 3:45 pm

PositiveAga napisał/a:
czy uprzedzacie wcześniej księdza że planujecie aby tata was prowadził do ołtarza? ja planuję nic księdzu nie mówić, chce uniknąć niepotrzebnych spięć i dodatkowego "kazania" bo nie wiadomo jakie podejście ma ksiądz do takiego zagranicznego zwyczaju

Chyba musisz powiedziec.
agulka1989 napisał/a:
Przecież w "normalnych" przypadkach (kiedy młodzi idą razem) ksiądz wychodzi i wita młodych a później idzie przed nimi...

Nie zawsze byłam na ślubach gdzie młodzi szli razem a ksiądz po nich nie wychodził.
To jest kwestia uzgodnienia z księdzem który poprowadzi uroczystośc.

PositiveAga - Czw Mar 03, 2011 4:03 pm

agulka1989 napisał/a:
Przecież w "normalnych" przypadkach (kiedy młodzi idą razem) ksiądz wychodzi i wita młodych a później idzie przed nimi... A skoro idziesz z tatą, to nie powinien wychodzić i Was witać...

z tego co wiem to w tym kościele gdzie biorę ślub księża nie mają w zwyczaju wychodzić po parę młodą, dlatego uważam że nie muszę mówić o prowadzeniu przez tatę

natomiast o tym co pisze Agulka czyli że ksiądz wychodzi po młodych, ja wiem że tak jest jak ksiądz przyjaźni się z rodziną bądź para da sporą sumę, i wtedy ksiądz fatyguje się aby pójść po młodych

tulipan87 - Czw Mar 03, 2011 8:31 pm

PositiveAga napisał/a:
tak jest jak ksiądz przyjaźni się z rodziną bądź para da sporą sumę, i wtedy ksiądz fatyguje się aby pójść po młodych

Niekoniecznie. Nam do przyjaźni z księdzem daleko, zapłaciliśmy tyle co wszyscy, a ksiądz i tak po nas wyszedł. W mojej parafii po prostu jest taki zwyczaj, ta "usługa" jest w cenie ślubu.
Co do prowadzenia...dla mnie to trochę ślepe dążenie za amerykanizmem, ale jeśli komuś się to podoba...

PositiveAga - Czw Mar 03, 2011 8:39 pm

tulipan87 napisał/a:
dla mnie to trochę ślepe dążenie za amerykanizmem

może nie ślepe dążenie za amerykanizmem tylko symboliczne przekazanie córki przez ojca przyszłemu mężowi .... mnie podoba się właśnie ten symbolizm a nie to że to tradycja w Ameryce ... niektórzy źle to rozumieją

martula_87 - Czw Mar 03, 2011 8:50 pm

PositiveAga napisał/a:
ja wiem że tak jest jak ksiądz przyjaźni się z rodziną bądź para da sporą sumę, i wtedy ksiądz fatyguje się aby pójść po młodych

U mnie w parafii zawsze ksiądz wychodzi po młodych chyba że sami z tego rezygnują.

tulipan87 - Czw Mar 03, 2011 8:51 pm

PositiveAga napisał/a:
niektórzy źle to rozumieją

Być może...każdy inaczej to interpretuje.
PositiveAga napisał/a:
symboliczne przekazanie córki przez ojca przyszłemu mężowi

Dla mnie następuje ono już w momencie błogosławieństwa( choć może nie fizycznie).

W każdym bądź razie ja nie mam nic przeciwko, po prostu sama nie zdecydowałabym się na to.

Bian - Czw Mar 03, 2011 10:36 pm

PositiveAga napisał/a:
ja wiem że tak jest jak ksiądz przyjaźni się z rodziną bądź para da sporą sumę, i wtedy ksiądz fatyguje się aby pójść po młodych


My "naszego" księdza widzieliśmy pierwszy raz na oczy, on nas też :P W parafii, w której braliśmy ślub nie znaliśmy nikogo. Ksiądz wyszedł po nas, przywitał się, powiedział kilka ciepłych słów na początek i poprowadził do ołtarza. Także to nie jest jakiś wybitny przywilej :)

PositiveAga napisał/a:
czy uprzedzacie wcześniej księdza że planujecie aby tata was prowadził do ołtarza? ja planuję nic księdzu nie mówić, chce uniknąć niepotrzebnych spięć i dodatkowego "kazania" bo nie wiadomo jakie podejście ma ksiądz do takiego zagranicznego zwyczaju


Ja bym jednak uprzedziła księdza. Nawet jeśli coś to niech sobie pogada, ale przynajmniej będzie przygotowany, a nie będzie miał niespodzianki na 5 minut przed ślubem.

PositiveAga - Czw Mar 03, 2011 11:09 pm

nie twierdzę że wszędzie tak jest jak napisałam wcześniej, ale u tych znajomych i rodziny którą znam zazwyczaj tak jest. To też jest kwestia księdza i jego podejścia do Młodych
dawewe - Sob Kwi 30, 2011 2:59 pm

Ja bym bardzo chciała żeby mnie prowadził mój tata ale... heheh jak mu o tym powiedziałam to mnie wyśmiał i powiedział ze sie za dużo filmów amerykańskich naoglądałam :) :)
no ale oczywicie się zgodził i jest bardzo zadowolony ze go o To poprosiłam :)
oczywiście do tego jeszcze moje młodsze kuzynki będa sypały kwiatki a mój synuś będzie niósł obrączki (wiek dzieci o 2,5 do 5 lat :)

tomcia - Nie Maj 01, 2011 11:05 am

PositiveAga napisał/a:
symboliczne przekazanie córki przez ojca przyszłemu mężowi .... mnie podoba się właśnie ten symbolizm a nie to że to tradycja w Ameryce ... niektórzy źle to rozumieją

Dokładnie z tego powodu sami będziemy nawzajem prowadzic się do ślubu:) Sama sobie oblubieńca wybrałam. W kązdym symbolu, jak i w legendzie odrobinka prawdy jest, a ja lubię sama sobie być panią:)

Yoanna - Sro Maj 04, 2011 8:24 am

agulka1989 napisał/a:
Przecież w "normalnych" przypadkach (kiedy młodzi idą razem) ksiądz wychodzi i wita młodych a później idzie przed nimi... A skoro idziesz z tatą, to nie powinien wychodzić i Was witać...
niekoniecznie...
Mi udzielał ślubu wujek i wiedział, że tata będzie mnie prowadził do ołtarza a i tak wszyscy księża po nas wyszli..

MałaMi - Sro Maj 04, 2011 9:21 am

Rozumiem, że komuś może się ten zwyczaj podobać, ale ja niestety nie mogę się pozbyć z głowy jego rodowodu: Jest to przekazanie kobiety spod władzy jednego mężczyzny (ojca) pod władzę drugiego (męża), połączone czasem dodatkowo z rytualnymi darami (zapłatą za kobietę).

Rozumiem, że w amerykańskich filmach jest kochający tatuś i córeczka, którą prowadzi do jej ukochanego, i to nie Ameryka mnie w tym zwyczaju boli, ale to, że w wielu miejscach na Ziemi ślub to ciągle sprzedaż kobiety i ten zwyczaj boleśnie mi o tym przypomina.

EDIT: Poczytałam dokładnie ten wątek i pojawia się tutaj nawet sformułowanie "przekazanie opieki" nad Panną Młodą z ojca na męża użyte przez jedną z forumowiczek. Kiedy byłam dzieckiem, opiekowali się mną mama, tata i cała rodzina - nie jestem półsierotą, teraz jestem dorosła i z narzeczonym opiekujemy się sobą nawzajem. Może jestem zbyt wyczulona na takie zwroty, ale dla mnie wyrażają one założenie, że kobieta jest istotą niedojrzałą i nie dorosłą do tego, by się samą sobą zająć.

Yoanna - Sro Maj 04, 2011 2:32 pm

MałaMi napisał/a:
est to przekazanie kobiety spod władzy jednego mężczyzny (ojca) pod władzę drugiego (męża), połączone czasem dodatkowo z rytualnymi darami (zapłatą za kobietę).
buhahah... .. muszę przypomnieć mężowi że zapomniał za mnie zapłacić ;P
ardillaroja - Pią Sie 05, 2011 1:40 pm

mój się uparł, że będzie mnie prowadził, bo taka tradycja na Śląsku jest :) ja jestem z Sosnowca, a moje łódzkie koleżanki pytają czy to po obejrzeniu amerykańskich filmów wymyśliłam :) no i Tata pyta, czy kościół długi, bo on chce dumnie i dłuuuugo iść, 8)
Karola5 - Pią Sie 05, 2011 4:57 pm

ardillaroja, możesz takim koleżankom odpowiedzieć, że właśnie tak, chcesz po amerykańsku. I że chciałaś też mieć druhny tak po amerykańsku ale wszystkie koleżanki masz za brzydkie. :smile: [żart]
ardillaroja - Pią Sie 05, 2011 9:19 pm

Karola5, hehehe dobra rada... Tacie będzie miło to się liczy, a koleżankom powiem, że założą wszystkie różowo-fioletowe sukienki! :wink:
Wioneczka - Wto Wrz 13, 2011 2:49 pm

Nam na naukach ksiądz powiedział, że są trzy opcje wejścia do Kościoła (jedną z nich należy wybrać i powiedzieć mu na spotkaniu tydzień przed ślubem):
1. Młodzi sami wchodzą do Kościoła
2. Młodzi czekają pod chórem, ksiądz po nich wychodzi i prowadzi do ołtarza
3. Młody czeka kilka kroków przed ołtarzem, Pannę Młodą prowadzi przez Kościół tata i przekazuje jej rękę Panu Młodemu.
Ksiądz podkreślał symboliczny wymiar "przekazania" córki i polecał nam 3 opcję. Mnie jednak najbardziej podoba się, gdy ksiądz wychodzi po Parę Młodą. To dziwne dla mnie troszkę, ze najpierw Młody przyjeżdża do domu narzeczonej, witają się, jest błogosławieństwo na nową wspólną drogę, wspólnie jadą do Kościoła, a wchodzą oddzielnie. No nie wiem... Mnie do ołtarza będzie prowadził narzeczony :)

Hellen - Sro Wrz 14, 2011 12:59 am

Wioneczka, a nasz ksiądz powiedział ze mu opcja nr 3 w ogóle się nie podoba i oni tego nie praktykują bo to nie jest Polskie i u nich jest wersja nr 2, która zresztą bardzo nam się podobała.
fuente - Nie Wrz 25, 2011 7:56 pm

jula napisał/a:
Ja rok temu byłam na ślubie kolegi i wyglądało to tak, że najpierw powoli do kościoła weszli świadek ze świadkową, później za nimi szedł pan młody prowadzony do ołtarza przez mamę, a za nimi szła panna młoda prowadzona przez swojego tatę :) wiadomo szli w odpowiednich odstępach żeby był efekt. Mi osobiście bardzo się to spodobało.


Mnie osobiście bardzo się to podoba! Gdybym miała możliwość pewnie sama wprowadziłabym takie rozwiązanie na naszym ślubie ;) )
W naszym jednak przypadku prawdopodobnie pójdziemy do ołtarza razem. Nie mam najlepszych kontaktów z tatą, nie wiem nawet czy przyjdzie na nasz ślub.

Vesna - Pon Wrz 26, 2011 10:08 pm

Podobała mi się opcja z prowadzeniem do ołtarza przez ojca, ale po przeczytaniu postów chyba jednak zdecyduję się, byśmy sami szli do ołtarza. Motyw z księdzem w ogóle do mnie nie przemawia, tym bardziej, że nigdy tego nie widziałam.
anuszkaa - Wto Wrz 27, 2011 8:00 am

ja brałam ślub w malym drewnianym kościołku. Chcialam, zeby tata prowadzil mnie do oltarza, ale stwierdzilam, ze to nie ma sensu bo droga od drzwi do oltarza jest bardzo krotka. ale wpadlismy na pomysl inny :) Do bram kosciola prowadzi sliczna alejka. Auto zatrzymało sie na jej początku. Moj wtedy przyszly mąż czekal na mnie przed wejsciem do kosciola, a do niego, własnie tą alejką, odprowadził mnie tata :)
Potem do ołtarza juz szliśmy razem bez księdza.

juli1221 - Sro Wrz 28, 2011 8:56 am

Mnie też tato będzie prowadził... najlepsze jest to, że on będzie na 100% ryczał a jak on to i ja... musimy się jakos opanowac... tylko pytanie - JAK ?? on na sam temat slubu już ryczy... 'hehe taki wrażliwy tako mi się trafił ;)
madziula13893 - Sro Wrz 28, 2011 3:11 pm

a ja mam jeszcze pytanie:
czy uprzedzacie wcześniej księdza że planujecie aby tata was prowadził do ołtarza? ja planuję nic księdzu nie mówić, chce uniknąć niepotrzebnych spięć i dodatkowego "kazania" bo nie wiadomo jakie podejście ma ksiądz do takiego zagranicznego zwyczaju[/quote]

moim zdaniem musisz powiedzieć, gdyż tak normalnie to ksiądz zawsze wychodzi do drzwi po młodą parę, a gdy będziesz szła z tatą to wtedy już nie musi wychodzić po Was..

Verenica - Sro Wrz 28, 2011 3:21 pm

Mnie również Tata prowadził do ołtarza. Nasz ksiądz sam wyszedł z taką propozycją i nawet wszystko zaaranżował. W momencie kiedy Tato "oddawał" mnie przy ołtarzu mojemu Przyszłemu, ucałował moją dłoń a po chwili to samo zrobił mój Narzeczony - takie symboliczne przekazanie. Wyszło super. I wzruszyć się można :cry:
Malena - Czw Wrz 29, 2011 11:57 am

madziula13893 napisał/a:
gdyż tak normalnie to ksiądz zawsze wychodzi do drzwi po młodą parę, a gdy będziesz szła z tatą to wtedy już nie musi wychodzić po Was..


wsrod naszej rodziny i znajomych pierwszy raz widziano, jak ksiadz wychodzi po mlodych, ja nie bylam na wielu takich slubach - wiec nie zawsze ksiadz wychodzi po mlodych. Ten zwyczaj mi sie bardzo podoba, tym bardziej, ze mielismy fantastycznego księdza, który dodał nam otuchy i był bardzo ciepły i taki ojcowski:)

Zdecydowanie zawsze trzeba powiedzieć, kto będzie prowadził, bo ksiądz musi wiedzieć, czy wychodzić po młodych, czy nie (gdy prowadzi tata, oczywiste jest, ze mlody czeka przed oltarzem, a ksiadz nie wychodzi).

anuszkaa, fajnie to rozwiazaliscie:):):)

U nas szlismy do oltarza z meżem - gdybym miala tatę, na pewno by mne prowadził, gdyż uważam to przekazanie za urocze i wzruszające:)

[ Dodano: Czw Wrz 29, 2011 12:58 pm ]
Verenica napisał/a:
W momencie kiedy Tato "oddawał" mnie przy ołtarzu mojemu Przyszłemu, ucałował moją dłoń a po chwili to samo zrobił mój Narzeczony - takie symboliczne przekazanie. Wyszło super. I wzruszyć się można


pięknie:):)

PaniAga - Sob Lut 04, 2012 6:48 pm

A mnie poprowadzi tata do ołtarza. A mój narzeczony będzie na mnie czekał przed ołtarzem... :D
Bo w ogóle wymyśleliśmy sobie to że pierwszy raz zobaczy mnie właśnie jak będe wchodziła do kościoła. Nie wcześniej:)
Błysk w jego oczach będzie bezcenny :D

Gahanova - Nie Lut 05, 2012 9:11 pm

Mam nadzieje, ze bedzie mnie prowadzil Tata. U nas nie bedzie blogoslawienstwa, ale za to bedziemy ubierac sie w jednym domu, wiec tak czy siak bedzie ciezko uniknac kontaktu przed slubem, ale zrobimy co w naszej mocy. :D

Gdyby ksiadz nie zgodzil sie na takie rozwiazanie, a pogoda dopisze wtedy Tata poprowadzi mnie z domu do Kosciola, a tam bedzie czekal maz.

ewa.krzys - Sro Lut 29, 2012 8:43 am

Pomimo wielu moich początkowych pomysłów to zdecydowaliśmy, że do ołtarza pójdziemy razem, w końcu to takie symboliczne wkroczenie we wspólne życie. U mnie w kościele jest tradycja, że w takim wypadku ksiądz prowadzi Młodą Parę do ołtarza, więc tak to pewnie będzie wyglądało :)
gabrysia - Sro Lut 29, 2012 10:47 am

Gahanova napisał/a:
Mam nadzieje, ze bedzie mnie prowadzil Tata. U nas nie bedzie blogoslawienstwa

mnie też najbardziej podoba się, jak ojciec prowadzi córkę do ołtarza

Deco-Strefa - Sro Lut 29, 2012 6:38 pm

My szliśmy razem. Wyszedł po nas ksiądz (a właściwie orszak księży, bo było ich dośc sporo) i on poprowadził nas do ołtarza.
panna mia - Pon Mar 12, 2012 12:25 pm

ja tam chciałabym żeby tata mnie prowadził do ołtarza, jestem z nim mocno związana więc to będzie takie fajne symboliczne przekazanie i myslę, że on też będzie zadowolony:)
Patrycja11 - Pon Mar 12, 2012 4:04 pm

My też szliśmy sami. Wyszedł po nas ksiądz i razem z nim poszliśmy do ołtarza. Kiedyś miałam inne zdanie, że chciałabym żeby to tata mnie poprowadził do ołtarza, ale z czasem zmieniło się to i szłam z moim mężem. Nie żałuje tej decyzji, wręcz przeciwnie uważam że była ona dobra...
Kalanchoe - Wto Mar 27, 2012 12:30 pm

Wioneczka napisał/a:
Młody czeka kilka kroków przed ołtarzem, Pannę Młodą prowadzi przez Kościół tata i przekazuje jej rękę Panu Młodemu.


Otóż to. Dla mnie to taki symbol, a nie ściągawka z amerykańskich filmów. Mój tato nie jest sentymentalnym facetem, ale jak tylko go o to zapytałam, to się wzruszył... a później chodził dumny jak paw :smile:

tylkojego - Pią Cze 15, 2012 7:27 pm

U mnie też będzie tradycyjnie :) ksiądz po nas wyjdzie i razem pójdziemy do ołtarza
AgaNika - Pią Cze 15, 2012 7:31 pm

U nas też było tradycyjnie - wyszedł po nas ksiądz, a właściwie dwaj księża.
Nawet jakbym bardzo chciała inna opcja nie wchodziła w grę, ponieważ mój tata zmarł kilka lat temu... :(

kaledonia - Pon Sie 13, 2012 7:37 pm

tulipan87 napisał/a:
Co do prowadzenia...dla mnie to trochę ślepe dążenie za amerykanizmem, ale jeśli komuś się to podoba...

Niekoniecznie...tutaj na Pomorzu gdzie teraz mieszkam to jest tradycja i z tego co wiem podobnie jest na Śląsku także to nie amerykanizm żaden.

My będziemy razem do ołtarza iść. Nie wyobrażam sobie inaczej.

Hellen - Sro Sie 22, 2012 7:15 pm

Dziś przez przypadek zobaczyłam ten filmik na YOUTUBE: http://www.youtube.com/wa...N0&feature=fvst
To się nazywa mega niestandardowe wejście do kościoła.

momo - Sro Sie 22, 2012 8:34 pm

trzeba przyznać, ze pomysł osobliwy, no i muzyka świetna :)

ale dziwi mnie, że ktoś organizuje takie wejście do kościoła (w podpisie prosi o donacje), a nie zatrudnia porządnego filmowca, który by to fajnie nakręcił

marta_rasta - Czw Sie 23, 2012 9:02 am

mnie prowadził tata :) i ksiądz na pierwszym spotkaniu pytał się jak wolimy. Cztery dni przed ślubem mieliśmy próbe w kościele oczywiście z tata:)
Zareczona8 - Sob Gru 15, 2012 2:26 pm

Mi się osobiście zwyczaj prowadzenie Młodej przez ojca bardzo podoba. I bardzo żałuję, że mój ojciec nie będzie prowadził mnie to ołtarza, bo niestety nie żyje, alle gdyby żył wiem, że byłby bardzo szczęśliwy, że mnie prowadzi, gdyż jest to bardzo ważna chwila dla Młodych jaki i dla rodziców. Myślę nawet czy aby nie poprosić ojca chrzestnego o poprowadzenie, ale to chyba nie było by to samo. Chciałabym, aby ten dzień był jak najbardziej wyjątkowy.
Paolina - Sob Lut 09, 2013 3:48 pm

jula napisał/a:
Ja rok temu byłam na ślubie kolegi i wyglądało to tak, że najpierw powoli do kościoła weszli świadek ze świadkową, później za nimi szedł pan młody prowadzony do ołtarza przez mamę, a za nimi szła panna młoda prowadzona przez swojego tatę


Mój narzeczony jest Włochem i w jego rodzinnych stronach podobnie się to odbywa :) Świadkowie czekają przy ołtarzu na Pana Młodego prowadzonego przez mamę a następnie wszyscy czekają na Pannę Młodą prowadzoną przez tatę. My skłaniamy się jednak ku bardziej standardowej polskiej wersji: prawdopodobnie będziemy razem wchodzić do kościoła. Teściowa się nawet ucieszyła ;) Powiedziała, że strasznie by się stresowała.

Karolain - Wto Lut 12, 2013 9:42 am

Ja się nie zdecydowałam na prowadzenie do ołtarza przez tatę, przynajmniej oszczędziłam sobie i jemu zbędnego stresu bo pewnie jakby mnie prowadził to pół kościoła wyłoby jak bobry ze mną i moją mamą na czele, a tak to przynajmniej ze śmiechem na twarzach przeszliśmy pod ołtarz.
alekul89 - Pon Gru 01, 2014 12:31 pm
Temat postu: Tata prowadzi córkę do ołtarza
Dziewczyny, które są już po lub tak jak ja planują, aby do ołtarza poprowadził ich tata. Zastanawiam się jak w takiej sytuacji do ołtarza dociera Pan Młody? Sam, z mamą, ze świadkami? Próbowałam podpatrzeć coś na filmach z różnych ślubów, ale zawsze Młody pokazany jest już czekający przy ołtarzu.
Juska - Pon Gru 01, 2014 12:41 pm

alekul89, u mnie mąż czekał przy ołtarzu. Niestety było trochę zamieszania, bo mieli z nim czekać świadkowie, ale moje świadkowe namieszały i zmusiły chłopaków do maszerowania z nimi. Ja już tego nie ogarnęłam, ale podpowiem Ci, że potem na zdjęciach wyglądało to kiepsko, bo Tomek sterczał przy tym ołtarzu, trochę jak sierota.

U mojego brata z kolei było tak, że czekał ze świadkami kilka metrów przed ołtarzem. Tata podprowadził jego żonę i już dalej szli sami.

Jakbyś nie wybrała proponuję od razu ustalić szczegóły :D

alekul89 - Pon Gru 01, 2014 12:51 pm

Juska właśnie chodzi mi o to jak Tomek dotarł do ołtarza. Tak po prostu, czy tak uroczyście, że wszyscy widzieli? No bo ja będę dumnie kroczyć z tatą a on? Nasz fotograf podsunął nam pomysł, żeby Młody czekał parę metrów przed ołtarzem. Wtedy będę miała zdjęcia i z tatą i z D. :) I ten pomysł na pewno wykorzystamy.
tynnnka - Pon Gru 01, 2014 12:52 pm

alekul89, u nas było tak,że najpierw wszedł mój przyszły mąż wówczas wraz ze świadkami i czekał na mnie pod ołtarzem, a potem weszłam ja z tatą :)
ZuzM - Pon Gru 01, 2014 1:09 pm

Mi się też marzy, żeby Tata mnie poprowadził do ołtarza. Bardziej myślałam, zeby to zorganizować tak, że Marcin ze świadkiem wchodzą pod ołtarz przez zakrystie, mnie prowadzi tata a za mną świadkowa. Albo świadkowa też już pod ołtarzem. To strasznie trudna kwestia do ogarnięcia :( :niepewny: :niepewny:
ppola - Pon Gru 01, 2014 1:31 pm

połączyłam istniejące tematy
alekul89 - Pon Gru 01, 2014 2:13 pm

ZuzM napisał/a:
To strasznie trudna kwestia do ogarnięcia :( :niepewny: :niepewny:

Dokładnie. Pomysł z wejściem przez zakrystię tez wydaję się w porządku.

Paolina - Pon Gru 01, 2014 6:44 pm

Co prawda do ołtarza szłam z mężem, ale rozważaliśmy też inną wersję. Wtedy on wszedłby do kościoła razem ze swoją mamą a mnie by poprowadził mój tato. ;)
lovinlizard - Pon Gru 01, 2014 7:03 pm

u nas świadkowie to dwóch Panów więc ładnie mąż wyglądał z nimi czekając na mnie :) weszli razem jeszcze przed tym jak zaczęli przychodzić goście. Na zdjęciach też wypadło to ok zwłaszcza moment jak tata mnie "przekazywał" i mina Ł jak mnie zobaczył.

W temacie prowadzenia to ja nie rozumiem tego że przyjedzie się do koscioła z przyszlym mężem, potem co on ma iść sobie a PMka czeka z tatą i potem znowu niby ją tata przekazuje komuś kto już ją widział bo z nim przyjechała :?

Muszkowa - Pon Gru 01, 2014 7:21 pm

lovinlizard napisał/a:
prowadzenia to ja nie rozumiem tego że przyjedzie się do koscioła z przyszlym mężem, potem co on ma iść sobie a PMka czeka z tatą i potem znowu niby ją tata przekazuje komuś kto już ją widział bo z nim przyjechała :?


Dlatego też mój Mąż przyjedzie pierwszy, a dopiero później ja autem, którym razem będziemy jechać po ślubie ;) Nie będzie mnie widział wcześniej, przyjadę z rodzicami i tata będzie mnie prowadził. Trochę dziwnie byłoby, gdybym przyjechała z Mężem i potem byśmy się pod kościołem rozdzielili...

blondynka89 - Pon Gru 01, 2014 10:50 pm

U mnie już jest ustalone że tata będzie mnie prowadził do ołtarza przy którym będzie czekał mój ukochany i świadkowie,ale właśnie nie wiemy jak rozwiązać tą kwestię z przyjazdem do kościoła....Bo bardzo chcielibyśmy jechać razem.
alekul89 - Wto Gru 02, 2014 8:25 am

My będziemy jechać razem a do ołtarza pójdę z tatą. Za to a nie wiem jak rozwiązać kwestię dojścia D. do ołtarza.
Dorotka_ - Wto Gru 02, 2014 8:27 am

Oddzielny przyjazd to jest to, tylko ogarnijcie temat, czy Rodzice nie będą mieli NIC przeciwko temu, żeby błogosławieństwo który BYĆ MUSI ABSOLUTNIE przed samym ślubem, mogło się np odbyć dzień przed ;)
Muszkowa - Wto Gru 02, 2014 8:36 am

Dorotka_ napisał/a:
Oddzielny przyjazd to jest to, tylko ogarnijcie temat, czy Rodzice nie będą mieli NIC przeciwko temu, żeby błogosławieństwo który BYĆ MUSI ABSOLUTNIE przed samym ślubem, mogło się np odbyć dzień przed ;)


Bardzo dobry pomysł! Nawet o tym nie pomyślałam. My już jedno błogosławieństwo mieliśmy, dlatego ten problem nas nie dotyczy, ale to co zaproponowałaś rozwiązałoby problem :wink:

Dorotka_ - Wto Gru 02, 2014 9:40 am

Muszkowa, u nas mieliśmy się spotkać dopiero pod ołtarzem, ale Teściowej zależało na publicznym poszanowaniu tradycji... I podjechaliśmy pod kościół razem, Arek i świadkowie poszli pod ołtarz, a mnie podprowadził Tata - bo bardzo chciał:)
herbatnik - Wto Gru 02, 2014 12:12 pm

2 razy byłam na ślubie, na którym to ojciec prowadził pannę młodą do ołtarza,w obu przypadkach pan młody i świadkowie oczekiwali już przed ołtarzem, ale nie wchodzili jakoś uroczyście tylko w trakcie, jak się goście schodzili. Kiedy muzyka zaczynała grać wszyscy zgodnie się obrócili w stronę panny młodej i po przekazaniu ręki córki ojciec odchodził na swoje miejsce w ławce a młody odprowadzał młodą do jej krzesła.
Ja raczej tradycyjnie podchodzę do sprawy i chcę razem z narzeczonym iść do ołtarza :)

ithanielle - Wto Gru 02, 2014 12:40 pm

herbatnik napisał/a:

Ja raczej tradycyjnie podchodzę do sprawy i chcę razem z narzeczonym iść do ołtarza :)


Myślę dokładnie tak samo. Nie chciałam dokładać stresu tacie, Marcinowi - dlatego od początku było wiadomo, że do ołtarza pójdziemy razem :)

Moja przyjaciółka natomiast zrobiła tak, że Pan Młody ze świadkami czekał na kilka metrów przed ołtarzem, tata zaprowadził ją do narzeczonego i dalej już sami poszli przed ołtarz.

kapatka - Wto Gru 02, 2014 1:13 pm

ithanielle napisał/a:
herbatnik napisał/a:

Ja raczej tradycyjnie podchodzę do sprawy i chcę razem z narzeczonym iść do ołtarza :)


Myślę dokładnie tak samo.


Ja też. A poza tym strasznie mi się to z amerykańskimi filmami kojarzy... :kwasny:

Dorotka_ - Wto Gru 02, 2014 8:28 pm

Amerykańska tradycja to gdy Panna Mloda sama idzie pod ołtarz:) odprowadzenie przez Ojca/Seniora Rodu to zwyczaj wymagań przez protokół arystokratyczny ;)
kapatka - Wto Gru 02, 2014 9:14 pm

Arystokratycznych to raz, a dwa jak by nie patrzeć jest to też zwyczaj staropolski więc właściwie wszystko przemawia na korzyść tej tradycji. Ja jednak mimo wszystko nie chciałabym, żeby mnie do ołtarza prowadził tata, choć uważam że mam naprawdę super tatusia :P a wiecie dlaczego? Dla mnie wygląda to tak, że tata przekazuje młodą, a de facto przecież tak nie jest, bo (jakkolwiek by to nie zabrzmiało) młoda sama oddaje się młodemu. Nie widzę potrzeby, aby mnie ktokolwiek mojemu mężowi oddawał bo decyzja o tym, że bierzemy ślub była tylko i wyłącznie nasza :)
ithanielle - Sro Gru 03, 2014 7:25 am

kapatka napisał/a:
Nie widzę potrzeby, aby mnie ktokolwiek mojemu mężowi oddawał bo decyzja o tym, że bierzemy ślub była tylko i wyłącznie nasza :)


O to, to! :)

Muszkowa - Sro Gru 03, 2014 9:09 am

kapatka napisał/a:
Nie widzę potrzeby, aby mnie ktokolwiek mojemu mężowi oddawał bo decyzja o tym, że bierzemy ślub była tylko i wyłącznie nasza :)


Nie podchodzę do tego w ten sposób co Ty kapatka. Dla to jest ostatnia "podróż" panny zanim ostanie mężatką, dlatego też chcę, aby towarzyszył mi mój Tata, który był obecny w moim życiu od zawsze, a nie wyróżnia się go tak, jak matkę. Tata robił i wiem, że zrobi dla mnie wszystko, żebym była szczęśliwa w życiu, dlatego chcę Go wyróżnić i w taki sposób podziękować :wink:

A mina mojego Taty i wzruszenie, jak poprosiłam Go o prowadzenie do ołtarza utwierdziło mnie w przekonaniu, że dobrze zrobiłam :)

Dorotka_ - Sro Gru 03, 2014 9:28 am

U nas tez po upadku wersji, ze widzimy się pod ołtarzem, zarzadzilam, że pójdziemy we dwoje z Arkiem. Ale jak powiedziałam to Tacie to zrobił taką smutną minę... Fajnie, że Mu zależało. Finalnie przekazał mnie pod skrzydła Arka, było to piękne i wzruszające:)
Pinova - Sro Gru 03, 2014 1:39 pm

Też miałam dylemat, jestem jedynaczką, "córeczką tatusia", więc fajnie by było, gdyby mnie poprowadził, ale ostatecznie idę z Robciem, bo:
1. chcemy tradycyjne błogosławieństwo i razem jechać do kościoła,
2. mój tata jest bardzo "wzruszający" :) znaczy łatwo się wzrusza,
3. jak już Robert będzie mnie prowadził to mi się tak łatwo nie wymknie w razie czego :)
No i generalnie to nasze święto, więc występujemy w parze :)

kapatka - Sro Gru 03, 2014 2:02 pm

Muszkowa napisał/a:
Nie podchodzę do tego w ten sposób co Ty kapatka


I bardzo dobrze :P bo ja zawszę będę powtarzać, że jak wszyscy mieliby takie samo zdanie to by nudno na świecie było :P

[ Dodano: Sro Gru 03, 2014 2:03 pm ]
Pinova napisał/a:
3. jak już Robert będzie mnie prowadził to mi się tak łatwo nie wymknie w razie czego :)


ja bym ten powód podała jako pierwszy :D

herbatnik - Sro Gru 03, 2014 3:36 pm

ja też wyobrażałam sobie taką sytuację, że będziemy w kościele już kilkanaście minut przed ceremonią(musi być jakiś zapas czasu) i będziemy stać razem w wejściu i czekać aż się zacznie i to będzie chyba najbardziej stresujące kilkanaście minut w moim życiu :o wiem, że nikt tak dobrze, jak mój narzeczony nie rozładuje wtedy atmosfery i mnie nie zabawi żarcikami na odstresowanie :)
lovinlizard - Sro Gru 03, 2014 10:23 pm

Muszkowa napisał/a:
lovinlizard napisał/a:
prowadzenia to ja nie rozumiem tego że przyjedzie się do koscioła z przyszlym mężem, potem co on ma iść sobie a PMka czeka z tatą i potem znowu niby ją tata przekazuje komuś kto już ją widział bo z nim przyjechała :?


Dlatego też mój Mąż przyjedzie pierwszy, a dopiero później ja autem, którym razem będziemy jechać po ślubie ;) Nie będzie mnie widział wcześniej, przyjadę z rodzicami i tata będzie mnie prowadził. Trochę dziwnie byłoby, gdybym przyjechała z Mężem i potem byśmy się pod kościołem rozdzielili...
dokładnie tak było u nas i wydaje mi się to fajne

Dorotka_ napisał/a:
Oddzielny przyjazd to jest to, tylko ogarnijcie temat, czy Rodzice nie będą mieli NIC przeciwko temu, żeby błogosławieństwo który BYĆ MUSI ABSOLUTNIE przed samym ślubem, mogło się np odbyć dzień przed ;)
może tez nie odbyć sie wcale :smile:
Dorotka_ - Czw Gru 04, 2014 9:16 am

lovinlizard, może tak być, ale czasami, to co jest ustalane 2 lata do przodu okazuje się punktem zapalnym... dlatego trzeba się Szanownych Rodziców dopytać, żeby potem Wasze plany nie legły w gruzach jak nasze...
M i A - Pią Lut 13, 2015 1:13 pm

My idziemy z narzeczonym razem :) w życiu razem to i do ołtarza razem :) myśleliśmy o moim Tacie czy go w to prowadzenie nie zaangażować, ale w parafii w której będziemy sobie ślubować nie jest to podobno praktykowane, więc przestaliśmy już nad tym myśleć :) zresztą boję się, że organizacyjnie mogłoby to zbyt dobrze nie wyjść :)
sreg - Pon Lut 16, 2015 12:51 pm

Powiem z doświadczenia że zazwyczaj Pary wybierają iść razem, ale za każdym razem kiedy Młodą prowadzi Tata jest to bardzo wzruszające.
Mieliśmy też "przypadek" kiedy Panna Młoda szła sama (co prawda w USC) i też bardzo fajnie, romantycznie ;)

Usunęłam reklamę z podpisu. Moderatorka Asiek

AgaMi28 - Sob Kwi 11, 2015 8:29 pm

ja bardzo chciałam by tata mnie odprowadził do ołtarza, albo do końca naw, a by Młody wyszedł po mnie, zaproponowałam pomysł tacie, który niestety nie był zbyt szczęśliwy z tego powodu, bo mógłby nie wytrzymać tych emocji, podobnie mogłoby być ze mną... cóż, fajnie by było gdyby się zgodził, a jeśli nie to idziemy z Młodym za księdzem.

jeszcze ciekawy pomysł zaproponowała mi koleżanka z pracY; by młoda i młody podeszli do ołtarza z bocznych naw kościoła i spotkali się razem dopiero przy ołtarzu :)

pomysł ten bardzo mi się podoba, ciekawe co na to nas ksiądz...
czy któraś może już coś takiego praktykowała? :)

kapatka - Sob Kwi 11, 2015 9:20 pm

Szczerze mówiąc mnie to nie przekonuje... Ja bym np. nie chciała iść sama, a poza tym takie "przemykanie" bocznymi nawami jakoś mi nie pasuje do takiej uroczystości. Ale oczywiście co kto chce.
Mooonika89 - Nie Kwi 19, 2015 9:27 pm

Ja szczerze mówiąc nie zastanawiałam się nad tym zanim nie znalazłam tego tematu na forum :smile: Prowadzenie przez tatę- jak dla mnie fajny pomysł - tylko chyba jestem tradycjonalistką i wizja "amerykańskiego filmu" na własnym ślubie do mnie nie przemawia. Będę ja i M. :) A tata będzie się wzruszać....a raczej udawać twardziela w ławce z mama :)
Juska - Pon Kwi 20, 2015 4:26 pm

Mooonika89, mnie prowadził bardzo wzruszony Tata :) I nie rozpatrywałam tego w kategoriach "amerykańskiego filmu". Ustaliliśmy wszyscy wspólnie, że tak chcemy, ponieważ jestem jedynaczką i dla mojego Taty bardzo wiele to znaczyło. Nie ukrywam, że i mnie było przyjemnie, bo jeszcze przez krótką chwilę w tym bardzo emocjonującym dniu mogłam poczuć się, jak "córunia tatunia" :D
Mooonika89 - Pon Kwi 20, 2015 9:46 pm

A wcale nie wątpię, że jest to bardzo przyjemny i wzruszający moment zarówno dla taty jak i córy ;) Choć naprawdę ja mam skojarzenie filmowe ;) nie żeby to było coś złego :smile:

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group