Strona korzysta z plikow cookie w celu realizacji uslug zgodnie z Polityka prywatnosci.

Mozesz okreslic warunki przechowywania lub dostepu do cookie w Twojej przegladarce lub konfiguracji uslugi.

Forum Weselne miasta Łodzi Strona Główna Forum Weselne miasta Łodzi
Forum weselne, wesele i ślub w Łodzi i woj. łódzkim

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  KalendarzKalendarz  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum
 Ogłoszenie 
Wasze albumy zdjęć ALBUM
Regulamin forum REGULAMIN
Reklama w serwisie REKLAMA

Poprzedni temat «» Następny temat
Prowadzenie do ołtarza
Autor Wiadomość
*lmyszka 
Moderator
EL jak elmyszka :P


Wiek: 40
Dołączyła: 26 Lis 2006
Posty: 2328
Skąd: Łódź
Wysłany: Pon Paź 01, 2007 4:02 pm   

może nie tyle jest to dziwne, bo różne relacje są w rodzinie, bardziej było by mi przykro gdyby tata się tak zachował
_________________
 
 
 
Kati 


Dołączyła: 23 Lut 2004
Posty: 3262
Skąd: :)
Wysłany: Pon Paź 01, 2007 4:03 pm   

Też prawda
_________________

 
 
 
gosc
[Usunięty]

Wysłany: Wto Paź 02, 2007 8:28 pm   

a ja byŁam bardzo dumna i szczęśliwa idąc do oŁatarza ramię w ramię z moim obecnym już mężem. To byŁ bardzo wzruszający i niezapomniany moment. Rodzice czekali na nas w pierwszych Ławkach i mieliśmy ich blisko siebie. Rodzice nas wcześniej pobŁogosŁawili przed KościoŁem i to też miaŁo swoją symbolikę - tu oto przed Bogiem Was bŁogosŁawimy; idźcie wŁasną drogą - i poszliśmy do oŁtarza. To byŁo piękne.
 
 
EwaM 


Wiek: 41
Dołączyła: 30 Lip 2007
Posty: 2535
Skąd: Łódź
Wysłany: Sro Paź 03, 2007 5:13 pm   

lmyszka napisał/a:
może nie tyle jest to dziwne, bo różne relacje są w rodzinie, bardziej było by mi przykro gdyby tata się tak zachował


Na ślubie tata był bez zarzutu. Ale swoje zdanie wyraził przed ślubem. I trochę nie rozumiem twojego stanowiska, bo nie każdy może się czuć dobrze w takiej roli będąc tradycjonalistą. Nie wszyscy lubią być na świeczniku. Należy to też uszanować. Rozumiem, że tobie bardzo zależało na tym i może dlatego tudno ci wyobrazić sobie sprzeciw taty.
 
 
*lmyszka 
Moderator
EL jak elmyszka :P


Wiek: 40
Dołączyła: 26 Lis 2006
Posty: 2328
Skąd: Łódź
Wysłany: Sro Paź 03, 2007 6:05 pm   

no ale z drugiej strony patząc skoro jej tata miała takie podejście do tego , to córka powinna się domyśleć albo i znać podejście ojca do prowadzenia do ołtarza i nie prosić go w ogóle o to, a skoro poprosiła to na pewno było jej przykro słysząc słowa niechęci ze strony taty
_________________
 
 
 
*Asiek 
Moderator
Czarownica vel Anioł


Dołączyła: 05 Sty 2004
Posty: 2217
Skąd: Kiedyś Łódź
Wysłany: Sro Paź 03, 2007 8:18 pm   

Ło matko! :o :lol:
Nie czytałam tego tematu od bardzo dawna i teraz jak poczytałam posty femistyczne i te ostatnie "problemy" to nie spodziewałam się, że, jakby nie patrzeć błaha sprawa, dzieli forumowiczów, ojców :lol: i resztę ludzkości.
Trochę luzu i nic na siłę - każdemu według potrzeb.

Asiek złotousta. :P
_________________
 
 
EwaM 


Wiek: 41
Dołączyła: 30 Lip 2007
Posty: 2535
Skąd: Łódź
Wysłany: Sro Paź 03, 2007 8:27 pm   

lmyszka napisał/a:
córka powinna się domyśleć albo i znać podejście ojca do prowadzenia do ołtarza i nie prosić go w ogóle o to


I tu trafiłaś w sedno sprawy. Ja też tak uważam. No ale niestety dla niektórych ich pomysły są ważniejsze od uczuć innych. :zalamany:
 
 
juliazuk 


Wiek: 42
Dołączyła: 13 Lip 2007
Posty: 336
Skąd: Łódź/Warszawa
Wysłany: Nie Paź 07, 2007 3:26 pm   

Asiek napisał/a:

Trochę luzu i nic na siłę - każdemu według potrzeb.


Mądre słowa. Najważniejsze, aby szanować się wzajemnie i jakoś dogadywać.

Zawsze bardzo chciałam, żeby Tata prowadził mnie do Ołtarza. Ale ponieważ jest raczej skrytym człowiekiem, który nie lubi "być na świeczniku" (jak tu któraś z Was napisała), to nie prosiłam go o to. Bo wiedziałam, że nie odmówiłby, ale nie czułby się komfortowo. Nawet polubiłam myśl, że będziemy szli razem- ja i mój przyszły mąż.

Ale to Tata, powoli, po cichu zaczął wychodzić z pomysłem, by mnie prowadzić do Ołtarza. Zobaczyłam, że On tego chce i wtedy Go o to porosiłam. Jestem bardzo szczęśliwa, że będzie obok mnie w tej ważnej chwili. szczególnie, ze jestem typową "córeczką tatusia" :razz:

A mój narzeczony też się bardzo ucieszył, że nie będzie musiał paradować przez cały Kościół :wink:
_________________




9.08.2008 r.
 
 
kasunia 

Dołączyła: 13 Kwi 2007
Posty: 15
Skąd: Łódź
Wysłany: Nie Paź 07, 2007 6:36 pm   

My razem będziemy szli do ołtarza.
Moim zdaniem, to jest polska tradycja i ma swój urok i symbolikę - w końcu rodzice "pożegnają" nas już wcześniej poprzez błogosławieństwo w domu :)

a do ołtarza razem czemu tylko ja mam paradować przy wszystkich przez kościół :wink:
_________________
 
 
Koalinha 


Wiek: 38
Dołączyła: 11 Sie 2007
Posty: 212
Skąd: Łódź / Portugalia
Wysłany: Nie Paź 21, 2007 12:18 am   

Kati napisał/a:
Mnie chodziło o to, że dziwne mi się wydaje że jakikolwiek tata może tego nie chcieć lub nie być z takiej prośby dumny... hmm :roll:


A wyobraź sobie, że moja mama nie chce podziękowania dla rodziców na weselu. I wcale nie jest moim zdaniem dziwna, po prostu jest skromna, nie chce robić z tego show i wspólnego tańca do kamery. Zamierzam uszanować jej prośbę i nie będę do niczego zmuszać. Tacie jest ta kwestia obojętna, a w kraju narzeczonego w ogóle nie jest praktykowana. (Czyli nie zarzucajcie mi proszę, że z powodu mamy olewam pozostałą trójkę rodziców). Podziękujemy im za wszystko już "po", w zaciszu domowym.

A co do prowadzenia, na pewno zrobi to narzeczony i inaczej sobie nie wyobrażam. EwaM świetnie to napisała, nie mieszajmy tradycji. Skoro jest błogosławieństwo i razem wychodzimy z domu Panny Młodej, to już do ołtarza też kroczymy razem. Poza tym jest jeszcze jedna rzecz, o której nie pisałyście - ważne są nasze układy z ojcami. Mój tata potrafi być fajnym facetem, ale są pewne nieprzyjemne sprawy (o których nie zamierzam tu pisać) i on po prostu nie zasługuje na prowadzenie mnie do ołtarza.

Kiedy wkraczamy do kościoła, organy grają dla Młodej Pary. Głupio bym się czuła idąc wtedy z tatą. On w tym czasie powinien stać w pierwszej ławce z mamą i patrzeć jak zaczynam nowe życie.
_________________
Monika
9.08.2008.
 
 
*lmyszka 
Moderator
EL jak elmyszka :P


Wiek: 40
Dołączyła: 26 Lis 2006
Posty: 2328
Skąd: Łódź
Wysłany: Nie Paź 21, 2007 8:53 am   

Koalinha napisał/a:
(Czyli nie zarzucajcie mi proszę, że z powodu mamy olewam pozostałą trójkę rodziców). Podziękujemy im za wszystko już "po", w zaciszu domowym.


ależ nikt by nie śmiał :) co osoba to inne zdanie, na tym to polega :)
_________________
 
 
 
Koalinha 


Wiek: 38
Dołączyła: 11 Sie 2007
Posty: 212
Skąd: Łódź / Portugalia
Wysłany: Nie Paź 21, 2007 11:50 am   

:)

Tak tylko wolałam to "zastrzec", bo czasem na Forum ludzie nawzajem ostro się krytykują bez próby wczucia się w sytuację innych.

Imyszko, widziałam Twój film na YouTube (przy okazji wątku o p. Krencjasz). Bardzo mi się podobał :) U Ciebie było prowadzenie przez tatę i ładnie to wyglądało. Mnie naprawdę nie przeszkadza jeśli ktoś w taki sposób sobie to wymyślił :) Po prostu u mnie nie da rady.
_________________
Monika
9.08.2008.
 
 
juliazuk 


Wiek: 42
Dołączyła: 13 Lip 2007
Posty: 336
Skąd: Łódź/Warszawa
Wysłany: Nie Paź 21, 2007 7:37 pm   

Właśnie fajnie jest, że każdy może urządzić wszystko po swojemu. Dostosować wszystko do swoich możliwości i preferencji.

Moniko, zebyś nie czuła się osamotniona, to u nas też chyba nie będzie podziękowań dla rodziców (też ma to związek z układami rodzinnymi...).
_________________




9.08.2008 r.
 
 
Anuszka 


Wiek: 41
Dołączyła: 15 Maj 2007
Posty: 157
Skąd: Łódź
Wysłany: Pon Paź 22, 2007 10:36 pm   

Tez jestem za tym, zeby jednak nie mieszkac tradycji. Uwazam, ze taki polsko-amerykanski eklektyzm nie wyglada naturalnie...Ja bym sie nie zdecydowala. Wole patrzec na dumnego tatusia, stojacego w pierwszym rzedzie:)
_________________
Miłość oznacza rozprowadzać ciepło, nie dusząc się przy tym wzajemnie. Miłość oznacza być ogniem, ale wzajemnie się nie spalać.

Phil Bosmans
 
 
juliazuk 


Wiek: 42
Dołączyła: 13 Lip 2007
Posty: 336
Skąd: Łódź/Warszawa
Wysłany: Czw Paź 25, 2007 4:26 pm   

Nie rozpatruję tego w kategorii "mieszania tradycji". Dla mnie prowadzenie do ołtarza przez ojca jest bardzo pięknym symbolicznym znakiem. Przesłanie, które mówi "daję Ci mój największy skarb, masz moje błogosławieństwo, dbaj o nią". Po prostu. To, że mój Tata będzie przy mnie ma dla mnie ogromne znaczenie. Zawsze będzie dla mnie strasznie ważny. Ale jak pisałam wcześniej, jestem w 100% "córeczką tatusia"...
Dobrze, że każdy może to zrobić po swojmu.
_________________




9.08.2008 r.
 
 
kiri 


Wiek: 41
Dołączyła: 25 Paź 2007
Posty: 52
Skąd: Łódź
Wysłany: Sro Mar 05, 2008 10:24 pm   

mnie bedzie prowadzil tatus :) Juz podobno trenuje,jest kierowca zawodowym wiec na parkingach przy swoim TIRze spaceruje
_________________


 
 
calipsoo 


Wiek: 39
Dołączyła: 13 Sty 2008
Posty: 423
Skąd: z miasta Łodzi:P
Wysłany: Czw Mar 06, 2008 4:01 pm   

Ja też postanowiłam że do ołtarza poprowadzi mnie mój tata. Może się jednak okazać że z różnych względów nie będzie mógł tego zrobić. Wtedy zaszczyt ten spadnie na tatę mojego przyszłego męża.
_________________
SI VIS AMARI, AMA
 
 
 
Aniaa 


Wiek: 40
Dołączyła: 06 Sie 2007
Posty: 159
Skąd: Łódź
Wysłany: Czw Mar 06, 2008 6:09 pm   

My będziemy szli tradycyjnie, czyli razem. Nie uważam jednak, że prowadzenie Młodej do ołtarza jest czymś złym. JEst bardzo słodkie i wymowne. Każdy przecież ma wybór i wybiera to co woli.
_________________

 
 
ava 


Wiek: 39
Dołączyła: 12 Lut 2008
Posty: 3728
Skąd: Bełchatów/Łódź
Wysłany: Czw Mar 06, 2008 8:14 pm   

U nas takie prowadzenie mnie przez Tatę do ołtarza byłoby raczej trudne do jakiegoś sensownego zorganizowania. Tradycyjnie w moim rejonie pan młody przyjeżdża ze swoimi rodzicami i gośćmi do domu panny młodej, gdzie nastepuje błogosławieństwo naszych rodziców. Następnie para młoda i cała reszta jedzie razem do koscioła. Do ołtarza idą młodzi, a za nimi świadkowie. Głupio by było gdybyśmy się z S. potem na chwilę rozdzielili- on stałby przed ołtarzem, a ja w wejściu z Tatą. Jakoś tego nie widzę, choć mojej Mamie strasznie podoba się takie "amerykańskie" oddanie córki :)
_________________
Nasz ślub - 05.09.2009r.

 
 
Kati 


Dołączyła: 23 Lut 2004
Posty: 3262
Skąd: :)
Wysłany: Czw Mar 06, 2008 8:15 pm   

To wcale nie jest trudne do zaaranżowania ;)
_________________

 
 
 
ava 


Wiek: 39
Dołączyła: 12 Lut 2008
Posty: 3728
Skąd: Bełchatów/Łódź
Wysłany: Czw Mar 06, 2008 10:32 pm   

Zdaję sobie sprawę, że dałoby się to jakoś zorganizować, tylko że dla mnie prowadzenie mnie przez Tatę do ołtarza ma sens tylko wtedy, gdy młodzi tego dnia widzą się po raz pierwszy dopiero w kościele- no wiecie jak na filmach- wszyscy zwracają się w stonę panny młodej i jej ojca, zachwycony wzrok jej przyszłego męża, który w końcu widzi ja w sukni ślubnej i te sprawy :) Ja jednak nie chcę rezygnować z tej części "domowej". No i jeszcze jedna sprawa- ze mnie jest straszna beksa, więc w momencie "przekazywania" na pewno rozryczałabym się ze wzruszenia- a tego bardzo nie chcę (choć pewnie w dalszej części ślubu bez tego się nie obejdzie) :)
_________________
Nasz ślub - 05.09.2009r.

 
 
calipsoo 


Wiek: 39
Dołączyła: 13 Sty 2008
Posty: 423
Skąd: z miasta Łodzi:P
Wysłany: Czw Mar 06, 2008 10:58 pm   

Zobaczymy jak to ostatecznie będzie ale podoba mi się taki motyw z przekazaniem córki przyszłemu mężowi, choć jak sama podkreśliłaś nie powinno się widzieć panny młodej aż do momentu spotkania w kościele, a w naszej polskiej tradycji przecież młodzi postykają sie u panny młodej w domu na błogosławieństwie. Tak to jest jak się miesza zwyczaje polskie z amerykańskimi :)
_________________
SI VIS AMARI, AMA
 
 
 
kryszka 
z doskoku ;)


Dołączyła: 09 Paź 2003
Posty: 4836
Skąd: Łódź
Wysłany: Pią Mar 28, 2008 11:35 am   

kryszka napisał/a:
Mnie będzie prowadził tata. :D

[...]jedni się zżymają że to nie polska tradycja, ale mało mnie to obchodzi, bo z kolei inni mówią że też tak kiedyś w Polsce było. :roll:


Z wątku dzienniczkowego:
olciap6 napisał/a:
a ja się ostatnio dowiedziałam, że rpawdziwą tradycją i takim standardem na weselach była księga życzeń lub jak kto woli księga gości na weselu... a ja byłam przekonana , że to jakis zwyczaj amerykański :] tak samo jest z odporwadzaniem Panny Młodej do ołtarza rpzez ojca-to wcale nie jest amerykanskie jak się okazało ;) mam przyszłego teścia historyka i czasami nam takie myslenie prostuje :]
_________________

"Gdyby nie internet nie wiedziałbym, że na świecie jest tylu idiotów." Stanisław Lem
 
 
agunia84 


Wiek: 39
Dołączyła: 12 Lip 2007
Posty: 3627
Skąd: Łódź
Wysłany: Czw Kwi 03, 2008 8:45 am   

U nas będzie tradycyjnie, do ołtarza będziemy szli razem.
 
 
Geebril 


Wiek: 38
Dołączyła: 14 Mar 2008
Posty: 98
Skąd: Łódź
Wysłany: Czw Kwi 03, 2008 10:02 am   

Ja sobie wymarzyłam, że do ołtarza poprowadzi mnie tata :mrgreen: Ale zgadzam sie z tymi, ktore uważają, że nieco traci to sens, jeśli młodzi widzą się tego dnia wcześniej już w "pełnym umundurowaniu" ślubnym. Dlatego chcemy to z A. zaaranżować tak, żeby on pierwszy raz w sukni ślubnej zobaczył mnie dopiero, kiedy stanę w drzwiach kościola z tatą 8) Wiem, że może się to okazać trudne logistycznie do zorganizowania :zakrecony: ale skoro oboje z A. właśnie tak wyobrażamy sobie tę chwilę (A. myślał od początku, że to musi tak wyglądać i się zdziwił, jak mu powiedziałam, że istnieją inne opcje :D ), to przepchniemy naszą wizję :] I nie chcemy przy tym rezygnować z błogosławieństwa - poprosimy rodziców, żeby udzielili nam go zanim wyruszę do kosmetyczki, fryzjera itp. W końcu nie strój w tej chwili najważniejszy :wink:
_________________
 
 
Agha
[Usunięty]

Wysłany: Wto Kwi 22, 2008 8:20 am   

Do ołtarza? Oczywiście, że tata. Od lat podoba mi się ten zwyczaj, a poza tym to jest niesamowite, mam błogosławi dzieci (młodych) przed wyjściem do kościoła, a ojciec prowadzi i oddaje córkę w ręce jej ukochanego. Bajka.
Bardzo mi się podobało jak ksiądz podczas nauk opowiadał nam jak może wyglądać wejście młodych. Mnie najbardziej przypadła do serca opcja, gdzie tata prowadziłby mnie do połowy kościoła, tam stałby mój K ze świadkami. Uścisk prawicy, mnie całus w rączkę i jużrazem do samego ołtarza. :-)
 
 
Kati 


Dołączyła: 23 Lut 2004
Posty: 3262
Skąd: :)
Wysłany: Wto Kwi 22, 2008 8:23 am   

Agha napisał/a:
tata prowadziłby mnie do połowy kościoła, tam stałby mój K ze świadkami. Uścisk prawicy, mnie całus w rączkę i jużrazem do samego ołtarza. :-)


Jak u mnie :cool:
_________________

 
 
 
Agha
[Usunięty]

Wysłany: Wto Kwi 22, 2008 8:29 am   

Kati napisał/a:
Jak u mnie :cool:


Może dlatego, że:
- jest to najładniejsze rozwiązanie
- ksiądz, który to opisywał to proboszcz od św Katarzyny w Zgierzu :-)
 
 
Dorotka847 


Wiek: 39
Dołączyła: 19 Gru 2007
Posty: 426
Skąd: łódź
Wysłany: Wto Kwi 22, 2008 9:59 am   

ta opcja z prowadzeniem przez Tate do połowy kościoła jest świetna :) tylko ja sie tak szybko wzruszam a tu jeszcze to a co jak bede płakac jeszcze przed rozpoczeciem slubu :cry:
_________________
 
 
justinaa 


Wiek: 40
Dołączyła: 10 Mar 2008
Posty: 1601
Skąd: Łódź
Wysłany: Czw Kwi 24, 2008 8:22 pm   

ja też sobie zawsze myślałam jako córeczka tatusia, że tata będzie mnie prowadził do ołtarza, ALE ze względu na to, że mój tata i D. się nie lubią zbytnio ta opcja raczej odpadnie i będziemy szli do ołtarza razem z D.
_________________

www.boatmummy.blogspot.com
www.lodzkiemamy.pl
 
 
izunia_82 

Wiek: 41
Dołączyła: 07 Lis 2007
Posty: 1376
Skąd: Łódź
Wysłany: Nie Maj 04, 2008 2:36 pm   

Mnie do ołtarza będzie prowadził mój Tata. Bardzo mi się to podoba. Mam tylko nadzieję, że tata się nie rozklei zanim dojdziemy, albo nie doprowadzi mnie do ołtarza, mimo tego, że zawsze udaje twardziela, ale w tym dniu może być różnie, zwłaszcza, że jestem jedynaczką i jak to często bywa córeczką tatusia :) .
 
 
marta_s3 

Wiek: 41
Dołączyła: 08 Gru 2007
Posty: 185
Skąd: Łódź
Wysłany: Sro Maj 07, 2008 6:46 pm   

A my będziemy szli razem do ołtarza bo tak chcieliśmy.
 
 
 
ewcia29 
Żoneczka i mamuśka


Wiek: 39
Dołączyła: 12 Maj 2008
Posty: 384
Skąd: Łódź
Wysłany: Czw Cze 05, 2008 10:11 am   :)

Ja osobiście chciała bym żeby mnie prowadził Tato ale niewiem czy na to się zgodzi mój Adam!
Jestem kochaną curusią tatusia i chciała bym żeby mnie doprowadził albo do połowy ołtarza albo do ołtarza!!!
tylko znów jak rozwiązać problem dzieci z koszykami płatków??
:(
Niewiem jak to bedzie dziś przeprowadze rozmowe z narzeczonym :roll:
_________________
 
 
juta79 


Wiek: 44
Dołączyła: 05 Paź 2007
Posty: 394
Skąd: Łódź
Wysłany: Czw Cze 05, 2008 1:13 pm   

marta_s3 napisał/a:
A my będziemy szli razem do ołtarza bo tak chcieliśmy.


My tez bedziemy szli razem. Nawet nie rozwazalam innej mozliwosci :roll:
_________________

 
 
 
truskawka_ja 

Dołączyła: 26 Lut 2008
Posty: 781
Skąd: ...
Wysłany: Czw Cze 05, 2008 4:02 pm   

My też będziemy szli razem - z domu "wyszłam" już prawie 2 lata temu więc prowadzenie przez tatę byłoby trochę sztuczne.
 
 
aniesd 


Dołączyła: 01 Lip 2007
Posty: 41
Skąd: Łódź
Wysłany: Czw Cze 05, 2008 6:09 pm   

izunia_82 napisał/a:
Mnie do ołtarza będzie prowadził mój Tata. Bardzo mi się to podoba. Mam tylko nadzieję, że tata się nie rozklei zanim dojdziemy, albo nie doprowadzi mnie do ołtarza, mimo tego, że zawsze udaje twardziela, ale w tym dniu może być różnie, zwłaszcza, że jestem jedynaczką i jak to często bywa córeczką tatusia :) .

No właśnie z tymi "tatami" bywa różnie. Podczas naszej uroczystości była to osoba, która najbardziej płakała... Nie spodziewałam się. Myślę, że to czy jesteś jedynaczką, czy może jest rodzeństwo - nie ma tutaj największego znaczenia. Córcia jest zawsze córcią tatusia i myślę, że nic i nikt nie jest w stanie tego zmienić :) Ponieważ gdzieś w podświadomości wiedziałam, że mój tato się rozklei, dlatego zrezygnowałam z opcji prowadzenia mnie do ołtarza.
_________________
Kubuś zdziwił się, że drzwi Prosiaczkowego mieszkania są otwarte. Im bardziej zaglądał do środka, tym bardziej Prosiaczka tam nie było.

 
 
 
anuleczkam 

Wiek: 40
Dołączyła: 09 Sie 2007
Posty: 151
Skąd: Łódź
Wysłany: Pią Lip 04, 2008 2:52 pm   

Do ołtarza prowadzi mnie tata. Logistycznie wygląda to tak, że błogosławieństwa rodzice udzielą nam po cywilnemu, później mój P. śmiga do mieszkania mojego brata, a zarazem swojego świadka, tam się ubiera, a ja ubieram się w Naszym mieszkanku. P. do Kościoła przyjeżdża z moim tatą, a ja jadę Naszym ślubnym samochodem. P. wchodzi od zakrystii i czeka na mnie pod ołtarzem, a ja wchodzę do Kościoła z tatą, kiedy ministrant zadzwoni dzwoneczkami i organista zacznie grać :) W ten sposób spotykamy się w strojach galowych dopiero w Kościele :)
_________________
 
 
narka20 


Dołączyła: 18 Lip 2008
Posty: 78
Skąd: łódź
Wysłany: Pon Lip 28, 2008 1:49 pm   

anuleczkam napisał/a:
Do ołtarza prowadzi mnie tata. Logistycznie wygląda to tak, że błogosławieństwa rodzice udzielą nam po cywilnemu, później mój P. śmiga do mieszkania mojego brata, a zarazem swojego świadka, tam się ubiera, a ja ubieram się w Naszym mieszkanku. P. do Kościoła przyjeżdża z moim tatą, a ja jadę Naszym ślubnym samochodem. P. wchodzi od zakrystii i czeka na mnie pod ołtarzem, a ja wchodzę do Kościoła z tatą, kiedy ministrant zadzwoni dzwoneczkami i organista zacznie grać :) W ten sposób spotykamy się w strojach galowych dopiero w Kościele :)



Suuuper pomysł...ja też właśnie myśle jak to zrobić żeby spotkać się z moim narzeczonym w strojach slubnych dopiero w kościele...gratuluje pomysłu naprawde.
_________________
AnEtKa :-) )





żona od 15.08.2009 :-)
 
 
Tajgete 
żona swojego męża :)


Wiek: 40
Dołączyła: 24 Mar 2008
Posty: 833
Skąd: Kolumna
Wysłany: Pią Sie 29, 2008 8:51 am   

U nas też będzie tradycyjnie. Po pierwsze dlatego, że mój tato nie żyje... :( Po drugie dlatego, że bardzo podoba mi się to, że młodzi to swoje "wkraczanie na nową drogę życia" akcentują już od wspólnego podejścia pod ołtarz. No i jak napisały wcześniej dziewczyny - nikt mnie nikomu nie przekazuje. Sama się wydaję... :wink:
_________________
 
 
agniesia22 


Wiek: 38
Dołączyła: 28 Lip 2008
Posty: 268
Skąd: Łódź
Wysłany: Pią Sie 29, 2008 8:53 am   

U nas również razem będziemy szli do ołtarza. Razem tak postanowiliśmy a ja nawet tak bardziej wolę, bardziej mi się ten pomysł podoba.
_________________


 
 
 
Kociadło 


Wiek: 39
Dołączyła: 17 Lut 2008
Posty: 2269
Skąd: Łódź
Wysłany: Pią Sie 29, 2008 11:13 am   

ja bardzo bym chciała żeby do ołtarza prowadził mnie tata narzeczony kreci nosem i sam nie wiem czego chce a mama sie smieje ze najpierw bedzie szedł brzuch taty potem długo długo nic a potem ja:) ale mam nadzieje ze tak że nie bedzie :) - zławsza że jak powiedziła tacie o tym że chciałabym zeby mnie poprowadził to stwierdził że sie za siebie wezmie:):):)
_________________
 
 
 
Agha
[Usunięty]

Wysłany: Pią Sie 29, 2008 11:33 am   

u mnie w końcu wszystko było inaczej niż planowałam. Mój tata, w ostatniej chwili zrezygnował, stwierdził, że to amerykańska tradycja. Stwierdził, ze po to jest błogosławieństwo w domu, aby wtedy mógł mnie przekazać przyszłemu mężowi. A poza tym jak to będzie wyglądać, jak podjedziemy razem, a wejdziemy oddzielnie...

i tak z narzeczonym staliśmy pod chórem, rodzice usiedli na pierwszych miejscach, aby się z nami zrównali, za nami stali świadkowie. W momencie gdy rozpoczęła się msza wyszedł po nas ksiądz, przywitał i ruszyliśmy "korowodem": ksiądz, my i świadkowie :-)
 
 
Malwina_łódź 


Wiek: 37
Dołączyła: 30 Gru 2007
Posty: 1291
Skąd: Łódź
Wysłany: Nie Sie 31, 2008 8:30 am   

My również będziemy kroczyć razem do ołtarza ;P
_________________

 
 
skalimonka 
żona skalimona


Wiek: 38
Dołączyła: 05 Gru 2008
Posty: 2003
Skąd: UK
Wysłany: Pon Mar 09, 2009 8:58 pm   

Ehhh poczytalam ten watek... myslalam, ze mi cos rozjasni w glowie, a teraz tylko wiekszy metlik mam.... teraz juz sama nie wiem co mam zrobic. Bardzo chcialabym, zeby prowadzil mnie tata, tymbardziej, ze jestem jego kochana jedynaczka. Moj A. nie skladal zadnego zazalenia, mowi ze sie dostosuje... tata nawet sie uieszyl jak mu zaproponowalam... teraz mam watpliwosci. Bedziemy razem jechali do kosciola i szli przed slubem podpisywac dokumenty. Pozniej niby moze isc ze swiadkami pod olatrz, a ja z tata wejsc do kosciola. Z drugiej strony mam wrazenie, ze obiore mojemu A. ta przyjemnosc wejscia ze mna do kosciola. Pozniej mysle, ze to bardzo mily symbol oddania pod opieke corki przyszlemu mezowi...i znowu mysle "a moze jednak razem". Sama juz nie wiem. Niby do polowy tez jest jakies rozwiazanie, ale stworzy to zamieszanie dodatkowe, nie wiem czy potrzebna. Nastepna mysl jest taka, ze w tym dniu zamieszanie i tak i tak bedzie :D a pozniej jeszcze mysle sobie, ze to przeciez caly slub jest jednym wielkim pokazem, ludzie przychodza popatrzec, wiec czemu pokazu z tata nie zrobic?? hehehe ratujcie bo wyrwe sobie wszystkie wlosy. Juz nie wiem co mam myslec. :smile:
P.S. Aniaa my sie chyba znamy... :D
_________________
 
 
yennefer 

Dołączyła: 14 Wrz 2008
Posty: 641
Skąd: nowhere
Wysłany: Pon Mar 09, 2009 9:21 pm   

Ja bym ci zwróciła uwagę na to co napisała Taj i takie jest moje zdanie:
Cytat:
bardzo podoba mi się to, że młodzi to swoje "wkraczanie na nową drogę życia" akcentują już od wspólnego podejścia pod ołtarz. No i jak napisały wcześniej dziewczyny - nikt mnie nikomu nie przekazuje. Sama się wydaję... :wink:

Nie ma w tym sztuczności, amerykańskich akcentów, zamieszania i o co tam jeszcze można oskarżyć prowadzenie młodej przez ojca. Nie radzę robić tego, żeby ludzie sobie mogli popatrzeć, bo to niska pobudka. Zasadnicze pytania koncentrują się wokół kwestii jak bardzo chcesz wyróżnić tatę, sprawić mu przyjemność etc. (a trzeba pamiętać, że to nie jest jedyny sposób) czy może lepiej zupełnie skoncentrować się na wspólnym szczęściu w tak ważnym momencie. Kwestia priorytetów. Niestety sama musisz zdecydować.
 
 
skalimonka 
żona skalimona


Wiek: 38
Dołączyła: 05 Gru 2008
Posty: 2003
Skąd: UK
Wysłany: Pon Mar 09, 2009 9:35 pm   

Ale wracamy do punktu wyjscia... ja wcale nie napisalam, ze to dla pokazu, a przynajmniej nie to mialam na mysli... rozwazam taka mozliwosc wlasnie dlatego, ze chcialabym tate wyroznic i mysle, ze mogloby sprawic mu to wielka przyjemnosc :) Chodzi tylko o to. Nie chce robic tego po to, ze ludziom pokazac. Tych ludzi dla mnie rownie dobrze mogloby tam w ogole nie byc. Chodzi o to, ze nachodza mnie rozne mysli, a na koniec mysle sobie "a czemu nie". O to mi chodzilo yennefer, moze jakos zle to wyjasnilam, albo zagmatwalam, a moze Ty zrozumialas jak chcialas.
A co do wkraczania w droge do oltarza jako we spolna podroz w zycie i takie tam... nie chce urazic niektorych dziewczyn, ale ja nie podchodze do tego akurat az tak powaznie. Prowadzenie do oltarza przez tate (jesli sie odbedzie) traktuje jako SYBMOLIKE. Symboliczny i bardzo mysle przyjemny moment, gdy tata, ktory wychowywal Cie i opiekowal sie Toba, teraz przekazuje ta paleczke Męzowi, ktory od teraz bedzie przy Tobie codziennie. Ja traktuje to jako symbolike, bo juz od dawna jestesmy razem i slub jest tylko formalnoscia... juz dawno moj tata pogodzil sie z tym, ze jest jeszcze drugi tak samo dla mnie wazny mezczyzna... :)
_________________
 
 
yennefer 

Dołączyła: 14 Wrz 2008
Posty: 641
Skąd: nowhere
Wysłany: Pon Mar 09, 2009 9:50 pm   

Dobrze zrozumiałam, ale może użyłam zbyt daleko idącego skrótu myślowego. Miałam na myśli, żeby argument "pokazowy" nie był tym, który przechyli szalę, a wręcz żeby w ogóle nie miał statusu argumentu.
skalimonka napisał/a:
Prowadzenie do oltarza przez tate (jesli sie odbedzie) traktuje jako SYBMOLIKE
Nie podejrzewam, żeby któraś inaczej go tego podchodziła.
 
 
skalimonka 
żona skalimona


Wiek: 38
Dołączyła: 05 Gru 2008
Posty: 2003
Skąd: UK
Wysłany: Pon Mar 09, 2009 9:56 pm   

Napisalam o symbolice, bo niektorzy w ogole nie rozumieja dlaczego sie to robi :) Dla przyjemnosci - proste.
Yennefer, moze ja tez zamieszalam, bo ciezko mi jakos sklecic mysli i jeszcze to opisac heh
To dojscie do Pana Mlodego w polowie drogi do oltarza jest pewnym kompromisem... musze porozmawiac o tym z moim A. a takze z tata. To chyba najlepsze wyjscie i razem cos ustalimy. Bo najwazniejsze sa uczucia :) Jak kto czuje, tak niech robi i kazdy bedzie zadowolony :D
_________________
 
 
kryszka 
z doskoku ;)


Dołączyła: 09 Paź 2003
Posty: 4836
Skąd: Łódź
Wysłany: Pon Mar 09, 2009 10:24 pm   

skalimonka napisał/a:
Moj A. nie skladal zadnego zazalenia, mowi ze sie dostosuje... tata nawet sie uieszyl jak mu zaproponowalam...

Skoro narzeczony nie widzi problemu, a tacie już wspomniałaś o tym i się z tego ucieszył to ja bym już nie mieszała.
W przeciwieństwie do niektórych uważam, że i tacie coś się należy. :)
_________________

"Gdyby nie internet nie wiedziałbym, że na świecie jest tylu idiotów." Stanisław Lem
 
 
skalimonka 
żona skalimona


Wiek: 38
Dołączyła: 05 Gru 2008
Posty: 2003
Skąd: UK
Wysłany: Pon Mar 09, 2009 10:35 pm   

Dziekuje Kryszko, Twoje zdanie bardzo sie dla mnie liczy :) Co do mojego A. mowi, ze moze poczekac przy oltarzu, nie widzi przeszkod. Juz dawno powiedzial, ze moze isc, moze tez czekac, ze nie jest to dla niego takie istotne w jakiej formie sie to odbedzie. Mysle, ze zdaje sobie sprawe, ze to dla mnie wazne. Na razie tylko raz tacie pisnelam, zobaczymy co bedzie dalej mowil i jak reagowal. Mysle, ze bedzie dumny jak paw :)

edit: usunęŁam część posta nie na temat
Sajonara6
_________________
Ostatnio zmieniony przez Sob Maj 16, 2009 5:00 pm, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
statystyki odwiedzin z innych stron


Publikowanie w całości lub fragmentach treści zawartych na Łódzkim Forum Weselnym bez zgody administratorów forum jest zabronione.
Reklamy
www.foto-sobieraj.com.pl