Strona korzysta z plikow cookie w celu realizacji uslug zgodnie z Polityka prywatnosci.

Mozesz okreslic warunki przechowywania lub dostepu do cookie w Twojej przegladarce lub konfiguracji uslugi.

Forum Weselne miasta Łodzi Strona Główna Forum Weselne miasta Łodzi
Forum weselne, wesele i ślub w Łodzi i woj. łódzkim

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  KalendarzKalendarz  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum
 Ogłoszenie 
Wasze albumy zdjęć ALBUM
Regulamin forum REGULAMIN
Reklama w serwisie REKLAMA

Poprzedni temat «» Następny temat
Mieszkanie - darowane czy samemu kupione?
Autor Wiadomość
kryszka 
z doskoku ;)


Dołączyła: 09 Paź 2003
Posty: 4836
Skąd: Łódź
Wysłany: Sob Paź 18, 2008 12:28 pm   

Debussy napisał/a:
My jako małżeństwo nie mielibyśmy zdolności. Z prostej przyczyny - ja jeszcze nie pracuję, więc kredyt musiałby wziąć narzeczony np. z moją mamą pod hipotekę np. mieszkania moich rodziców. Tak więc gdybyśmy w ten sposób wzięli kredyt, to nawet nie bylibyśmy oboje jego właścicielami.

1. Jako małżeństwo kredyt bierzecie razem, jeśli nie możecie wziąć razem lub nie chcecie musicie zrobić rozdzielność majątkową.
2. Kredyt bierze się pod hipotekę kupowanego mieszkania, a nie na inne mieszkanie.
3. Mieszkanie byłoby własnością męża, współbiorca kredytu nie ma nic do własności mieszkania (w akcie notarialnym jest tylko wymieniony jako współkredytobiorca).
4. W czasie spłacania kredytu zawsze możecie znieść rozdzielność.
_________________

"Gdyby nie internet nie wiedziałbym, że na świecie jest tylu idiotów." Stanisław Lem
 
 
Tajgete 
żona swojego męża :)


Wiek: 40
Dołączyła: 24 Mar 2008
Posty: 833
Skąd: Kolumna
Wysłany: Sob Paź 18, 2008 2:27 pm   

Krzyszka - z tego co słyszałam, to można wziąść pożyczkę hipoteczną pod dowolne mieszkanie z dowolnym celem. Z tym, że są to chyba jeszcze większe koszty, niż kredyt... :roll:
_________________
 
 
Marika007 

Wiek: 37
Dołączyła: 23 Lip 2008
Posty: 80
Skąd: z Łodzi
Wysłany: Sob Paź 18, 2008 3:26 pm   

Myślę, że to nie jest nic dziwnego, że rodzice czy dziadkowie chcą pomóc dzieciom (wnukom) z mieszkaniem. To normalna rzecz. Jak ja będę miała własne dzieci też będę starała się w miarę możliwości pomóc im z mieszkaniem. W obecnej sytuacji na rynku bałabym się wziąć kredyt. Tym bardziej np na 30 lat, przecież w tak długim okresie wszystko może się wydarzyć. Akurat jesteśmy w bardzo dobrej sytuacji, ponieważ mamy mieszkanie, które rodzice przepisali na mnie 2 lata temu, a sami przeprowadzili się do drugiego. Gdybym jednak nie miała mieszkania, to na pewno pomyślałabym o kredycie, gdyż to lepsze niż płacić nie małe pieniądze za wynajem mieszkania, które i tak nigdy nie będzie nasze. Tylko, że my marzymy o domku jednorodzinnym i będziemy się starać sfinansować ten cel z własnych pieniążków, ewentualnie sprzedamy mieszkanie na rzecz domku, ale zobaczymy jak się poukłada wszystko. Jak dotąd udało się odłożyć na działkę (oczywiście nie w Polsce)... ;)
 
 
szaraczarownica 
zgryźliwy tetryk


Wiek: 39
Dołączyła: 15 Mar 2008
Posty: 1429
Skąd: Łódź
Wysłany: Sob Paź 18, 2008 3:39 pm   

kryszka napisał/a:
Debussy napisał/a:
My jako małżeństwo nie mielibyśmy zdolności. Z prostej przyczyny - ja jeszcze nie pracuję, więc kredyt musiałby wziąć narzeczony np. z moją mamą pod hipotekę np. mieszkania moich rodziców. Tak więc gdybyśmy w ten sposób wzięli kredyt, to nawet nie bylibyśmy oboje jego właścicielami.

1. Jako małżeństwo kredyt bierzecie razem, jeśli nie możecie wziąć razem lub nie chcecie musicie zrobić rozdzielność majątkową.
2. Kredyt bierze się pod hipotekę kupowanego mieszkania, a nie na inne mieszkanie.
3. Mieszkanie byłoby własnością męża, współbiorca kredytu nie ma nic do własności mieszkania (w akcie notarialnym jest tylko wymieniony jako współkredytobiorca).
4. W czasie spłacania kredytu zawsze możecie znieść rozdzielność.


Ponieważ:
a) pracuję w banku
b) miałam swego czasu do czynienia z kredytami mieszkaniowymi i to nie od strony klienta
c) sama jestem ostatnio bardzo zainteresowana tematem
pozwolę sobie ustosunkować się do obydwu wypowiedzi oraz do wypowiedzi Tajgete:

1. Może nie tyle razem, co współmałżonek musi wyrazić zgodę na zaciągniecie kredytu. No i zdolność jest liczona dla gospodarstwa domowego, więc niepracujący małżonek obniża zdolność. Za to z drugiej strony nie trzeba być małżeństwem, żeby wziąć wspólnie kredyt. I co więcej można przecież kupić mieszkanie we spółwłasności również nie będąc małżeństwem.
2. Zabezpieczeniem kredytu może być dowolna nieruchomość, niekoniecznie należąca do kredytobiorcy, ale właściciel nieruchomości musi wyrazić na to zgodę (Tu pozwolę sobie na komentarz: Właściciel byłby głupi gdyby się zgodził, ale zdarzają się przypadki takiej indolencji umysłowej). Oczywiście wartość nieruchomości będącej zabezpieczeniem musi być nie mniejsza (są wyjątki) niż wnioskowana kwota kredytu (co jest oczywiste, bo zazwyczaj kredyt jest jakimś procentem wartości nieruchomości). Zabezpieczenie tego typu nie wpływa na koszt udzielenia kredytu (to komentarz do wypowiedzi Tajgete).
3. Pod warunkiem, że mieszkanie jest tylko na męża. Może kupić przyszły mąż i mama Debussy i wtedy mieszkanie będzie własnością dwóch osób. Albo może kupić przyszły mąż i sama Debussy, tylko jej mama musi jej przekazać połowę kwoty kredytu w darowiźnie. Koniecznie formalnie z odprowadzeniem podatku, bo US może się zainteresować skąd niepracująca osoba wzięła tyle pieniędzy.
4. Nie mam pojęcia. Chociaż zastanawiam się czy nieruchomość nabyta przed zniesieniem rozdzielnosci nie jest przypadkiem dalej własnością tylko współmałżonka. I mam obawy (nie, to nie obawy, w sumie bym się cieszyła, gdyby tak było - no ale nie moge tak napisać :wink: ), że właśnie tak jest.

Generalnie ważne jest kilka rzeczy:
- nie trzeba być małżeństwem, żeby wziąć wspólny kredyt
- nie wszyscy kredytobiorcy muszą być właścicielami mieszkania
- nie wszyscy właściciele mieszkania muszą być kredytobiorcami, ale muszą wyrazić zgodę na obciążenie hipoteki


No to jeszcze komentarz do postu, który pojwił się w międzyczasie:
Marika007 napisał/a:
Tylko, że my marzymy o domku jednorodzinnym i będziemy się starać sfinansować ten cel z własnych pieniążków, ewentualnie sprzedamy mieszkanie na rzecz domku, ale zobaczymy jak się poukłada wszystko.


Największa głupota jaką możesz zrobić. Sprzedać mieszkanie, które jest tylko Twoją własnością i włożyć w nieruchomość we współwłasności. To tak jakbyś oddała mężowi połowę mieszkania za darmo. Niestety taka jest rzeczywistość, że w momencie sprzedaży mieszkania pieniądze przechodzą we współwłasność.
Ja naprawdę życzę Ci jak najlepiej, ale nie jestem huraoptymistką i nie twierdzę, że życie zawsze kończy się happy endem.
A dlaczego uważam to za głupotę? Podam przykład, bo zazwyczaj sprawy wspólnoty lub rozdzielności majatkowej, to zbyt skomplikowany temat, żeby bez przykładu zrozumieć.

Jesteś właścicielką mieszkania A w miejscowości M (darowizna np. od dziadków). Twój mąż zarabia wiecej od Ciebie i firma wysyła go do oddziału w miejscowości N. Sprzedajesz swoje mieszkanie A i kupujecie identyczne mieszkanie B w miejscowości N. W tym momencie mieszkanie B jest już współwłasnością i nikogo nie obchodzi, że pieniądze na zakup pochodziły ze sprzedaży Twojej własnosci (mieszkania A). Kłócicie się, rozwodzicie. I w tym momencie masz prawo tylko do połowy mieszkania A, więc albo spłacasz w połowie męża (dajesz mu jeszcze raz pieniądze, które już w zasadzie mu dałaś), albo on spłaca Ciebie i odzyskujesz tylko połowę wkładu, który wniosłaś w zakup mieszkania B.
W skrócie: zrobiłaś niezły prezent swojemu byłemu mężowi.

Na tej samej zasadzie nie możecie zaciągnąć kredytu hipotecznego na Twoje mieszkanie, bo również przechodzi we współwłasnosć (tylko w przypadku małżeństw tak jest).

Najlepszym wyjściem byłoby zaciągnięcie kredytu pod hipotekę domu i wynajęcie mieszkania, zeby spłacało część raty kredytu.
_________________

Ostatnio zmieniony przez szaraczarownica Sob Paź 18, 2008 3:50 pm, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
kryszka 
z doskoku ;)


Dołączyła: 09 Paź 2003
Posty: 4836
Skąd: Łódź
Wysłany: Sob Paź 18, 2008 9:20 pm   

szaraczarownica - mam wrażenie że teoria jedno, a praktyka drugie. Sama przez to przeszłam, więc coś tam wiem.

szaraczarownica napisał/a:
1. Może nie tyle razem, co współmałżonek musi wyrazić zgodę na zaciągniecie kredytu.

W ogóle nie wchodziło to w grę. Jedyny sposób, żeby mój mąż nie miał nic wspólnego z kredytem była rozdzielność.
I nie liczył się wtedy jako osoba na utrzymaniu. Nie liczyło się zresztą na szczęście również przyszłe dziecko (byłam w 9. miesiącu ciąży).

szaraczarownica napisał/a:
2. Zabezpieczeniem kredytu może być dowolna nieruchomość

Teoretycznie. Praktycznie kupując mieszkanie zabezpieczeniem jest to mieszkanie.
Ja wzięłam kredyt z rodzicami, rodzice chcieli dać jako zabezpieczenie posiadaną przez nich nieruchomość - nie było w ogóle mowy.

szaraczarownica napisał/a:
Może kupić przyszły mąż i mama Debussy i wtedy mieszkanie będzie własnością dwóch osób. Albo może kupić przyszły mąż i sama Debussy, tylko jej mama musi jej przekazać połowę kwoty kredytu w darowiźnie. Koniecznie formalnie z odprowadzeniem podatku

Nie zakładam współkupowania przez mamę tylko pomoc w kredycie. A podatku od darowizny nie byłoby, bo najbliższa rodzina jest z niego zwolniona.

szaraczarownica napisał/a:
4. zastanawiam się czy nieruchomość nabyta przed zniesieniem rozdzielnosci nie jest przypadkiem dalej własnością tylko współmałżonka.

Na pewno tak jest. Trzeba po prostu przenieść darowizną część na współmałżonka.
_________________

"Gdyby nie internet nie wiedziałbym, że na świecie jest tylu idiotów." Stanisław Lem
 
 
szaraczarownica 
zgryźliwy tetryk


Wiek: 39
Dołączyła: 15 Mar 2008
Posty: 1429
Skąd: Łódź
Wysłany: Sob Paź 18, 2008 10:10 pm   

kryszka napisał/a:
szaraczarownica - mam wrażenie że teoria jedno, a praktyka drugie. Sama przez to przeszłam, więc coś tam wiem.


Wycięłam resztę, bo za dużo tego, ale odpisuję na całość :)
To bardzo dziwne. Nie chcę wnikać w to zbyt dokładnie, bo nie o to tu chodzi, ale na własne oczy widziałam takie kredyty jakie opisuję. Możliwe, że każdy bank inaczej do tego podchodzi i niektóre pozwalają na różne konfiguracje, a niektóre nie.
I w sumie wynika stąd kolejna rada dla kredytobiorczyń: posprawdzajcie w tylu bankach w ilu Wam się uda, bo może się okazać, ze "obcy" (nie Wasz) bank, będzie oferował lepsze warunki.


kryszka napisał/a:
Nie zakładam współkupowania przez mamę tylko pomoc w kredycie. A podatku od darowizny nie byłoby, bo najbliższa rodzina jest z niego zwolniona.


Ok, doczytałam. Nie będę przepisywała tylko wrzucę link:
http://www.is.gdansk.pl/i...=721&Itemid=133
Rzeczywiście można dostać całkiem sporo. Chociaż uzasadnienie jest z 2006 roku i mogło sie zdezaktualizować. Jak ktoś znajdzie jakieś nowsze, to sama z chęcią przeczytam jak to teraz wygląda :)
A mnie się wydawało, ze można dostać tylko te 9 z hakiem. Ale opieraliśmy się na zapisach ustawy no i cel nie był mieszkaniowy, tylko zakup samochodu. Dobrze wiedzieć. Przyda się niedługo :lol:
_________________

 
 
EwaM 


Wiek: 41
Dołączyła: 30 Lip 2007
Posty: 2535
Skąd: Łódź
Wysłany: Nie Paź 19, 2008 11:06 am   

Szaraczarownica, przeraziło mnie to co napisałaś o sprzedawaniu mieszkania nabytego przed ślubem. Ja rozumiem, że życie to nie bajka i małżeństwa różnie się kończą, ale przy takim podejściu do związku to wogóle nie opłaca się pobierać. W momencie kiedy się pobieramy wszystko staje się wspólne i koniec. Nawet jeśli wg prawa tak nie jest to w rzeczywistości tak. A jeżeli małżeństwo się rozpadnie to trudno. Jeden na tym traci, a inny zyskuje (wyłącznie finansowo). Każdy ma jakiś wkład we wspólne życie i nie da się tego wkładu podzielić na części, dlatego dzieli się równo.
Poza tym na pozostawienie mieszkanie podczas budowy domu mogą sobie pozwolić tylko nieliczni. Zazwyczaj trzeba sprzedać mieszkanie, żeby kupić większe lub postawić dom. Czynsz najmu nie zawsze zapracuje na raty kredytu. I jest jeszcze jedna kwestia - raz najemca jest, a raz go nie ma. Raz płaci, a innym razem zalega. Jeden będzie dbał o mieszkanie, a drugi je zdewastuje. Czasem lepiej sprzedać i pozbyć się problemu.

Całe szczęście, że my nic nie mieliśmy jak się pobieraliśmy :wink:
 
 
szaraczarownica 
zgryźliwy tetryk


Wiek: 39
Dołączyła: 15 Mar 2008
Posty: 1429
Skąd: Łódź
Wysłany: Nie Paź 19, 2008 2:14 pm   

Każdy postępuje po swojemu. Ja tylko chciałam ostrzec, żeby później nie było niespodzianek. A czy ktoś tego posłucha, to już jego sprawa.
Ja też tak podchodziłam do tego, ale widząc szopki jakie odwalają moi przyszli teściowie od momentu kiedy poinformowani zostali o chęci zakupu przez nas wspólnego mieszkania, stwierdziłam, że muszę bacznie pilnować mojej własności. Nie, nie przed przyszłym mężem - przed przyszłymi teściami.
_________________

 
 
Marika007 

Wiek: 37
Dołączyła: 23 Lip 2008
Posty: 80
Skąd: z Łodzi
Wysłany: Nie Paź 19, 2008 3:10 pm   

ja podchodzę do tego tak, że po ślubie wszystko stanie się nasze wspólne, przecież razem dążymy do wszystkiego i to co uda nam się osiągnąć, będzie naszą wspólną zasługą bez względu na to co kto miał przed ślubem. Dlatego nie chcę rozgraniczać tego, że mieszkanie jest np moje. Bo tak nie jest. Mieszkanie jest nasze :wink:

szaraczarownico powiedz czy teściowie nie chcą abyście wspólnie kupili mieszkanie? dlaczego robią przeszkody?
 
 
555 


Dołączyła: 02 Lis 2006
Posty: 1486
Skąd: Łódź
Wysłany: Nie Paź 19, 2008 4:59 pm   

widze, dziewczyny, ze jestescie niesamowitymi idealistkami.. dla mnie to, co napisala czarownica to calkowicie naturalna sprawa, tak samo jak i to, ze mamy oddzielne konta i umowny podzial niby wspolnych wydatkow.. ale kazdy robi, jak uwaza..
_________________
 
 
Ela_i_Adam 


Dołączyła: 21 Sty 2007
Posty: 860
Skąd: łódź-widzew
Wysłany: Nie Paź 19, 2008 5:17 pm   

kurcze konta co prawda mamy oddzielne bo tak zostało żebyśmy nie musieli zmieniać w pracy ale mam dostęp do konta męża a on do mojego zwłaszcza że mamy pensję w różnych terminach a wydatki wspólne są wspólne a każde z nas ma zawsze swoje pieniądze i swoje wydatki z których się sobie nie tłumaczymy a co do mieszkania to mamy wynajęte ale już byliśmy bliscy wzięcia kredytu na nasze mieszkanie. Ja wiem ze są rózne sytuacje w życiu ale skoro zdecydowalismy się żyć razem to nie wyobrażam sobie rozdzielnosci majątkowej twoje moje :roll:
_________________

Kocham Cię Adasiu :) 21.07.2007!!!!!!
 
 
555 


Dołączyła: 02 Lis 2006
Posty: 1486
Skąd: Łódź
Wysłany: Nie Paź 19, 2008 5:41 pm   

my nie mamy rozdzielnosci majatkowej, ale mamy oddzielny majatek nabyty przed slubem albo po slubie na drodze dziedziczenia i jest to nasz oddzielny majatek.. oczywiscie, wiekszosc decyzji na jego temat podejmujemy wspolnie, tym niemniej jest to majatek oddzielny i jesli ja mialabym jego czesc przeistoczyc w majatek wspolny, to oczekiwalabym podobnego wkladu ze strony męża (na przyklad dwamieszkania zamieniamy na jedno wspolne).. i wydaje mi sie to normalne..
jesli chodzi o pensje, to kazde z nas dysponuje swoja we wlasnym zakresie, z tym, ze umowilismy sie jakie wydatki wspolne ponosi każde z nas (oplaty za mieszkanie, jedzenie, telefony, utrzymanie samochodu, ubezpieczenia, wyjazdy itp).. oczywiscie, czasem wynikaja potrzeby chwili i to sie zmienia, ale kazde z nas ma poczucie decydowania o wlasnych pieniadzach, co dla nas akurat jest wazne.. nie odpowiadaloby mi, gdybysmy mieli wspolne konto i mąż miałby calkowity wglad do wszystkich operacji przeze mnie wykonywanych..
_________________
 
 
EwaM 


Wiek: 41
Dołączyła: 30 Lip 2007
Posty: 2535
Skąd: Łódź
Wysłany: Nie Paź 19, 2008 5:53 pm   

Dla mnie to jest niewyobrażalne. Nawet grosza nie dzielimy na moje i twoje. Nie mamy przed sobą tajemnych wydatków. Nawet nie rozdzielam, że z moich pieniędzy idzie 300 zł na rachunki i z jego tyle samo, no bo po co? Wszystko jest nasze. Tak samo będzie z majątkiem, którego się wspólnie dorobimy.
I nie bardzo rozumiem podejście jednakowego wkładu. To znaczy, że co? Jak ja mam mieszkanie i chcemy kupić większe to on musi harować w pocie czoła i każdy swój grosz odkładać na kupno mieszkania (drugiego, bo przecież ja już jedno mam), żeby potem oba sprzedać i kupić większe? A ja w tym czasie z moich pieniędzy będę sobie kupowała ciuchy i jeździła na wakacje? A jak ty będziesz w ciąży i będziesz gorzej zarabiać? Twoja strata, bo mąż ci nie kupi ze swoich pieniędzy leków i ciążowej sukienki? :o :kwasny:
Wybacz, ale nie tak sobie wyobrażam WSPÓLNE życie. Dla mnie to nie jest wspólne, tak można żyć obok siebie, a nie ze sobą.
 
 
555 


Dołączyła: 02 Lis 2006
Posty: 1486
Skąd: Łódź
Wysłany: Nie Paź 19, 2008 6:11 pm   

Ewa, ja nigdzie nie napisalam, ze na biezace wydatki wydajemy po rowno, mamy ustalony podzial zalezny od wysokosci naszych pensji..
a jesli chodzi o wklad we wspolna nieruchomosc, to wyobrazam sobie to tak, ze jesli jedno z małżonkow jest juz wlascicielem mieszkania, a maja ochote je zamienic na wieksze i biora na ten cel kedyt, to raty kredytu sa splacane z pensji tego wspolmalzonka, ktory tej nieruchomosci nie mial..
oczywiscie, to jest wszystko umowne, byly okresy, kiedy zarabialam tylko ja, byly takie, kiedy pieniadze do domu przynosil mąż, ale wtedy ustalalismy inny podzial wydatkow..
_________________
 
 
EwaM 


Wiek: 41
Dołączyła: 30 Lip 2007
Posty: 2535
Skąd: Łódź
Wysłany: Nie Paź 19, 2008 6:25 pm   

555 napisał/a:

a jesli chodzi o wklad we wspolna nieruchomosc, to wyobrazam sobie to tak, ze jesli jedno z małżonkow jest juz wlascicielem mieszkania, a maja ochote je zamienic na wieksze i biora na ten cel kedyt, to raty kredytu sa splacane z pensji tego wspolmalzonka, ktory tej nieruchomosci nie mial..


No i może się okazać, że ten kto miał mieszkanie będzie przysłowiowo opływał w luksusach, a temu drugiemu nie starczy na własne wydatki typu nowa kurtka czy nawet prezent urodzinowy dla szczęśliwego posiadacza przedmałżeńskiego mieszkania. Bo rozumiem, że spłacający kredyt nadal łoży ze swojej pensji na bieżące wydatki na życie. Bo jeśli jest z tych wydatków zwolniony to rozdzielność majątków i pensji jest ułudą.
Nadal nie wyobrażam sobie takiej sytuacji w małżeństwie, że jedno ma na swoje wydatki, a drugie nie. Jeśli np mąż zarabia więcej to dlaczego żona ma sobie z jego pieniędzy nie kupić kosmetyków jeśli jej nie starcza ze swojej pensji? To nie jest wg mnie małżeńska równość. Powtarzam, że dla mnie jest to życie obok siebie a nie ze sobą i ja nie chciałabym tak funkcjonować.
Może łatwo mi mówić, bo mamy finansową swobodę, ale z drugiej strony u par, które muszą liczyć się z każdym groszem tym bardziej taki model jest nie do zaakceptowania.
 
 
555 


Dołączyła: 02 Lis 2006
Posty: 1486
Skąd: Łódź
Wysłany: Nie Paź 19, 2008 6:46 pm   

moze dla mnie ten podzial jest sprawiedliwy rowniez dlatego, ze oboje niezle zarabiamy i w zasadzie i tak wydatki dzielimy sprawiedliwie.. zadne z nas nie jest w gorszej sytuacji.. :))
_________________
 
 
szaraczarownica 
zgryźliwy tetryk


Wiek: 39
Dołączyła: 15 Mar 2008
Posty: 1429
Skąd: Łódź
Wysłany: Nie Paź 19, 2008 7:19 pm   

Marika007 napisał/a:
szaraczarownico powiedz czy teściowie nie chcą abyście wspólnie kupili mieszkanie? dlaczego robią przeszkody?


Tak, robią przeszkody i niestety nie wiem dlaczego. Mój narzeczony też wydaje się być zaskoczony podejściem swoich rodziców.


Do 555: dziękuję za to, że pokazałaś mi, że są ludzie, którzy myślą podobnie jak ja. Przywróciłaś mi wiarę w niektóre rzeczy :)
_________________

 
 
Tajgete 
żona swojego męża :)


Wiek: 40
Dołączyła: 24 Mar 2008
Posty: 833
Skąd: Kolumna
Wysłany: Nie Paź 19, 2008 8:40 pm   

Ja się podpisuje pod tym co napisała Ewa. Wszystko po ślubie jest wspólne... Ja zarabiam nieco gorzej od Wojtka i w obecnej sytuacji, chociaż oboje zarabiamy nieźle, po wpłacie na wspólne konto na wydatki, po wpłacie na konto oszczędnościowe na wesele (w proporcji 2-3) i zrobieniu moich własnych opłat (telefon, ubezpieczenia itp.) zostaje mi 200 zł. Jemu zostaje nieco więcej... I w tej sytuacji nie moglibyśmy nigdzie wyjść, bo tylko Wojtek by płacił. W sytuacji, gdy zwykła zmiana fleków w butach kosztowała mnie ostatnio 33 zł powstaje pytanie... to wpólny wydatek, czy tylko mój? A jeśli mój, to czy krem który sobie kupuję też powinnam kupić z tych 200 zł? A lekarstwa, gdy się rozchoruję? A szampon przeciwłupieżowy dla Wojtka? A np. podpaski? No to jest przecież tylko mój wydatek. A gdy pojawi się dziecko (a odkładanie na wesele zastąpimy spłatą kredytu), to ja nie mam już prawa kupić sobie niczego, żeby przypadkiem z Wojtka pensji nie zostało na owo dziecko wydane więcej? Moim skromnym zdaniem, to nie jest naturalne... :roll:

Byłam też w związku, gdy to ja zarabiałam więcej i mój uwczesny chłopak bardzo chciał, żebyśmy wszystko dzielili równo. I były np. problemy z wyjściem do kina, chociaż ja mówiłam, że za nas zapłacę. Dlatego też mam porównanie i wiem, że gdybym zarabiała więcej niż narzeczony, też byłabym za tym, żeby mieć jedno konto...
_________________
 
 
555 


Dołączyła: 02 Lis 2006
Posty: 1486
Skąd: Łódź
Wysłany: Nie Paź 19, 2008 8:57 pm   

dziewczyny, troche sie temat przeniosl na wspolne wydatki, a to jest temat o nieruchomosciach.. moim zdaniem, to inny ciężar gatunkowy.. kazdy robi jak uwaza i ja po prostu opisalam, jak my uwazamy i jak sie dobrze czujemy, kazda z Was zrobi, jak uwaza..
_________________
 
 
Agnieszka19 


Dołączyła: 27 Paź 2006
Posty: 1715
Skąd: Łódź
Wysłany: Pon Paź 20, 2008 1:29 pm   

Mnie nie chce siępowtarzac po Ewia ale zdecydowanie się z nią zgadzam.
Nie chodzi o tto że żyjęw bajce i nie znam życia czy coś takiego ale po prostu dla mnie to nie jest małżeństwo z takim podjeściem. :?
_________________


Nasz dzień 26.04.2008
 
 
 
gosc
[Usunięty]

Wysłany: Pon Paź 20, 2008 2:44 pm   

Przypominam, że ten wątek dotyczy rozważań mieszkaniowych - kupić, nie kupić.
Natomiast wątek poświęcony budżetowi domowemu i podziaŁowi bieżących wydatków w maŁżeństwie znajduje się tutaj . Proszę "pilnować" tematu dyskusji
 
 
anuleczkam 

Wiek: 40
Dołączyła: 09 Sie 2007
Posty: 151
Skąd: Łódź
Wysłany: Pon Paź 20, 2008 5:13 pm   

My dostaliśmy mieszkanie trzy lata temu od moich rodziców, kiedy ceny były "maleńkie" w porównaniu do dzisiejszych.
Nie wyobrażam sobie teraz kupować mieszkania.
Debussy a może wstrzymacie się chwilowo, podobno ceny mają polecieć na łeb na szyję ...
_________________
 
 
justinaa 


Wiek: 40
Dołączyła: 10 Mar 2008
Posty: 1601
Skąd: Łódź
Wysłany: Sro Lis 26, 2008 7:59 pm   

anuleczkam napisał/a:
podobno ceny mają polecieć na łeb na szyję ...


moja mam tez tak twierdzi, ale ja tego na razie obserwując ogłoszenia nie widzę
_________________

www.boatmummy.blogspot.com
www.lodzkiemamy.pl
 
 
agunia84 


Wiek: 39
Dołączyła: 12 Lip 2007
Posty: 3627
Skąd: Łódź
Wysłany: Sro Lis 26, 2008 9:54 pm   

Ja też w to nie wieże, bo już słyszę o tym od wiosny 2008.
 
 
doni_iza 

Wiek: 42
Dołączyła: 29 Paź 2007
Posty: 1974
Skąd: Łódź
Wysłany: Czw Lis 27, 2008 9:20 am   

My niestety musimy sami sobie radzić, czyli jedyna i według nas najbardziej optymalna opcja to kupno mieszkania. Moim zdaniem ceny jednak troszkę w dół poleciały, w zestawieniu z zeszłym rokiem, mam nadzieje że po nowym roku będzie to bardziej widoczne i uda nam się kupić własne M., które niestety będziemy spłacać przez 20 lat :smile:
_________________
Ostatnio zmieniony przez doni_iza Czw Lis 27, 2008 9:20 am, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
mietka 
double trouble


Wiek: 46
Dołączyła: 28 Cze 2007
Posty: 1749
Skąd: Łódź/Żabiczki
Wysłany: Czw Lis 27, 2008 10:11 am   

niestety polecialy... widze to po wycenie mojego mieszkania... ostatnio bardzo sie zdziwilam ;/
_________________
 
 
EwaM 


Wiek: 41
Dołączyła: 30 Lip 2007
Posty: 2535
Skąd: Łódź
Wysłany: Czw Lis 27, 2008 11:56 am   

ALe chyba teraz już ceny powinny się z grubsza utrzymać na tym poziomie. Mam przynajmniej taką nadzieję, bo chciałabym kupić mieszkanie i za kilka lat je sprzedać (jeśli wszystko potoczy się po naszej myśli).
 
 
justinaa 


Wiek: 40
Dołączyła: 10 Mar 2008
Posty: 1601
Skąd: Łódź
Wysłany: Czw Lis 27, 2008 2:57 pm   

doni_iza napisał/a:
które niestety będziemy spłacać przez 20 lat

my chyba też :roll:
_________________

www.boatmummy.blogspot.com
www.lodzkiemamy.pl
 
 
EwaM 


Wiek: 41
Dołączyła: 30 Lip 2007
Posty: 2535
Skąd: Łódź
Wysłany: Czw Lis 27, 2008 6:31 pm   

Dziewczyny 20 lat to i tak jeszcze nie jest źle, bo teraz ludzie biorą kredyty nawet na 30 lat i więcej. Głowa do góry. Inflacja zjada raty i po kilku latach okazuje się, że nie są tak dotkliwe jak były wcześniej. Pod warunkiem oczywiście, że ktoś nie straci pracy. :|
 
 
gosc
[Usunięty]

Wysłany: Czw Lis 27, 2008 6:38 pm   

EwaM napisał/a:
Inflacja zjada raty i po kilku latach okazuje się, że nie są tak dotkliwe jak były wcześniej. Pod warunkiem oczywiście, że ktoś nie straci pracy. :|

ja mam kredyt na 6 lat (gotówkowy a nie mieszkaniowy - więc może jest trochę inaczej, nie znam się na tych mechanizmach za bardzo) i każdego roku, właśnie z powodu inflacji (podobno) bank podnosi wysokość rat (odsetek), więc de facto mój kredyt wciąż rośnie - od kwoty początkowej ok. 430 zeta do obecnie prawie 500 zł więc raczej nie liczyłabym na stopniowe malenie odczuwalności kredytu.

co do utraty pracy, teraz chyba każdy bank oferuje dodatkowo płatne ubezpieczenie właśnie w takim przypadku.
 
 
EwaM 


Wiek: 41
Dołączyła: 30 Lip 2007
Posty: 2535
Skąd: Łódź
Wysłany: Czw Lis 27, 2008 6:47 pm   

No to ja nie wiem co to za kredyt Sajonara. Nigdy się z czymś takim nie spotkałam. Generalnie rata kredytu może się wahać w zależności od WIBOR'u (lub LIBOR'u i kursu waluty jeśli kredyt jest w walucie). A istnieje coś takiego jak zmiana wartości pieniądza w czasie. I tak, przy 3% inflacji 1000 zł za 10 lat będzie warte tyle co dzisiaj 744 zł (jeśli się nie pomyliłam w obliczeniach).
 
 
justinaa 


Wiek: 40
Dołączyła: 10 Mar 2008
Posty: 1601
Skąd: Łódź
Wysłany: Pon Sty 12, 2009 7:07 pm   

my chcieliśmy kupić mieszkanie w tym roku, byliśy w Expanderze, więc wiemy, że zdolność kredytową mamą i generalnie jest kilka fajnych opcji kredytowych, ale generalnie mówi się o tym, że w ciągu już pół roku mieszkania mają pójść w dół co najmniej o 10% plus dzisiaj w gazecie prawnej czytałam artykuł, że tylko do końca tego roku będzie można bez dodatkowych opłat przekształcić mieszkanie spółdzielcze własnościowe we własność, ale z drugiej strony nie wiem do końca, jakie mieszkanie własnościowe (ale nie spółdzielcze) ma faktycznie korzyści, może macie jakieś doświadczenia w tej kwestii?
_________________

www.boatmummy.blogspot.com
www.lodzkiemamy.pl
 
 
Elle 

Dołączyła: 19 Paź 2017
Posty: 2
Skąd: Wieruszów, łódzkie
Wysłany: Nie Lut 04, 2018 12:06 pm   

Wynajmowane.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
statystyki odwiedzin z innych stron


Publikowanie w całości lub fragmentach treści zawartych na Łódzkim Forum Weselnym bez zgody administratorów forum jest zabronione.
Reklamy
www.foto-sobieraj.com.pl